– Słuchaj, jak jej tak na tym zależy, to przekaż jej te klucze i niech się zajmuje tymi kwiatami – stwierdził mój mąż.
Parę dni po ceremonii pogrzebowej mamy mojego ukochanego, kiedy on przeglądał dokumenty pozostawione przez swoją rodzicielkę, w drzwiach mieszkania stanęła sąsiadka.
– Panie Mareczku, moje wyrazy współczucia. Byłam tak zżyta z pana mamą, że mam poczucie, jakby i mnie osierociła – zmywając naczynia, usłyszałam rozmowę dobiegającą z korytarza.
– Serdecznie dziękuję, pani Lilianno. Dziękuję też za wsparcie. Chcę się jakoś odwdzięczyć, przecież była pani przy mamie niemal do samego końca – głos mojego męża zaczął drżeć.
– Oj, daj pan spokój, nie ma o czym gadać. Wezmę sobie jakąś pamiątkę po pani Natalce, jeśli pan nie ma nic przeciwko. Od zawsze marzyłam o tym kwiatku, no tej dracenie koło balkonu. To ją zabiorę, choćby w tej chwili!
– Proszę wybaczyć, ale na dzień dzisiejszy nie planuję wprowadzać żadnych zmian. To kwestia, którą omówię z małżonką.
– No tak, ale raczej nie będzie pan fatygował się tu specjalnie, żeby zraszać roślinki. Mogłabym się tym zająć…
Sąsiadka zbyt chętnie służyła pomocą
Mareczek grzecznie, acz stanowczo odprawił natarczywą sąsiadkę. Mnie z kolei mocno zastanowiło jej nieoczekiwane zainteresowanie roślinkami. No bo fakt faktem, że przez ostatni okres, gdy teściowa jeszcze żyła, pani Lila dbała o te kwiatki. Ale nie tylko. Dotrzymywała też mamie towarzystwa, a nawet od czasu do czasu skoczyła po jakieś drobiazgi do sklepu. Matka Marka była wtedy w naprawdę kiepskim stanie i zwyczajnie brakowało jej sił, by samodzielnie schodzić te dwa piętra po schodach.
Gdy nadeszła zima, postanowiliśmy, że teściowa zamieszka u nas, ale już po kilku dniach poczuła się nieswojo w naszym towarzystwie. Rzeczywiście, nasze lokum nie należy do przestronnych, mimo że składa się z trzech pomieszczeń. W takiej sytuacji nieuniknione jest wchodzenie sobie w paradę, chociażby podczas korzystania z toalety. Teściowa postawiła na swoim i ledwie po półtora tygodniu zażądała, abyśmy odwieźli ją do jej mieszkania.
Kolejny raz sąsiadka musiała dostarczać mamie posiłki, zaopatrywać lodówkę i dbać o porządek w mieszkaniu. Z tego powodu nawet najmniejsze wsparcie otrzymywane od pani Lilki miało dla niej kolosalne znaczenie.
– Denerwuje mnie, kiedy Lilianna węszy, zadaje pytania o Mareczka i o ciebie, kochana, ale jest mi jakoś lżej na duszy, gdy się tu kręci – teściowa powiedziała mi o swoich odczuciach.
Chciała nawet przekazać sąsiadce parę rzeczy w testamencie: między innymi stół z czterema krzesłami i obraz z łódkami na plaży.
Teraz jednak nikt z nas nie myślał o podziale majątku. Marek strasznie cierpiał po odejściu mamy. Stopniowo docierało do niego, że już więcej nie będą się spierać o to, czy Gabon sąsiaduje z Kongiem, albo czy Grace Kelly, władczyni Monako, nie była przypadkiem rodzoną siostrą znanego gwiazdora, który wystąpił w filmie Deszczowa Piosenka.
Teściowa nigdy nie poruszała z nimi istotnych kwestii, ponieważ była osobą bardzo zamkniętą w sobie.
Nie zwierzała się ze swoich kłopotów
Momentami odnosiłam wrażenie, że nawet Markowi nie ufała w pełni. Nie rozumiałam, czemu nie wspomniała jedynemu dziecku ani słowem o śmiertelnej chorobie oraz o tym, iż nie ma zamiaru podejmować się leczenia. Dopiero kiedy przewróciła się w łazience i była na tyle osłabiona, że przez całą dobę nie mogła wstać o własnych siłach, wyjawiła mu, że ma nowotwór. Jedynie raz, gdy kontakt z nią był mocno utrudniony, koniecznie chciała zobaczyć się z Markiem, aby coś mu przekazać. Nie zdążyła tego zrobić.
Około tygodnia po pogrzebie zadzwoniła pani Lilka, która zasugerowała, że chętnie zajmie się podlewaniem roślin doniczkowych, jeśli tylko przekażemy jej klucze do lokalu. Zapewniłam ją, iż przedstawię tę kwestię małżonkowi.
– Przekaż jej te klucze, skoro tak bardzo jej na tym zależy, niech się tymi kwiatkami zajmuje – Marek zareagował dość obojętnie.
– Klucze do mieszkania babci? – Filip wyraźnie się ożywił. – Ja chętnie mogę dbać o te kwiatki, i w ogóle…
Po wspólnych ustaleniach doszliśmy do wniosku, że dalsze traktowanie naszego syna jak malucha mija się z celem. W końcu Maciek studiuje na ostatnim roku i ma już pracę.
– Mam fundusze na opłacenie czynszu…
Skontaktowałam się telefonicznie z panią Lilką, żeby przekazać jej wiadomość o planowanym w niedalekiej przyszłości wprowadzeniu się naszego dziecka do mieszkania. Najpierw zamierzamy przeprowadzić tam jednak mały remont.
– A te rośliny? Ja się nimi zajmę. Wspominałam kiedyś mężowi o tych dracenach… A tamte dwa wiszące w kuchni nad zlewem też wezmę – pani Lilka ledwo powstrzymywała łzy, gdy to mówiła.
– W porządku – zgodziłam się, dumając nad tym, czemu dla sąsiadki te kwiaty są takie ważne.
Wieczorem pojechaliśmy do mieszkania teściowej
Wcześniej odwiedziliśmy jeszcze sklep, w którym zaopatrzyliśmy się w niezbędne materiały do malowania — pędzle, wałki, farby oraz rolki folii ochronnej. Ledwo co mój mąż wraz z naszym synem zdążyli wnieść do środka ciężkie wiadra z farbą, a tu nagle rozległo się pukanie do drzwi.
– Dobry wieczór, przychodzę zabrać moje rośliny doniczkowe — rzuciła od progu pani Lilka, kierując się pospiesznie w stronę pokoju stołowego.
Chciałam wyświadczyć przysługę sąsiadce, dlatego chwyciłam doniczkę z draceną, ale w tej chwili zaniemówiłam. Spodziewałam się, że będzie naprawdę ciężka, a tu niespodzianka — ta spora doniczka okazała się zadziwiająco lekka. Zerknęłam na podłoże. Kompletnie przesuszone. Jednak coś mi tu nie pasowało.
– Poradzę sobie, naprawdę – sąsiadka niemalże siłowała się ze mną, chcąc odebrać mi kwiatek.
– Niestety, to są rzeczy, które odziedziczyłam po mojej teściowej. Są dla mnie ważne i nie mogę ich oddać – rzuciłam spontanicznie, odłożyłam roślinę na podłogę i niemal przemocą uwolniłam ją z rąk sąsiadki. – Mój mąż i syn przyniosą pani później stół wraz z krzesłami, obiecuję – zadeklarowałam.
Spojrzałam prosto w oczy pani Lilce i dostrzegłam w nich przerażenie. Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale wyprowadziłam ją z mieszkania i zamknęłam drzwi. Bez namysłu rozłożyłam na podłodze jeden z kawałków folii. Szybko wyjęłam dracenę z doniczki. Całą pozostałą ziemię wsypałam na rozłożoną folię.
Ujrzałam brudny, zawinięty w plastikową torbę na zakupy pakunek. Stare, gumowe recepturki, którymi był obwiązany, natychmiast się przerwały, kompletnie zniszczone przez upływ czasu.
Sekret teściowej odkryty. Kto by pomyślał?
Po zajrzeniu do wnętrza torebki moim oczom ukazało się spore zielone pudełko, niegdyś służące do przechowywania kremu dostępnego wyłącznie w Peweksie. W środku, owinięte delikatną bibułką, spoczywało siedem złotych monet! Byłam totalnie zaskoczona. Tymczasem Marek z Maćkiem nadal prowadzili ożywioną dyskusję w kuchni na temat pilnych remontów.
– Prawdziwy skarb schowany w kwiatku – rzuciłam w ich stronę, pokazując monety na otwartej dłoni. – Pani Lilka chciała też zabrać te dwa kwiatki – dodałam, wskazując na rośliny w doniczkach zwisające z sufitu przy oknie.
Maciek błyskawicznie ustawił stołek i chwycił obie doniczki. Wręczył jedną tacie, a drugą sam obrócił spodem do góry.
W środku znaleźliśmy łącznie cztery bezcenne paczuszki. Teściowa w życiu nie przyznała się przed synem, że posiada takie oszczędności. Z pewnością nie wspomniała o tym również sąsiadce. Skąd zatem pani Lilka dowiedziała się o tych schowkach?
Ciężko to stwierdzić, ponieważ nikt z nas nie miał sposobności jej od tego czasu spotkać, nawet kiedy chcieliśmy jej podarować stół, czwórkę krzeseł i obrazek, zgodnie z życzeniem teściowej. Nie wpuszcza nikogo z nas do środka.
Joanna, 46 lat
Czytaj także:
„Dusiłam w sobie wściekłość, aż coś we mnie pękło. Obsmarowałam całą rodzinę i wylałam wszystkie żale obcej kobiecie”
„Mój mąż artysta żyje sztuką, ale rachunki same się nie zapłacą. Musiałam nim wstrząsnąć, by nie obudzić się na bruku”
„Teściowa wciskała nos w nie swoje sprawy, więc ukróciłam jej zapędy. Na mojej warcie nie będzie rodzicielskiej kontroli”