„Przy Wandzie mogłem poczuć się jak w prawdziwej bajce. Ona była bogatą królową, a ja nędznym żebrakiem”

zamyślony mężczyzna fot. Getty Images, Westend61
„Choćbym się bardzo starał, nie dam rady jej dorównać. Mam przy niej wyglądać jak żebrak? Zwłaszcza że tak bardzo mi się podoba? Będzie na mnie patrzyła z wyższością. Nawet jeśli nie miałaby takiego zamiaru, to i tak zawsze będzie nas dzielić, przepaść jeśli chodzi o finanse”.
/ 24.06.2024 19:00
zamyślony mężczyzna fot. Getty Images, Westend61

Wychowałem się w tradycyjnej rodzinie, gdzie pewne wartości były szczególnie istotne. Mam swoje zasady i przyzwyczajenia wyniesione z domu. Weźmy, chociażby podział ról – u mnie to tata zawsze miał decydujący głos. Mama była ważną doradczynią, której zdanie bardzo się liczyło i tata często brał je pod uwagę, ale koniec końców to on podejmował ostateczne decyzje we wszystkich sprawach.

Mężczyzna miał zarabiać na dom

Było to spowodowane oczywistym faktem: ojciec zarabiał na całą naszą rodzinę. Mama również miała etat, ale jej wypłata była tak niska, że tata żartobliwie określał ją jako: „drobniaki na przyprawy i zapałki”. Nie było tajemnicą, że ojciec ma odłożoną gotówkę i jeśli ktoś znajdzie się w finansowych tarapatach, może liczyć na jego wsparcie.

Żeby dostać od taty pieniądze, należało szczegółowo wytłumaczyć mu, na co zostaną wydane. Jeśli uznał powód za słuszny, zawsze pomagał. Szczerze podziwiałem jego podejście. Prawdziwy facet powinien troszczyć się o swoją rodzinę i zapewniać jej poczucie bezpieczeństwa.

Niestety, czasy się zmieniły i obecnie to panie coraz częściej osiągają wyższe dochody oraz dominują. Doskonałym przykładem jest małżonka mojego sąsiada z naprzeciwka, która wróciła do pracy po narodzinach dziecka, podczas gdy jej mąż przejął opiekę nad synkiem. Widząc go spacerującego z wózeczkiem, nie mogę uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Gość wysoki jak topola, krzepki i w świetnej kondycji, a jego wybranka drobniutka i szczupła, ale to ona nosi spodnie w tym związku. Ten świat kompletnie oszalał!

Jako wdowiec od kilku lat, prowadzę proste życie. Mój jedyny syn, wyfrunął z gniazda i szuka szczęścia na wyspach. Ja tymczasem pracuje jako stróż na chronionym osiedlu – pensja może nie powala, ale cieszy, że w ogóle mam jakieś zajęcie. Nasi mieszkańcy to raczej klasa wyższa – chodzą wystrojeni jak z żurnala, śmigają wypasionymi furami. Bez względu na metrykę, cały czas zaganiani. Ledwo zaparkują samochód, a za chwilę znów do niego wsiadają. Nie mam bladego pojęcia, jak i kiedy odpoczywają, bo przecież muszą jakoś regenerować siły.

Straciłem dla niej głowę

Niedawno moją uwagę przykuła pewna dama. Drobna, mogła mieć około pięćdziesięciu lat, a może ciut więcej – w obecnych czasach nietrudno się pomylić. Jeździła fantastycznym autem, a jej mieszkanie na ostatnim piętrze to był istny apartament! Zastanawiałem się wielokrotnie, na co samotnej pani potrzebny aż tak ogromny metraż? Nazywała się Wanda...

Ta kobieta totalnie zawróciła mi w głowie! Miała w sobie to coś. Pełna życia, zaradna, wiecznie z uśmiechem na twarzy i do tego przesympatyczna… A jak cudownie pachniała! Nagle zacząłem łapać się na tym, że ciągle o niej rozmyślam.

Kilka razy nawet mi się przyśniła, ale w życiu bym nikomu o tym nie powiedział, bo gdzie ja do takiej kobiety? Jasne, ona nigdy nie pokazała po sobie, że jesteśmy z dwóch różnych światów, bo miała klasę i była uprzejma, ale doskonale zdawałem sobie sprawę, że nie mam u niej żadnych szans!

Bo co ja mógłbym jej zaoferować? Zaprosić na tanią kawę? Ewentualnie na ciastko do cukierni albo może przeszlibyśmy się troszkę po parku? Na nic innego mnie zwyczajnie nie stać. Samo pójście do kina czy teatru to już poważna inwestycja dla kogoś, kto musi się liczyć z każdą złotówką. No, a potem wypada dziewczynę w jakieś fajne miejsce zaprosić... Trzeba by pewnie na porządną kolację ją zabrać, do tego wino kupić, kwiatki, czekoladę...

Uważam, że to facet powinien wszystko ogarniać finansowo. Więc co miałbym zrobić? Patrzeć spokojnie, jak ona sięga po pieniądze? Spaliłbym się ze wstydu na miejscu! Dobra, może na jedną randkę udałoby się jakoś zaoszczędzić, ale z Wandą to nie byłaby jednorazowa akcja. Z nią to bym chciał się widywać regularnie, najlepiej cały czas… Pojedyncze spotkanie to byłaby męczarnia: przez chwilę w raju, a potem koniec.

Za wysokie progi na moje nogi

Starałem się przekonać samego siebie, że widocznie taki już mój los. Jedynie spoglądałem kątem oka, czy nie nadjeżdża tym swoim luksusowym wozem. Obserwowanie jej nawet z daleka sprawiało mi frajdę. Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, okazało się, że Wanda też zwróciła na mnie uwagę. Pewnego dnia przystanęła obok windy i rzuciła:

– Panie Kazimierzu, a może by pan pomyślał o jakimś innym zajęciu? Bo tutaj na blokowiskach to chyba trochę monotonnie, nie?

– Innym? – zaskoczył mnie fakt, że w ogóle do mnie zagadała. – Niby jakim?

– No wie pan, bardziej interesującym. Z lepszymi zarobkami. Gdzie można by pokazać, co się potrafi… Co pan o tym myśli?

– A gdzie dokładnie miałbym pracować? – zapytałem odruchowo.

– U mnie w przedsiębiorstwie. Zależy mi na rzetelnych pracownikach. A jaki zawód Pan wykonuje?

Odpowiedziałem, na co ona zareagowała z entuzjazmem.

– To doskonale się składa! Co ty na to, żebyśmy się spotkali i trochę pogadali przy jakiejś nadarzającej się okazji? Myślę, że oboje bylibyśmy z tego zadowoleni, bo robisz na mnie naprawdę dobre wrażenie. Znam się trochę na ludziach! Kto wie, może nawet mogłoby się to przerodzić w fajną znajomość czy przyjaźń.

Weszła do windy, a ja tam stałem, kompletnie roztrzęsiony. Nie mogłem pojąć, co właściwie się wydarzyło. Co ja miałem teraz zrobić? Skakać ze szczęścia? Ktokolwiek inny będąc w takiej sytuacji, zapewne skakałby pod sufit ze szczęścia, ale ja od razu pomyślałem o potencjalnych problemach.

„No to się porobiło” – pomyślałem. Mam u niej pracować i co dalej? Będzie tylko moją szefową, nikim innym, bo przecież inaczej być nie może. Choćbym się bardzo starał, nie dam rady jej dorównać. Mam przy niej wyglądać jak żebrak? Zwłaszcza że tak bardzo mi się podoba? Będzie na mnie patrzyła z wyższością? Nawet jeśli nie miałaby takiego zamiaru, to i tak zawsze będzie nas dzielić, przepaść jeśli chodzi o finanse.

Ona jest majętna, a ja przy niej to po prostu biedak. Nie wytrzymam tego, poczuję się fatalnie – jak ktoś gorszy, z nizin społecznych... Gdyby to była inna kobieta, to na bank bym się zgodził, taka szansa pewnie się już nie powtórzy. Ale nie dam rady, no bo przecież jestem w niej zakochany po uszy!

Chyba zmarnowałem okazję życia

Długo się wahałem i coraz mocniej czułem, że jednak odmówię. Gdzieś z tyłu głowy kołatała mi się myśl: „Hej, a może ty jej po prostu wpadłeś w oko? No bo czemu nie?”.

– To już gorzej być nie może – stwierdziłem w duchu. – Zależność w pracy to jedno, ale bycie na czyimś utrzymaniu jest nie do przyjęcia. Chyba tylko wygrana w lotto pozwoliłaby mi uwolnić się od tego uciążliwego poczucia niższości. Nie ma innego wyjścia, bo nigdy nie uda mi się dorobić takiej fortuny, jak ma ona.

Nagle przed oczami stanął mi obraz taty i mnie jako małego chłopca, kiedy zdarzało mi się wyciągać do niego rękę po pieniądze. Co za okropne wspomnienie! Mam polegać na pieniądzach mojej partnerki? Chodzić przy niej bez grosza przy duszy? Nie ma mowy! Nie byłbym w stanie spojrzeć w lustro...

Dlatego następnego ranka udałem się do biura zarządzającego naszym kompleksem mieszkaniowym i poprosiłem o przeniesienie do innego budynku. Cieszę się dobrą reputacją, jestem rzetelny, zawsze wywiązuję się ze swoich obowiązków, nie spóźniam się, mieszkańcy cenią mnie za życzliwość i uczciwość, więc poszli mi na ustępstwa. W zasadzie z dnia na dzień zmieniłem swoje stanowisko. Nawet nie pytałem, kto mnie zastąpi.

W mojej obecnej pracy również panuje miła atmosfera – jest kameralnie i dużo zieleni dookoła, choć dojazd zajmuje odrobinę więcej czasu, bo przystanek znajduje się w pewnej odległości od osiedla. Ale to dla mnie żaden kłopot. Po prostu wstaję trochę wcześniej i problem z głowy. I tak specjalnie zmieniam trasę, aby tylko nie przechodzić obok tamtego miejsca.

Niekiedy nachodzą mnie wątpliwości, czy podjąłem słuszną decyzję. Czy może stchórzyłem i przepuściłem życiową okazję? Być może warto było zaryzykować? Jednak dobrze znam samego siebie. I tak nic by z tego nie było, nawet gdyby moje relacje z Wandą stały się bardziej zażyłe. Nie da się przecież zmienić samego siebie na starość, a ja uważam, że relacja, w której facet jest pod względem finansowym zależny od swojej partnerki, w której ona więcej zarabia – taka relacja stoi na głowie!

Jakby Wandzia pracowała w jakimś supermarkecie na kasie albo smażyła kotlety w restauracji, to na sto procent byśmy się zeszli. Nie czułbym się wtedy przy niej jak ostatni frajer. Wziąłbym się w garść i zaryzykował. Kto wie, może coś by z tego wyszło!

Strach mnie ogarnia na myśl, że niechcący na nią wpadnę. Co jej wtedy powiem? W jaki sposób wytłumaczę, że przepadłem jak kamień w wodę? Całe szczęście, ona wszędzie jeździ autem, a ja wybieram mało uczęszczane, ciche alejki, więc istnieje znikoma szansa, że na siebie trafimy. I dobrze. Niech każdy z nas żyje we własnym świecie. Jest mi przykro, bo Wanda to zapewne była moja ostatnia szansa na miłość, ale cóż zrobić. Wychodzi na to, że zarówno brak, jak i nadmiar pieniędzy, utrudniają zbudowanie relacji. U mnie właśnie tak to wyglądało.

Kazimierz, 56 lat

Czytaj także:
„Zawsze wstydziłam się wiejskiego pochodzenia. Miasto zrobiło ze mnie pustą kukłę, dla której liczy się tylko pieniądz”
„Mój szwagier to prawdziwy cwaniak. Dostał cały spadek po mojej teściowej, ale chciał ugrać jeszcze więcej”
„Moja siostra trzymała się męża, który miał słabość do kieliszka i ciężką rękę. Nikt się nie spodziewał tego, co w końcu zrobiła”

Redakcja poleca

REKLAMA