„Przez lata dzieliłem mieszkanie z przyjacielem. Podczas urlopu perfidnie mnie wykorzystał”

smutny chłopak fot. Getty Images, Westend61
„Przez trzy lata dzieliliśmy wspólne lokum, jednak jakieś osiem tygodni przed wygaśnięciem umowy najmu, Asia i Jarek poprosili o rozmowę. Sądziłem, że chcą przedyskutować kwestię przedłużenia kontraktu na kolejne dwanaście miesięcy. Byłem w błędzie”.
/ 01.11.2024 13:15
smutny chłopak fot. Getty Images, Westend61

Bartosza poznałem dzięki naszym kolegom, Aśce i Jarkowi. Za to oni poznali go przez przypadek, bo akurat poszukiwali osoby do wspólnego wynajmu, a Bartek był chętny.

Świetnie im się układało pod jednym dachem i dobrze się bawiło, dlatego kiedy skończyła się umowa najmu, zdecydowali poszukać nowego lokum we trójkę. No i jeszcze ja dołączyłem, bo akurat zaczynałem robotę w Dublinie i również rozglądałem się za wolnym pokojem.

Udało nam się znaleźć mieszkanie w Ranelagh, położonej na południu Dublina dzielnicy, która mimo niewielkiej odległości od centrum, w tamtym czasie nie była zaliczana do najdroższych.

Mieszkanie było świetnie ulokowane

Co prawda w sąsiedztwie zaczęły powstawać różne luksusowe knajpy, ale stara zabudowa i ogólna prezencja tej części miasta powodowały, że stawki nie poszybowały jeszcze mocno w górę, jak to miało miejsce w południowych rejonach Dublina. Poza tym mieszkanie było świetnie ulokowane – każdy z nas miał stąd stosunkowo niedaleko do roboty. A jeśli chcieliśmy wyskoczyć gdzieś w weekend, żeby się zabawić, to mogliśmy się złożyć w czwórkę na taksówkę.

Nasze wspólne życie układało się całkiem nieźle. Zdarzało się, że przyrządzaliśmy razem obiady lub Asia raczyła nas domowym ciastem, chociaż to ostatnie było raczej rzadkością, bo dziewczyna wiecznie miała powód do narzekania. Raz pogoda jej nie pasowała, innym razem Jarek o czymś zapomniał, a kiedy indziej ktoś zostawił brudne naczynia w zlewie.

– Nie mam pojęcia, jak Jarek jest w stanie z nią wytrzymać – burknął kiedyś Bartek przy zmywaniu. – Zachowuje się, jakby non stop miała te dni.

– Może ma jakieś ukryte zalety, których nie dostrzegamy – stwierdziłem, przygotowując chińskie danie na obiad.

Bartek parsknął śmiechem, ale zamilkł, ponieważ w tej samej chwili do pomieszczenia wkroczyła Aśka.

– Co się tak na mnie gapicie? – rzuciła prawie agresywnie, mimo że wcale się nie patrzyliśmy.

– Nic takiego. Po prostu wyglądasz dziś przepięknie – Bartek bez mrugnięcia okiem skłamał i posłał jej jeden ze swoich czarujących uśmiechów.

Aśka spłonęła rumieńcem, gdyż mimo braku zainteresowania Bartkiem, uwielbiała słuchać komplementów.

– Hej, co powiecie na małe spotkanie w piątkowy wieczór? – rzuciłem pospiesznie, nie dając szansy na ponowną zmianę nastroju mojej kumpeli. – Co wy na to, żeby skoczyć na jakiegoś browarka?

– Nie dam rady, w sobotę czeka mnie robota – padła odpowiedź od Asi.

No i wszystko jasne, Jarek również nie da rady się pojawić, nawet jeśli przypadkiem będzie wolny, bo inaczej jego luba się pogniewa. Tak to z nią bywało. W efekcie na piwko wybrałem się jedynie z Bartkiem.

Byliśmy w tym razem

Przez trzy lata dzieliliśmy wspólne lokum, jednak jakieś osiem tygodni przed wygaśnięciem umowy najmu, Asia i Jarek poprosili o rozmowę. Sądziłem, że chcą przedyskutować kwestię przedłużenia kontraktu na kolejne dwanaście miesięcy. Byłem w błędzie.

– Podjęliśmy decyzję o powrocie do kraju – zakomunikował Jarek. – Kolega ma firmę i potrzebuje informatyka, a po babci zostało wolne mieszkanie. No i chyba czas pomyśleć o powiększeniu rodziny, co? – rzucił na zakończenie.

– A więc umowa nie przedłużamy umowy? – upewniłem się.

– No cóż, wy jak najbardziej możecie, o ile planujecie tu mieszkać i znajdziecie kogoś na nasze miejsce.

Bartek zaprzeczył ruchem głowy, ja również. Żadna z osób, które znałem, nie rozglądała się za pokojem, a wizja dzielenia mieszkania z kimś nieznajomym zupełnie mnie nie pociągała.

– Wobec tego poinformuję biuro nieruchomości, że opuszczamy mieszkanie – oznajmił Jarek i na tym zebranie dobiegło końca.

Bartek popatrzył w moją stronę.

– Planujesz coś czy chcesz razem znaleźć jakąś mniejszą kawalerkę? – rzucił pytaniem.

– Spoko, możemy razem czegoś poszukać.

Szukaliśmy nowego mieszkania około miesiąc. Mieszkanie może i nie należało do największych i najlepiej położonych, ale cieszyliśmy się, że zdążyliśmy ze wszystkim na ostatnią chwilę. Później przyszedł czas na upychanie rzeczy do pudeł, porządki i w końcu mogliśmy usiąść wygodnie na sofie w naszym nowym gniazdku, popijając zimne piwko.

Urlop był tuż za rogiem

Po jakimś czasie od zmiany mieszkania zwróciłem uwagę na to, że grafik Bartka zrobił się dość chaotyczny. Wcześniej też pracował w różnych godzinach, nierzadko do późna, ale teraz o wiele częściej przesiadywał w domu i to przez dłuższy czas. A przynajmniej takie odnosiłem wrażenie.

– Wiesz co, przez ostatnie miesiące uzbierało mi się sporo wolnego – odpowiedział na moje pytanie. – Nadgodziny dały mi dodatkowe dni, to sobie wykombinowałem, że zamiast brać to za jednym zamachem, skrócę sobie trochę robocze dniówki. Rozumiesz, poleżę dłużej w wyrze albo szybciej się zwinę do chaty.

– Fajnie ci – bąknąłem z odrobiną zawiści, chociaż mój urlop również był tuż za rogiem.

Miałem w planach wybrać się do Polski, odwiedzić bliskich i zabalować ze znajomymi. Zapowiadało się na naprawdę fajny dwutygodniowy wypad, bez obowiązków w robocie, bez stresu i słabej aury, bo w Irlandii non stop było zachmurzone niebo i padał deszcz.

Okej, nie powiem, czasem też słońce się pokazywało, a raz na jakiś czas, powiedzmy dwa-trzy lata, miewaliśmy tzw. „falę upałów”, czyli jak temperatura przekraczała dwadzieścia cztery stopnie. Mimo wszystko brakowało mi tych naszych, polskich pór roku.

– W porządku, w porządku. Mam jeszcze parę tygodni luzu, a później z powrotem harówka – Bartek wstał z kanapy.

– Masz ochotę na browara?

– Nie, dzięki. Od rana robota.

W następnym tygodniu Bartek zastukał do drzwi mojego pokoju.

– Wiesz co, jest taka sprawa. Wiem, że to bez sensu, ale muszę zapytać... Byłbyś w stanie zapłacić moją część czynszu w tym miesiącu? – zagadnął. – Mam zamiar rezerwować bilety na wakacje, póki jeszcze obowiązują zniżki. Zwrócę ci kasę za tydzień, tuż po wypłacie.

– Luz, ziomuś. Lecisz do Polski?

– Zastanawiałem się nad wypadem do Hiszpanii, bo tam są upały przez cały rok. Muszę jeszcze tylko znaleźć jakąś niedrogą miejscówkę do spania – odparł, prezentując szeroki uśmiech.

– Kto wie, może następnym razem polecę razem z tobą.

Więcej już go nie zobaczyłem

Bartosz wkrótce po naszej gadce znów zaczął przepadać na długie godziny.

– Naaaadgodzinyyy... – powiedział, wzdychając teatralnie, gdy spotkałem go z rana w kuchni. – A mój boss i tak nikogo nowego nie zatrudni, mimo że to go więcej kosztuje, jak nam płaci ekstra.

– No cóż, odbierzesz to sobie, jak już będziesz miał wolne.

– Jak już wyjdziemy na prostą z tym bajzlem. Wiesz, pamiętam o długu za czynsz. Kasa będzie za parę dni, to ci od razu przelew zrobię.

– Spoko – ucieszyłem się, że sam o tym wspomniał. – W piątek jadę do kraju, wrócę za dwa tygodnie.

– Oooo, wakacje! Zapomniałem, że to już teraz.

– No tak, czas leci.

Letni urlop w kraju przeleciał niczym z bicza strzelił, a ja rzecz jasna, jak zwykle przepuściłem więcej szmalu, niż powinienem. Kiedy zarabiasz w unijnej walucie, to po powrocie do ojczyzny każdy wydatek w polskim pieniądzu jawi się jako niezła okazja. Sprawdziłem na smartfonie, ile zostało mi na rachunku, ale kasa od kumpla jeszcze nie wpłynęła.

Wystukałem do niego wiadomość z przekornym zapytaniem, czy mu to czasem nie wyleciało z głowy, ale cisza w eterze. „Eh, ten Bartek, znowu pewnie zapomniał podłączyć komórkę do ładowarki… – przeszło mi przez myśl.

Tego wieczora wylądowałem w Dublinie dosyć późno. Tuż przed dwunastą w nocy byłem już w domu i od razu poczłapałem do sypialni, mając w planach błyskawiczne położenie się spać, bo z samego rana czekała mnie praca. Ale gdy tylko przekręciłem włącznik światła, zamarłem w bezruchu. Nie należałem do maniaków sprzątania, ale takiego rozgardiaszu to na pewno nie zostawiłem za sobą!

Zastałem totalny bajzel

Kiedy wróciłem do swojego pokoju, zastałem totalny burdel. Ubrania porozrzucane po całej podłodze, zupełnie jakby ktoś przeszukał moją szafę i biurko. Od razu zauważyłem, że parę rzeczy zniknęło: telewizor, komputer, wieża stereo. Moje filmy na Blu-ray też się zmyły… Totalnie wystraszony, pognałem do pokoju Bartka, chociaż gdyby był w chacie, to by coś usłyszał.

Drzwi do jego pokoju stały otworem, a gdy zapaliłem światło… Co jest grane? Łóżko puste, szafy puste, ani śladu po moim współlokatorze! Przeszukałem resztę mieszkania i nie znalazłem nic poza swoimi gratami, no chyba że liczyć te, które wyparowały razem z Bartkiem. Z trzęsącymi się łapami wykręciłem na komórce numer na policję.

Policja, a raczej Garda, jak ich określają w Zielonej Wyspie, nie dopatrzyli się kradzieży z włamaniem, a przesłuchiwani ludzie z sąsiedztwa zeznali, że zauważyli młodego faceta, który taszczył jakieś tobołki z chaty. Ale że się z tym nie chował, tylko z bananem na twarzy gadał, że zmienia miejsce zamieszkania, to żaden z nich nie zainterweniował. W końcu w Dublinie ciągle ktoś się gdzieś przenosił.

Bartek przepadł jak kamień w wodę. Nikt z roboty nie miał pojęcia, gdzie on się podziewa, a co więcej, okazało się, że od czterech miesięcy już tam nie pracował. Garda podejrzewała, że opuścił już Irlandię: opchnął skradzione fanty i przez Północną Irlandię, bez pozwolenia, bo i tak nie istniała tam żadna oficjalna granica, przedostał się do Anglii.

Mimo że utrata mojej własności była przykra, to zdrada ze strony bliskiej osoby zraniła mnie dużo mocniej. Przez trzy lata dzieliliśmy mieszkanie i zastanawiam się, czy on już wtedy coś knuł, ale przy takiej liczbie współlokatorów w domu zawsze ktoś był. Bo jak to? Z dnia na dzień przeistoczył się z porządnego ziomka w skończonego drania?

Funkcjonariusze zapewnili mnie, że rozpowszechnią wizerunek poszukiwanego, i mimo że nie jestem przekonany co do skuteczności ich działań, mam nadzieję na ponowne spotkanie z nim. Bardzo zależy mi na tym, by go spytać: dlaczego to zrobił? Czy te przedmioty i pieniądze były warte takiego czynu?

Czy godny zaufania współlokator nie jest cenniejszy od pieniędzy? Jeśli Bartek nie kierował się zasadami moralnymi, to czy nie powinien chociaż przestrzegać reguły, że nie okrada się ludzi na własnym podwórku? Przecież nawet złodzieje potrzebują dachu nad głową i kogoś, komu mogą zaufać...

Łukasz, 27 lat

Czytaj także:
„Z Marcinem połączyła mnie wiertarka, a rozłączyła jego żona. Drań ściemniał, że się rozwodzi, a ja mu wierzyłam”
„Przez kolegów myślałem, że młoda żona jest ze mną tylko dla kasy. Zrobiłem coś głupiego, żeby to sprawdzić”
„Liczyłam na romantyczne oświadczyny, ale nie w chwastach. Narzeczony mnie zaskoczył, ale nie tak jak chciałam”

Redakcja poleca

REKLAMA