„Córka to straszna flirciara, zmienia facetów jak skarpety. Jak któryś zostawi ją z brzuchem, ja wózka pchać nie będę”

matka z córką fot. iStock by Getty Images, fizkes
„Przez wszystkie te lata starałam się nie narzucać córce jak ma żyć, ale tym razem stwierdziłam, że trzeba z tym skończyć. – Czas najwyższy się ustatkować, nie sądzisz? – zapytałam. Córka spojrzała na mnie zaskoczonym wzrokiem”.
/ 23.06.2024 21:15
matka z córką fot. iStock by Getty Images, fizkes

Kiedy wróciłam do domu, moja córka stała przed lustrem i malowała usta.

– Co się tak stroisz? – zapytałam. Tego dnia nie byłam w najlepszym humorze. W pracy miałam harówkę, a jeszcze mój mąż w ostatniej chwili zakomunikował mi, że będzie musiał skrócić swój urlop. W ten sposób moje wakacyjne plany legły w gruzach.

Ciągle zmieniała chłopaków

– Umówiłam się z Markiem – odpowiedziała Marta wygładzając sukienkę. Jedno musiałam przyznać – wyglądała rewelacyjnie.

– Z kim? – zapytałam. Nie znałam żadnego Marka i nie miałam pojęcia, o kim mowa. Ale tak szczerze powiedziawszy, to zupełnie mnie to nie dziwiło. Marta zmieniała chłopaków jak rękawiczki i co pół roku umawiała się z kimś nowym. Tomek, Adam, Maciek czy Wojtek – już straciłam rachubę, który z nich jest aktualnym partnerem córki.

– Z Markiem – powtórzyła. Wydawała się zaskoczona moim zdziwieniem. – Przecież mówiłam ci o nim – dodała. „Mówiła?” – zdziwiłam się. Zupełnie nie pamiętałam, aby mówiła mi o jakimś Marku.

– Może i tak – mruknęłam. A potem machnęłam ręką i nie kontynuowałam tematu. Nie chciałam zaczynać kolejnej kłótni o to, jak prowadzi się moja córka. I chociaż rozumiałam i akceptowałam to, że była dorosła i miała prawo do własnych decyzji, to mimo wszystko jej zachowanie mnie martwiło. Obawiałam się, że ta jej zmienność w uczuciach nie skończy się dobrze. 

Marzyłam, by się ustatkowała

Marek okazał się naprawdę fajnym chłopakiem. Gdy córka wróciła ze spotkania, to w jej oczach zobaczyłam ten charakterystyczny błysk.

– Miło spędziłaś czas? – zapytałam. Wprawdzie ostatnio rzadko rozmawiałyśmy o jej sprawach uczuciowych, ale nie znaczyło to, że nie interesowało mnie, co u niej słychać. 

– Bardzo – odpowiedziała z uśmiechem. Wszystko wskazywało na to, że randka była udana.

– Opowiesz mi coś o nim? – poprosiłam córkę. Okazało się, że jej nowy chłopak jest na stażu lekarskim i w przyszłości ma zamiar zostać pediatrą. 

– Od dzieciństwa chciał leczyć dzieci – dodała Marta. A ja od razu pomyślałam, że byłby świetnym kandydatem na partnera, a może i męża.

– Podoba ci się? – sondowałam dalej. W mojej głowie pojawiła się nadzieja, że być może tym razem moja córka w końcu postanowi stworzyć trwały związek.

– Fajny jest – Marta tylko wzruszyła ramionami. Z jej relacji trudno było wysnuć jakiekolwiek wnioski. 

– Zamierasz kontynuować tę znajomość? – zapytałam. Powoli zaczynałam się już irytować, że moja córka nie do końca jest zainteresowana tak dobrą partią.

– Oj, nie wiem – odpowiedziała zniecierpliwiona. – A dlaczego pytasz? – zapytała.

Zachowywała się jak nastolatka

Spojrzałam na moją dorosłą córkę, która od kilku lat skakała z kwiatka na kwiatem i nic nie wskazywało na to, żeby miała zamiar się ustatkować.

– Bo mam nadzieję, że w końcu poznasz mężczyznę, z którym stworzysz trwały związek – odparowałam. Przez wszystkie te lata starałam się nie narzucać córce jak ma żyć, ale tym razem stwierdziłam, że trzeba z tym skończyć. – Czas najwyższy się ustatkować, nie sądzisz? – zapytałam.

Córka spojrzała na mnie zaskoczonym wzrokiem.

– Ustatkować? – zapytała.

– No tak. A co w tym dziwnego? – zapytałam.

Marta przez chwilę patrzyła na mnie jak na wariatkę, a potem zaczęła się śmiać.

– Mamo, teraz są inne czasy – powiedziała. – Ja mam jeszcze czas na ustatkowanie się. Jestem jeszcze za młoda, aby wiązać się na stałe. Mam zamiar jeszcze nieco poużywać życia.

Za młoda? Moja córka miała 25 lat. Ja w jej wieku miałam już rodzinę i nie w głowie były mi jakieś zabawy. Ale jak widać moje priorytety były zupełnie inne niż priorytety mojej córki.

Ostrzegałam ją, że to się źle skończy

Przez kilka kolejnych tygodni żyłam nadzieją, że ze związku mojej córki z Markiem jednak coś będzie. Marta umawiała się  z nim regularnie i wszystko wskazywało na to, że traktuje tę znajomość naprawdę poważnie.

– Zaprosisz Marka do nas na obiad? – zapytałam ją któregoś dnia. Bardzo chciałam poznać mężczyznę, który najwyraźniej w końcu usidlił moją córkę.

– Chyba nie – usłyszałam.

– Dlaczego? – zdziwiłam się.

Marta milczała przez dłuższą chwilę, a potem zaskoczyła mnie wyznaniem.

– Bo nie jesteśmy już razem.

Spojrzałam na nią zaskoczona i nie chciałam przyjąć do wiadomości tego, co przed chwilą usłyszałam.

– Jak to? – zapytałam.

– Tak po prostu – odpowiedziała. – Marek zaczął mówić o ślubie i dzieciach. A ja nie chcę jeszcze wiązać się na poważnie. Nie jestem jeszcze gotowa na założenie rodziny.

Nie wiedziałam, co powiedzieć

Moja córka właśnie oświadczyła mi, że nie chce wiązać się z mężczyzną, który mógłby zapewnić jej szczęśliwe życie.

– Zwariowałaś? – nie mogłam ukryć irytacji w głosie.

Córka swoim zwyczajem wzruszyła ramionami i obróciła się na pięcie.

Nie możesz wiecznie się obijać – powiedziałam. – Latka lecą i ani się obrócisz, a będzie już za późno na znalezienie odpowiedniego kandydata.

Martwiło mnie jeszcze coś innego.

– A co będzie jak zaliczysz wpadkę? – wyraziłam na głos swoje obawy.

– Jaką wpadkę? – zapytała zaskoczona Marta.

– Takie zmienianie facetów może skończyć się nieplanowaną ciążą – westchnęłam. – Co wtedy zrobisz?

– Nie dramatyzuj – odpowiedziała. Zdenerwowałam się.

– Jakby co, to na mnie nie licz – powiedziałam ze złością. – Jeżeli przytrafi ci się wpadka, to będziesz musiała radzić sobie sama.

Marta pokręciła tylko głową i poszła do siebie. A ja jeszcze przez długi czas nie mogłam pogodzić się z myślą, że zrezygnowała z tak dobrej partii. Ze wszystkich dotychczasowych jej partnerów Marek wydawał się być tym najlepszym. Ale ona – jak zwykle – wybrała zabawę i beztroskie życie, a nie ustatkowanie się i założenie rodziny. Byłam ciekawa, jak długo to jeszcze potrwa.

Jednak mnie zaskoczyła

Długo trwało zanim pogodziłam się z myślą że i tym razem związek mojej córki nie przetrwał próby czasu. 

– Mamo, dzisiaj wrócę późno – usłyszałam pewnego popołudnia. Marta stała przed lustrem i poprawiała makijaż.

– Kolejna randka? – zapytałam sarkastycznie. Na końcu języka miałam jakiś złośliwy komentarz, jednak w ostatniej chwili zdołałam się powstrzymać. Nie miałam ochoty na kolejną sprzeczkę z moją nieodpowiedzialną latoroślą. 

– Można tak powiedzieć – odpowiedziała tajemniczo. Ale kiedy próbowałam ja wypytać o szczegóły, to nie chciała mi nic powiedzieć. 

Kilka dni później zagadka się rozwiązała. Marta przyprowadził do domu przystojnego bruneta.

Mamo, to jest Marek – powiedziała na wstępie. „Ten Marek?” – pytało moje spojrzenie. I szybko uzyskałam odpowiedź na swoje niewypowiedziane pytanie. – Marek jest lekarzem i w przyszłości chciałby leczyć dzieci.

Spojrzałam na Martę zaskoczona.

– Miło mi pana poznać – zdołałam jedynie wydukać.

– A możemy mówić sobie po imieniu? – usłyszałam. Byłam tak zaskoczona, że zdołałam tylko kiwnąć głową.

Tego się nie spodziewałam

Marek okazał się naprawdę przemiłym młodym człowiekiem. A dodatkowo patrzył na Martę w taki sposób, że nie miałam żadnych wątpliwości, że darzy ją prawdziwym uczuciem.

– Co się stało? – szeptem zapytałam córkę, kiedy poszłyśmy do kuchni przygotowywać deser. W tym samym czasie mój mąż prowadził ożywioną rozmowę z chłopakiem naszej córki i wyraźnie było widać, że  bardzo go polubił.

Marta spojrzała na mnie i delikatnie uśmiechnęła się.

– Zakochałam się – powiedziała. I dokładnie tak wyglądała: jak zakochana kobieta, która wreszcie spotkała tego jedynego. 

– Bardzo się cieszę – mocno ją objęłam. A w duchu odetchnęłam z ulgą. 

Reszta wieczoru upłynęła w bardzo miłej atmosferze. A po kilku dniach młodzi oświadczyli, że podjęli decyzję o wspólnym zamieszkaniu. Nie posiadałam się z radości. I pomyśleć, że jeszcze kilka tygodni wcześniej byłam przekonana, że niestabilność uczuciowa mojej córki źle się skończy. Tymczasem wszystko zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni, a ja stałam się najszczęśliwsza kobietą pod słońcem.

Halina, 55 lat

Czytaj także:
„Po śmierci męża, córka chce żebym stukała paciorki i płakała na cmentarzu. A ja wciąż pragnę miłości”
„Toksyczna teściowa niszczyła moją żonę. Przede mną zgrywała troskliwą mamusię, a własną córkę zaszczuła do granic”
„Dla żony byłem fajtłapą w życiu i ofermą w łóżku. Zdziwiła się, gdy moją męskość doceniła dziewczyna syna”

Redakcja poleca

REKLAMA