– Dlaczego? – zapytałam, próbując złapać z nim kontakt wzrokowy. Sebastian odwracał wzrok, podczas gdy jego dwaj koledzy z pracy obserwowali nas z zaciekawieniem. Najwyraźniej staliśmy się dla nich darmowym przedstawieniem.
– Przestań się zachowywać jak niewinna ofiara, doskonale rozumiesz sytuację.
Znowu nam nie wyszło
W końcu nasze oczy się spotkały. Widziałam w jego wzroku zawód i zakłopotanie.
– Myślałem, że to poważna sprawa, ale okazało się, że nie. Jesteś po prostu wyrachowaną... – przerwał, jakby samo wypowiedzenie tych słów sprawiało mu ból. – Zawsze denerwowała mnie ta twoja koleżaneczka, która wszędzie się za tobą kręci, ale przynajmniej była wobec mnie uczciwa, w przeciwieństwie do ciebie.
– Co ty mówisz? Zawsze byłam z tobą szczera!
– Daj spokój... – prychnął. – Po prostu nie mówiłaś mi prawdy, tyle. A ja byłem tak zaślepiony uczuciem, że nic nie dostrzegałem.
Odetchnął ciężko, zirytowany swoją szczerością.
– Cholera, chciałem ci pokazać dom babci!
– A przecież ja tak bardzo pragnęłam tam z tobą być!
– Jasne, żebyś mogła omotać całą moją rodzinę. Wtedy już bym się nie wyrwał. Wyjdź stąd, proszę.
– Posłuchaj...! – nie dokończyłam, bo pokazał mi plecy.
Koledzy Sebastiana patrzyli to na mnie, to na niego, przypominając widzów na meczu tenisowym.
Odwróciłam się gwałtownie i ruszyłam do wyjścia, powstrzymując płacz. Ale nie na długo.
Przemierzałam korytarz ze spuszczoną głową, kompletnie ignorując innych. Nie mogłam nic dostrzec przez napływające do oczu łzy. Snułam się bez celu, pogrążona w głębokiej rozpaczy.
Kolejny facet ewakuował się z mojego życia. To już kolejny taki scenariusz, który znam na pamięć. Najpierw Robert dał nogę, potem Oskar się zmył, a teraz Sebastian. I znowu to samo – myślałam, że będzie z tego coś na dłużej, ale skończyło się jak zwykle: wielkie nic. Jasne, gdyby to był tylko przelotny romans z kimś poznanym przy barze, machnęłabym ręką. Bo co tu rozpaczać – albo pasujecie do siebie, albo nie. Tak już bywa z tymi klubowymi znajomościami – większość z nich kończy się, zanim na dobre się zacznie.
Nie mam szczęścia do facetów
Bywa tak, że los ześle nam idealną osobę, wszystko układa się cudownie przez kilka miesięcy, a potem nagle wszystko się rozpada – to naprawdę może człowieka psychicznie wykończyć. Kiedy Oskar ze mną zerwał, spędziłam trzy dni na wylewaniu łez, zanim w końcu razem z Andżeliką postanowiłyśmy szukać nowych możliwości. Z kolei po rozstaniu z Robertem rozpaczałam przez cały tydzień, czułam się okropnie, ale gdzieś w środku wciąż miałam nadzieję na znalezienie prawdziwej, wiecznej miłości...
Wreszcie pojawił się on – Sebastian. Wiedziałam, że to właśnie ten wymarzony facet. Gdy byłam z nim, czułam się nie tylko ładniejsza na zewnątrz, ale też lepsza wewnętrznie. Każdego ranka na samą myśl o nim robiło mi się cieplej na sercu, nawet jeśli pogoda była paskudna. Wyglądało na to, że też coś do mnie czuł, bo już miesiąc później zaproponował wspólny wyjazd do swojej babci na wieś. Była dla niego bardzo ważna – liczyło się każde jej słowo. Po dwóch miesiącach zaczął mnie nazywać swoją narzeczoną – niby się wygłupiał, ale słychać było, że mówi to z prawdziwym uczuciem. Niestety, trzy miesiące później, tuż przed planowaną wyprawą do jego rodzinnej miejscowości, cała ta bajka się rozsypała.
Co ja takiego zrobiłam? Gdzie popełniłam błąd? Może za bardzo się narzucałam albo wręcz przeciwnie – wydawałam się obojętna? Nie wiem, czy poszliśmy do łóżka w dobrym momencie, czy może trzeba było z tym zaczekać? Na miłość boską, kompletnie nie rozumiem, co poszło nie tak! Przecież nawet się nie pokłóciliśmy ani nic. On po prostu z dnia na dzień zaczął się wymigiwać od spotkań, tłumacząc się brakiem czasu. A potem już w ogóle przestał odbierać, gdy dzwoniłam i ignorował wszystkie moje wiadomości.
Prawdopodobnie zrezygnowałabym z tej sprawy, zgodnie z sugestią Andżeliki: „Daj sobie spokój, bo wyjdziesz na zdesperowaną babkę bez godności, ten kretyn cię nie docenił, więc niech się wypcha”. Sama bym tego inaczej ujęła, choć w jej słowach było dużo sensu. Jednak... do jakiego momentu można siedzieć cicho? Moja duma gdzieś się ulotniła, a może po prostu ciekawość wzięła górę nad poczuciem własnej wartości. Musiałam się dowiedzieć, co jest nie tak, że już trzeci facet z kolei urywa kontakt bez żadnego powodu, podczas gdy ja żyję w przekonaniu, że wszystko idzie świetnie i zmierzamy prostą drogą do bajkowego zakończenia.
Wcześniej z Oskarem i Robertem jakoś sobie poradziłam, ale ta sprawa z Sebastianem to zupełnie inna historia. Między nami było coś wyjątkowego, świetnie się dogadywaliśmy. Facet miał poukładane życie – stałą robotę, własne cztery kąty, dobry kontakt z bliskimi. W przeciwieństwie do innych facetów w jego wieku, marzył o założeniu rodziny. Ale najważniejsze było to, że darzyłam go prawdziwym uczuciem, które nie było przelotnym zauroczeniem. Z tego powodu postanowiłam odrzucić swoją dumę na bok i odwiedzić go w miejscu pracy, by dowiedzieć się, co tak naprawdę się stało.
Właśnie się wszystkiego dowiedziałam...
Jak on śmiał zarzucić mi oszustwo? Kiedy niby to zrobiłam? Co takiego przed nim ukryłam? Kim ja dla niego byłam? Po prostu nie mogę tego zrozumieć! A najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, co ma z tą sprawą wspólnego Andżelika – dziewczyna, którą od dwóch lat uważam za najlepszą przyjaciółkę i osobę najbliższą mojemu sercu?
Nasze pierwsze spotkanie miało miejsce w dyskotece. A dokładniej – to ona zdecydowała się zagadać, kiedy samotnie popijałam drinka przy swoim stoliczku. Od razu rzucała się w oczy – miała wspaniałe blond włosy do pasa, wyrazisty make-up i czarną, seksowną kreację z gorsetem plus wysokie buty na platformie. Siedząc tam w moich zwyczajnych jeansach i barwnej, ale skromnej tuniczce, poczułam się jeszcze bardziej szara niż zazwyczaj. Ta prawdziwa gwiazda parkietu odezwała się do mnie słowami:
– Cześć, jestem Andżela. Wpadłaś mi w oko i uznałam, że od dziś będziemy się przyjaźnić.
Te słowa były dziecinne i trochę bezczelne, ale wywołały u mnie śmiech. Gestem pokazałam, żeby usiadła przy moim stoliku i od tamtej pory byłyśmy praktycznie nierozłączne. Pod jej wpływem zrobiłam nawet malutki tatuaż w okolicy łopatki, bo według Andżeli miało to dodać mi seksapilu.
Wzdrygnęłam się na inne spotkanie. Kilka tygodni temu, kiedy razem z Andżeliką obserwowałyśmy gości w barze, zobaczyłam ją. Wysoka brunetka w kolorowej sukience zmierzała w stronę baru. Wyglądała jak grecka bogini – natura nie poskąpiła jej żadnych wdzięków. Patrzyłam z zazdrością na jej piękno, wspaniałe piersi, imponujący wzrost, zmysłowy sposób poruszania się i tę cudowną kreację...
Szturchnęłam łokciem Andżelikę, która zwykle potrafiła mnie rozweselić, wyszukując mankamenty u pozornie doskonałych osób. Nie zareagowała wcale – była jak skała. Siedziała wyprostowana jak struna, wpatrując się we wrogi sposób w tę obcą kobietę.
– Kto to jest – wyszeptałam. – Znasz ją...
– To Wera. Łączyła nas kiedyś naprawdę mocna przyjaźń, mocniejsza nawet niż ta nasza teraz. Znamy się od małego, byłyśmy jak rodzone siostry, ale... ta żmija się sprzedała! – warknęła ze wstrętem. – Poszła na łatwiznę i związała się ze starym dziadem. Jest od niej starszy o całe dwadzieścia lat, możesz w to uwierzyć? Fuj! – prychnęła z obrzydzeniem, plując pod nogi tej pięknej kobiety.
Kobieta przystanęła i przeniosła wzrok z Andżeliki na mnie. Na jej twarzy pojawił się wymuszony uśmiech, podczas gdy spojrzenie pozostało chłodne.
– Ach, widzę następną fankę. Sączysz to samo ciemne piwko co ona, nawet podobnie się ubierasz. Przejęłaś może również jej słownictwo? Zaczęłaś mówić w liczbie mnogiej? Pewnie już zdążyła się wkręcić do twojego domu? Znajomi powoli się wykruszają? Przestałaś mieć własne pasje i poglądy? Związek ci się właśnie rozpadł i nie rozumiesz dlaczego? Ha, widzę, że mam rację. Posłuchaj dobrej rady – zmykaj stąd czym prędzej, nim ta zawistna wiedźma przepłoszy wszystkich z twojego...
Zmroziło mnie wtedy
Andżelika zerwała się z miejsca i podbiegła do Wery. Złapała ją mocno za rękę i pociągnęła na stronę, sycząc ze złością:
– Wynocha stąd, królewno! I to migiem. Nie próbuj się wtrącać w moje sprawy!
– A ty możesz w moje? No widzisz, to nie jest przyjemne. I puść mnie, bo znowu będę mieć ślady. Nadal jesteś taka sama.
Bogini wyrwała się z uścisku, rzuciła mi wymowne spojrzenie i ruszyła przed siebie.
Andżelika milczała na jej temat, a ja postanowiłam nie drążyć tego incydentu.
A przypomniało mi się to wszystko przez to, co Sebastian powiedział o tej koleżance, która ciągle się kręciła wokół nas. No bo rzeczywiście – jak tylko byliśmy z Sebastianem w jakiejś kawiarni czy innym miejscu, Andżelika pojawiała się jak duch. Nie pytała nawet, czy może dołączyć. Co gorsza, zaczęła też wpadać do mnie do domu, kiedy byłam z chłopakiem. Pamiętam, jak kiedyś zapukała nawet do drzwi Sebastiana, gdzie akurat byłam. On jej nie otworzył, słyszałam tylko jak mówi, że mnie tam nie ma. Niedługo po tym wydarzeniu nasz związek się rozpadł...
I wtedy uderzyła mnie pewna myśl. Andżelika zawsze miała mocny charakter, lubiła rządzić i kontrolować innych. Mnie to nie przeszkadzało, bo jestem raczej spokojna i wolę unikać sporów. Chętnie pozwalałam jej podejmować decyzje. Ale co jeśli ona, bojąc się że straci nade mną kontrolę, zrobiła coś, co zniszczyło mój związek?
Zatrzymałam się i wytarłam oczy z łez, żeby móc wyraźnie zobaczyć ekran telefonu. Znowu przełknęłam swoją godność i wykonałam połączenie do Oskara – musiałam wiedzieć, dlaczego to zrobił. Jego wyjaśnienia słuchałam kompletnie oniemiała.
Musiałam się dowiedzieć
Powiedział, że podobno założyłam się z Andżeliką o to, że zdobędę jego serce i doprowadzę do pierścionka. Później wybrałam numer do Roberta na telefonie. Wykręcał się, nie miał ochoty rozmawiać dlaczego się rozeszliśmy, mówił tylko „dajmy temu spokój, po co wracać do przeszłości...”. Ale przechytrzyłam go, pytając bez owijania w bawełnę, jakie plotki naopowiadała mu o mnie Andżelika. To go złamało i wtedy usłyszałam, że moja rzekomo najbliższa przyjaciółka zasugerowała mu wykonanie testów na choroby. Masakra! Działała z premedytacją. Rozsiewała takie historie, które sprawiały, że faceci czuli się zażenowani i nie chcieli o tym rozmawiać, szczególnie na początku. Obrzydliwy zakład, dziewczyna z chorobą weneryczną... O matko, ciekawe czym zatruła umysł Sebastiana?!
Ruszyłam z powrotem, pędząc prosto do pomieszczenia, gdzie pracował.
– Powiedz mi prawdę! Musisz mi wyjaśnić, co się stało!
Ludzie, którzy pracowali razem z Sebastianem, zauważyli moje zdenerwowanie i usłyszeli, jak rozpaczliwie brzmię. Dyskretnie wyszli, dając nam przestrzeń.
Kiedy zostaliśmy sami, Seba rzucił mi posępne spojrzenie i wymamrotał:
– Wydawało mi się, Ewa, że ta sprawa jest już zamknięta...
– Wcale nie jest! Odrzucasz mnie i nie masz do mnie zaufania, ale ja wciąż coś do ciebie czuję i powinnam wiedzieć, dlaczego to zakończyłeś. Co takiego powiedziała ci Andżelika? Jaką bzdurę wymyśliła na mój temat? Może to, że chodzę z tobą dla jakiegoś głupiego zakładu? No powiedz!
Zrobił się blady jak ściana i odwrócił wzrok, jakby właśnie zdał sobie sprawę, że dał się nabrać jak dziecko.
– Słyszałem... podobno ty i ona byłyście razem przed naszym związkiem. I że właśnie dlatego mnie sobie wybrałaś – jako zasłonę dymną. Może nawet planowałaś ślub... tak dla świętego spokoju, żeby rodzice byli zadowoleni...
– Co ty wygadujesz?! Na miłość boską, Sebastian! Przecież uprawialiśmy seks, i to nie raz. Było między nami wspaniale, ja czułam się niesamowicie... Boże, jak mogłeś dać wiarę w takie bzdury?! Tak, wiem, że ona ciągle się kręciła, próbowała się wbić w nasze życie, teraz rozumiem, że to mogło być dziwne, ale... nawet nie spytałeś mnie o to...
Złość i zapał do walki gdzieś ze mnie uleciały. Pomyślałam – czemu miałabym się starać o kogoś, kto sam o mnie nie zawalczył?
– Nawet nie dałeś nam szansy. Przecież było nam wspaniale. Takich uczuć nie można udawać…
Byłam zrozpaczona i zła
Obróciłam się i ruszyłam przed siebie. Nie zrobiłam nawet dwóch kroków, kiedy dobiegł do mnie, chwycił w talii i wtulił twarz w moje włosy, mówiąc cicho:
– Dałem się zwieść, bo przeraziło mnie, jak szybko i mocno się zakochałem. To wszystko zdawało się nierealne. Andżelika tylko pogłębiła moje obawy. Ale kiedy przed chwilą zobaczyłem, jak odchodzisz z bólem w sercu, dotarło do mnie, że naprawdę cię kocham.
Objął mnie jeszcze mocniej.
– Ewuś, moja miłość do ciebie nigdy nie wygasła... Dlaczego ona wymyśliła to wszystko?
– Bo nie chciała stracić swojej wiernej słuchaczki – powiedziałam, zalewając się łzami.
Płakałam, bo znów byłam z Sebastianem. Ale też z żalu, że osoba, której tak ufałam, mnie oszukała. Myślałam, że Andżelika jest po mojej stronie, a tak naprawdę działała jak trujący bluszcz – owijała się wokół mnie, nie pozwalając zbliżyć się do innych i prawdziwego uczucia...
Gdy pokazałam jej dowody kłamstw, nawet nie drgnęła. Nie było mowy o żadnym „przepraszam”.
– Chciałam cię tylko chronić. Po co ci idiota, który łyka każdą bzdurę? Jeśli jednak wybierasz tego kretyna, nasza znajomość właśnie się kończy! – wykrzyknęła obrażona i demonstracyjnie usunęła mój kontakt ze swojego telefonu.
Minęło kilka lat, byłam już mężatką i miałam dziecko, kiedy przypadkiem się na nią natknęłam. Spacerowała z młodą dziewczyną, która trzymała się jej kurczowo. Ta mała kopiowała jej styl ubierania i patrzyła na nią z zachwytem, dokładnie tak jak kiedyś ja... Przemknęło mi przez myśl, żeby ją ostrzec, ale wiedziałam, że to bez sensu. Sama też musiałam się sparzyć, żeby zrozumieć. Bo wiecie jak to jest – ludziom łatwiej przyjąć nawet największe bzdury niż stanąć twarzą w twarz z rzeczywistością.
Ewa, 35 lat
Czytaj także:
„Znalazłam męża, ale straciłam przyjaciółkę. Wolę dzikie harce pod pierzyną niż przeciętne babskie plotki”
„Znudziła mnie rola matki, więc porzuciłam męża i syna. Wiodę życie bez zobowiązań, ale czy było warto?”
„Myślałem, że moja narzeczona to prezent od losu, a to był test cierpliwości. Nigdy nie wiedziałem, co przyniesie jutro”