Spojrzałam na zegarek na ścianie kuchni – wskazywał dokładnie 22:50, a moja przyjaciółka właśnie dzwoniła z pytaniem, czy może do mnie wpaść. Na pewno miała dobry powód, by robić odwiedziny o tej godzinie. To był przecież środek tygodnia. Domyśliłam się, że stało się coś poważnego. Wstawiłam od razu wodę na herbatę. Miała do mnie blisko, bo mieszkała tylko ulicę dalej, więc miała pojawić się za jakieś trzy minutki.
Gdy weszła, Edyta aż drżała ze zdenerwowania. Aż takiej jej jeszcze nie miałam okazji widzieć.
– Rany Edyta, coś się wydarzyło?
– Wiesz, Daga, naprawdę mam tego dość! Jak Romek nie zmieni swojego zachowania, to składam pozew o rozwód. Nie będę dłużej tego znosić! – powiedziała nieźle wkurzona.
Nawet obiad mu nie pasował
Zdębiałam. Od dawna Romek był uważany za dość fajnego faceta, a wręcz idealnego kandydata na męża. Wydawało mi się, że to zaradny, spokojny i pracowity typ. Po robocie szedł prosto do domu, zachowywał klarowność w finansach i wszystko robił dla rodziny. Wraz z koleżankami nawet trochę zazdrościłyśmy Edycie takiego partnera. W innych związkach nie układało się z facetami tak różowo. A tu okazuje się, że chyba nie wszystko wiedziałyśmy o Romeczku…
– Ma jakąś inną babę? – spytałam ostrożnie, podając jej filiżankę herbaty.
– A gdzie tam! – machnęła ręką. – Romek to wierny typ.
– A co się stało w takim razie?
– Zupa pomidorowa się stała akurat dzisiaj. A poza tym to wszystko – powiedziała smętnie.
Na pewno przybrałam mocno zdziwioną minę, bo Edycia aż parsknęła śmiechem na mój widok.
– No dobrze, opowiem ci wszystko. Dzisiaj przed południem zadzwoniłam do niego, bo miałam kilka próśb. Chciałam, żeby odebrał Agę z przedszkola i potem podjechał po wyniki badań, bo planowałam posiedzieć dłużej w pracy w sklepie. Teraz mam więcej klientek na wiosnę, bo kobiety wymieniają garderobę i bieliznę. Akurat trochę bym dorobiła, na nasze raty kredytu jak znalazł. A wiesz, co on zrobił? Odmówił mi! Stwierdził, że nie zdoła tego zrobić, bo u niego realizują większe niż zwykle zamówienie i też powinien posiedzieć po godzinach.
– No i co dalej? Przecież i tak bywa – powiedziałam, wzruszając ramionami.
– Zaraz się dowiesz. Powiedziałam sobie: „No trudno”. Zamknęłam sklepik, poszłam po córkę, zabrałam wyniki i zaszłam jeszcze do sklepu. W międzyczasie zadzwoniłam jeszcze do hurtowni, by omówić dostawę na kolejny dzień. Dodatkowo Agusia mi marudziła, więc wszystko musiałam robić na szybko. Wreszcie koło ósmej wróciłam do domu i co widzę? Romek leży sobie spokojnie na kanapie i ogląda coś w telewizji! „Dobrze, że przyszłaś, bo już zrobiłem się głodny” – powiedział do mnie, zamiast powitania. Jeszcze dodał, że szybko zamknęli zamówienie, więc jednak wrócił trochę wcześniej.
Tego było już byt wiele
– O, a ty co zrobiłaś? – byłam ciekawa tej historii.
– No myślałam, że mi ręce opadną – powiedziała z przekąsem. – To ja tutaj ledwo żywa, biegam wszędzie, obwieszona torbami, dzieckiem, a on sobie odpoczywa? Nie da nawet znać przez telefon, że coś się zmieniło? A do tego nawet sobie nie zrobi jeść! Nie, nawet do lodówki nie sięgnie! Nie miałam siły się kłócić, więc tylko wszystko odłożyłam, wyciągnęłam zupę z wczoraj i mu zagrzałam. Dostał porcję pod sam nos. A wiesz, co wtedy się stało? On powiedział, że ma dość jedzenia resztek. Po dniu ciężkiej pracy chciałby zjeść coś konkretnego i ciekawszego. Miał czelność mnie zapytać, dlaczego nie gotuję lepiej…
– Oj, a to pewnie już było za wiele?
– Tak, tego już za wiele. Wzięłam od niego miskę, wylałam zupę do zlewozmywaka i odłożyłam naczynia do kuchni. Odwróciłam się i po prostu wygarnęłam mu wszystko. Powiedziałam, że tylko ja w tym domu coś robię, wszystko na mojej głowie, a on nawet nie pomoże w drobnych rzeczach. Robię gotowanie, sprzątanie, pranie, prasowanie i ogarniam dziecko. I to wszystko oprócz tego, że także chodzę do pracy. A potem to i tak on czuje się zmęczony i zalega na kanapie. I do tego jeszcze marudzi. Rzuciłam, że dość tego i albo zamierza się zmienić już od jutra, albo pogadamy zupełnie inaczej.
– I myślisz, że do niego dotarło?
– No właśnie nie sądzę. Usłyszałam za to, że on nie rozumie problemu i nie wie, dlaczego mu to robię. No bo przecież on też się bardzo stara, pracuje, ile może, by zyskać trochę grosza, nie chodzi po barach. Dodał nawet, że inne babki by takiego faceta doceniły, a ja ciągle narzekam. No i jeszcze się obraził i tym bardziej wlepił wzrok w telewizor. Miałam ochotę udusić drania.
– Edytko, ale ja nie wiem, jak ci pomóc?
– Musimy coś wymyślić – powiedziała błagalnie. – Ja sobie sama z tym nie poradzę. Tak naprawdę to nie mam ochoty na rozwód. Wciąż Romka kocham, ale nie mogę tak dalej żyć. Pragnę tylko, by pojął, że mam za wiele na głowie. Tylko nie mam pojęcia, jak to załatwić.
Najlepiej niech przekona się sam
Rozumiałam ten problem. Mój własny mąż też nie miał najmniejszej ochoty na sprzątanie. Wiecznie odkładał to na później, aż w końcu ja nie wytrzymywałam i robiłam wszystko sama. W ten sposób wyręczałam go w każdej domowej robocie. Pewnie Edyta miała podobnie. I tak jak ja, doszła już do kresu wytrzymałości. Wpadłam na pewien pomysł.
– Myślę, że musisz zastrajkować – powiedziałam koleżance. – Daj mężowi znać, że musisz wyjechać na jakieś trzy dni na delegację czy szkolenie. Nawet jak nie będziesz miała nic z pracy, to pojedziesz do rodziców w odwiedziny. Przecież oni mu nie powiedzą.
– No nie wiem – skrzywiła się Edyta. – Boję się, co zastanę w domu po tych trzech dniach. No jak on poradzi sobie z Agusią? Wiesz, przy niej trzeba wykąpać, ubrać, uczesać, nakarmić…
– Kochana, przecież to też jego dziecko. Na pewno da sobie radę – i nakarmi, i wykąpie. To jej ojciec – zaczęłam ją przekonywać łagodnie. – Pozna sam, jak to jest po pracy wracać na drugi etat z domem i dzieckiem. Może wtedy zrozumie, o czym mówisz.
– No dobrze, zastanowię się nad tym – odparła niepewnie. – Potem dam ci znać, jak poszło.
Potem Edyta dopiła herbatę, pożegnała się i poszła. Nie namawiałam już jej na dalsze kroki. Sama powinna podjąć tę decyzję.
Chyba coś do niego dotarło
Przez kolejne dni wyczekiwałam z ciekawością, jaka będzie decyzja Edyty i jak dalej potoczą się ich losy. Czy podejmie się mojego „strajku”? Musiałam trochę odczekać, bo koleżanka zadzwoniła do mnie dopiero ponad tydzień później.
– Skończyłam szkolenie, niedługo do ciebie przyjdę – powiedziała przez telefon.
W jej głosie usłyszałam już cieplejsze nuty niż wcześniej.
– No to opowiedz, co się wydarzyło – zachęcałam, gdy już pojawiła się u mnie i usiadła przy stole.
– Zrobiłam tak, jak mi doradzałaś – rozpoczęła swoją opowieść. – Pojechałam do mamy i tam przesiedziałam całe trzy dni. Do domu wróciłam dzisiaj wieczorem, ze dwie godziny temu. Gdy weszłam, to aż mnie zatkało. Mieszkanie prezentuje się jak po huraganie. Na podłodze wszędzie ciuchy, zabawki Agi, ręczniki, a nawet sztućce. W kuchni się piętrzą brudne naczynia, w łazience jakieś ścierki – relacjonowała. – Nawet nie chciałam się przyglądać blatowi w kuchni, bo wymaga skrobania. Do podłogi prawie można się przykleić. A córka mi jeszcze doniosła, że nie miała śniadanka jak zwykle, bo tatuś nie kupił mleka do płatków.
– A ty nie jesteś zła o to wszystko? – spytałam, bo mnie to zaskoczyło.
– Wiesz, na początku jak to zobaczyłam, to już miałam zrobić jakąś awanturę. Ale poczekałam chwilę. Zobaczyłam potem Romka – Edyta się cicho zaśmiała. – A on tak żałośnie wyglądał, że aż niemal zrobiło mi się go szkoda. Wymamrotał, że już nie wie sam, za co się teraz złapać. Zapytał, jakim cudem ja sobie ze wszystkim radzę tak na co dzień.
– A ty co na to?
– Zaproponowałam, że teraz ja pomogę tu wszystko ogarnąć, ale od jutra dzielimy obowiązki tak, żeby było sprawiedliwie. A on się zgodził na to bez gadania.
– Uważasz, że będzie jutro pamiętał? Bierzesz go na słowo? Mężczyźni szybko zapominają o takich obietnicach.
– Uznałam, że dam mu szansę. Jak się nie zmieni, to znowu będę miała „szkolenie” i wtedy zniknę na tydzień, a może na dwa.
Ale nie musiała już robić kolejnych strajków. Podobno od tego czasu Romek chodzi jak w zegarku. A jak mu nie smakuje zupa pomidorowa, to sam robi rosół.
Dagmara, 32 lata
Czytaj także:
„Koledzy mnie wyśmiewają, bo żona pracuje, a ja zmieniam pieluchy dziecku. Nie wstydzę się, że jestem tatusiem na etat”
„Wpadłam na pomysł, jak uratować związek brata. Przeze mnie bratanek wychowa się bez ojca”
„Mąż zasuwa przy garach i dziecku, a ja haruję na utrzymanie domu. Rodzina uważa, że niszczymy polskie tradycje”