Obudziłam się z nieprzyjemnym uczuciem w brzuchu. Tak jak wczoraj... Wybrałam się do pobliskiej apteki. Kupiłam dwa testy ciążowe, a po kilku dniach odwiedziłam ginekologa.
– Zostanie pani mamą. Moje gratulacje! – wykrzyknął entuzjastycznie i zaczął wypisywać skierowanie na badania.
– Nie ma się z czego cieszyć, panie doktorze! – powiedziałam w duchu. Ale ja nie z tych, co się poddają. Z przychodni wyszłam przekonana, że poradzę sobie z tym wyzwaniem. Szkoda tylko, że moja mama przeprowadziła się do Rzeszowa.
Gdyby była tu ze mną, mogłabym liczyć na jej wsparcie, a tak? No cóż, jestem zatrudniona, więc jakoś zarobię na swoje utrzymanie... no i dziecka, rzecz jasna. Muszę trochę zaoszczędzić w ciągu tych paru miesięcy, choć z moją skromną wypłatą nie będzie to proste.
Gdy maluch przyjdzie już na świat, wesprze mnie Karolina, moja siostra cioteczna. Ona uwielbia maluchy. Gdyby tylko mogła, od razu powiłaby ich z pół tuzina! Tak, Karolcia z pewnością mi pomoże. Raz na jakiś czas dojrzy bobaska, zrobi mi zakupy, zabierze dziecko na spacer. Początkowo i tak przyjedzie mama.
Choć tak zapatrzona w tego swojego Waldka, zostawi świeżo upieczonego małżonka na jakiś czas i przyjedzie do mnie. No i do wnusia. Na bank!
W końcu to jeszcze smarkacz...
Całe szczęście, że mogę liczyć na mieszkanie mamy. Przynajmniej mam gdzie mieszkać i nie muszę się martwić o żadne raty czy kredyty. Mama zostawiła mi wszystko. Co prawda miałam w planach zrobić jakiś remont, może wstawić nowe meble do sypialni, ale teraz chyba powinnam najpierw pomyśleć o kołysce dla malucha. No i wózek też by się przydał... O matko! Ale to będzie kosztowało?! - aż westchnęłam pod nosem.
Chyba dobrze byłoby odnowić przynajmniej ten niewielki pokój. O, tak. Ten mniejszy pokoik będzie przeznaczony dla maluszka, co oznacza, że Maciek będzie musiał się wyprowadzić. Muszę mu zakomunikować tę wiadomość. Trochę żal, w końcu dawał mi kasę na czynsz, a teraz będę musiała wszystkie wydatki pokrywać samodzielnie… Chociaż w sumie może jeszcze chwilkę u mnie pomieszkać, dopóki nie ogarnę wszystkich spraw.
Kiedy wracałam do mieszkania, nie przeszło mi przez myśl, kto jest tatą maleństwa. Dopiero gdy weszłam do środka, dotarło do mnie, że to Maciek, z którym aktualnie mieszkam, a nie Piotr.
Ostatnimi czasy oswoiłam się z wizją, że to Piotr będzie ojcem moich pociech. Snuliśmy plany o wspólnym życiu, własnych czterech kątach i gromadce dzieci, ale w sierpniu mój facet mnie porzucił i odszedł na dobre… Do innej.
– Poradzę sobie – powiedziałam na głos do siebie.
– Z czym sobie poradzisz? – zapytał Maciek, zaskakując mnie, kiedy wkroczyłam do kuchni. Był usadowiony przy stole, wpatrując się w tablet i jedząc jednocześnie kanapkę z serem.
Wpatrywałam się w niego przez moment, zastanawiając się nad jego zachowaniem. Przed chwilą wypytywał mnie, z czym sobie poradzę, a teraz nawet na mnie nie spojrzy. Ciągle tylko gapi się w ten przeklęty telefon. Ależ on jest dziecinny!
– Poradzę sobie ze wszystkim – burknęłam, chcąc mieć to już za sobą. Dopiero wtedy łaskawie zwrócił na mnie uwagę. Podniósł się z miejsca i przechodząc obok, nastawił wodę na herbatę.
– Zaparzę ci herbatę, bo coś kiepsko wyglądasz – zauważył i musnął ustami moje czoło.
Kompletnie nie wiem, co mam z nim zrobić. Najrozsądniej byłoby po prostu szczerze porozmawiać. Ale jeszcze nie w tym momencie – postanowiłam. Na pewno wpadnie w panikę, bo w sumie to wciąż smarkacz, mimo że starszy o rok. Mężczyźni dorastają w żółwim tempie… albo wcale.
Wygląda na to, że Maćka trzeba zaliczyć do tej drugiej kategorii, więc raczej powinnam sobie odpuścić jakiekolwiek oczekiwania względem niego. To przecież moje pigułki zawiodły, a poza tym ledwo go znam. Miał być tylko remedium na smutek po zakończeniu związku z Piotrem. Spodobał mi się, a nawet wydawało mi się, że się zakochałam.
Był fajny, inteligentny, dowcipny…
Generalnie go polubiłam, ale czy to wystarczy, żeby się z kimś związać? Czy taki chłopczyk nadawałby się na odpowiedzialnego tatę? Szczerze wątpiłam.
Na bank szybko wykręci się od wszelkich obowiązków i zostawi mnie samą z całym bałaganem, dumałam. Niech się lepiej od razu wyniesie. Nie zamierzam żyć złudzeniami, że w razie czego mam na kogo liczyć.
Moją mamę można by nazwać superbohaterką, bo praktycznie w pojedynkę mnie wychowywała i świetnie jej to wyszło. Ojciec to dla mnie prawie jak jakiś zamglony obraz. Miałam zaledwie pięć wiosen na karku, gdy dopadł go zawał serca i od tamtej pory mamie jakoś nie układało się z facetami. Tak przynajmniej twierdziła, choć ja myślę, że z jej wyglądem to raczej nie brakowało jej adoratorów, tylko sobie ubzdurała, że dla mojego dobra lepiej, jak będzie singielką. Dopiero w zeszłym roku wyznała mi, że ma kogoś…
– Waldka znam już siedem długich lat – zaskoczyła mnie tym wyznaniem. – Nie chciałam wcześniej ci o tym mówić, Misiu, ale teraz, gdy jesteś już dorosła i samodzielna, a Waldek odziedziczył ten uroczy domek po swoich rodzicach, to planuję się do niego wprowadzić. Tobie zostawię nasze mieszkanie. Przecież masz już pracę, poradzisz sobie…
No i poradziłam, jasny gwint! Parę dni po spotkaniu z moim lekarzem, w sobotę, miałam takie nudności, że klęczałam przy sedesie i nie byłam w stanie opuścić toalety.
– Miśka, wszystko gra? Wpuść mnie do środka, proszę – dobiegł mnie głos zza drzwi.
– Wymiotuję. Chyba nie chcesz mi przy tym towarzyszyć, co?
– Wolałbym, żebyś po prostu otworzyła. A co, jeśli zaraz tam padniesz? Jak wtedy do ciebie wejdę?
– Nic mi nie jest, daj mi święty spokój.
Czekał pod drzwiami, był nieustępliwy. Nudności minęły. Przemyłam buzię i umyłam zęby, po czym wpuściłam go do środka.
– O rany, ale zbladłaś! – Maciek też pobladł, gdy mnie zobaczył. – Najlepiej idź do lekarza. Przebierz się, zawieziemy cię na pogotowie.
– Nigdzie nie pojadę. Nic mi nie jest, to tylko zwykłe mdłości…
– A może jesteś w ciąży? Koniecznie zbadaj się u lekarza…
– Już byłam, w zeszłym tygodniu. Jak chcesz wiedzieć, to faktycznie spodziewam się dziecka i tobie nic do tego! – rozpłakałam się.
Maciek zaniemówił
– No dobra, ale skoro ostatnio ze mną sypiasz, to chyba mam w tym swój udział – oznajmił, po czym zaczął zasypywać mnie pytaniami o szczegóły całej sprawy. – Od tygodnia wiesz, że jesteś w ciąży i nawet słowem nie pisnęłaś?! Co ci strzeliło do głowy, Miśka? Przecież to moje dziecko! – podniósł głos.
Było oczywiste, że Maciek będzie mocno zdenerwowany.
– Aniołku, skarbie, ale radość mnie rozpiera... – nagle zupełnie inna nutka zabrzmiała w jego głosie. — Wybacz, że na ciebie nawrzeszczałem, ale byłem wkurzony, że nic mi o tym nie mówiłaś — Maciek przysiadł na oparciu fotela i zaczął mnie niezdarnie gładzić po włosach i obcałowywać po czubku głowy. – Ale jestem taki szczęśliwy, będę tatą... - wyszeptał mi prosto do ucha, a ja aż podskoczyłam.
– Co ty gadasz, że się cieszysz? Przecież w ogóle nie myśleliśmy o dziecku, a poza tym to nawet nie jesteśmy na poważnie razem, ledwo trzy miesiące minęły, odkąd się poznaliśmy! Ty nie masz żadnych zobowiązań, poradzę sobie sama ze wszystkim. Jak chcesz, to możesz się nawet od razu wynieść...
Może faktycznie okaże się dobrym ojcem?
Nagle przerwał pieszczoty i cofnął dłoń. Przez moment nadal siedział obok, w kompletnej ciszy. Następnie podniósł się z miejsca i zaczął przemierzać pokój. Ja tkwiłam tam zapłakana, nerwowo mnąc w dłoni opakowanie z chusteczkami higienicznymi.
– Miśka, odpowiedz uczciwie, pragniesz zostać mamą czy nie?
– Oczywiście, że pragnę! Co ty sobie ubzdurałeś, draniu?!
– Słonko, nie jestem draniem, tylko staram się pojąć, o co ci tak naprawdę chodzi. Jeżeli marzysz o urodzeniu naszego maleństwa, to czemu każesz mi się wynosić? No, chyba że to nie ja jestem ojcem. Miśka, mów jak jest…
– Jesteś, jesteś… Po prostu nie sądziłam, że cię to w ogóle zainteresuje. Wspominałeś, że nie układałeś jeszcze życiowych planów, że chciałbyś się trochę porozglądać… Że ze znajomymi wyskoczysz w styczniu na narty do Austrii…
– Tak więc już się zorientowałem i zaczynam snuć wielkie życiowe plany: czas założyć rodzinę. Zapomnij o jakichś nartach, nigdzie się nie wybieram. Musimy teraz pomyśleć o tylu ważnych kwestiach. Trzeba skombinować kasę na wózek i te wszystkie drobiazgi… – obserwowałam, jak wykonuje takie zabawne gesty dłońmi i dotarło do mnie, że wcale nie jest takim niepoważnym chłopakiem. – I wiesz co, Michasiu, ja już pokochałem tę kruszynkę. No i ciebie też kocham. Ciebie na razie nie będę się pytał, czy ty mnie… Ale za jakiś czas na pewno – zbliżył się i mocno mnie przytulił.
– Daj spokój, Maciuś, sama ci to powiem.
Po zgaszeniu światła, przez długi czas rozmyślałam, leżąc w pościeli. Maciek spoczywał obok, nie zdejmując ubrania i spokojnie, jednostajnie oddychał.
– Kocham cię, łobuzie… – wyszeptałam cicho, sądząc, że smacznie śpi.
– Domyśliłem się – wymamrotał przytulając się bliżej mnie.
Obawiałam się samotności. Na moje szczęście, Maciek okazał się być odpowiedzialny. Źle go wcześniej osądziłam. Z niedojrzałego chłopaka przeistoczył się w troskliwego, wspierającego małżonka oraz pełnego dumy tatusia naszego ślicznego bobasa.
Michalina, 29 lat
Czytaj także:
„Żona spuściła w kanale 20 lat małżeństwa. Przystojny kochanek był więcej wart, niż wierny mąż”
„Koleżanka wparowała na babskie spotkanie z dzieciakiem. Zamiast od plotek, uszy puchły mi od płaczu i wrzasków”
„Wnuczka podlizuje się, bo liczy na moje mieszkanie w spadku. Nic nie dam tej dwulicowej smarkuli”