„Przez internet umówiłam się na randkę ze starszym facetem. To był mój ojciec. Szukał utrzymanki, bo zdradza mamę od lat”

Mężczyzna, który umówił się na randkę fot. Adobe Stock
„– Zaproponował mi układ – opowiadała Martyna. – Spotykamy się raz w tygodniu w mieszkaniu, które wynajmie specjalnie na ten cel. Mogę tam mieszkać, jeśli chcę. Poza tym dostaję pieniądze na drobne wydatki, jak to ujął. Swoją drogą, hojny ten twój tata”.
/ 07.03.2022 16:39
Mężczyzna, który umówił się na randkę fot. Adobe Stock

Zawsze podobali mi się starsi mężczyźni. Imponowali mi swoim doświadczeniem, ugruntowaną pozycją zawodową. Myślę, że w głębi serca pragnęłam znaleźć kogoś takiego jak mój ojciec. Poważny dyrektor dużej firmy, pracowity i zaradny, dbający o rodzinę.

To właśnie jego widziałam przed oczyma, myśląc „facet po czterdziestce”... Dlatego umawiałam się tylko ze starszymi. W okresie studenckim cezurę wieku stanowił dla mnie 35. rok życia. Faceci poniżej tej granicy nie wzbudzali mojego zainteresowania.

Miejscem, w którym najłatwiej i najszybciej można poznać kogoś interesującego, jest oczywiście Internet. Forum naszego miasta aż roiło się od chętnych do rozpoczęcia romansu. Miałam tam konto. Przy każdym logowaniu otrzymywałam masę wiadomości, jednak zwróciłam uwagę tylko na jedną
z nich. Miał pseudonim Dojrzały Gentleman, czym od razu wzbudził moją sympatię. Napisał: „Witam piękną panią. Wspaniały dzisiaj dzień, nieprawdaż?”. Tak bardzo różniło się to od prostackiego: „Siema, mała” albo „Hej, laleczko, co tam?”, którymi zwykle byłam zasypywana. Zaczęliśmy rozmawiać.
– Poznałam superfaceta! – niemal wrzasnęłam do telefonu, rozmawiając z koleżanką ze studiów, Martyną.
– Aha... jasne – Martyna uważała, że poznawanie ludzi przez Internet nie prowadzi do niczego dobrego.
– Słuchaj – zignorowałam jej sceptyczny ton. – Ma na imię Krzysztof, 43 lata, wyższe wykształcenie i z tego, co wywnioskowałam, wynika, że jest całkiem nieźle ustawiony. Ale przede wszystkim jest niesamowicie inteligentny. Gada mi się z nim tak, jakbyśmy się znali od zawsze...
– Ma żonę? – przerwała mi.
– Rozwodnik.
Martyna westchnęła, dając mi do zrozumienia, że ładuję się w kłopoty. Nikt jednak nie mógł przewidzieć, jak duże...

Umówiliśmy się z Krzysztofem w restauracji koło rynku

Żadne z nas nie wiedziało, jak wygląda drugie, więc ustaliliśmy, że on przyniesie ze sobą któreś z dzieł Bułhakowa. Po tym miałam go rozpoznać.

Kiedy podekscytowana pojawiłam się w umówionym miejscu, ze zdziwieniem ujrzałam tatę, który spokojnie popijał kawę przy jednym ze stolików. Już chciałam podejść, zagadać, no i poprosić go, żeby przeniósł się gdzie indziej. Jednak po chwili zobaczyłam książkę Bułhakowa leżącą tuż przed nim
i zrozumiałam straszną prawdę. Umówiłam się na randkę z własnym ojcem. Uciekłam, mając nadzieję, że mnie nie zauważył, po czym drżącymi palcami wystukałam w komórce numer Martyny.
– Halo – powitał mnie senny głos.
– Martyna? Musisz mi pomóc... Przyszłam właśnie na randkę z tym Krzysztofem... Opowiadałam ci...
– Taa... I co, okazało się, że ma żonę?
– Tak. To znaczy... to mój ojciec.
W słuchawce zaległa cisza. Po chwili Martyna odezwała się ostrożnie.
– Chyba nie do końca rozumiem.
– No przecież ci mówię! Przyszłam na spotkanie, a tutaj siedzi tata. Chyba mnie nie widział. Błagam, pomóż mi. Muszę się koniecznie dowiedzieć, o co tutaj chodzi.

Mój ojciec to zdrajca

Ciężko było mi przekonać Martynę, aby rzuciła wszystko i przyjechała, jednak w końcu się zgodziła. Ustaliłyśmy, że wejdzie do restauracji i będzie udawać mnie, to jest osobę, z którą umówił się tata. Mogłam to zrobić sama i z miejsca domagać się wyjaśnień, jednak wtedy na pewno wymyśliłby na poczekaniu jakąś historyjkę. Musiałam upewnić się, czy rzeczywiście jest tak, jak na to wskazuje sytuacja. Czy rzeczywiście mój wspaniały tata – stanowiący dla mnie od zawsze wzór mężczyzny idealnego, kochający mąż i obrońca moralności – jest zwykłym zdrajcą.

Owszem, był.

Martyna zabrała ze sobą dyktafon, który ukryła w wewnętrznej kieszeni marynarki. Ze wstrętem słuchałam potem tych nagrań.
– Zaproponował mi układ – opowiadała Martyna. – Spotykamy się raz w tygodniu w mieszkaniu, które wynajmie specjalnie na ten cel. Mogę tam mieszkać, jeśli chcę. Poza tym dostaję pieniądze na drobne wydatki, jak to ujął. Swoją drogą, hojny ten twój tata.
– Przestań – próbowałam pozbierać myśli. – Czy on... chociaż próbował cię podrywać, jakoś tak łagodnie podejść?
– A skąd. Słyszałaś taśmę. Przeszliśmy od razu do konkretów. Udawałam, że mi to odpowiada, żeby go nie spłoszyć, ale jeśli chcesz to dalej ciągnąć, to już beze mnie.
– Jasne – odpowiedziałam w zamyśleniu.
– I co zamierzasz z tym zrobić? – koleżanka wskazała na leżący na stole dyktafon.
– Nie wiem – odpowiedziałam.

Ukryłam prawdę przed mamą

To była prawda. Pod wpływem impulsu zdecydowałam się na zabawę w detektywa, lecz teraz nie miałam pojęcia, jak wykorzystać zebrany materiał. Pokazać go mamie?... Na myśl o tym, jak bardzo zraniłoby ją to nagranie, aż mnie ciarki przeszły. Poza tym nie chciałam, aby moja rodzina się rozpadła.
Bez względu na okoliczności kochałam oboje rodziców i nie mogłam ot, tak zburzyć wszystkiego. Postanowiłam więc porozmawiać najpierw z ojcem. Nie była to łatwa decyzja, jednak w tamtym momencie wydała mi się najrozsądniejszym rozwiązaniem.

Wybrałam sobotni ranek, gdy mama była na zakupach, a ojciec przeglądał prasę.
– Wiem o wszystkim – zaczęłam z grubej rury, stanąwszy przed nim.
Spojrzał kątem oka znad gazety.
– Co masz na myśli, kochanie?
Wtedy puściłam mu nagranie. Kiedy się skończyło, w pokoju zaległa głucha, pełna napięcia cisza. W końcu odezwał się cicho:
– Zamierzasz pokazać to mamie?
– Bardzo bym tego nie chciała – odparłam cicho. – Ale jeśli będę musiała...
– Chcesz mnie szantażować?
Nie wierzyłam własnym uszom.
– Jak możesz, tato?!
– Posłuchaj – westchnął. – Bardzo kocham twoją mamę i nie chciałbym jej zranić...
– Już to zrobiłeś.
– Nie chcę, aby przez ten jeden błąd wszystko, co tyle lat budowaliśmy, się rozpadło.
– Mogłeś pomyśleć o tym wcześniej. Zresztą nie wierzę, że to był tylko ten jeden raz.
– Zgoda. Postępowałem niewłaściwie. Ale nie dlatego, że was nie kocham, mamy i ciebie. To przez zwykłą ludzką słabość – spuścił wzrok; wyglądał na szczerze skruszonego.
– Czy jesteś w stanie z tego zrezygnować?

Spojrzał na mnie i od razu zrozumiałam, że źle to ujęłam. Spróbowałam jeszcze raz:
– Powiem tak. Na razie nie pokażę tej taśmy mamie, bo wiem, że byłby to dla niej cios. Wystarczy, że ja wiem i że mnie to boli. Ale jeśli zależy ci na rodzinie, lepiej żebyś skończył te... te swoje zabawy, bo w każdej chwili mogę z nagrania skorzystać.
– A więc jednak to szantaż...– stwierdził, a mimo to w jego oczach dostrzegłam ulgę.
– Nazywaj to sobie, jak chcesz – odpowiedziałam chłodno.

Rozmawialiśmy jeszcze długo. Ojciec z każdą chwilą zdawał się coraz bardziej pokorny i zmartwiony tym, co zrobił, tak jakby postawione przed nim ultimatum rzeczywiście poruszyło jego sumienie...
Minęło prawie 10 lat, a ja nie przyłapałam już ojca na żadnym „niecnym uczynku”. Być może po prostu dobrze się kryje. Chcę jednak wierzyć, że mając do wyboru kochanki albo rodzinę, wybrał to drugie.

Czytaj także: „Nie kocham męża. Tęsknię za mężczyzną, z którym miałam romans przed ślubem. On jest ojcem mojego syna”„Wyparłem się córki, ale zrozumiałem swój błąd. Po 15 latach chcę odzyskać z nią kontakt, ale jej matka to utrudnia”„Miałam raka, straciłam dwie piersi i męża, który mnie kochał, dopóki byłam zdrowa”

Redakcja poleca

REKLAMA