Nie poznałam go. Zapadł się w sobie i postarzał. Zdziwiłam się, bo przyjaciółka opowiadała, że jej mąż dopiął w końcu swego, zmuszając syna do wyprowadzki i podjęcia pracy. Henio powinien tryskać humorem, a wyglądał jak siedem nieszczęść.
Przecież nie rozbiję przyjaciółce małżeństwa
Nie jestem taka! Staram się nie wtrącać w sprawy znajomych. Nawet rozmowy o ich trzydziestopięcioletnim synu Stasiu prowadziłam z przyjaciółką w taki sposób, aby nie dać jej odczuć, że w moim odczuciu przesadza z troską i jest nadopiekuńcza.
Jednak wspomnienie przybitego Henryka nie dawało mi spokoju. Dziwne, że po trzydziestu paru latach znajomości tak niewiele o nim wiedziałam. Nie miałam nawet jego numeru telefonu. Wszystkie sprawy, jak pomoc przy wymianie opon w samochodzie czy drobne, domowe naprawy, załatwiałam za pośrednictwem Bożeny.
Owszem, podziwiałam jego cierpliwość wobec apodyktycznej i zaborczej żony, doceniałam troskę, z jaką dbał o rodzinę, ale nigdy nie pomyślałam o nim, jak o kimś interesującym. Teraz wmówiłam sobie, że śmiertelnie chory spisywał u prawnika swą ostatnią wolę, więc postanowiłam ściągnąć go do siebie pod pretekstem psującego się odpływu w umywalce i poznać prawdę.
– Jasne, że wpadnie! – potwierdziła Bożena, gdy do niej zadzwoniłam, nawet nie pytając męża o zdanie.
Oczekiwała od niego niemożliwego
Z jednej strony miał bez dyskusji wypełniać jej polecenia, a z drugiej – ciosała mu kołki na głowie, że nie zachowuje się jak macho. Żaden mężczyzna by tego nie wytrzymał. Nawet mój były mąż, który nie potrafił przejść obojętnie obok żadnej kobiety, schodził Bożence z drogi.
– Musieliby mi dużo zapłacić, żebym się z nią przespał – żartował, zanim nie zrobił swojej sekretarce dziecka.
Kiedy dowiedziałam się o jego licznych romansach, mimo dwójki dzieci wystawiłam mu walizki za drzwi. Henryk spóźnił się piętnaście minut, a ja postanowiłam nie silić się na kurtuazję i do razu przeszłam do sedna.
– Nie udawaj, że wszystko jest w porządku, bo wyglądasz, jakby przybyło ci ze dwadzieścia lat. Mnie możesz powiedzieć wszystko – w geście współczucia chwyciłam jego wychudzone dłonie. – Jesteś chory? Czy to coś poważnego?
– Nie! Nie, to nie to… – zawahał się. – Dziękuję, że przejęłaś się moim stanem. Chyba tylko ty jedna… – zrobił gest, jakby chciał się wymknąć z mieszkania.
Z obawy, że ucieknie zaprowadziłam go do pokoju i posadziłam na kanapie. Sama przysiadłam obok.
– Dłużej tego nie wytrzymam – powiedział. – Przepraszam, ale dawno nikt nie zapytał mnie, jak się czuję… Całe swoje życie podporządkowałem Bożenie i chłopakom, ale łudziłem się, że kiedy dzieciaki się usamodzielnią, wreszcie skupimy się na związku. Tymczasem ona zrobiła z naszego życia piekło! Najchętniej zamieszkałaby ze swoim synkiem i nie puszczała go nawet do pracy. Teraz dopiero widać, że nic dla niej nie znaczę!
– Porozmawiam z nią – zaproponowałam. – Na pewno da się to jakoś naprawić – starałam się go pocieszyć.
– Za późno! – przerwał mi. – Zażądałem rozwodu, dlatego właśnie spotkałaś mnie w kancelarii prawnej – wypalił.
Aż podskoczyłam, słysząc jego słowa
W jednej chwili ożyły we mnie wspomnienia mojego rozstania z mężem, niepewność jutra i walka o opiekę nad dziećmi.
– Nie zdajesz sobie sprawy z tego, co mówisz! – odparłam. Henryk tylko się uśmiechnął.
Kiedy próbowałam przekonać go do mediacji z Bożeną, zauważył, że chyba mówimy o dwóch różnych rozwodach, ponieważ jego zdaniem rozstanie z mężem tylko dodało mi skrzydeł. Nie wierzyłam własnym uszom, gdy opowiadał, jaka stałam się odważna, radosna i pewna siebie.
– Odeszłaś, mimo że nie miałaś własnych pieniędzy i wszyscy odradzali ci rozstanie, nawet Bożena… Ty jednak znalazłaś w sobie siłę, a potem pracę, którą z czasem zmieniłaś na lepszą. Sprawiłaś, że twoje córki wyrosły na samodzielne dziewczyny. Często widziałem, jaka bywasz zmęczona, ale mimo problemów zawsze biła od ciebie taka energia… Wciąż bije… – nagle Henryk objął mnie i pocałował w usta.
Zrobił to z taką determinacją, że nawet nie zaprotestowałam. Nikt nigdy nie mówił o mnie w ten sposób, dawno też nikt mnie nie dotykał z równą żarliwością. Od pocałunków przeszliśmy do pieszczot, a potem… Potem poszłam z Henrykiem na całość. Jego podziw sprawił, że zapomniałam o przyjaciółce i konwenansach.
Ochłonęłam, gdy było już po wszystkim i spanikowana wyrzuciłam go z mieszkania
Całą noc próbowałam się uspokoić, więc omal nie dostałam zawału, kiedy rano Bożena oznajmiła, że musimy porozmawiać. Ledwie się rozłączyłam, a na ekranie telefonu wyświetlił mi się nieznany numer.
– To ja, Henryk – usłyszałam. – Proszę, nie odtrącaj mnie, przecież było nam ze sobą tak dobrze… – rozłączyłam się, zanim zdążył dokończyć.
Nie wiedziałam, czy ostudziłam jego zapędy, ale na pewno nie zmieniłam podejścia Bożeny. Nie poświęciła mężowi ani sekundy z dwugodzinnego monologu na temat Stasia, pozostałych synów i własnego życia. Zrobiło mi się żal Henryka, więc zadzwoniłam do niego po jej wizycie i spokojnie wyjaśniłam, dlaczego powinniśmy zapomnieć o tym, co się stało.
Mimo wszystko dzień później Henryk złożył pozew rozwodowy i zażądał podziału majątku. Bożena przeżyła szok, podobnie jak jej synowie i reszta rodziny.
– Sześćdziesięcioletni safanduła zapragnął wolności! – wściekała się. – Przecież on nawet nie umie kupić skarpetek? Kto będzie mu gotował obiady? Kto powie, co ma robić każdego dnia? Idiota, jeszcze nie wie, z kim zadarł! Nie pozwolę mu się porzucić!
Na przemian płakała i wpadała we wściekłość, bo choć wstydziła się przyznać, poczuła się upokorzona decyzją męża. Postanowiłam trwać przy niej. Z ulgą odebrałam po pierwszej rozprawie wiadomość od Henryka, żebym o nic się nie winiła, bo i bez mojej pomocy odszedłby od tej hetery. Zrobiło mi się żal ich obojga. Wystarczyłoby, aby Henryk stał się bardziej asertywny, a Bożena spuściła z tonu, żeby uratować ich związek.
Dlatego postanowiłam wyperswadować im rozstanie
Zaczęłam od Henryka. Chciałam uniknąć wścibskich spojrzeń, więc na rozmowę wybrałam kawiarnię w hotelu położonym poza miastem. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, jak bardzo zmienił się od czasu naszego ostatniego spotkania. Przede wszystkim odmłodniał przez te cztery miesiące.
Jego skóra nabrała zdrowego koloru, a ciało sprężystości. Aż zadrżałam na myśl o tym, jakie musi być w dotyku… Zaskoczył mnie jeszcze bardziej, gdy po pocałunku złożonym na mojej dłoni wręczył mi różę, tłumacząc, że to tylko gest sympatii z jego strony. Pragnęłam jedynie rozmowy, lecz nie byłam w stanie skupić się na niczym, a jemu wyraźnie się to podobało.
Tym razem będę lojalną przyjaciółką, obiecałam sobie i kiedy Henryk zaczął bawić się moim kosmykiem włosów, uciekłam. Wracając do miasta, obiecałam sobie, że wyznam Bożenie całą prawdę.
– Nie jestem taka! Nie rozbijam małżeństw! – tłumaczyłam sobie.
Jednak nim zdążyłam zaproponować przyjaciółce spotkania, ona wtargnęła do mojego mieszkania.
– Zapłacisz mi za to! – krzyknęła i rzuciła się na mnie.
Rozdzielili nas dopiero sąsiedzi. Oni też, jako pierwsi poznali szczegóły mojego życia intymnego, które Bożena ustaliła dzięki wynajętemu detektywowi i własnej dedukcji. Na nic zdały się moje próby wyjaśnienia sytuacji. Nigdy nie przeżyłam większego upokorzenia, więc niewiele myśląc, po jej wyjściu zadzwoniłam do Henryka.
Chciałam powiedzieć mu, jak wysoką cenę przyszło mi zapłacić za naszą znajomość, zamiast tego pojawił się u mnie w niecałą godzinę po swojej żonie z dwoma walizkami i oznajmił, że nie ma zamiaru zostawiać mnie samej. Zanim doszłam do siebie, przygotował dla mnie gorącą kąpiel, zaparzył herbatę i pokroił ciasto z mojej ulubionej cukierni.
– Odtąd zawsze będziesz tak rozpieszczana, tylko przestań ze mną zrywać! Ożenię się z tobą, czy chcesz czy nie! – powiedział tak stanowczo, jak nigdy dotąd.
Tym razem nie protestowałam. Nie miałam sił walczyć z uczuciem i poświęcać się dla przyjaciółki, która wykreśliła mnie ze swojego życia. Zbyt dobrze znałam Bożenę, żeby łudzić się, że wybaczy mi chwilę słabości i spotkanie za jej plecami.
Dzieci przyjęły naszą decyzję
Córki w końcu pogratulowały mi, ale synom Henryka zajęło więcej czasu zrozumienie, że nie rozbiliśmy żadnego związku. Starsi w końcu odpuścili, ale Staś pozostał nieprzejednany. W pewnym sensie Bożena dopięła swego, bo rzucił pracę i wprowadził się do niej tuż po ogłoszeniu rozwodu. Nie jestem dumna z tego, co się stało, lecz nie czuję się też winna. Henryk nie odszedł od Bożeny z mojego powodu, lecz dlatego, że go nie szanowała.
Maryla, lat 53
Czytaj także:
„Na urlopie w Mielnie zamiast smażonych ryb najadłam się wstydu. Wakacyjny romans okazał się wart tyle co garść piasku”
„Mój ślub miał być idealny, a rujnowały go pechowe wypadki. Odkryłam, komu przeszkadzało moje szczęście”
„Niewinny wakacyjny flirt mógł zniszczyć całą moją karierę. Ocknęłam się w porę, ale prawda i tak wyszła na jaw”