„Studia namieszały córce w głowie. Każe mi jeść wegański majonez i uprawia wygibasy z materacem na oczach sąsiadów”

joga fot. iStock by Getty Images, ImagesBazaar
„Miałam wrażenie, że rozmawiam z kosmitką. Co to za wygłupy? Tofu? U nas w domu nigdy nie było podobnych dziwactw, wszyscy jedli jak normalni ludzie, mięso i sery. Zawsze lubiłam gotować mięsne potrawy”.
/ 24.06.2024 07:15
joga fot. iStock by Getty Images, ImagesBazaar

Asia zawsze była naszym oczkiem w głowie. Odkąd się urodziła, oboje z mężem nie widzieliśmy poza nią świata. Przychylaliśmy jej nieba, żeby tylko miała wszystko, co najlepsze. Już w przedszkolu chodziła na wszystkie dodatkowe zajęcia, jakie można było znaleźć w naszej malutkiej mieścinie: języki angielski i francuski, naukę tańca, woziliśmy ją nawet na basen do pobliskiego miasta.

Córka zawsze miała to, co najlepsze

Kiedy zaczęła chodzić do szkoły, pokładaliśmy w niej naprawdę duże nadzieje. I nigdy nas nie zawiodła. Zawsze przynosiła świadectwa z czerwonym paskiem. Jej wychowawczyni była z niej naprawdę dumna.

– Jak tak dalej pójdzie, to Asia zajdzie naprawdę wysoko – mówiła na zebraniach dla rodziców.

Chodziliśmy z mężem dumni jak pawie. Cała wioska nam zazdrościła, bo z Asią nigdy nie było żadnych problemów: wracała do domu o wyznaczonej godzinie, nie włóczyła się z podejrzanym towarzystwem, nie ciągnęło ją też do używek.

Kiedy przyszedł czas wyboru liceum, nikt z nas nie miał wątpliwości: córka pójdzie do najlepszej szkoły w mieście. Problemem był jedynie dojazd, bo na prawo jazdy była jeszcze za młoda, a oboje z mężem pracowaliśmy i nie moglibyśmy jej odwozić codziennie rano.
Zastanawialiśmy się nad wynajęciem jakiegoś pokoju dla niej w mieście, ale to ona sama rozwiązała ten problem.

– Mamo, o szóstej rano odjeżdża stąd autobus. Akurat zdążyłabym na ósmą do szkoły. Nie martw się, dam sobie radę.

Zawzięła się

Trochę powątpiewałam w ten jej zapał, bo która nastolatka marzy o tym, żeby zrywać się przez pięć dni w tygodniu o piątej rano, a potem tłuc się półtorej godziny autobusem, żeby przesiedzieć sześć godzin na lekcjach i wrócić tą samą drogą do domu?

Ale ona była zawzięta. Jak powiedziała, tak zrobiła. Przez trzy lata dzień w dzień wstawała bladym świtem, a wracała nierzadko późnym wieczorem, bo wciąż kontynuowała naukę języków obcych, a w mieście miała lepszych nauczycieli.

Wiedziałam, że ten jej upór się opłaci. Kiedy nadszedł czas matur, nie bałam się ani trochę. Byłam pewna, że moja córeczka zda najlepiej ze wszystkich. Moje przewidywania stały się rzeczywistością. Córka dostała maksymalną liczbę punktów na maturze i mogła wybierać w kierunkach studiów jak w ulęgałkach.

Zdecydowała się wyjechać do stolicy i podjąć studia na wydziale lingwistyki. Języki były jej pasją od małego, perfekcyjnie władała angielskim i francuskim, dodatkowo uczyła się także niemieckiego. Marzyła, żeby zostać tłumaczem przysięgłym.

Postanowiła znaleźć pracę

Kolejny raz problemem okazało się zakwaterowanie. Co prawda mogła liczyć na akademik, ale to też nie jest darmowe. Choć oboje z mężem zarabiamy, nasze dochody nie są na tyle duże, żeby utrzymywać dorosłe dziecko. A w stolicy, jak wiadomo, wszystko jest droższe.

Na szczęście nasza Asia to bardzo dojrzała dziewczyna.

– Mamo, znalazłam pracę. W dzień będę chodzić na zajęcia, a wieczorami pracować jako recepcjonistka w klubie fitness.

Cóż, może nie była to wymarzona praca dla mojej córeczki, ale na początek dobre i to.

Kiedy wyjechała do Warszawy pod koniec września, bardzo za nią tęskniliśmy. Miałam nadzieję, że będzie nas często odwiedzała, ale jej grafik zajęć był tak wypełniony, że ledwo miała jeden dzień w tygodniu, żeby odespać i wypocząć.

Co prawda dzwoniła do nas niemal co drugi dzień, ale to nie to samo. Kiedy nadeszło Boże Narodzenie, przyjechała ledwo na trzy dni.

– Muszę wracać do pracy. W okresie świątecznym ludzie też trenują.

Poznała jakiegoś chłopaka

Liczyłam, że może po zimowej sesji, jak będzie miała ferie, zdąży wpaść na dłużej. Tym razem jednak też nie znalazła czasu.

– Jedziemy z Łukaszem i znajomymi na obóz jogi. Odwiedzę was na Wielkanoc – zapewniała.

– A kto to jest Łukasz? Masz chłopaka?

– Można tak powiedzieć – odparła tajemniczo i zanim zdążyłam o coś dopytać, rozłączyła się.

W Wielkanoc też nie miała okazji wpaść. Na szczęście wtedy odwiedziła mnie moja siostra z rodziną, więc nie siedzieliśmy z mężem sami jak te kołki w płocie.

Asia zarzekała się, że przyjedzie w czasie któregoś z długich weekendów w maju albo w czerwcu. Kiedy nastały majowe dni, na próżno wyczekiwaliśmy wiadomości o jej przyjeździe. Udało jej się wyrwać dopiero w czerwcu.

– Nie chcieli mi dać urlopu w pracy, zresztą na uczelni też był gorący okres. Musiałam dokończyć prace roczne na zaliczenie – tłumaczyła się przez telefon

Wreszcie nas odwiedziła

Na początku czerwca nareszcie zobaczyłam moją córeczkę, po pół roku! Wydawała mi się jakaś chudsza, ale może to tylko takie wrażenie, bo tyle czasu się nie widziałyśmy.

Wyściskaliśmy ją na powitanie.

– Chodź na kolację. Ciocia Halina przywiozła świeżą kiełbasę, niedawno było u nich świniobicie. Mamy przepyszne domowe wędliny.

– Dziękuję, mamo, ale ja nie jem mięsa.

– Jak to nie jesz mięsa?! Od kiedy?

– Od pół roku, odkąd spotykam się z Łukaszem. Jest jednym z trenerów w naszym klubie – wytłumaczyła.

– To co ty będziesz jeść? Na suchym chlebie nie wyżyjesz – załamałam ręce. – Dobrze że chociaż mamy sery.

– Nabiału też nie jem.

No nie, tego było już za dużo. Moja córka zawsze wszystko grzecznie zjadała bez marudzenia, a tu teraz takie fanaberie!

– Przywiozłam sobie tofu i wegańskie pasty do pieczywa.

– Tofu? To coś związanego z ziemią?

– Tofu, nie torf. To takie białko sojowe, wykorzystuje się je w diecie wegańskiej.

Nie wiem, co jej odbiło

Miałam wrażenie, że rozmawiam z kosmitką. Co to za wygłupy? Tofu? U nas w domu nigdy nie było podobnych dziwactw, wszyscy jedli jak normalni ludzie, mięso i sery. Zawsze lubiłam gotować mięsne potrawy i nie wyobrażałam sobie, że ktoś mógłby z tego zrezygnować.

– A co ty będziesz jadła na obiad? Przygotowałam bitki wołowe…

– W miejscowym sklepie jest przecież mnóstwo warzyw. Na pewno sobie poradzę – odparła.

Wieczorem próbowałam porozmawiać z mężem, żeby przemówił jej do rozsądku.

– Waldek, zrób coś, bo ja oszaleję. Co to ma znaczyć, że nasza córka nie je mięsa?

– Oj daj spokój, każdy młody musi się wyszaleć. Ty też miałaś takie chwile.

Zdenerwował mnie. To on też jest po jej stronie? Nie do pomyślenia.

Tamtej nocy nie mogłam zmrużyć oka. To na pewno wina tego chłopaka, Łukasza. Już ja z nim pomówię, niech tylko Asia z nim przyjedzie!

Czekało mnie coś dużo gorszego

Kiedy wstałam rano, poszłam do kuchni szykować śniadanie. Byłam pewna, że moja córeczka jeszcze śpi. Ale kiedy podeszłam do okna kuchennego, mało nie padłam na zawał.

Asia w obcisłych leginsach i samym staniku wyczyniała w ogrodzie jakieś wygibasy na macie! Na samym widoku, bo ogród mamy od strony drogi. Przecież ktoś mógł ją zobaczyć!

– Asiu, co ty wyprawiasz?! Przecież tu ludzie chodzą, jeszcze ktoś cię zobaczy taką półnagą. Nie wstyd ci, tak się wyginać jak jakaś… – zamilkłam, żeby nie powiedzieć za dużo.

– Mamo, ćwiczę jogę. Nic tak nie odpręża jak rozciąganie z rana.

Kątem oka zobaczyłam, że za płotem kręci się pani Tola, sąsiadka.

– Dzień dobry pani! O, widzę że córka wreszcie przyjechała!

– Dzień dobry, dzień dobry – odburknęłam i czym prędzej popędziłam do domu. Było mi wstyd, że moja córka urządza takie przedstawienie na oczach sąsiadów. Cała wieś będzie o nas gadać.

Obiad jedliśmy osobno – my z mężem pyszne bitki, a Asia jakieś źdźbła i strąki zmieszane z białym brykietem. Wyglądało obrzydliwie, ale nie odezwałam się już słowem.

Kiedy dwa dni później córka wyjeżdżała, pożegnałam się z nią chłodno. Nie ma pojęcia, jak teraz spojrzę sąsiadom w oczy. Na pewno wszystkie baby w kościele będą na mnie patrzeć jak na dziwoląga.

Taki wstyd!

Danuta, 57 lat

Czytaj także:
„Po śmierci męża, córka chce żebym stukała paciorki i płakała na cmentarzu. A ja wciąż pragnę miłości”
„Toksyczna teściowa niszczyła moją żonę. Przede mną zgrywała troskliwą mamusię, a własną córkę zaszczuła do granic”
„Po śmierci męża poznałam przystojnego wdowca. Myślał, że może spać na mojej kasie, ale bardzo się pomylił”

Redakcja poleca

REKLAMA