Ja i Kasia jesteśmy razem od 20 lat. Poznaliśmy się dość późno, bo mieliśmy już skończoną trzydziestkę. Miłość nie uderzyła w nas nagle jak strzała kupidyna.
Znaliśmy się wcześniej, ale w zasadzie tylko z widzenia. Była bowiem moją sąsiadką i mieszkała w domu obok. Byliśmy równolatkami, więc chodziliśmy do jednej szkoły, choć nie do jednej klasy. Nasze drogi rozeszły się, jak to z reguły bywa, na etapie studiów. Ona wyjechała do innego miasta, ja zostałem.
Widywaliśmy się do czasu do czasu
Moi rodzice postanowili na stare lata wyprowadzić się na wieś do domu, który mieli po rodzicach mojego taty. Piękne okoliczności przyrody, las nieopodal, zadbany, duży ogród, wieś z kilkoma lokalnymi sklepikami, ale mieli tam to, czego im było potrzeba – spokój. Ja zaś zostałem w domu rodzinnym.
Tak więc gdy Kasia przyjeżdżała w okresie studiów do domu czy też później, czasem się widywaliśmy, ale i wtedy nic między nami nie zaiskrzyło. Byliśmy po prostu znajomymi z lat szkolnych.
Spotkałem ją na imprezie
I tak to było, aż spotkaliśmy się na 30-stych urodzinach kolegi. Nie wiem, jak to się stało, ale byliśmy tam zaproszeni oboje. Impreza była duża i zorganizowana w knajpie w naszym mieście, w której odbywała się większość takich imprez okolicznościowych.
Gdzieś tak w połowie imprezy zauważyłem, że Kasia siedzi pod ścianą na jednym z krzeseł i obraca w palcach drinka. Nie wyglądała, jakby dobrze się bawiła. Podszedłem więc do niej:
– Co to sąsiadka taka niewesoła? – zagadnąłem niezbyt elokwentnie.
Spodziewałem się, że zbędzie mnie jakimś półsłówkiem, ale ona podjęła rozmowę.
– Od dwóch dni jestem rozwódką i jakoś tak… nie mam nastroju na zabawę, ale też głupio mi było odmówić i nie przyjść – powiedziała, zerkając na mnie znad szklanki. Usiadłem obok.
– Długo byliście małżeństwem?
Westchnęła i milczała przez chwilę.
– Nie mów, jeśli nie chcesz. Nie chciałem być wścibski.
– Nie, to nie to. Po prostu ciężko mi się o tym mówić. Byliśmy po ślubie 2 lata – niby krótko, ale i tak nie jestem w nastroju.
– To może zmienimy lokal? Już trochę tu jesteśmy, więc może po prostu pójdziemy się przejść, a potem zobaczymy? – zaproponowałem, a ona skinęła głową.
Poznawaliśmy się powoli
I tak to się właśnie zaczęło między nami. Od niewinnego spaceru i rozmowy o jej nieudanym małżeństwie. Poszliśmy na spacer wzdłuż wałów rzeki. Był już późny wieczór, a gwiazdy świeciły jasno. Atmosfera była więc dość romantyczna, choć wtedy nie myślałem o niej w tych kategoriach.
Kiedy już trochę się wyżaliła i poprawił się jej nastrój, zmieniliśmy temat na sprawy bieżące. W sumie niewiele o sobie obecnie wiedzieliśmy. Okazało się, że po studiach pracowała w Warszawie jako nauczycielka i logopeda, ale zmęczyło ją duże miasto i postanowiła wrócić do nas. W naszej szkole podstawowej był etat, a w przychodni miała konsultacje logopedyczne. Nie wróciła do rodziców, tylko wynajmowała mieszkanie blisko rynku.
Ja z kolei byłem ratownikiem medycznym i kochałem swoją pracę. Dalej zresztą tak jest. Zdecydowanie miałem powołanie – jakkolwiek to brzmi. Opowiedziałem jej więc parę historii z pracy. Kilka było dość drastycznych, ale o pozytywnym zakończeniu, ale były też zabawne.
Byliśmy dobrą i zgodną parą
Po tym spotkaniu umawialiśmy się na kolejne i tak po kilku miesiącach niepostrzeżenie staliśmy się parą.
– Jak to się stało, że dopiero teraz los nas połączył? Przecież znamy się od lat – zapytałem ją w pewien niedzielny poranek, gdy obudziliśmy się po upojnej i gorącej nocy u mnie w domu.
– Widać oboje musieliśmy dojrzeć – odpowiedziała z uśmiechem i pogładziła mnie ręką po policzku.
Rok później byliśmy już po ślubie. Byliśmy zgodnym i wesołym małżeństwem, które optymistycznie patrzyło w przyszłość. Oboje nie chcieliśmy mieć dzieci, więc poświęcaliśmy się naszej pracy, która dla każdego z nas była też pasją. Wspólny czas spędzaliśmy nie tylko w domu, ale zwiedzaliśmy świat. Odkładaliśmy sobie pieniądze, by w okresie wakacji pojechać w wymarzone miejsca jak Kreta, Majorka, Chiny i inne miejsca. Byliśmy szczęśliwi, a przynajmniej tak myślałem.
Nie chciałem uwierzyć przyjacielowi
I tak płynęły nam kolejne lata. Pewnego dnia zastanawiałem się nad niespodzianką na naszą dwudziestą rocznicę ślubu i postanowiłem pogadać o tym z moim najlepszym kumplem. On miał już za sobą dłuższy staż, więc pomyślałem, że może mieć jakiś ciekawy pomysł.
– Igor, czy ty jesteś pewien, że chcesz to dalej ciągnąć? – zapytał mnie Łukasz, gdy siedzieliśmy u niego na ganku i piliśmy piwo, a ja zwierzyłem mu się z problemu, z którym do niego przyszedłem.
Popatrzyłem na niego zdziwiony.
– Chyba nie rozumiem, co chcesz mi powiedzieć – i rzeczywiście tak było. Kompletnie nie miałem pojęcia, co ma na myśli.
– To ty nic nie wiesz?
– O czym? – zapytałem kolegę i poczułem ukłucie niepokoju.
– Wszyscy znajomi o tym gadają i byłem pewien, że przynajmniej się domyślasz, ale może to tak jest, że zainteresowani dowiadują się ostatni – powiedział cicho i westchnął. – Przecież twoja Kaśka od dobrych paru miesięcy cię zdradza.
Zrobiło mi się ciemno przed oczami. To niemożliwe! Moja Kasia?!
– Coś ci się musiało pomylić – powiedziałem. – Skąd masz takie informacje?
Miała romans w pracy
– Sam ją widziałem, jak obściskuje się przed szkołą z jakimś facetem. Popytałem i okazało się, że to nauczyciel wychowania fizycznego w szkole, gdzie uczy. Oprócz mnie widziało ją też parę osób.
– Czemu nikt mi nic nie powiedział? – zapytałem.
Poczułem się też trochę zdradzony nie tylko przez żonę, ale i przez znajomych.
– Wiesz, Igor… ludzie nie lubią mieszać się w cudze sprawy, a poza tym skąd możemy wiedzieć, czy nie jesteście w trakcie jakiejś terapii?
Nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem. Wstałem i bez słowa wyszedłem od mojego kolegi. Nie poszedłem jednak od razu do domu. Postanowiłem się przejść. Spojrzałem na zegarek i zobaczyłem, że teoretycznie jest to godzina, o której Kasia powinna kończyć lekcje. Zerknąłem na telefon, który ze względu na pracę właściwie zawsze mam wyciszony. Wtedy zobaczyłem, że mam tam wiadomość od Kasi: ”Będę później, bo mam konsultacje w sprawie jednego ucznia, który boryka się z dysleksją. Do zobaczenia wieczorem”.
Musiałem to sprawdzić
Postanowiłam więc osobiście zweryfikować to niedorzeczne informacje. Poszedłem więc do szkoły, by zobaczyć, czy zastanę tam moją Kasię. Gdy dotarłem na miejsce, spotkałem jej koleżankę, a ta powiedziała, że Kasia chwilę temu wyszła ze szkoły.
Zrezygnowany ruszyłem więc przed siebie i nim się zorientowałem, dotarłem na rynek w naszym miasteczku. Los czasami dziwnie kieruje naszymi krokami, bo w oddali przed jedną z kawiarenek, zobaczyłem moją żonę z jakimś mężczyzną. Siedzieli przy stoliku, na którym stały filiżanki z kawą, a oni siedzieli naprzeciwko siebie i trzymali się za ręce i całowali.
Poczułem, jakby świat runął pode mną. Kiedy słuchałem podobnych historii, wydawało mi się, że wiem, jakbym zareagował. Myślałam, że spektakularnie podejdę do faceta, poderwę go z krzesła i zwyczajnie uderzę pięścią w twarz, a potem zabiorę żonę do domu. Tymczasem zamarłem i jedyne co potrafiłem, to odwrócić się i odejść. Tym razem poszedłem już prosto do domu.
Kasia wróciła 2 godziny później i zachowywała się jak zwykle. Pocałowała mnie i przygotowała późny obiad. Ja siedziałem i patrzyłem na nią, i nie mogłem uwierzyć, że jest to ta sama kobieta, która siedziała z jakimś mężczyzną na randce.
Czuję się jak frajer
Miłość jest ślepa – to jednak nie frazes. Zawsze mi się wydawało, że nie będę frajerem, który pozwoli sobie w kaszę dmuchać. Teraz czasem trudno mi spojrzeć sobie w lustrze w twarz. Wiem o wszystkim od dwóch miesięcy, a nie mam odwagi pogadać z żoną. Ciągle liczę, że to jakiś chwilowy kaprys i wszystko będzie tak, jak kiedyś, bo przecież jestem miłością jej życia. Pozwolę się jej zabawić, o ile nie będzie to trwało zbyt długo.
Łukasz namawia mnie na rozwód i wiem, że ma rację. Jestem jednak już starszym mężczyzną i nie chcę zostawać sam. Nie mogę poradzić sobie z emocjami, które we mnie szaleją i nie wiem, co zrobić. Prawda jednak jest taka, że nie da się tego romansu ignorować w nieskończoność.
Igor, 53 lata
Czytaj także: „Synowa traktuje syna jak bankomat. Żal mi go, bo zrezygnował z marzeń, by spełniać jej zachcianki”
„Rodzice nie akceptują tego, że mój mąż jest prawie w ich wieku. Boli ich, że rozbiłam cudze małżeństwo”
„Teściowie mieli mnie za nieudacznika. Woleliby, żeby ich córka urodziła dziecko lekarzowi, a nie magazynierowi”