„Poszłam na kurs tańca z nudów, a znalazłam sens życia. Przystojny instruktor pokazał mi całkiem nowe kroki w sypialni”

tańcząca para fot. Getty Images, Victor Dyomin
„Dotyk Dominika był delikatny i pełen podtekstów. Spojrzał mi głęboko w oczy i poczułam magnetyzm w powietrzu. Jego palce rytmicznie, subtelnie, ale zdecydowanie wędrowały po moim ciele”.
/ 30.08.2024 11:15
tańcząca para fot. Getty Images, Victor Dyomin

Taniec to nie tylko kroki – szeptał, a każdy jego ruch zapraszał mnie czegoś więcej. Tydzień później nie był już tak wylewny. On tak zawsze – powiedziała inna kursantka. Następnego dnia moje życie kompletnie się odmieniło...

Każdy szukał okazji, aby to zrobić

Był sobie piątek i trudno było go nie zauważyć. Piątek, piąteczek, piątunio – już od rana wszyscy zaczynali dostawać korporacyjnego piątko-fisia, jakby w piątek wieczorem miał być co najmniej Sylwester. Od czternastej każdy szukał okazji, aby szybciej wyjść z biura albo co najmniej zrobić sobie kolejną herbatko-kawkę i pogadać o jakichś super planach na weekend. Warszawa za oknem powoli zaczynała pulsować w rytm wieczoru, a ja z pobłażaniem przyglądałam się temu całemu zamieszaniu, bo żadnych specjalnych planów na weekend nie miałam.

I nagle... coś mnie olśniło! Była piętnasta, właściwie wszystkie projekty na ten tydzień miałam zakończone, bo nie lubię zostawiać roboty na ostatnią chwilę. Kliknęłam w ikonkę wyślij, wysyłając do kierownika sprawozdanie finansowe, kiedy usłyszałam kolejny pisk opon dochodzący z ulicy. Niby zwyczajny pisk, ale z związku z tym, że skorelował się z wysłaniem tego sprawozdania, nabrał dla mnie jakiegoś uroczystego charakteru niczym... przejście przez portal do innego świata albo inne dotknięcie zaczarowaną różdżką.

– No tak, jeszcze wróżki mi tutaj brakuje, jakby za mało było dzisiaj cudów na kiju – pomyślałam w pierwszej chwili zdroworozsądkowo, ale jakaś część mnie pomyślała sobie chyba zupełnie coś innego...

Następnie jakoś tak zamaszyście zakręciłam się na swoim fotelu i... wpisałam w Google hasło – kurs tańca Warszawa. I tak nie mam nic innego do roboty – pomyślałam i wysłałam na czacie zapytanie o wolne terminy.

– Najbliższy wolny termin mamy dzisiaj o osiemnastej.

Kurczę!

– Ok, proszę mnie zapisać, Kalina B.

– Serdecznie zapraszamy – odpisano.

Łał! Wprost nie poznawałam samej siebie. Jeszcze trochę porobiłam pracowitą minę do tej szesnastej i wyszłam z budynku firmy, czując jakąś dziwną wspólnotę z weekendowym rytmem tego wieczoru. Zdążyłam wskoczyć do galerii handlowej, natrafiłam na czarną sukienkę przed kolana z lekko rozkloszowanym dołem była idealna! przebrałam się w nią w najbliższej toalecie, poprawiłam makijaż i... Uff, zamówiłam taksówkę do szkoły tańca.

Działał na mnie jak magnes

Wnętrze szkoły było bardzo nowoczesne, z lustrami od podłogi do samego sufitu. Wpatrywałam się z niedowierzaniem w swoje odbicie, jakby odbijało jakąś inną, nieznaną... mnie. Czułam zapach perfum i słyszałam narastającą muzykę przygotowującą do zajęć.

No i zobaczyłam Dominika. Na pierwszy rzut oka wyglądał niemal zwyczajnie. Dosyć wysoki, fajnie zbudowany, ciemne włosy, ale jego uśmiech był niezwyczajny... zdradzał niebywałą pewność siebie. No i stało się. Zupełnie obcy facet zadziałał na mnie tak magnetycznie, że o ile jeszcze przed pięcioma minutami miałam jakieś obiekcje co do tego kursu, to teraz kompletnie wyparowały.

– Mam na imię Dominik i będę waszym instruktorem – powiedział przystojniak. Głos miał bardzo energiczny. – Zaczniemy od prostych kroków, a później spróbujemy czegoś bardziej skomplikowanego.

Potem jakoś tak starannie rozejrzał się po żeńskiej stronie sali, by... zatrzymać wzrok właśnie na mnie! No nie, to się działo naprawdę. Kobiecą intuicją zauważyłam, że przyciągnęłam bardzo jego uwagę. Uśmiechnął się do mnie. Poczułam dreszcz.

– Cześć, jestem Kalina – Podeszłam do niego, wyciągając rękę.

Naprawdę, nie wiedziałam, co się ze mną dzieje, nigdy nie byłam aż taka odważna!

– Miło cię poznać, Kalino – odpowiedział, wpatrując się dłużej w moje zielone oczy. Na pewno dłużej niż powinien! – Jeśli... będziesz miała jakieś pytania, to nie bój się... zagadać.

Jego sposób mówienia był jakiś taki spowolniony, ale może to mnie tak się tylko wydawało.

– Poczuj ten ruch – mówił do mnie, tłumacząc mi jakąś figurę.

Mówił nisko, jakby szeptał, a moje ciało znajdowało się tak blisko jego ciała. Delikatnie trzymał mnie za talię, a każdy jego ruch zapraszał co najmniej do kolejnego ruchu, wręcz czułam się zapraszana do czegoś więcej!

Mężczyźni zaczęli mi się przyglądać

I tak przez kilka tygodni. Z każdą lekcją ćwiczyliśmy coraz bardziej zaawansowane figury, które... nie były zwykłymi figurami tanecznymi.

– Zobacz, jak twoje ciało może płynąć – mówił, przysuwając się bliżej, niemal... dotykając moich ust.

Powoli, rytmicznie, z każdym kolejnym piątkiem gubiłam granicę pomiędzy zwykłymi krokami a zmysłowością. Nawet po biurze poruszałam się jakoś tak inaczej, z gracją.

– Oj, Kalina, chodzisz pomiędzy biurkami jakbyś codziennie miała randkę – powiedział mój kolega z pracy, Piotrek. W ogóle jakoś tak ostatnio mężczyźni zaczęli mi się przyglądać z większym zainteresowaniem. Dużo większym!

Pewnego dnia, cztery tygodnie tygodnie po rozpoczęciu kursu, Dominik zaproponował, abyśmy zostali po zajęciach. Oczywiście wyszeptał mi to na ucho:

– Kalinko, zostań jeszcze chwilkę po zajęciach.

Poczułam dreszcz i odszeptałam, że bardzo chętnie.

– Chciałbym chwilkę porozmawiać o twoim postępie i o tym, jak się czujesz – powiedział, kiedy na sali zostaliśmy tylko my i... nasze odbicia w lustrach.

Wydawały się one nie tyle odbijać, co przepowiadać jakąś przyszłość. Nasze sylwetki były blisko siebie, a dłoń Dominika jakoś tak dziwnie obejmowała mnie poniżej pasa. Chwilę później zorientowałam się, że... mój instruktor dotykał mnie tam w rzeczywistości.

– Oczywiście! – odpowiedziałam.

Taniec to nie tylko kroki

Potem poprowadził mnie tym swoim tanecznym krokiem w kierunku sofy. Usiedliśmy. Muzyka grała cicho. Zaczęliśmy rozmawiać o tańcu, o naszych pragnieniach.

– Wiesz, taniec to nie tylko kroki – jego dłonie przypadkowo zetknęły się z moimi. – To sposób wyrażenia siebie.

Dotyk Dominika był delikatny i pełen podtekstów. Spojrzał mi głęboko w oczy i poczułam magnetyzm w powietrzu. Jego palce rytmicznie, subtelnie, ale zdecydowanie wędrowały po moim ciele. Szeptał i wędrował, szeptał i wędrował. A potem zaczął całować, całować i pomyślałam – mój Boże, on chyba jest jeszcze lepszym kochankiem niż tancerzem!

– A może taniec to miłość, a miłość jest tańcem – wyszeptałam do siebie, czy do niego, już sama nie wiedziałam, rzeczywistość myliła mi się z tańcem, a taniec ze zmysłami.

– Tak, kochanie – szeptał.

Tę noc spędziliśmy razem. I właśnie tej nocy jeszcze bardziej zrozumiałam, że zmysłowy dotyk kochanka jest przedłużeniem tańca, czy też może... bardziej na odwrót, że taniec jest przedłużeniem zmysłowego dotyku i że ma wiele aspektów. Mój kochanek pokazał mi, jak tańczyć w sypialni. Lecz w ciągu kolejnych dni wydarzyło się coś jeszcze.

Przez kilka dni po nocy spędzonej z Dominikiem, chodziłam z głową w chmurach tak bardzo, iż prawie nie zauważyłam, że mój przystojny instruktor wysłał mi od soboty zaledwie pięć wiadomości. W dodatku unikał spotkania, a kiedy przyszedł piątek, atmosfera między nami była gęsta od niewypowiedzianych słów. Dominik prowadził mnie w tańcu, a jego dotyk wydawał mi się równie zmysłowy, lecz było jakoś... inaczej. Zauważyłam subtelne zmiany w jego zachowaniu.

– Jak mi dzisiaj idzie? – zapytałam.

– Ok – odpowiedział, delikatnie uśmiechając się, ale patrząc gdzieś nad moją głową.

– Dawno się nie widzieliśmy.

– Tak – nadal był niewylewny i czułam, że coś innego zaprząta jego myśli.

Zdobył i stracił zainteresowanie

Po zakończonej lekcji zostałam na sali z nadzieją, że Dominik jednak do mnie dołączy. Nic z tego. Za to podeszła do mnie jedna z dziewczyn, miała chyba na imię... Sylwia? Tak, zapamiętałam ją z tego, że od początku nie opuściła żadnej lekcji. Była mniej więcej w moim wieku. Szatynka, delikatne rysy twarzy i duże, szare oczy.

– Kalina, mogę z tobą porozmawiać? – powiedziała.

– Jasne, o co chodzi? – odpowiedziałam niby na luzie, ale w środku czułam narastające napięcie. Intuicyjnie wiedziałam, że zaraz wydarzy się coś złego.

Sylwia spojrzała na mnie, jakby zbierając się na odwagę.

– Wiesz, nie chcę mącić w twoim życiu, ale myślę, że powinnaś wiedzieć coś, co... dotyczy Dominika – powiedziała, nerwowo bawiąc się włosami.

– Co masz na myśli – zapytałam.

– Dominik... on... – zawahała się. – On tak zawsze...

– Co? Nie rozumiem.

– Zawsze znajduje sobie jedną kursantkę, którą uwodzi. To taka jakby rutyna. Słyszałam o kilku dziewczynach, które były na kursach przed tobą. Kończy się tak samo. Od kilku dni kręci z Natalią.

– Jak to? Przecież... – ledwo wydusiłam z siebie.

– Wiem, brzmi strasznie – popatrzyła na mnie z troską. – Nie tylko ja o tym słyszałam.

Wzięłam leżącą na krześle torebkę i wybiegłam z sali. Na korytarzu rzeczywiście zauważyłam Dominika rozmawiającego z jakąś młodą lafiryndą. Jak mogłam być taka ślepa? Nie chciałam z nim gadać, bo o czym – to, jak patrzył na tę Natalię mówiło samo za siebie.

Obudziłam się somatyczną kreatorką

Przepłakałam cały piątkowy wieczór, a następnego dnia... w mojej głowie zaczęła tlić się myśl, że... w sumie dobrze się stałoGdybym nie poznała Dominika, gdybym nie poszła na ten kurs, nie przeszłabym tej cudownej metamorfozy.

Nie czułabym się nimfą, faceci nie oglądaliby się za mną na ulicy. Nie czułabym się tak bardzo sobą. Nie byłabym tak dobra w łóżku! Chrzanić Dominika, niech spada, menda, na drzewo, ważna jestem nowa ja. Do poniedziałku byłam zupełnie wyleczona z tego całego szujownika, za to z nową energią i planami zdobywania świata w tanecznym stylu.

W ciągu ostatniego miesiąca zrozumiałam, że świetnym pomysłem na siebie jest życie w zgodzie z własnym rytmem, wtedy wszystko zaczyna się układać. Chcę też zmienić pracę. Postanowiłam zostać somatyczną kreatorką, bo odkryłam, że wyrażanie siebie poprzez ruch i sztukę gra mi w duszy bardziej niż sporządzanie raportów finansowych.

Najpierw podszkolę się nieco, a potem zacznę tworzyć instalacje, choreografie, programy artystyczno-rozwojowe, pokazujące związek pomiędzy ciałem, emocjami i przestrzenią – ach, mam już pierwsze pomysły!

Kalina, 32 lata

Czytaj także:
„Mój facet był hiszpańskim chorizo, ja zwykłym pasztetem. By na niego zasłużyć, chodziłam na bardzo krótkiej smyczy”
„Wszyscy się bali, że Karola zostanie starą panną. Po 30. urodzinach ciągle nie miała obrączki, a jej kwiat przekwitał”
„Zerwałam z facetem, bo randki musiałam spędzać w toalecie. Nie byłam w stanie wytrzymać, a wystarczyło odstawić gluten”

Redakcja poleca

REKLAMA