„Przegląd telefonu męża to moja codzienna rutyna. Dobrze wiem, że mnie zdradzi. Nie wiem tylko jeszcze kiedy i z kim”

kobieta sprawdza telefon fot. Adobe Stock, gpointstudio
„Uniosła brwi i patrzyła na mnie z uśmiechem. Wkurzyłam się. – Sprawdzam SMS-y, czy nie trzeba go wcześniej z łóżka ściągać. Obwąchuję jego koszule, czy wciąż są świeże. Przeglądam kieszenie spodni, czy nie ma w nich rzeczy, które nie powinny znaleźć się w pralce… Czy to takie złe?”
/ 28.08.2023 06:45
kobieta sprawdza telefon fot. Adobe Stock, gpointstudio

Stałam w łazience i szykowałam się do pracy. Umyłam zęby, twarz, nałożyłam krem. A potem zaczęłam czesać włosy. Pociągnęłam szczotką raz, drugi i chyba dopiero za trzecim pociągnięciem zobaczyłam, co się dzieje. Na szczotce został kłąb włosów… Nie jakieś tam kilka. Nawet nie dwadzieścia. Cały gęsty kłąb.

Serce zabiło mi w piersi nieprzyjemnie, lękliwie. Pomyślałam – to sen. To musi być sen, jak ten o wypadających zębach, co to go miałam kilka lat temu. Myję zęby, a tu jeden po drugim mi wypadają. Czuje taki strach, że się budzę… ulga niesamowita.

Wyszłam z łazienki i poszłam do sypialni.

Marek, mój mąż, jeszcze leżał

– Uszczypnij mnie – zażądałam. – Mocno.

– Co się stało? – usiadł na łóżku. – Masz spanikowany głos.

– Bo to musi być sen. Szczyp! – wyciągnęłam do niego ramię.

Uszczypnął, mocno. Syknęłam. I się nie obudziłam. Pokazałam mężowi szczotkę i pęk włosów w drugiej ręce.

– Łysieję – jęknęłam.

– Przesadzasz – powiedział. – Jest wiosna, to i trochę wypadają.

Niestety, mijały dni, a włosy wypadały mi już całymi pękami. Wystarczyło, że przesunęłam po nich dłonią.

– Może czymś się martwisz? – spytała mama. – Czasem włosy wypadają ze stresu.

– Nie mam powodu. W pracy spokój, w domu spokój, nie mam długów, wszyscy zdrowi – wzruszyłam ramionami.

– To idź do lekarza.

Poszłam.

Dał mi skierowania na różne badania, z których nic nie wynikło, bo wszystkie parametry były w normie. Na wszelki wypadek zapisał suplementy i powiedział, żebym poszła do psychologa, bo może jestem w stresie.

– Nie jestem – odparłam. 

– No to nie mam pomysłu. Dam pani skierowanie do endokrynologa. Niby hormony w normie, nie ma pani menopauzy, ale kto wie. Nie jestem specjalistą.

Menopauza, dobre sobie – pomyślałam, wychodząc od lekarza.

Mam dopiero czterdzieści dwa lata

Ale jak sprawdziłam w internecie, współczesna cywilizacja tak rozregulowała nasze organizmy, że czasem  i trzydziestolatki przechodzą menopauzę. Naprawdę. No to wydałam sto pięćdziesiąt złotych, by trafić do endokrynologa w następnym tygodniu, a nie za pół roku, kiedy będę już prawdopodobnie łysa.

Siedziałam właśnie w poczekalni przed gabinetem lekarza, całkiem sama, kiedy pojawiła się para, mniej więcej w moim wieku. Usiedli przy drzwiach do gabinetu naprzeciwko. Tylko przez chwilę  była cisza.

– Nie sądziłam, że w tym wieku jeszcze będziesz myślał o takich rzeczach – powiedziała ona rozżalonym tonem.

– Że niby już nie jestem mężczyzną? – odparł on zgryźliwie. – Mam dopiero czterdzieści osiem lat…

– A ona dwadzieścia pięć – przerwała mu żona. – Jest prawie w wieku naszej córki. Można by pomyśleć… – przerwała, jakby ugryzła się w język.

Ale chyba było już za późno.

– Że co? – wysyczał. – Że miałbym ochotę na córkę, ale skoro nie można, to biorę sobie zastępstwo? Chora jesteś na głowę?

– Podobno faceci tak mają. Freud już tak mówił – mruknęła żona.

– Wiesz co? – facet poderwał się z krzesła. – Mam dość. Tak, miałem romans z młodszą od ciebie. Jak masz z tym problem, to twoja sprawa. Koniec z tą hucpą – wskazał na drzwi gabinetu i wyszedł z poczekalni.

Kobieta posiedziała chwilę, po czym wstała i poszła za mężem. I gdy kilka minut później z gabinetu wyszła pacjentka i lekarka wyjrzała, nikogo już nie było. Popatrzyła na mnie pytająco.

Pokłócili się i poszli sobie. Każde osobno – wyjaśniłam.

– To było do przewidzenia – odparła.

Po chwili ja weszłam do mojej lekarki. Kobieta obejrzała wyniki, podniosła się zza biurka i stanęła przy mnie.

– Mogę dotknąć pani włosów? – spytała.

– Proszę bardzo.

Lekarka przesunęła po nich dłonią.

Kiedy cofnęła rękę, zabrała gruby kłąb kosmyków

– Jestem pewna, że to stres – powiedziała.

Nie mam powodu do stresu – powtórzyłam po raz kolejny. – Dlaczego wszyscy mi to wpierają? Chyba bym wiedziała, że coś mnie denerwuje, prawda?

– Mam propozycję. Pracuje u nas doskonała psychoterapeutka. Zapytam, czy miałaby czas panią przyjąć.

– Nie stać mnie…

– Przesuniemy moje honorarium na nią, dobrze? – zaproponowała lekarka

Cóż, nie miałam nic do stracenia, więc kiwnęłam głową. Włożyłam czapkę – tak wyłysiałam, że już było widać pod włosami skórę – i wyszłam za lekarką z gabinetu. A ona podeszła do drzwi, pod którymi czekała niedawno tamta kłótliwa para. Czyli mieli iść na terapię małżeńską. A skoro uciekli, to pani doktor miała okienko. I przyjęła mnie.

Usiadłam w fotelu, ona obok. Była może nieco starsza ode mnie, krągła, o ciepłym spojrzeniu piwnych oczy.

– Nie jestem w stresie – zastrzegłam, uprzedzając jej pytania. – W moim życiu nic złego się nie dzieje. Nudny spokój.

– Rozumiem – uśmiechnęła się ciepło.

– Ale mimo to, proszę opowiedzieć mi o swoim codziennym dniu.

Krok po kroku.

– Nie rozumiem.

– Budzi się pani, przeciąga… i tak dalej.

– Po co?

– Chcemy znaleźć przyczynę łysienia.

– Może to alergia na jakąś chemię?

– Robiła pani badania alergologiczne, prawda? Hormonalne, na obecność markerów rakowych, USG, tomografię… Pani ciało jest zdrowe. Przyjrzyjmy się więc duszy. Tylko proszę krok po kroku. Nawet rzeczy, które wydają się pani nieistotne.

No dobra, pomyślałam

Wczoraj… Wstałam jak zwykle o wpół do siódmej. Córka już była na nogach, bo miała rano trening. Zanim wybiegła, zrobiłam jej kanapki. Potem poszłam do łazienki, twarz, zęby, krem, włosy… Nie chciałam patrzeć w lustro. Pomyślałam tylko, że do niebieskiej sukienki założę niebieską chustkę. Wyszłam z łazienki i zajrzałam do sypialni. Marek powoli się budził. Przymknęłam drzwi i poszłam do kuchni zrobić śniadanie.

– Co zrobiła pani w międzyczasie? – przerwała mi psycholożka. – Po tym, jak przymknęła pani drzwi i zanim zabrała się za śniadanie?

Zmarszczyłam brwi.

– Skąd pani wie, że coś zrobiłam?

– Wyczułam, że coś pani omija. Czyli, że to ważne – uśmiechnęła się.

Serce mi zabiło mocno, nieprzyjemnie. Sięgnęłam dłonią do włosów, ale palce natknęły się na czapkę.

– Co pani zrobiła?

Odwróciłam wzrok i wymamrotałam:

Przejrzałam SMS-y na komórce męża.

– Dlaczego?

– Nie wiem – wzruszyłam ramionami.

– Od kiedy to pani robi?

– Nie wiem. Od kilku miesięcy.

– Jak jeszcze kontroluje pani męża?

– Nie kontroluję – obruszyłam się.

Psycholożka uniosła brwi i patrzyła na mnie z uśmiechem. Wkurzyłam się.

– Sprawdzam SMS-y, czy nie trzeba go wcześniej z łóżka ściągać. Obwąchuję jego koszule, czy wciąż są świeże. Przeglądam kieszenie spodni, czy nie ma w nich rzeczy, które nie powinny znaleźć się w pralce… Czy to takie złe?

– Podejrzewa pani, że mąż ją zdradza?

– Nie! On by nigdy tego nie zrobił. Nawet do głowy mi to nie przyszło. Mówię prawdę.

Wydawało mi się, że rzeczywiście mówiłam prawdę. No dobrze... Prawda była taka, że nie tylko myślałam, że mąż mnie zdradzi. Byłam tego pewna.

– Proszę się dobrze zastanowić, kiedy zaczęła go pani kontrolować.

Baba była uparta jak osioł i nie słuchała wyjaśnień

Uległam.

Trwało to kilka minut, ale wreszcie sobie przypomniałam.

– Chyba od listopada. Tak mi się wydaje.

– Co się zdarzyło w listopadzie, co mogłoby zachwiać pani wiarą w męża?

– Niczego takiego nie było… – zaczęłam, ale nagle mnie olśniło.

Przyjęcie urodzinowe u koleżanki. Same baby. Jedzenie, alkohol, no i głupie pomysły. Jadźka wymyśliła, że powróży nam wszystkim z kart. Nie umiała tego robić, to było dla śmiechu. Stawiała te pasjanse i gadała, co jej ślina na język przyniesie. Marcie powiedziała, że teściowa ją nawiedzi na kilka miesięcy, Julce, że w pracy blondyna kopie pod nią dołki, a mnie, że mąż wkrótce zdradzi mnie z młodszą.

Kupa śmiechu – teściowa Marty nie lubiła nawet na jeden dzień opuszczać swojego wychuchanego gniazdka, a w pracy Juli oprócz niej byli sami mężczyźni. No i wszystkie wiedziałyśmy, że Marek należy do klanu wiernych.

Tydzień później do Marty wprowadzili się teściowie. W ich budynku był pożar i strażacy zalali wszystko. Doprowadzenie mieszkania do stanu używalności zabierze im ze trzy miesiące, więc zamieszkają z synem i synową. Śmiałyśmy się wtedy, że Jadźka okazała się wyrocznią. I tyle.

Psycholożka pokiwała głową.

– I wtedy pojawił się stres.

– Ale ja przecież wiem, że to był przypadek.

– Pani to wie, ale pani podświadomość nie. Ona stwierdziła, że skoro jedna przepowiednia się sprawdziła, to dlaczego nie inne? Dlatego zaczęła pani kontrolować męża. Pani tłumaczyła to sobie, że na przykład sprawdza, czy koszule nie są przepocone, ale tak naprawdę chodziło o zapach innej kobiety.

Lekarka miała rację. Byłam w potężnym stresie spowodowanym podejrzeniem, że mąż będzie miał romans z młodszą kobietą. Że mnie opuści. I z tego stresu, o którym nie wiedziałam, zaczęłam tracić włosy.

Gdy to sobie uświadomiłam, porozmawiałam z Markiem (poszliśmy nawet na spotkanie z psycholożką) – problem zniknął.

A ja już wiem, że nigdy nie pójdę do wróżki. Z tą moją łatwowierną podświadomością to prosta droga do nieszczęścia.

Czytaj także:
„Moja 18-letnia córka spotyka się z facetem przed 30-stką. Jestem przerażona. Co taki dorosły facet może robić ze smarkulą?”
„Mąż sprowadzał do domu tabuny ludzi i oczekiwał, że będę ich obsługiwać jak gosposia. Gdy odmawiałam, robił mi awanturę”
„Mój syn mnie okradał. Ten tłumok zrujnował biznes, na który pracowałem całe życie. Na starość nie mam co włożyć do garnka”
„Moja siostra terroryzuje całą rodzinę. Mąż się jej boi, a córka od niej ucieka. Chciałam im pomóc, ale zaczęła mi grozić”

Redakcja poleca

REKLAMA