Prawdziwą miłość można przeżyć tylko raz. Gdy poznałam Mirona, nie miałam żadnych wątpliwości, że jesteśmy sobie pisani. Coś, a raczej ktoś stał nam jednak na przeszkodzie – Olka, jego narzeczona. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko uzbroić się w cierpliwość. Czekałam dziesięć lat, aż ukochany w końcu zainteresuje się mną i dostrzeże, że jestem mu przeznaczona. Zawierzyłam nadziei, a że musiałam trochę pomóc swojemu szczęściu, to już zupełnie inna sprawa.
Cieszyłam się szczęściem koleżanki
– Co to za cacko na twoim palcu? – zapytałam, gdy zauważyłam na dłoni przyjaciółki piękny pierścionek z wielkim kamieniem.
– No właśnie miałam ci powiedzieć – powiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha. – Miron poprosił mnie o rękę, a ja przyjęłam oświadczyny.
– Kochana, przyjmij moje gratulacje! Kiedy ślub?
– Jeszcze nie ustaliliśmy dokładnej daty, ale już teraz mogę ci powiedzieć, że nie wyobrażam sobie tego dnia bez ciebie. Jak tylko ustalimy wszystkie szczegóły, dostaniesz oficjalne zaproszenie.
– To będzie dla mnie prawdziwy zaszczyt. Mam nadzieję, że wcześniej poznam twojego narzeczonego.
– Możesz być tego pewna.
Znałam wtedy Olę od trzech lat. Pracowałyśmy w jednej firmie i choć nigdy nie zostałyśmy przyjaciółkami, uważałam ją za naprawdę dobrą koleżankę. W pracy była mi najbliższa i jestem pewna, że to samo mogła powiedzieć o mnie. Prywatnie spotykałyśmy się tylko w większym gronie, podczas babskich wieczorów na mieście. Ale skoro zaprosiła mnie na ślub, zapowiadało się, że wkrótce nasze koleżeńskie więzi nieco się zacieśnią.
Zakochałam się od pierwszego wejrzenia
Narzeczonego Olki poznałam kilka tygodni później.
– Dziś jemy u mnie kolację i nie przyjmuję odmowy – oznajmiła.
– Mam coś przynieść? – zapytałam.
– Nie, nie ma takiej potrzeby. Wystarczy, że się pojawisz.
Po pracy od razu pojechałam do sprawdzonego sklepu z porządną ofertą dobrych win. Wprawdzie zaznaczyła, że mam niczego nie przynosić, ale przecież pierwszy raz miałam być gościem u niej w domu. No i miałam poznać Mirona, więc nie wypadało przychodzić z pustymi rękami. Nie wiedziałam, co poda do jedzenia, więc żeby nie dać plamy, kupiłam po butelce białego i czerwonego trunku prosto z hiszpańskich winnic.
– Witaj, kochana – przywitała mnie, gdy otworzyła drzwi.
– Cześć, Olu – odwzajemniłam powitanie i uścisnęłam ją, jakbyśmy nie widziały się od wielu lat.
– Iza, poznaj mojego narzeczonego, Mirona.
– Miło mi. Ola non stop o tobie opowiada. Fajnie, że wreszcie mamy okazję się spotkać – powiedziałam.
Spojrzałam mu w oczy i poczułam, jakby trafiła mnie błyskawica. Ten facet był boski! Wyższy ode mnie o głowę, z ciemnymi włosami i łobuzerskim zarostem na przystojnej twarzy prezentował się niesamowicie. No i ten głos! Ten cudowny niski głos działał na mnie hipnotyzująco. Nie pamiętam, co wtedy powiedziałam. Pewnie dukałam coś niezrozumiale, bo zorientowałam się, że Olka podśmiechuje się pod nosem.
– Nie stój tak w przedpokoju, tylko wchodź – wciągnęła mnie do salonu.
Wierzyłam, że on był mi pisany
Przez cały wieczór nie mogłam oderwać od niego oczu. Wypytywałam go wszystko. O pracę, o sposoby spędzania wolnego czasu, o to, jak poznał Olę i o wiele nic nieznaczących bzdur. Chciałam tylko patrzeć mu w oczy i napawać się jego głosem. Gdy wreszcie wyszłam z ich mieszkania i wsiadłam do samochodu, zaczęłam się zastanawiać: „Czy to możliwe? Czy naprawdę zakochałam się w narzeczonym koleżanki?”.
Należę do grona osób, które wierzą, że w gwiazdach i kartach zapisane jest wszystko. Następnego dnia, w sobotę, poszłam do zaprzyjaźnionej wróżki. Postawiła mi tarota. Wtedy karty powiedziały, że niedawno poznałam mężczyznę, który jest mi przeznaczony. „To się zgadza” – pomyślałam. Nagle wróżka posmutniała.
– Coś nie tak? Nie będziemy razem? – dopytywałam.
– On jest ci pisany, ale będziesz musiała na niego zaczekać. W tej chwili jego serce należy do innej, ale w końcu dostrzeże w tobie tą jedyną – powiedziała wróżka.
– Jak długo? – przeraziłam się.
– Karty mówią tylko, że musisz być cierpliwa, ale zawierz im. One nigdy się nie mylą.
Zaczęłam rozmyślac nad znaczeniem tych słów. Nie opuszczały mnie ani na chwilę.
Musiałam wziąć sprawy w swoje ręce
Nie pozostało mi nic innego, jak tylko czekać. Na ślubie Olki i Mirona patrzyłam, jak stoją przed ołtarzem i myślałam, że to ja powinnam być na jej miejscu. Ale nie rozpaczałam. Wiedziałam, że w końcu będzie mój.
Lata mijały, a ja przez cały czas trzymałam się blisko nich. W końcu pomyślałam, że wróżka mnie okłamała, albo karty się pomyliły. Ola i Mirek tworzyli wyjątkowo zgraną parę. Przez cały czas patrzyli na siebie, jakby wciąż byli w sobie zakochani do szaleństwa. Olka nigdy nie narzekała na męża. Niejednokrotnie próbowałam skłonić ją do zwierzeń, ale ona najwyraźniej nie miała na co się skarżyć. Opowiadała tylko o dobrych chwilach, a ja miałam wrażenie, że całe ich życie składa się właśnie z takich momentów. Nie mogłam zrobić niczego innego, jak tylko znowu poradzić się wróżki.
– Mówiłaś, że on będzie mój. Że jest mi pisany. A tymczasem minęło już prawie dziesięć lat, a ja wciąż jestem sama. Wciąż czekam na niego – powiedziałam i nawet nie starałam się ukryć pretensji.
– To nie ja mówiłam, tylko karty, a one nigdy się nie mylą – stwierdziła, po czym potasowała talię i rozłożyła ją na stole. – Twój czas się zbliża. Jeden z dni następnego kwartału będzie szczególny.
– Dokładnie za trzy miesiące mam urodziny – stwierdziłam.
Wróżka złożyła karty i spojrzała mi głęboko w oczy.
– To jest właśnie ten dzień. Wtedy gwiazdy będą ci najbardziej sprzyjać. Ale nic nie dzieje się samo. Szczęściu trzeba pomóc – stwierdziła tajemniczo.
Wróciłam do domu z głową pełną chaotycznych myśli.
No to uknułam intrygę
Wiedziałam, co mam robić. Olka miała słabą głowę i nigdy nie wypijała więcej niż kilka łyków wina. „Gdybym przesadziła choćby o kropelkę, nie obudziłabym się do rana” – zawsze powtarzała na naszych babskich spotkaniach. Dwa mocne drinki powinny załatwić sprawę. Musiałam jeszcze znaleźć kogoś, kto pomoże mi zrealizować plan. Darek, mój sąsiad, wydawał się idealnym kandydatem. To typowy zgrywus, którego nie trzeba długo namawiać, żeby wyciąć komuś śmieszny numer.
– Cześć, Darek – przywitałam się.
– Izunia! Co cię sprowadza w moje skromne progi? – zapytał z uśmiechem.
– Niedługo są moje urodziny. To okrągły jubileusz, więc z tej okazji organizuję małą imprezkę. Byłoby mi miło, gdybyś wpadł – powiedziałam.
– No jasne! Przecież wiesz, że nigdy nie odmawiam zabawie – odrzekł zadowolony.
– Świetnie. Będzie też Olka – dodałam.
– Ta ładna brunetka, z którą pracujesz? – dopytywał.
– Właśnie ta. Chciałam ją wkręcić i pomyślałam, że możesz mi pomóc – puściłam do niego oko.
– Co planujesz? – zainteresował się.
Przedstawiłam mu pomysł na który wpadłam, a on od razu zapalił się do niego. Miał jednak pewne obiekcje.
– Czy ona przypadkiem nie jest mężatką? – zrobił podejrzliwą minę.
– Tak, ale to przecież tylko żart. Nie martw się. Powiem jej, że wszystko było ustawione – machnęłam ręką.
Nasz plan wypalił doskonale
W końcu nastał dzień moich urodzin. To był piątek. Wiedziałam, że Miron ma wtedy nocną zmianę w pracy i nie będzie mógł przyjść. Panowała szampańska atmosfera i Olka sama poprosiła o drinka.
– Tylko proszę cię, przygotuj coś słabego. Pamiętaj, że próg mojej tolerancji jest niski – zaznaczyła.
– Nie martw się. Pamiętam – powiedziałam, starając się ukryć uśmiech.
Wręczyłam jej szklankę, a ona wypiła koktajl kilkoma haustami. Był mocniejszy niż się spodziewała, ale nawet tego nie poczuła. Chwilę później podałam jej kolejny i jeszcze jeden.
– Strasznie kręci mi się w głowie – oznajmiła kilkanaście minut później. – Chyba wrócę już do domu.
– Mowy nie ma. Nie o tej godzinie i nie w takim stanie. Położysz się u mnie objęłam ją ramieniem.
Zaprowadziłam ją do sypialni, rozebrałam do bielizny i położyłam do łóżka. Gdy miałam pewność, że twardo śpi, poszłam po Darka. „Teraz jest idealna okazja” – powiedziałam. Zdjął koszulkę i położył się obok niej. Wyglądali, jak para kochanków zmęczonych amorami. Wykonałam kilka zdjęć.
– Ale będzie miała minę, gdy rano pokażę jej te fotki – udawałam, że cieszę się z numeru wyciętego koleżance.
– Tylko pamiętaj, od razu masz jej powiedzieć, że to żart – przypomniał.
– Nie martw się. Tak właśnie zrobię – zapewniłam.
Zamiast tego, wysłałam je Mironowi z anonimowego numeru. To była ważna część mojego osobistego planu.
Zniszczyłam ich małżeństwo
Na drugi dzień Ola obudziła się skołowana w moim mieszkaniu.
– Rany, co się stało? – zapytała cicho.
– Zasnęłaś – wzruszyłam ramionami.
– Miałaś pilnować, żebym nie przesadziła – powiedziała z wyrzutem.
– A co ja mogłam? Bawiłaś się z Darkiem, moim sąsiadem. Nie pamiętasz? – zapytałam niewinnie.
– Nic a nic – rzuciła Ola.
– Wypiliście kilka drinków i poszliście do sypialni – dodałam.
– Co? – nie mogła uwierzyć. – Ale jak? Dlaczego pozwoliłaś mi na to?
– Olka, jesteś dorosła, a ja przecież nie jestem twoją przyzwoitką – wzruszyłam ramionami.
– I co ja teraz zrobię? A jak Miron się dowie? On nie pogodzi się z tym. Na pewno mnie zostawi – zaczęła panikować Olka.
Ubrała się i wybiegła z mojego mieszkania. Zadzwoniła do mnie kilka godzin później.
– Iza, to straszne! Wróciłam do domu i zastałam Mirona pakującego walizki. Ktoś wysłał mu zdjęcia!
– Co? – udałam zdziwienie.
– Kto mógł zrobić coś takiego?
– Była u mnie Monika, koleżanka Darka. Podkochuje się w nim od dawna. Mogła zrobić to z zazdrości, ale to tylko moje przypuszczenia – podałam jej przygotowane wcześniej kłamstwo.
– Powiedział, że chce rozwodu! Rozumiesz? To koniec mojego małżeństwa! – łkała Ola.
– Kochana, tak bardzo mi przykro.
Dostałam swoją szansę
Ich związek nie przetrwał tej próby. Miron nie chciał słuchać żadnych wyjaśnień. Rozwiódł się z Olką, a teraz próbuje o niej zapomnieć. Wiem o tym, bo sam mi powiedział. Potrzebował wygadać się komuś i zadzwonił do mnie.
O razu stałam się jego pocieszycielką, a niebawem będę jego dziewczyną. Na ostatnim spotkaniu pocałowałam go, a on wcale się nie wzbraniał. To na pewno coś znaczy. Musi coś znaczyć. On będzie mój. A że ucierpiała na tym moja koleżanka? Trudno. Widocznie ona nie była mu pisana.
Izabela, 40 lat
Czytaj także:
„Mój mąż nie przepuści żadnej spódniczce, nawet dziewczynie syna. Tak go urządziłam, że teraz trzyma ręce przy sobie”
„Wycieczka po Italii miała być powiewem świeżości, a dała mi całkiem nowe życie. Mojego Włocha musiałam wykraść innej”
„Mąż wracał do domu późno albo wcale. W końcu włamałam się do jego telefonu i poznałam gorzką prawdę”