„Przez męża ciągle pudrowałam siniaki i wyglądałam jak zakonnica. Ukrywałam wszystkie ślady jego gniewu”

smutna kobieta fot. Adobe Stock, New Africa
„Mój małżonek to wysoki, silny mężczyzna. Niestety ma też wybuchowy charakter i łatwo go zdenerwować”.
/ 29.05.2024 19:00
smutna kobieta fot. Adobe Stock, New Africa

Koleżanki z pracy często mi mówiły:

– Ależ z ciebie nerwus! Byle hałas, a ty od razu podskakujesz jak oparzona. O co chodzi? 

A ja na to, że nic takiego, że wszystko gra. Patrzyły na mnie z powątpiewaniem, bo każdy widział, że kręcę!

Na dworze panowały tropikalne upały, koleżanki z roboty chodziły w topach bez rękawów, a ja jako jedyna zakładałam kiecki z rękawami za łokieć, bo tylko tak mogłam ukryć posiniaczone ramiona.

Mąż nie toleruje sprzeciwu

Mój małżonek to wysoki, silny mężczyzna. Niestety ma też wybuchowy charakter i łatwo go zdenerwować. Zdarza mu się na przykład kłaść nogi na stół. Ja z kolei wolę, gdy stół jest przykryty obrusem, więc taki widok mnie irytuje. Czasem nie wytrzymuję i zwracam mu uwagę podniesionym głosem. W takich momentach zwykle wyrzuca mnie za drzwi, rzucając jeszcze za mną tym obrusem. 

Ktoś mógłby stwierdzić: „daj spokój, niech sobie opiera nogi o blat, skoro tak lubi"! Jasne, że tak robiłam, ale on kompletnie olewa ustawione do kolacji talerze czy kubki z kawą… Blat służy mu jako podnóżek. Tak to widzi.

Metraż naszego lokum jest raczej skromny. Człowiek musi się nieźle nakombinować, żeby utrzymać w nim porządek, dlatego krążę po pokojach i zbieram porozrzucane czasopisma, porozstawiane szklanki, bo mój małżonek ma to do siebie, że nigdy nie zanosi niczego do zlewu.

Chce rządzić

W końcu mieszkanie jest dla nas, a nie my dla niego, ale dlaczego zawsze to ja mam iść na kompromis i być popychadłem we własnych czterech ścianach?

Lokal jest mój, odziedziczony po rodzicach, wyposażenie również. Piękny, zabytkowy stół jest dzisiaj wart fortunę, a mój ślubny zostawia na nim ślady ciężkimi buciorami. Kiedy małżonek uświadomił sobie, że ten mebel to taki cenny skarb, od razu chciał go sprzedać i nawet znalazł chętnego. Ale się sprzeciwiłam:

– Po moim trupie. To sentymentalna pamiątka, nie oddam jej za żadne pieniądze. – oświadczyłam.

Lubi się ze mnie naśmiewać

Od tamtej pory robi mi na złość i celowo mnie prowokuje. Czy to nie jest forma znęcania się? Ciska petami o dywan, a ja ze strachu przed pożarem latam i je zbieram. Przemykam na czworaka tuż przed jego nosem, a ten rechocze i drze się na całe gardło:

O, tutaj jest jeszcze jeden. Spójrz tylko, jaką wielgachną mam popielniczkę.

No jasne, że mam ochotę odpowiedzieć:

–  A niech wszystko idzie z dymem, nie będę się płaszczyć przed oprawcą!

Ale nie robię tego. 

Zdradza mnie i jest z tego dumny

– Nie jesteś w stanie zaspokoić moich potrzeb. Jesteś taka oziębła. Ja mam temperament i pragnę znacznie więcej, niż mi dajesz.

Jego uroda bardzo przyciąga wzrok płci pięknej. Nawet gdy stoję tuż obok, dziewczyny spoglądają w jego stronę, posyłając mu zalotne uśmiechy. W dzisiejszych czasach małżeństwo nie stanowi już przeszkody. Wręcz przeciwnie, bycie w relacji z żonatym mężczyzną nabiera pewnego uroku. Oznacza to bowiem, że jest się atrakcyjniejszą od żony, skoro wybranek woli towarzystwo kochanki.

Ale mam farta, że nie doczekaliśmy się dziecka! Na samym początku bardzo o tym marzyłam, ale los był dla mnie łaskawy i nie pozwolił zajść w ciążę. Czemu ja za niego wyszłam? Gdzie ja miałam wtedy głowę?

Teraz mogę się obwiniać, ale wtedy byłam ślepo zakochana i nawet przez myśl mi nie przeszło, że on chce się tylko urządzić w mieście, bo w tej wiosce, z której się wyrwał, było mu za ciasno! Miałam pracę, w pełni wyposażone mieszkanie, auto. No dobra, może nie jakieś wypasione, ale zawsze.

No i byłam całkiem sama, bo moi rodzice odeszli jedno po drugim już sporo lat temu, więc on mógł sobie pozwalać na wszystko. Nikt się za mną nie wstawił!

Poznałam sąsiada

Ostatnio miałam ciekawe zdarzenie. Któregoś dnia moją ponurą codzienność rozjaśnił niewielki promyczek optymizmu. Chociaż początki nie zapowiadały się najlepiej, bo niechcący zafundowałam lokatorowi z dolnego piętra niezły potop. Pękł mi jakiś element łączący różne części zlewozmywaka i nim się obejrzałam, u sąsiada rozpętała się ulewa.

– Szybko, proszę pozakręcać wszystkie kurki! – wołał podniesionym głosem, kiedy stanęłam w progu – Mam tu istną powódź. Nie nadążam z wycieraniem!

Nim udało mi się znaleźć gospodarza budynku, który odciął zawór, piętro niżej wyglądało, jakby przeszło przez huragan. Myślałam, że zaraz zemdleję! Mój sąsiad na bosaka usiłował wytrzeć wodę z posadzki i wykładzin, ale szło mu to dość marnie. Nie wahając się ani chwili, podwinęłam rękawy i zaczęliśmy wspólnie ratować jego rzeczy.

To była moja wina

Po pierwszej reakcji zaczęłam go przepraszać i deklarować, że wszystkie straty zostaną przeze mnie pokryte, a moje ubezpieczenie to zrekompensuje. Zapewniłam też, że gdy remont się skończy, pomogę mu ogarnąć cały bałagan. Na początku zbywał mnie machnięciem dłoni i nie słuchał tłumaczeń.

Minęło trochę czasu, a on już łagodniej na mnie spoglądał, a nawet lekko się uśmiechał.

– Cóż, takie rzeczy czasem się zdarzają. Przecież nie zrobiła tego pani z premedytacją. A jeśli chodzi o propozycję pomocy, to chętnie ją przyjmę, bo jak pani widzi, mieszkam sam i każde wsparcie będzie mile widziane.

Nie tęskniłam za mężem

Odkąd mój małżonek udał się w podróż służbową, nie odczuwałam za nim żadnej tęsknoty. Wręcz przeciwnie, cieszyłam się, że go nie ma w pobliżu. Sąsiad i ja zajęliśmy się kwestiami związanymi z ubezpieczeniem, a później pomagałam mu w doborze tapet do mieszkania. Odwiedziliśmy też kilkukrotnie kawiarnię, gdzie prowadziliśmy bardzo przyjemne rozmowy.

Miał na imię Cezary i był nieco starszy ode mnie. Kilka lat temu wziął rozwód, ale kochał swojego małego synka, który mieszkał razem z mamą.

Stwierdził, że zdarzało mu się słyszeć krzyki mojego męża i nawet korciło go, żeby zareagować, jednak...

– No wie pani, jak to bywa... Wtrącisz się w sprawy małżeńskie, a potem obrywasz rykoszetem. Dlatego sobie odpuściłem. Ale nie powinna pani tolerować takiego zachowania. Tego, że mąż panią bije.

Zwierzyłam mu się

Sama nie potrafię powiedzieć, w jaki sposób i kiedy zaczęłam mu się zwierzać. Te rozmowy bardzo nas do siebie zbliżyły, przeszliśmy na ty i zanim mój mąż powrócił, poczułam, że sąsiad stał się dla mnie bliską osobą i że dobrze mi się z nim spędza czas.

Mój ślubny szybko połapał się, o co biega i zaczął mi grozić.

– Jak tylko wyjdzie na jaw, że mnie zdradzasz, to popamiętasz mnie na zawsze. Na siniakach się nie skończy!

– Dawaj – pierwszy raz w życiu poczułam w sobie tyle odwagi. – I tak ci się nie uda!

Sąsiad był w formie, więc mój stary przestał się spinać i wyraźnie przygasł.

Musiałam się odważyć

W jednej chwili zrozumiałam, że pora na radykalne zmiany w życiu. Nie wahając się ani chwili, złożyłam papiery rozwodowe.

Dobytek, który wniosłam do małżeństwa, był całkowicie mój. Pozwoliło mi to w błyskawicznym tempie wyrzucić męża z domu. Owszem, próbował jeszcze stawiać opór, ale wyjaśniłam mu, że mam Cezarego, który w każdej chwili potwierdzi, jak znęcał się nade mną psychicznie.

Zaraz po sfinalizowaniu naszego rozwodu, sprzedałam swoje mieszkanie, podobnie jak Cezary. Jako że zostaliśmy parą, wspólnie kupiliśmy niewielką posiadłość położoną w oddalonej części miasta.

Urządzaliśmy wnętrza już będąc po ślubie. Salon zdobiła okazała, ława odziedziczona po mojej mamusi. Cezary dba o nią z ogromną starannością, regularnie ją pastując, gdyż doskonale rozumie wartość mebli z duszą.

Czuję ogromną radość. Dziś już rozumiem, że nie należy przestawać wierzyć, ponieważ los w końcu się odmienia, mimo że niekiedy trzeba mu trochę pomóc i przestać się bać. 

Alina, 35 lat

Czytaj także: „Sąsiadka knuła jak nas oskubać z kosztowności po teściowej. Grała miłą starowinkę, a zacierała ręce na spadek”
„Dzieci uważają ojca za herosa, a to zwyczajny prostak i cham. Nie zdzierżę dłużej życia z tym obleśnym staruchem”
„Eks powtarzał mi, że jestem bezwartościowa. Teraz każdy komplement jest dla mnie jak siarczysty policzek”

 

Redakcja poleca

REKLAMA