„Przyjaźnię się z byłym mężem przyjaciółki. To, że ona wykreśliła go ze swojego życia, nie znaczy, że ja też muszę”

kobieta która przyjaźni się z byłym mężem przyjaciółki fot. Adobe Stock, zinkevych
Czy ja robię coś złego, przyjaźniąc się z byłym mężem mojej przyjaciółki? Przecież to ona od niego odeszła i wyrzuciła go ze swojego życia. Dlaczego miałabym zrobić to również ja?
/ 11.06.2021 13:17
kobieta która przyjaźni się z byłym mężem przyjaciółki fot. Adobe Stock, zinkevych

Wsumie trudno powiedzieć, o co nam poszło. Wiadomo jedno: my, wydawać by się mogło przyjaciółki na śmierć i życie, nie rozmawiałyśmy ze sobą już od miesiąca.
– Wybieraj, ja albo on! – zdecydowanie zarządziła Iza, tym samym zmuszając mnie do rozstrzygnięcia, z kim znajomość jest dla mnie cenniejsza: z nią czy z jej byłym mężem.
Osłupiałam, bo czego jak czego, ale takiego postawienia sprawy zupełnie się nie spodziewałam.
To bez sensu. Nie będę wybierać – powiedziałam tylko, a ona odłożyła słuchawkę. To był jednoznaczny gest – nasza znajomość została skończona.

Poznałyśmy się z Izą kilka lat temu, kiedy razem z Tomkiem wprowadziła się do mieszkania na parterze w domu obok. Od razu przypadłyśmy sobie do gustu i to chyba nie tylko dlatego, że obie byłyśmy nauczycielkami i lubiłyśmy czasem przy kawie ponarzekać na pracę i dzieciaki. Byłyśmy w podobnym wieku, miałyśmy sportowe pasje, lubiłyśmy modę, teatr i czeskie kino. Różniło nas tylko to, że ona była mężatką, a ja panną z odzysku z kilkuletnią córeczką.
Sporo czasu spędzałyśmy razem, a to plotkując, a to na rowerowych wycieczkach, na które zawsze zabierałyśmy moją Karolinę. Trochę dziwiłam się, że zamiast przemierzać okoliczne lasy ze swoim mężem, woli robić to ze mną, ale nie komentowałam tego, bo było to jej życie, a ja – kobieta chwilę temu rozwiedziona – raczej nie nadawałam się do doradzania w sprawach sercowych.
– Tomek całe dnie spędza w pracy, a jak wróci, to nic tylko by leżał przed telewizorem i drzemał – narzekała nieraz Iza.

Z tygodnia na tydzień ta młoda kobieta była coraz bardziej sfrustrowana.
– Ja rwę się do życia, podróżowałabym, jeździła gdzieś, malowała mieszkanie, wymieniała okna, po prostu działała, a on nic tylko ciągle jest zmęczony! – nie kryła swoich żali.
Rozumiałam ją w pewnym sensie, bo doskonale wiem, że małżeństwo to sztuka kompromisu, jednak wydaje mi się, że my kobiety znamy sztuczki na zaradzenie takim sytuacjom.
– Kup mu żeń-szeń, witaminy, albo zastosuj jakiś babski fortel – radziłam jej.

A oczami wyobraźni już widziałam jaką minę robi Tomek, kiedy widzi swoją żonę w jakimś uwodzicielskim wdzianku. Byłam pewna, że taka zachęta wystarczyłaby, żeby ochoczo wziął się do malowania sypialni – ich miłosnego gniazdka albo wysupłał pieniądze na nowe rolety do dużego pokoju.
Moja przyjaciółka jednak nie miała zamiaru się naginać.
Jestem młoda i ładna, nie muszę o wszystko się prosić – powiedziała.

I rzeczywiście o nic nie prosiła. Jej mąż Tomek, jak to mężczyzna, zanim spostrzegł się, że między nimi jest coś nie tak, było już za późno, żeby cokolwiek ratować. Iza zażądała rozwodu.
– Pomożesz mi się spakować? – zapytała, a ja obiecałam, że jak tylko wrócę z pracy, zajmę się tym razem z nią.
Myślałam, że podjęła decyzję pod wpływem emocji i może nie jest jeszcze ostateczna, ale jak zobaczyłam, z jaką determinacją wrzuca rzeczy do kartonów, zrozumiałam, że nie żartuje.
– Szkoda, że tak się to kończy – zaczęłam rozmowę, ale Iza zdecydowanym tonem poprosiła, żebym przestała i zajęła się pakowaniem, a nie udzielaniem porad psychologicznych.
Uśmiechnęłam się gorzko.

Kiedy zmieniła adres, nieraz bardzo mi jej brakowało. Moja nastoletnia Karolina wciąż biegała gdzieś ze swoimi koleżankami, a ja zostawałam zupełnie sama. Chyba dlatego pewnego dnia dałam się wyciągnąć Tomkowi na rower. Tak samo jak i ja czuł się tego dnia widocznie wyjątkowo samotny...
– Ty jedna nie będziesz pytać o powód mojego podłego nastroju – powiedział, jadąc wolno obok mnie.

Faktycznie, nikt tak dobrze, jak ja, nie znał całej sytuacji. O nic nie pytałam, a on niczego nie musiał mi wyjaśniać, chodziło mu tylko o to, żeby był ktoś obok. Od tego dnia nasze rowerowe wycieczki stały się niemal tradycją. Jak tylko wracałam z pracy, Tomek dzwonił i pytał, za ile będę gotowa.
– Podam Karolce obiad i mogę jechać – odpowiadałam.
Zawsze go lubiłam, ale teraz stał się dla mnie bliski jak przyjaciel. Bywało, że jak miałam gorszy dzień albo dopadała mnie chandra, ratowałam się jego obecnością.

Iza w tym czasie urządzała się w nowym mieszkaniu i prowadziła aktywne życie z nowym adoratorem, bo teraz tylko sporadycznie do mnie dzwoniła. Myślałam, że nasz kontakt naturalnie się rozluźnia, jak to bywa z różnego typu znajomościami zawieranymi na przestrzeni całego życia. Kiedy mieszkałyśmy obok siebie, łatwiej było spontanicznie umówić się na kawę, wspólne zakupy czy spacer. Teraz jednak dzieliła nas pewna odległość i trzeba było się umawiać z wyprzedzeniem. Takie ustawiane herbatki traciły dla mnie cały urok.

Pewnego dnia, ku mojemu zaskoczeniu, zadzwoniła. Kurtuazyjnie wypytała, co u mnie, jak tam w pracy, jak moje samopoczucie... Odpowiedziałam jej zgodnie z prawdą, że u mnie wszystko w porządku. Myślałam, że zwyczajnie się za mną stęskniła. Tymczasem…
Moja znajoma widziała cię z Tomkiem – Iza przeszła do sedna sprawy.
Otóż chodziło jej o to, że nie powinnam spotykać się z jej mężem!
– Wiesz, że nic mnie z nim nie łączy, poza sympatią – wyjaśniłam, ale ona, nie dając mi dojść do słowa, powiedziała, że nie będzie tolerować takiego zachowania!

Zbiła mnie z pantałyku. Po nauczycielsku postanowiła przywołać mnie do porządku. Nie mogłam na to pozwolić, bo nie widziałam w swoim zachowaniu nic złego.
– Posłuchaj, rozumiem, że gdyby on cię zostawił, bił, krzywdził w inny sposób, miał kobietę na boku, wtedy jasne, że byłabym lojalna wobec ciebie, ale tak? Nie widzę powodu, dla którego miałabym go skreślić jako człowieka – powiedziałam.
Odłożyła słuchawkę...

Nie widziałam nic złego w tym, że spotykałam się z Tomkiem, w dodatku na stopie czysto przyjacielskiej. Iza doskonale wiedziała, że jej mąż nigdy nie był w moim typie, więc zazdrość o byłego partnera nie wchodziła w grę. Długo nie mogłam pojąć, o co jej chodzi. Wreszcie zrozumiałam! Denerwowało ją po prostu, że on podniósł się z kanapy i stał się aktywny! I to w jej mniemaniu za moją sprawą! To ją bolało...
– On tylko leży przed telewizorem i drzemie – przypomniało mi się, co mi o nim kiedyś mówiła.

Tymczasem teraz musiałam uczciwie przyznać, że w Tomka jakby nowy duch wstąpił. Nie znam się ani na psychologii ani na męskiej psychice, ale czułam, że w reakcji na stres postanowił zawalczyć o siebie. Nie tylko jeździł teraz na rowerze, zapisał się też na siłownię i kurs niemieckiego. Co więcej, zajął się w końcu mieszkaniem, na co Iza nie mogła go namówić – wymalował kuchnię i sypialnię, a w swoim małym ogródku posadził parę nowych iglaków.

Nie rozumiałam tylko, dlaczego Iza nie cieszy się, że nie tylko zgodził się na rozstanie za porozumieniem stron, choć to ona była inicjatorką rozpadu tego związku, ale i nie pogrąża się w beznadziei i nie sięga po alkohol. Zamiast tego, ona robi awanturę. I to z jakiego powodu? Że od czasu do czasu się z nim spotykam! Nie wiem, jak się teraz zachować. Nie mam zamiaru rezygnować z przyjaźni z Tomkiem, ale nie chciałabym też tak zupełnie zaprzepaszczać mojej znajomości z Izą. Waham się, czy po tym, jak mnie potraktowała, powinnam pierwsza wyciągnąć do niej rękę? I co zrobię, jeśli ona będzie nadal obstawała przy swoim i żądała ode mnie zerwania kontaktu z jej eksmężem? Chyba nie byłabym w stanie zgodzić się na taki warunek, dlatego nie zadzwonię. Może ona zmądrzeje i wykona ten pierwszy krok?

Czytaj także:
„Zrezygnowałam ze swoich marzeń, by pomóc spełnić wnukom ich własne. I wiecie co? Nie żałuję”
„Odszedłem od żony, bo… zatęskniłem za życiem kawalera. To był największy błąd w moim życiu”
„Patrzyłem na śmierć przyjaciela i nic nie mogłem zrobić. To straszne, ale uważam, że sam się o to prosił”

Redakcja poleca

REKLAMA