Kiedy wychodziłam za mąż za Krzysztofa, to nie brakowało głosów, że popełniam błąd. Mój mąż uchodził za kobieciarza, który nie potrafi odpuścić niemal żadnej kobiecie. Ja nie do końca w to wierzyłam. Poza tym byłam zakochana i chciałam wierzyć, że to wszystko to tylko plotki. Gdybym wtedy uwierzyła w to co słyszałam, to być może uniknęłabym późniejszego rozczarowania.
Romans z biurowym bawidamkiem
Krzyśka poznałam na ostatnim roku studiów. To wtedy rozpoczęłam praktyki w międzynarodowej firmie, w której po obronie pracy dyplomowej zamierzałam zdobyć etat. Krzysiek był tam jednym z kierowników i to on opiniował moje podanie o staż.
– Postanowiliśmy pozytywnie rozpatrzyć pani podanie – powiedział kilkanaście minut po mojej rozmowie kwalifikacyjnej.
Jednocześnie spojrzał na mnie w taki sposób, że nie miałam wątpliwości, iż to jego głos przesądził o tym, że dostałam tę szansę. Zresztą przyglądał mi się podczas całej rozmowy. A z jego wzroku dało się wyczytać to, że jest mną zainteresowany. To samo można było powiedzieć o mnie. Od początku zwróciłam na niego uwagę. Tym bardziej że był w moim typie – muskularny brunet o lekko zawadiackim uśmiechu.
Nie trzeba było długo czekać na to, aż nasza znajomość wyjdzie poza relację służbową. Już kilka dni po rozpoczęciu przeze mnie praktyk przeszliśmy na ty, a niespełna miesiąc później Krzysztof zaprosił mnie na kolację, która przekształciła się w typową randkę ze śniadaniem.
– Żałujesz? – zapytał mnie później.
Nie żałowałam, bo była to jedna z najlepszych nocy w moim życiu. Jedyne czego się obawiałam to fakt, że zostanę potraktowana jako jednorazowa przygoda. Krzysiek miał opinię kobieciarza i dosyć często słyszałam w pracy plotki o tym, że nie przepuszcza żadnej stażystce. Ale moje obawy okazały się niepotrzebne. Stworzyliśmy z Krzyśkiem naprawdę udany związek. A przynajmniej tak mi się wydawało.
Wiele osób ostrzegało mnie przed ślubem
Pod koniec mojego stażu spełniły się dwa moje marzenia. O spełnieniu pierwszego dowiedziałam się pewnego ranka.
– Szef prosi panią na rozmowę – zakomunikowała mi sekretarka prezesa.
Spojrzałam na nią zaniepokojona. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że moje praktyki zbliżają się ku końcowi i że właśnie nadszedł czas decyzji co do mojej przyszłości.
– Już idę – powiedziałam i zestresowana ruszyłam do gabinetu prezesa.
Jednak nic nie mogłam wyczytać z jego oczu. Siedział za swoim biurkiem i spoglądał na mnie z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Serce mi zamarło.
– Proszę się tak nie denerwować – usłyszałam w końcu.
A potem zobaczyłam uśmiech. Okazało się, że firma chce podpisać ze mną umowę. Wybiegłam z gabinetu prezesa jak na skrzydłach. I od razu zadzwoniłam do Krzyśka, żeby poinformować go o tym, że będziemy razem pracować. A to wcale nie była najlepsza wiadomość tego dnia. Wieczorem Krzysztof zaprosił mnie na kolację i pod jej koniec zrobił coś, co na długo pozbawiło mnie tchu.
– Wyjdziesz za mnie? – zapytał, otwierając pudełko z pierścionkiem.
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem, ale kiedy podniosłam wzrok na Krzyśka, to zrozumiałam, że to wcale nie jest żart. Zgodziłam się. I chociaż wcale nie miałam pewności, że to dobra decyzja, to jednak nie mogłam odmówić. Byłam zakochana.
– Jesteś pewna, że to dobra decyzja? – zapytała mnie koleżanka, której powiedziałam o oświadczynach. Baśka pracowała razem ze mną i doskonale wiedziała o plotkach krążących o Krzyśku.
Zresztą nie tylko ona ostrzegała mnie przed tą decyzją. Podobne zdanie miało pół biura. Chyba nikt nie wierzył w to, że mogę być szczęśliwa z mężczyzną, który ma opinię największego podrywacza w firmie. Ale ja podjęłam już decyzję. Kochałam Krzysztofa i chciałam spędzić z nim resztę swojego życia.
Miłe złego początki
Mieliśmy przepiękny ślub. A ja stojąc przed ołtarzem i wypowiadając słowa przysięgi małżeńskiej, byłam najszczęśliwszą kobietą na ziemi.
I początkowo wszystko wskazywało na to, że na przekór wszystkim stworzymy szczęśliwy związek. Przez pierwsze miesiące Krzysiek był najwspanialszym mężem pod słońcem i na każdym kroku udowadniał, że jestem kobietą jego życia. A ja czułam się jak księżniczka.
Przez kolejne lata też nie było najgorzej. Wprawdzie minęły początkowe zachwyty i wybuchy namiętności, ale wciąż tworzyliśmy zgraną parę. I chyba właśnie ta pozorna normalność uśpiła moją czujność. Sama nie wiem kiedy zorientowałam się, że zachowanie Krzyśka jest coraz bardziej niepokojące.
Mój mąż coraz później wracał do domu, a zdarzało się nawet tak, że pojawiał się w mieszkaniu grubo po północy. Niepokoiło mnie to coraz bardziej.
– Gdzie byłeś? – zapytałam go którejś nocy.
Specjalnie nie kładłam się spać, aby zobaczyć, o której wrócił i zadać mu dręczące mnie od dawna pytania.
– Czy jest coś, o czym chcesz mi powiedzieć?
Krzysztof uśmiechnął się tym swoim uroczym uśmiechem, a potem objął mnie uspokajającym gestem.
– To tylko praca – zapewnił mnie. – Przecież wiesz, że kolacje służbowe potrafią przeciągnąć się do późnej nocy – dodał.
O tym akurat doskonale wiedziałam. Ale mój mąż przebywał poza domem znacznie częściej i znacznie dłużej niż wymagały tego służbowe obowiązki. A ja nie mogłam zapomnieć o tym, że swego czasu miał opinię kobieciarza. „Czyżby to była prawda?” – zastanawiałam się. I chociaż próbowałam wytłumaczyć jego zachowanie w sposób racjonalny, to jednak nie mogłam pozbyć się wątpliwości. Cały czas myślałam o tym, że być może mój mąż zdradzał mnie przez wszystkie lata małżeństwa, tylko po prostu dobrze się z tym krył.
Śledztwo ujawniło tajemnicę mojego męża
Postanowiłam dowiedzieć się, czy moje podejrzenia są słuszne. I zabrałam się do tego jak prawdziwa podejrzliwa żona. Przede wszystkim obserwowałam jego zachowanie. I już na tym etapie zapaliła mi się czerwona lampka. Krzysiek nie tylko coraz rzadziej spędzał wieczory w domu, ale także coraz częściej wyjeżdżał na weekendy.
– Masz spotkania biznesowe w weekendy? – pytałam z niedowierzaniem. A on za każdym razem odpowiadał mi, że tego wymaga sytuacja.
Ja jednak byłam coraz bardziej podejrzliwa. Dlatego przeszukiwałam jego kieszenie i obwąchiwałam jego ciuchy. Nic jednak nie udało mi się znaleźć. „Czyżby był aż tak ostrożny?” – zastanawiałam się. Dodatkowo kilkukrotnie go śledziłam, ale i to nie przyniosło żadnych rezultatów. Za każdym razem mój mąż jechał do pracy i kolejne godziny spędzał w biurze.
– Sprawdź jego telefon – poradziła mi koleżanka, której zwierzyłam się ze swoich podejrzeń.
To właśnie ona kilka lat wcześniej najbardziej ostrzegała mnie przed Krzyśkiem i to ona teraz nie miała żadnych wątpliwości, że mój mąż mnie zdradza.
– Próbowałam – powiedziałam gorzko. Już wiele razy chciałam sprawdzić połączenia i SMS-y swojego męża. Jednak okazało się to niemożliwe, bo telefon Krzyśka miał blokadę. Tak jakby obawiał się tego, że może on wpaść w niepowołane ręce. Czyżbym jednak miała rację?
– Są sposoby, aby ominąć zabezpieczenia – powiedziała Baśka. A kiedy sprawdziłam Internet, to okazało się, że ma rację. I że to wcale nie jest takie trudne.
Szybko wprowadziłam swój plan w życie. Jeszcze tego samego wieczoru przechwyciłam telefon męża i zastosowałam wszystkie rady z Internetu. Tak szczerze powiedziawszy, to nie sądziłam, że mi się uda. A tymczasem po kilku minutach telefon Krzyśka przestał mieć przede mną jakiekolwiek tajemnice. Zaczęłam go przeglądać. A potem żałowałam, że w ogóle zaczęłam.
Nie jedna, a kilka
Okazało się, że mój mąż miał trzy kochanki, które o sobie nie wiedziały. Czas spędzony poza domem dzielił pomiędzy Asię, Beatę i Marysię. Każdej z nich pisał, że jest jedyna i każdej z nich obiecywał małżeństwo. Szkoda tylko, że żadnej nie przyznał się, że ma już żonę.
Przez kilka kolejnych godzin próbowałam wyjść z szoku. A potem postanowiłam się zemścić.
– Co to znaczy? – zapytał Krzysiek następnego ranka. Jego walizki stały przy drzwiach. – Oszalałaś? – dodał zdziwiony.
– To koniec – powiedziałam spokojnie.
A gdy chciałam wytłumaczyć mu swoją decyzję, to obudził się jego telefon. Krzysiek raz po raz spoglądał na wyświetlacz smartfona, a jego mina wskazywała na to, że jest coraz bardziej zdezorientowany.
– To Marysia? – zapytałam niewinnie. – A może Beata lub Asia?
Krzysiek nie wiedział, co powiedzieć. A ja zbierałam owoce tego co zrobiłam w nocy. Gdy tylko odkryłam, że mój mąż ma kochanki, to do każdej z nich napisałam wiadomość, z których dowiedziały się nie tylko o swoich konkurentkach, ale także o żonie. Na reakcję nie trzeba było długo czekać.
– Ja ci to wszystko wytłumaczę – usłyszałam błagalny głos Krzysztofa. Ale ja nie chciałam tego słuchać. Kazałam mu zniknąć z mieszkania i z mojego życia.
Kilka dni później złożyłam pozew o rozwód. I chociaż Krzysztof błagał mnie o przebaczenie, to ja byłam nieubłagana. I tak poświęciłam temu człowiekowi zbyt wiele lat ze swojego życia. Teraz zamierzałam pomyśleć o sobie, a swojego niewiernego męża zaliczyć do przeszłości.
Magdalena, 33 lata
Czytaj także:
„Rodzina wyklęła ciotkę, bo była z facetem na kocią łapę. Wyrzucili ją ze swoich wspomnień, bo chciała żyć po swojemu”
„Mąż pracował zdalnie, ale odkryłam, co naprawdę robi w tym czasie. Drań powinien się wstydzić”
„Żona mnie zostawiła, bo nie kupiłem jej wczasów w Egipcie. Wolała leżeć pod palmami, niż remontować dom po babci”