Teneryfa na wyspach kanaryjskich – taki był kierunek mojego wielkanocnego wyjazdu w ubiegłym roku. Dodam, że wcale nie wybierałem się tam z żoną i dziećmi. Sam też nie. Święta planowałem przeleżeć nad basenem lub na czarnej, wulkanicznej plaży u boku kochanki.
Moje małżeństwo z Elą dogorywało
Dzieci: 20-letni Patryk, student ekonomii, oraz 16-letnia Majka, wzorowa uczennica, były właściwie już odchowane. A ja czułem, że muszę w swoim życiu coś zmienić. Stuknęło mi 45 lat, dochrapałem się kierowniczego stanowiska w międzynarodowej korporacji, miałem pieniądze, ustosunkowanych znajomych i zawodowy prestiż. A Ela? Moja poznana jeszcze na studiach żona, cicha domatorka, dla której priorytetem było wychowywanie dzieci i przygotowywanie niedzielnych obiadów, jakoś do tego wszystkiego nie pasowała. Powiedziałem jej więc coś w rodzaju: „Sorry skarbie, ale nasz czas minął” i zaproponowałem godziwe alimenty oraz klucze do naszego mieszkania. A potem wystąpiłem o rozwód.
Ela się oczywiście popłakała. A ja, no cóż, też poczułem ukłucie żalu. Do licha, w końcu przeżyliśmy wspólnie wiele pięknych chwil. Serce jednak nie sługa. A poza tym nie można być wyłącznie z drugą osobą z nostalgii za minionymi czasami. Odszedłem.
Dwa dni przed wylotem na Teneryfę, musiałem wyjechać służbowo do Gdańska. Chciałem pojechać pociągiem lub lecieć samolotem, ostatecznie postanowiłem jednak sprawdzić w trasie moje nowe, służbowe bmw. Rankiem wsiadłem za kółko i wdepnąłem gaz.
Nie pamiętam, jak doszło do wypadku. Podobno jechałem za szybko i wyleciałem z trasy, kiedy zbyt gwałtownie zahamowałem przed rondem w Glinojecku. Skasowałem auto, doznałem rozległych obrażeń głowy, dwa tygodnie leżałem w szpitalu pogrążony w śpiączce.
A kiedy otworzyłem oczy, zobaczyłem przy łóżku... Elę. Lekarze i pielęgniarki traktowali ją jak dobrą znajomą, bo przesiadywała ze mną od rana do wieczora. Opiekowała się mną codziennie. Karmiła, myła, pomagała stawiać pierwsze kroki. Nieco później załatwiła mi porządną rehabilitację. W dużej mierze to dzięki niej stanąłem na nogi.
Tegoroczne święta spędzimy razem
– Dlaczego to robisz? – zapytałem kiedyś. – Przecież cię zawiodłem. Zachowałem się jak świnia.
– Jesteś mężczyzną, z którym łączy mnie wiele wspaniałych przeżyć – powiedziała po prostu. – Nie można tego ot tak przekreślić.
Nic jej wtedy nie odpowiedziałem. Zwyczajnie zrobiło mi się strasznie wstyd. I zrozumiałem, że mam wspaniałą żonę, której nie dorastam nawet do pięt
Tegoroczne święta spędzimy razem. Jak zwykle usiądziemy do stołu całą rodziną, podzielimy się jajkiem. A ja im podziękuję, że dali mi drugą szansę. Ich miłość i wyrozumiałość sprawiły, że odrodziło się nie tylko moje ciało, ale i serce.
Zbigniew, 45 lat
Czytaj także:
„Rodzina się mnie wyrzekła i wylądowałam na bruku. Dopiero po latach brat przyznał, że maczał w tym palce”
„Ponad 20 lat czekałam, aż córka wyprowadzi się z domu. Nie miałam siły już walczyć z tym pazernym darmozjadem”
„Wyjechałem za granicę, żeby zarobić na dom. Ciężką pracę umilały mi dwie gorące kochanki, ale to nie był zwykły romans”