Olę poznałam jeszcze w podstawówce. To był ten rodzaj przyjaźni, kiedy siedzi się razem w ławce, spędza każdą przerwę razem, wspólnie odrabia lekcje, a potem plotkuje o chłopakach. W pewnym momencie właściwie trudno mi było sobie wyobrazić codzienność bez mojej najlepszej przyjaciółki. Owszem, w moim życiu pojawiło się wiele innych znajomych, przyjaciółek i kumpeli, ale to zawsze Ola była przy mnie, gdy jakiś problem zbyt mocno mnie przygniótł albo poczułam się naprawdę źle, nawet bez wyraźnego powodu.
Z Olą byłyśmy nierozłączne
Lubiłam jej towarzystwo. To było naturalne, że wszystko wybierałyśmy w taki sposób, by było i dla jednej, i dla drugiej. Zaplanowałyśmy wspólny wyjazd na ostatnie wakacje w liceum, poszłyśmy na tę samą uczelnię, a nawet wybrałyśmy ten sam kierunek studiów. Ja byłam trochę bardziej leniwa, więc to właściwie ona ciągnęła nas przez te wszystkie lata licencjatu, a potem… Potem te nasze różnice w charakterach zaczęły się trochę uwidaczniać.
Ja wciąż chciałam chodzić na imprezy i od czasu do czasu zarywać noce, a ona najchętniej tylko siedziałaby nad tymi książkami. Pewnie, że dalej dużo rozmawiałyśmy i plotkowałyśmy o chłopakach, zwłaszcza tych z roku, ale coraz częściej irytowały mnie te jej karcące spojrzenia.
– Ola, odpuść – mruknęłam kiedyś, gdy miałam ogromnego kaca po parapetówce u znajomej, a ona stanęła nade mną z podręcznikami. – Mam jeszcze dużo życia, żeby się nudzić. Nie muszę tego robić teraz.
Ona oczywiście się oburzyła, a ja poszłam spać z powrotem i na tym cała afera się skończyła. Tak czy inaczej, chociaż dalej byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami, na całej tej naszej relacji zaczęły się pojawiać pierwsze rysy.
Chciała mi kogoś przedstawić
Kiedy Ola załatwiła sobie wakacyjny staż w innym mieście, nie zamierzałam jej powstrzymywać. W pewnym sensie, nawet odetchnęłam trochę z ulgą, bo wiedziałam, że nie będzie mnie chociaż wtedy męczyć naszą przyszłością. Wróciła w wyśmienitym humorze i zaraz, gdy do mnie wpadła (a obecnie mieszkałam u kuzynki, która wyjechała na dwa lata do Anglii, Olę i tak miała z głowy, bo po ostatnim zawale ojca, postanowiła się przenieść do rodziców), oznajmiła:
– Daga, poznałam świetnego faceta!
Przyjrzałam jej się w zdumieniu.
– Na tym stażu? – nie dowierzałam. Chciałam wiedzieć, jak ona to robi, że wyrywa najlepsze ciacha, zajmując się takimi nudnymi pierdołami.
– No, nie do końca – przyznała. Uśmiechnęła się szeroko. – Poszłam do takiego jednego baru i jakoś tak… samo wyszło.
Ona miała, kurczę, jakiś radar i zawsze ściągała fajnych facetów! Że też mnie się to nigdy nie zdarzało.
– Idziesz na tę imprezę w przyszłym tygodniu, do Izki? – spytała niespodziewanie.
– No pewnie. Czemu miałabym nie iść?
– To super! – ucieszyła się. – Poznasz mojego Pawła!
Paweł z miejsca mnie oczarował
„Jej Paweł” – już samo to powodowało, że przeklinałam w myślach, jadąc w kolejnym tygodniu taksówką do Izki. W ogóle jakoś średnio chciało mi się uczestniczyć w tej imprezie, zważywszy na to, że miałam patrzeć, jak Ola migdali się z nowym facetem. Przekonywałam się, że przecież nawet ona z tym swoim głupim szczęściem nie może wiecznie trafiać na same ideały… Bo, powiedzmy sobie szczerze, ile takich ideałów chodziło po świecie? A już zwłaszcza – po Polsce?
Niestety, moje nadzieje były płonne. Kiedy zobaczyłam Pawła – wysokiego, przystojnego bruneta o zniewalającym uśmiechu, nogi momentalnie mi zmiękły. Widziałam, że Ola zaraz pęknie z dumy i to sprawiało, że czułam się jeszcze gorzej. Jakoś przetrwałam dwie godziny westchnień Oli i jej wieszania się na nowym chłopaku, a kiedy moja przyjaciółka postanowiła pójść za potrzebą, odetchnęłam z ulgą.
– Drętwa ta impreza, co? – zagadnął mnie niespodziewanie Paweł.
– Wyjątkowo się zgadzam – mruknęłam. Zerknęłam na niego mimowolnie. Uśmiechał się zachęcająco, a w jego oczach dostrzegłam jakiś dziwny błysk.
– Ola mi o tobie opowiadała – ciągnął. – Wydaje się, że fajna laska z ciebie. Taka wyluzowana. Mylę się, Daga?
Trochę zaskoczona, odwzajemniłam uśmiech.
– Zdecydowanie wyluzowana – potwierdziłam. – Jakbyś szukał dobrej imprezy, wal do mnie jak w dym. Razem na pewno coś zorganizujemy.
Zaśmiał się.
– Będę pamiętał.
Potem wróciła Ola, ale przez resztę wieczora Paweł posyłał mi ukradkowe uśmiechy, a kiedy moja przyjaciółka uparła się, żeby ją odwiózł do rodziców, wychodząc, puścił mi oko. To… było naprawdę miłe. Potem, już w domu, zastanawiałam się, czy mogę mu się podobać. Wiele na to wskazywało, ale… przecież był z Olą, a nad nią zawsze wszyscy faceci skakali zupełnie jak małe szczeniaczki. Zdziwiłam się więc, gdy zobaczyłam go już następnego dnia, gdy wracałam z uczelni.
Czekał na mnie pod blokiem
– Paweł? – wykrztusiłam. – A co ty tu robisz?
Uśmiechnął się w ten swój urzekający sposób.
– Tak myślałem, że cię tu spotkam – zerknął na mnie z ukosa. – Ola mówiła, że mieszkasz przy tej ulicy, a że są tu tylko dwa bloki, dużego wyboru nie miałem.
Zaśmiałam się.
– Rzeczywiście.
Zaprosiłam go do siebie. Dobrze, że miałam trochę alkoholu, jakieś chipsy i trochę jedzenia, to mogłam go jako tako przyjąć.
– Sorry, ale się nie spodziewałam… – mruknęłam.
– Ja tu przyszedłem dla ciebie, a nie po jedzenie – stwierdził poważnie. Przyglądał mi się długo, a wreszcie rzucił: – Mówiłaś, że umiesz w imprezy. To co ty na taką dwuosobową? Wiesz, ja, ty… Może po winko skoczę?
Zawahałam się przez moment.
– A Ola? – spytałam trochę wbrew sobie.
Prychnął.
– Proszę cię – machnął ręką. – To straszna nudziara. Ładna, dlatego jej od razu nie odpaliłem, ale tylko papla i papla o tych swoich studiach – przewrócił oczami. – Gdyby nie to, że miałem tu ugadaną robotę, nigdzie bym z nią nie pojechał.
Poczułam dziwną ulgę. Bo ktoś wreszcie dostrzegł tę nudniejszą stronę mojej cudownej przyjaciółki. I w końcu to ja miałam być w centrum uwagi.
– Co racja, to racja – przyznałam. – Ze mną nudzić się nie będziesz.
To był spontaniczny wieczór
Spędziliśmy go razem, a ten przeciągnął się w noc. Naprawdę wyjątkową noc. Z nikim nie było mi tak dobrze, jak z Pawłem i miałam wrażenie, że on również jest całkiem zadowolony. Kiedy mniej więcej w południe zbierał się do wyjścia, rzucił pół żartem, pół serio:
– A co z zajęciami? Oj, Daga, Daga! Zawalisz studia!
Parsknęłam śmiechem.
– No trudno – stwierdziłam. – Może twoja dziewczyna pożyczy mi notatki.
W przeciągu kolejnego miesiąca spotykaliśmy się jeszcze kilka razy. Ola żaliła mi się, że Paweł jest jakiś nieobecny i że chyba ją zdradza. Ja oczywiście udawałam głupią, choć prawda, że trochę mnie bawiła ta jej zagubiona mina. Pierwszy raz jakiś facet wymykał się z jej poukładanego świata. Wreszcie Paweł uznał, że szkoda naszego czasu i z nią zerwał, a ja zaproponowałam, żeby się do mnie wprowadził.
Ola postanowiła to zakończyć
Mieszkaliśmy ze sobą z Pawłem od niespełna tygodnia, gdy zadzwonił dzwonek, a w drzwiach stanęła Ola.
– Nie sądziłam, że to ty – zaczęła od progu. – Że najlepsza przyjaciółka odbije mi faceta.
Przygryzłam wargę. Nie bardzo wiedziałam, czy się śmiać, czy może wyjdę wtedy na zbyt dużą jędzę.
– Cóż…
– Nie wiem, co sobie wyobrażałam – potrząsnęła głową i spojrzała na mnie z wyrzutem. – Że mam prawdziwą przyjaciółkę? Że ktoś, kogo znam od lat, nie zrobi mi czegoś takiego?
Wzruszyłam ramionami.
– Co mam ci powiedzieć – odgarnęłam włosy, lekko zniecierpliwiona. – Zakochałam się. Nie będę tego zmieniać, bo ty tak chcesz. A Paweł też woli mnie, więc naprawdę, nie wiem, o co ta gadka. Powinnaś po prostu to zaakceptować.
I tak zakończyła się nasza wielka przyjaźń. Czy żałuję? Szczerze mówiąc, w tej chwili – zupełnie. Od dwóch dni jestem szczęśliwą żoną Pawła i nie wyobrażam sobie, żeby miało być inaczej. A że w moim życiu nie ma już Oli? Cóż, na pewno ma wiele uroczych kujonek wokół siebie, które pocieszyły ją po stracie chłopaka i pomogły znaleźć kolejnego. Słyszałam zresztą, że dostała pracę w miejscowej bibliotece. Trochę to zabawne, że taka pilna studentka upadła tak nisko. No, ale to już nie moja sprawa.
Dagmara, 24 lata
Czytaj także:
„Przed ślubem postawiłam przyszłemu mężowi warunek. Ledwo włożył obrączkę na palec i obudził się w nim instynkt”
„Chciałam romantycznej miłości, ale wyszłam za mąż za przerośniętego dzieciaka. Wszystko miał pod nosem, a i tak marudził”
„Mąż w nowej pracy zarabiał prawdziwe kokosy. Gdy wyszło na jaw, jakie są jego obowiązki, zaczęłam myśleć o rozwodzie”