„Przegapiłem maturę córki. Mam wyrzuty sumienia, że zarabianie kasy zawsze było ważniejsze od rodziny”

zmartwiony mężczyzna fot. Getty Images, Westend61
„– Chcę studiować za granicą – powiedziała któregoś dnia córka. – Masz jeszcze czas – odparłem, nie podnosząc nawet głowy znad gazety. – Jaki czas? Przecież wyniki matury były tydzień temu. – Matury? – zdziwiłem się, a potem zerknąłem w kalendarz. Gdzieś uciekły mi ostatnie tygodnie”.
/ 23.05.2024 07:15
zmartwiony mężczyzna fot. Getty Images, Westend61

– Ciągle gdzieś gnasz tą swoją łodzią, zero czasu dla rodziny – usłyszałem kiedyś od swojego dziecka.

Faktycznie regularnie znikałem na rejsy. Człowieka, który choć raz doświadczył podmuchu wiatru na otwartym akwenie, nie da się już nigdzie zatrzymać. To zupełnie zmienia hierarchię wartości. Niestety musiałem się przekonać na własnej skórze, w jakim jestem błędzie.

Pieniądze były ważne

Smykałkę do robienia biznesów dostałem w genach po tacie, a swoją pierwszą działalność gospodarczą otworzyłem, będąc jeszcze studentem. Jasne, że o nią dbałem, ale dużo bardziej pasjonowało mnie pływanie po morzach i oceanach.

Moja ukochana łajba „Elwira", ochrzczona imieniem mojej jedynej pociechy, była supernowoczesnym jachtem, pogromcą sztormów i powodem do dumy. Córka została matką chrzestną łodzi swojej imienniczki, ale nie pałała do niej jakąś specjalną sympatią. Wręcz przeciwnie, widziała w niej konkurentkę.

Córka nie rozumiała mnie

Kompletnie nie docierało do niej wyjaśnienie, że potrzebuję rozładować napięcie spowodowane kierowaniem firmą, a szybki wypad na jacht przynosi lepsze efekty niż dwutygodniowe wakacje gdzieś na egzotycznej wyspie.

– Jakie napięcie? Urodziłeś się w czepku, wszystko, czego się tkniesz, obraca się w złota – z politowaniem pokręciła głową.

– Za osiągnięciami zawsze kryje się sporo wysiłku – zacząłem jej tłumaczyć.

– Ewentualnie dobry nos i odrobina fartu – nie zamierzała dać za wygraną. – Ostro ryzykujesz, tatku, nie masz stracha?

– Wkalkulowane ryzyko – bezwiednie rzuciłem i uważnie przyjrzałem się córce.

Zupełnie mi umknęło, że moja maleńka dziewczynka wyrosła na dorosłą pannę. Po raz kolejny przekonałem się, że najwidoczniej nasze spotkania były stanowczo za rzadkie. Jakim cudem nastolatka wie o moich zawodowych poczynaniach? Miała rację, wytykając mi błędy, rzeczywiście czasem szedłem na żywioł, ale ratowała mnie intuicja, życiowa mądrość i bogaty bagaż przeżyć, który zgromadziłem przez lata.

Miała do mnie pretensje

– No co ty, skarbie, nie martw się, że twój tata splajtuje. Bez obaw, wszystko ogarnąłem. Ty i twoja mama macie polisę na czarną godzinę. Gdyby twój stary wywinął orła, skończy się życie jak w Madrycie, ale coś tam z tego wyjdzie. Starczy na twoją edukację. I nikt was z chaty nie wywali.

– Źle mnie zrozumiałeś – oburzyła się Elwira. – Kasa nie jest dla mnie najważniejsza.

– Mówisz tak, bo ci jej nie brakuje – stwierdziłem.

– Ale taty to już nie mam, bo wszystko jest ważniejsze.

– Wcale nie. Mało czasu poświęcam tobie i mamie, bo go zwyczajnie nie mam.

– Ciągle siedzisz w robocie albo pływasz na tej swojej „Elwirze". Nie cierpię tej łajby.

Elwira uparcie drążyła temat, zupełnie jakby od tego zależało jej życie. Kompletnie nie rozumiałem, o co jej chodzi. Przecież ja nigdy nie pozwalałem sobie na takie odzywki w stosunku do swojego ojca. On też często gdzieś znikał, nie miał czasu się mną zajmować. No i co z tego?

Byłem na nią zły

Skończyłem gadać z Elwirą i czułem się dziwnie. Z jednej strony zirytowany, a z drugiej miałem wyrzuty sumienia, które moja córka zręcznie we mnie wzbudziła. Byłem na nią wkurzony, ale zaraz zdałem sobie sprawę, że sam stosuję podobne chwyty, kiedy z kimś negocjuję. Sprawiam, że druga strona zaczyna mieć wątpliwości i to ją rozbraja, osłabia jej pewność siebie. Czyżby Elwira była do mnie bardziej podobna, niż mi się wydawało? W każdym razie, wiedziała, jak mnie pokonać moją własną bronią.

Moje ojcowskie serce przepełniła chwilowa radość, gdy zobaczyłem, jak wspaniale rozwija się moje dziecko, ale wkrótce pochłonęła mnie codzienna gonitwa, zarabianie kasy i całkiem wyleciało mi to z głowy. Podobnie jak inne sprawy.

Zapomniałem o maturze

– Chcę studiować za granicą – powiedziała któregoś dnia córka.

– Masz jeszcze czas – odparłem, nie podnosząc nawet głowy znad gazety.

– Jaki czas? Przecież wyniki matury były tydzień temu.

– Matury? – zdziwiłem się,  a potem zerknąłem w kalendarz. 

Gdzieś uciekły mi ostatnie tygodnie. 

– Tato, olałeś moje egzaminy, a teraz udajesz głupka!

– Jak ty się do mnie odzywasz? – zezłościłem się.

– Zasłużyłeś na to – powiedziała i wyszła, trzaskając drzwiami.

Straciłem rodzinę

Nastały ciche dni w domu, a nawet tygodnie. W taki oto sposób więź między mną a córką niemal zupełnie się zerwała. Dopiero w momencie, gdy nie zjawiła się na święta, coś do mnie dotarło.

– Koleżanka z uczelni ją zaprosiła do siebie – powiadomiła mnie małżonka.

– Nie miałem o tym pojęcia – powiedziałem naprawdę zdumiony.

– A czy masz chociaż świadomość tego, jakie są moje plany? – zaskoczyła mnie Hania swoim pytaniem. – Minęło sporo czasu od kiedy przestaliśmy ze sobą gadać, nigdzie wspólnie się nie pokazujemy, a nawet osobno sypiamy. Nasza pociecha wyprowadziła się z domu, to może pora, abyśmy i my dali sobie wolną rękę?

Nie spodziewałem się tego, ale nie protestowałem. Nie mam w zwyczaju narzucać się kobietom. To, że Hanna straciła mną zainteresowanie, nie było przyjemne, choć jakoś specjalnie mnie nie zraniło.

Prawdę mówiąc, odczuwaliśmy coraz większy dystans, uczucie wygasło i nie widziałem sensu, by to kontynuować. Rozeszliśmy się z klasą, bez robienia scen w sądzie.

Nie wiedziałem, co słychać u córki

Natomiast moja córka zupełnie zerwała ze mną kontakt. Średnio co miesiąc gadaliśmy przez internet, ale teraz nie byłem w stanie się z nią skontaktować.

– Gadałaś ostatnio z Elwirą? Wiesz, czy u niej wszystko gra? – zwróciłem się do Hanny

– Podchodzi teraz do ważnych testów na koniec roku. Myślę, że da znać, jak już ze wszystkim się upora – uspokoiła mnie moja małżonka.

Ani Hanka, ani ja nie mieliśmy wątpliwości co do tego, kogo córka obwinia za to, że nasza rodzina się rozpadła. Nie zamierzałem się usprawiedliwiać.

Przejąłem firmę ojca i długi

Wkrótce po tych wydarzeniach, mój ojciec zmarł, przepisując na mnie swoją firmę. Niczego nie przeczuwając, przyjąłem ten spadek i wtedy zaczął się cały cyrk. Chyba miałem jakieś zaćmienie mózgu, że nie prześwietliłem dokładnie całej sprawy.

Byłem świadomy faktu, że tata zaciągnął parę pożyczek na rozwój biznesu, bo swego czasu wtajemniczył mnie we wszystkie detale. Nie powiedział mi tylko o tej finalnej, najpokaźniejszej, która według jego zamysłu miała ocalić podupadającą działalność. Zapewne liczył na to, że uda mu się ją zwrócić, ale zabrakło czasu. Odziedziczyłem niezły bajzel, którego skala dopiero miała mi się objawić.

Zanim zabrałem się za układy z bankami, uregulowałem zobowiązania u osób prywatnych. Wyszło na to, że lwia część tego, co miałem, musiała pójść na pokrycie długów. Niestety nie mogłem zrobić nic innego. Odetchnąłem z ulgą, że przyszedł mi do głowy pomysł, by wcześniej postarać się o bezpieczeństwo finansowe moich kobiet. Dzięki temu mogły utrzymać dom, który przypadł Hannie po rozwodzie. To dawało mi minimum komfortu w tej najtrudniejszej zawodowej chwili.

Zabrakło mi kasy

Kiedyś otaczała mnie spora paczka znajomych, którzy lubili ode mnie pożyczać kasę – czasem mniejsze, czasem większe sumy. Wiedzieli, że nie będę ich cisnął o szybką spłatę. Teraz jakby się pod ziemię zapadli, pewnie ze strachu, że zacznę się upominać o zwrot długów. Aż mnie śmiech ogarniał na myśl o tym, bowiem te marne grosze, które byli mi winni, niewiele by zmieniły w mojej sytuacji. Tkwiłem w bagnie po same uszy i potrzebowałem konkretnego zastrzyku gotówki albo jakiegoś majętnego wspólnika, żeby się z tego wygrzebać.

Byłem w sytuacji, w której mógłbym ogłosić plajtę, ale zostawiłem to na sam koniec. Zdecydowałem, że będę o wszystko walczył. W końcu przyszedł czas zmierzyć się z rzeczywistością. Moje starania poszły jednak na marne. Pozbyłem się wszystkiego, co miałem i musiałem zawiesić działalność, bo zabrakło mi pieniędzy na bieżące rachunki. Uciekłem w morze. Jedyne, co mi zostało, to "Elwira" – ostatnia pamiątka po dawnych, dobrych czasach.

Zostałem sam jak palec

Jacht był wart sporo kasy i pewnie niedługo będę zmuszony go sprzedać, ale teraz chciałem poczuć jak pokład pracuje na falach pode mną. Po raz pierwszy w życiu morski wiatr nie dał mi takiej ulgi, na jaką liczyłem. Zostałem całkiem sam. Moja żona postanowiła odejść, a nasza córa opuściła rodzinne gniazdko. Kumple też gdzieś przepadli. 

Tato wracaj tu zaraz! – Elwira krzyczała przez telefon.

– Skarbie, jesteś w Polsce? – zapytałem radośnie.

– Co?! Nic nie słyszę! Tato! Zwijaj się do domu! Będę czekać! – krzyczała.

Moje usta rozciągnęły się w uśmiechu. Moja kochana córeczka. Skierowałem jacht na południe i wkrótce przybijałem do portu. Ela już czekała na mnie przy kei.

– Jak się masz? – zapytałem, siląc się na dobry nastrój.

– W porządku – padła lakoniczna odpowiedź córki, pozostawiając mnie w niepewności co do jej ostatnich zajęć i powodów milczenia. – A, właśnie! Ja i mama sprzedałyśmy dom.

Dostałem duże wsparcie 

Kolana się pode mną ugięły.

– Co zrobiłyście? To wasze jedyne zabezpieczenie!

– Chcemy zainwestować w twój biznes. Zostaniemy partnerami, rozpoczniemy wszystko od zera – doprecyzowała radośnie moja córka.

– To nie wypali. Zrobiłem, co było w mojej mocy, nadal jestem sporo dłużny bankom.

– Właśnie dlatego musimy ponownie ustalić sposób spłat, wszystko dokładnie rozważyłam – oznajmiła Elwira, spoglądając nieprzychylnie na bujający się na falach jacht.

– Pozbędę się go – oznajmiłem stanowczo.

– Masz czas. Póki co, niech tu zostanie – córa zerknęła na mnie kątem oka.

– To chyba oznacza, że cała nasz trójka zamieszka na „Elwirze"? W końcu straciliśmy dom...

– Nic z tych rzeczy! Mama wynajęła małe mieszkanie. Tymczasowo będziemy razem mieszkać, co jest nawet praktyczne, bo przecież mamy wspólnie pracować.

– I mama się na to zgodziła? – zapytałem z powątpiewaniem.

– To był jej pomysł – odpowiedziała, myślami będąc już gdzieś indziej.

Czułem się odpowiedzialny

Raczej nie zdawały sobie sprawy z tego, w co się angażują, dlatego musiałem wziąć się w garść, aby ich nie rozczarować. Nigdy nie wtajemniczałem je w swojej biznesy, więc i tym razem czułem się odpowiedzialny za wszystko, choć niezmiernie wdzięczny za to, że mi pomogły. Teraz pracujemy razem i nasza relacja jest silniejsza niż kiedykolwiek przedtem. Z każdym dniem widzę, jak bardzo Elwira jest do mnie podobna, ma wrodzoną smykałkę do interesów, ale jest bardziej ostrożna.

Serce rośnie mi na widok tego wszystkiego, a moje wyrzuty sumienia trochę ucichły. Choć jeszcze sporo pracy przed nami, powoli wydostajemy się z zapaści. Najwyraźniej wieść o moim powrocie do gry rozeszła się w okolicy, bo mój telefon nagle zaczął dzwonić. Skontaktował się ze mną stary znajomy. Ten sam, który ostatnio nie miał dla mnie ani chwili. Dopiero teraz przypomniało mi się, że to jeden z moich dłużników, więc postanowiłem nie odbierać.

– Z kim rozmawiałeś? – Elwira podniosła głowę znad sterty papierów piętrzących się na biurku.

– Z nikim ważnym – odpowiedziałem szczerze.

Antoni, 55 lat

Czytaj także: „Za zdradę w związku należy się surowa kara. Obmyśliłam taki plan zemsty na byłym facecie, że nigdy o mnie nie zapomni”
„Ojciec przekonał mnie, że należę do wielkiego świata i czeka mnie kariera. W pogoni za kasą prawie straciłem wszystko”
„Mój mąż artysta żyje sztuką, ale rachunki same się nie zapłacą. Musiałam nim wstrząsnąć, by nie obudzić się na bruku”

 

Redakcja poleca

REKLAMA