„Mój facet był hiszpańskim chorizo, ja zwykłym pasztetem. By na niego zasłużyć, chodziłam na bardzo krótkiej smyczy”

poważna dziewczyna fot. Getty Images, Bloom Productions
„Starałam się być grzeczną dziewczynką i chciałam go na każdym kroku zadowolić. Był tak niesamowitym facetem, że musiałam na niego zasłużyć. Niestety, przestałam się czuć przy nim swobodnie. Zaczęłam kontrolować to, co robię i to, co mówię, byleby tylko nie zawieść jego oczekiwań”.
/ 26.08.2024 20:00
poważna dziewczyna fot. Getty Images, Bloom Productions

Akceptowałam siebie, taką, jaka byłam, chociaż z czasem może tu i tam coś bym sobie z chęcią poprawiła. Mimo wszystko byłam zdumiona, że taki facet jak on zwrócił swoją uwagę właśnie na mnie.

Wybrał właśnie mnie

Pracowaliśmy w tej samej firmie, jednak w innych działach, spotykaliśmy się praktycznie codziennie, w zakładowej stołówce. Kacper przysiadał się do mnie i rozpoczynał rozmowę. Dowcipkował, kierował w moją stronę liczne komplementy. Był ujmującym mężczyzną i naprawdę bardzo mi się podobał.
Nie powiem, bardzo schlebiało mi jego zainteresowanie. Tym bardziej że, dowiedziałam się od koleżanki z biurka obok, że nie był to przypadek. Kacper wypytywał ją o godziny mojej przerwy, aby móc dopasować do niej również swoją.

Kaśka powiedziała o tym mnie i wszystkim dziewczynom z biura. W efekcie cała firma huczała od plotek, że ze sobą sypiamy, w czasie gdy my nadal byliśmy na etapie wymiany zbyt długich spojrzeń i uśmiechów nad talerzem z obiadem.

Jednak dzięki temu szumowi wokół mnie, pierwszy raz pomyślałam o sobie jak o interesującej kobiecie. Zaczęłam zwracać większą uwagę na swój wygląd. Wcześniej byłam przekonana, że takie starania, by się komuś przypodobać, nie mają sensu, bo i tak nie uda mi się nikogo oszukać.
Zawsze uważałam, że to szczery uśmiech może zdobić twarz, więc nie malowałam się.

Byłam osobą przy kości, aktywność fizyczna nie była moim  hobby, w związku z czym nosiłam luźne ciuchy, które ukrywały moją figurę. Czułam się aseksualnie i bezpiecznie, nie chciałam się wystawiać na jakieś docinki i prowokować obcych zbyt kobiecym wyglądem.

Był spełnieniem marzeń

Wszystkie te poglądy wyrzuciłam w kąt, gdy w moim życiu pojawił się Kacper. By mu się podobać, zaczęłam nosić obcisłe ubrania i buty na wysokim obcasie. Do tego postanowiłam nakładać makijaż na twarz.  Po miesiącu takich podchodów wreszcie się udało – Kacper zaprosił mnie na kolację do znanej w mieście restauracji.

To było spełnienie moich marzeń, najlepszy wieczór życiu. Wszystko udało się wręcz idealnie, także z powodu napięcia rosnącego między nami. Nie całowaliśmy się wtedy, jakbyśmy obydwoje podświadomie chcieli przeciągnąć to uczucie i poczucie zauroczenia.

Potem spotykaliśmy się coraz częściej. Były randki, pierwszy seks i wyznanie miłości. W ten sposób zostaliśmy parą, a ja czułam się, jakbym wygrała los na loterii. Nie wierzyłam w to, co się dzieje, ze szczęścia mogłabym skakać do nieba.

– Powiedz szczerze, dlaczego to we mnie się zakochałeś? – zapytałam pewnego wieczoru Kacpra. – Przecież w dziewczynach mógłbyś przebierać jak w ulęgałkach.

Uśmiechnął się i zaraz odpowiedział.

– Bo jesteś zwyczajna. Po prostu normalna, uśmiechnięta i radosna. Przy tobie mogę czuć się swobodnie. Nie muszę nic udawać, żeby jakoś lepiej wypaść. Nie muszę się za bardzo starać.

Pocałowałam go namiętnie, chociaż po pewnej chwili zaczęłam się zastanawiać, czy na pewno był to komplement. Co to miało znaczyć, że za bardzo nie musi się starać? Może to oznacza, że nie jestem warta jego starań? A może tylko sobie coś wymyślam i szukam problemu tam, gdzie go nie ma?

Wtedy się zaczęło...

Po pół roku związku zdecydowaliśmy się zamieszkać razem. Kacper był niezwykle troskliwy. Troszczył się o mnie tak bardzo, że z czasem postanowił mnie „ulepszać”. Najpierw skłonił mnie, bym rzuciła palenie. Zgodziłam się na to, bo już od dłuższego czasu nosiłam się z tym zamiarem, ale ciągle brakowało mi motywacji.

Na początku nie było mi łatwo. Nie mogłam się skupić, wszystko mnie denerwowało i napychałam się słodyczami, by czymś zapełnić pustkę po nikotynie. Niekiedy wystarczyła jakaś błahostka, bym wybuchnęła płaczem. Udało mi się to przetrwać tylko dzięki Kacprowi. Gdy marudziłam o tym, jak bardzo chciałabym zapalić, przytulał mnie i mówił:

– Dasz radę, kochanie. Wytrzymałaś już tyle dni, więc teraz szkoda byłoby to zmarnować. Jestem z ciebie strasznie dumny!

Faktycznie, po upływie kilku miesięcy przestałam odczuwać brak papierosów. Ale rzucenie tego nałogu spowodowało, że do góry poszybowała moja waga. A skoro już wcześniej miałam nadprogramowe kilogramy, to teraz miałam ich jeszcze więcej. I tym razem mogłam liczyć na pomoc Kacpra. Był przy tym bardzo delikatny.

Nigdy nie powiedział mi, że jestem gruba i powinnam wziąć się za zrzucenie wagi. Zaproponował zamiast tego, żebyśmy poszli razem na siłownię albo na rower. Do naszej diety wprowadził więcej warzyw i owoców, do tego w sklepie zaopatrywał się w zdrową żywność. W ten prosty i bezbolesny sposób udało mi się zrzucić aż 20 kilogramów. Czułam się idealnie w swoim nowym ciele.

To jednak był początek mojej przemiany, którą Kacper zaplanował dla mnie. Skoncentrował się na moich małych wadach, które do tej pory mu we mnie nie przeszkadzały. Rzucał do mnie pytania:

– Czy twoje ciuchy muszą być tak rozrzucone po całym mieszkaniu?

Albo:

– Czy coś by się stało, jeśli brudne kubki wstawiałabyś od razu do zmywarki, zamiast stawiać je na blacie kuchennym?

Albo:

– Musisz pić tyle wina za każdym razem, jak gdzieś wychodzimy?

Wszystko wiedział najlepiej

Starałam się być grzeczną dziewczynką i chciałam go na każdym kroku zadowolić. Był tak niesamowitym facetem, że musiałam na niego zasłużyć. Niestety, przestałam się czuć przy nim swobodnie. Zaczęłam kontrolować to, co robię i to, co mówię, byleby tylko nie zawieść jego oczekiwań.

Gdy tylko Kacper mnie chwalił, czułam radość jak przedszkolak. Miłe słowa jednak nie rekompensowały mi ciągłego napięcia związanego z lękiem z powodu braku aprobaty. Ale widocznie tak musiało już być. Przecież każdy związek opiera się na jakichś zasadach i kompromisach, czasami trzeba się poświęcić. W pewnym momencie jednak okazało się, że przemiana z bałaganiary i rezygnacja z alkoholu to ciągle zbyt mało dla mojego faceta…

– Bez sensu, że znasz tylko angielski. Przecież wiesz, że powinnaś uczyć się też drugiego języka. Niemiecki by ci się przydał…

– Ale właściwie dlaczego? – zaprotestowałam na te słowa,

Może po to, by się rozwijać? Znasz takie pojęcie? – wyczułam w jego słowach agresję.

– Pewnie masz rację. Poszukam jakiegoś kursu hiszpańskiego. Zawsze podobało mi się brzmienie tego języka.

– No tak. Zachowujesz się jak typowa baba. Patrzysz na to, co ci się podoba, a nie na to, co jest bardziej praktyczne. Niemiecki jest bardziej przyszłościowy – oznajmił, jakby pozjadał wszystkie rozumy.

– A to niby z jakiego powodu?

– W krajach hiszpańskojęzycznych bez trudu porozumiesz się po angielsku. A w Niemczech lepiej jest znać ich język. Słyszałaś o tym, że czasami Niemcy celowo udają, że nie znają języka angielskiego?

Coś takiego słyszałam o Francuzach, więc pomyślałam, że tym razem mój facet wymyśla bzdury, byle tylko umocnić swoją rację. Kiwnęłam tylko głową i dodałam:

– Nie mam zamiaru jechać do Niemiec, więc nie mam potrzeby uczyć się ich języka.

– Ty nic nie rozumiesz. Nie dociera do ciebie, że znajomość tego języka może podnieść twoją wartość jako pracownika?

Nie chciało mi się już słuchać jego ględzenia. Chciałam mu krzyknąć prosto w twarz, by dał mi wreszcie spokój i że sama będę decydowała o swoich pieniądzach i wolnym czasie. Ale oczywiście znowu tego nie zrobiłam. Zamiast tego ponownie ustąpiłam i zapisałam się na kurs niemieckiego, który znienawidziłam już od pierwszych zajęć.

W końcu miałam tego dość

Im więcej zachcianek Kacpra realizowałam, on wymyślał ich jeszcze więcej. Czułam się jak w jakimś kołowrotku, z którego nie mogłam się uwolnić. Robiłam jedną rzecz, a on wymyślał kolejną, by mnie poprawić i ulepszyć. Ciągle było mu mało, wyznaczał mi kolejne cele do realizacji. Nawet w sypialni mną sterował.

Na początku naszego związku nasz seks był spontaniczny i bardzo namiętny. Teraz czułam się, jakbym wykonywała instrukcje mojego partnera. Połóż się na mnie, zmień pozycję, nie tak szybko… To było dla mnie smutne i żenujące jednocześnie. Ten związek zaczął mnie wykańczać, czułam się nim przytłoczona. Nie miałam odwagi, by przed kimkolwiek się do tego przyznać, zwłaszcza przed przyjaciółkami, bo one tak bardzo zazdrościły mi Kacpra.

– Ale się przy nim zmieniłaś – mówiła mi Kaśka. – Teraz z ciebie jest kobieta–petarda, a kiedyś to wiesz…

Doskonale pamiętam, jaka byłam kiedyś. I wtedy do mnie dotarło, że ta „petarda” w ogóle nie jest szczęśliwa w swoim nowym wydaniu. Kacper zrobił ze mnie jakąś laskę z Instagrama, którą mógł się pochwalić przed kolegami. Gdzieś zniknęła ta nieidealna, ale zawsze uśmiechnięta dziewczyna, którą podobno kiedyś kochał. Już jej nie było, bo ją po prostu zniszczył…

Pewnego dnia doszłam do wniosku, że już dłużej nie jestem w stanie tego wytrzymać. Wygarnęłam Kacprowi wszystko, co mnie dręczyło. Gdzieś w głębi serca miałam nadzieję, że mnie zrozumie, przyjrzy się sobie i swojemu zachowaniu. Może zauważyłby, że ciągle się mnie czepia i wytyka moje przywary. Ale nie, on stwierdził, że nic takiego nie ma miejsca i że on robi to z troski o mnie. Na koniec się obraził.

Ta rozmowa była początkiem końca naszego związku. Ostatecznie rozstaliśmy się kilka tygodni później, gdy okazało się, że nie zmądrzałam na tyle, na ile Kacper tego oczekiwał. Był płacz, bo gdy kończy się miłość, zawsze jest smutno. Ale z drugiej strony poczułam ulgę, bo wreszcie odzyskałam siebie.

Ola, 29 lat

Czytaj także:
„Rodzice narzeczonego chcą, bym zamieszkała na wsi. Baba powinna gotować i szorować podłogi, a nie siedzieć za biurkiem”
„Myślałam, że Tomasz to przystojny ideał. A potem dowiedziałam się, że w pakiecie z nim jest para 5-letnich bliźniaków”
„Chciałem zaskoczyć żonę i wcześniej wróciłem z emigracji. Przywitał mnie jej kochanek ubrany w moje bokserki”

Redakcja poleca

REKLAMA