„Żona spuściła w kanale 20 lat małżeństwa. Przystojny kochanek był więcej wart, niż wierny mąż”

zdradzony mąż fot. iStock, Prostock-Studio
„Oto definitywny kres… Kres naszego dwudziestoletniego związku małżeńskiego. Odczuwam jednocześnie rozpacz i ulgę”.
/ 18.04.2024 11:15
zdradzony mąż fot. iStock, Prostock-Studio

Coraz częściej zostawałaś po godzinach w pracy, nagle zaczęłaś brać udział w kursach, mimo że wcześniej powtarzałaś, że masz tego serdecznie dosyć. Na początku sądziłem, że zwyczajnie nie masz ochoty spędzać ze mną czasu, wolisz przebywać poza domem, ale później…

Później zaczęły mi w głowie kiełkować różne podejrzenia. Mająca dobrze zarabiającego męża żona i kochaś na boku dla dodania pikanterii w życiu, niezły plan sobie ułożyłaś.

Układałaś w głowie całe przemówienie

Spoglądasz na mnie z naprzeciwka, siedząc przy stoliku. Jesteś na wyciągnięcie ręki, a mimo to odnoszę wrażenie, że dzieli nas ogromny dystans. Niby cię znam, ale tak naprawdę jesteś dla mnie kimś obcym. Choć spędziliśmy razem dwadzieścia lat, chyba nigdy cię dobrze nie poznałem. Milczysz, gorączkowo szukając w myślach odpowiednich słów.

Mam świadomość, że przygotowywałaś się do tej rozmowy. Układałaś w głowie całe przemówienie, wizualizowałaś sobie przebieg tego spotkania, tworzyłaś w wyobraźni różne scenariusze, próbując przewidzieć, kto co powie i jak zareaguje... Doskonale wiem, co teraz przeżywasz, bo sam czuję to samo.

No dobra, to może ty zacznij. Ale pewnie liczysz na to, że ci w tym pomogę, co? Nic z tego, kochana! Sama musisz sobie z tym poradzić. Śmiało, powiedz, co ci leży na sercu. O ile w ogóle przychodzi ci do głowy coś mądrego po tym wszystkim, co się ostatnio wydarzyło.

Milczenie zaczyna ciążyć, a powierzchnia stolika jakby się powiększa. Lada moment się pożegnamy, nie powiedziawszy ani słowa, a przecież tego byś nie chciała. Dla mnie to bez większego znaczenia, ale z chęcią posłuchałbym, jak silisz się na wyjaśnienia, głos ci się łamie, usiłujesz mnie przekonać, wybłagać zrozumienie.

– Wybacz mi – w końcu to powiedziałaś.

Znowu zapadło milczenie

Kompletnie nie masz pojęcia, co powiedzieć. Mam serdecznie dosyć tej sytuacji.

– Mógłbym powiedzieć, że nie ma za co, ale jest – mimo że obiecywałem sobie milczeć, nie wytrzymałem. – To wszystko, co masz mi do powiedzenia?

– Masz rację, jest za co przepraszać… – odwróciłaś głowę, żeby ukryć przede mną swoje łzy.

No i co z tego? Nie zrobią one na mnie żadnego wrażenia. Skończyły się czasy, kiedy tylko zrobiłaś nieszczęśliwą minę, a ja od razu miękłem.

– No dobrze, mów dalej – zachęcam cię do kontynuowania, choć tak naprawdę wcale nie mam na to ochoty.

Trudno mi określić, kiedy przestałaś mnie traktować jak wcześniej. Nie jestem w stanie wskazać konkretnego dnia, zwłaszcza że był to proces, a nie jednorazowe wydarzenie. Po prostu w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że traktujesz mnie inaczej. Chciałem o tym porozmawiać, ale zbywałaś mnie, wmawiając mi urojenia.

– Nie lubisz, jak cię przytulam? – zagadnąłem któregoś poranka, próbując cię przytulić, a ty odskoczyłaś jak oparzona.

– Głupoty opowiadasz! – zdenerwowałaś się. – Po prostu muszę lecieć do roboty, nie mam na to czasu.

Zachowywałaś się w ten sposób bez względu na to, która była godzina. Gdy zaczynałem dotykać twojej ręki, leżąc w łóżku, wpatrywałaś się w telewizor, udawałaś, że nie zauważasz tego, co robię, ale wyczuwałem twoje poirytowanie i niesmak. Jasne, po kilku latach związku można się przyzwyczaić do partnera. Nie ma tej namiętności jak na początku, ale przecież pożądanie nie może całkowicie zniknąć!

Wiesz, przez twoje zachowanie straciłem całe zainteresowanie takimi pieszczotami. Kompletny brak odzewu z twojej strony jest chyba jeszcze bardziej przygnębiający niż jawny sprzeciw.

Dokąd to wszystko zmierza? – dopytywałem.

– Nic złego się nie dzieje – wzruszyłaś tylko ramionami. – Przestań drążyć. Ty i ja, obydwoje padamy ze zmęczenia, jest mnóstwo do roboty.

No tak, harowaliśmy, jak woły. Kiedyś jednak nie stanowiło to przeszkody, by nasze relacje wykraczały poza buziaka w policzek na do widzenia, przed wyjściem do pracy. Unikałaś tego tematu jak ognia.

Coraz częściej zostawałaś po godzinach w pracy, nagle zaczęłaś brać udział w kursach, mimo że wcześniej powtarzałaś, że masz tego serdecznie dosyć. Na początku sądziłem, że zwyczajnie nie masz ochoty spędzać ze mną czasu, wolisz przebywać poza domem, ale później… Później zaczęły mi w głowie kiełkować różne podejrzenia.

To Jacek wpadł na pomysł, żeby cię śledzić

– Pytałem cię, czy się z kimś spotykasz, ale twierdziłaś, że nie – mówię.

Skończmy wreszcie z tą ciszą. Skoro już tu jesteśmy, pora sobie parę rzeczy wyjaśnić.

– Nie chciałam sprawić ci przykrości – mówisz ledwo słyszalnym głosem.

– Co takiego? Nie chciałaś sprawić mi przykrości? – reaguję z zaskoczeniem. – Czy może po prostu taki układ ci odpowiadał? Facet, który całkiem nieźle zarabia, a do tego jeszcze ktoś na boku dla odmiany. Sama przyjemność i żadnych wyrzeczeń.

Oho. Zmarszczyłaś brwi. Znam ten wyraz twarzy. Zaraz będziesz odwracać kota ogonem.

– Mylisz się co do mnie! – miotasz się, ale ja już się tym nie przejmuję. – Pokochałam kogoś, wielkie mi przestępstwo?! Dlaczego nie potrafisz tego zrozumieć?

Nie zaskakujesz mnie tą reakcją. Byłem na nią przygotowany. Zawsze, gdy byłaś pod ścianą, przechodziłaś do ataku i zwykle ja odpuszczałem. Teraz też nie chcę się kłócić, ale powiem, co myślę.

– Mam nadzieję, że do ciebie dociera, jak to wygląda – mówię opanowanym tonem. – Oczekujesz, że mąż, którego zdradzasz i oszukujesz, pogodzi się z tym, jak potraktowałaś wasz związek. Ciekawe podejście.

Zamilkłaś. Spodziewałaś się, że wpadnę w szał i podniosę głos? Nic bardziej mylnego. We mnie nie kipi złość. Jest za to przygnębienie, pustka i poczucie beznadziei. Ale gniewu brak. Gniew ulotnił się w momencie, gdy ujrzałem cię u jego boku. Nie mam pojęcia dlaczego.

Ech, mogłem zareagować bardziej impulsywnie, no ale cóż, nie zawsze wiemy, do czego jesteśmy zdolni.

Na bank się z kimś bzyka! – stwierdził Jacek, gdy wszystko mu opowiedziałem.

– Serio? – Zdenerwowałem się. – Akurat ona? Nigdy! Może już jej się odechciało albo to jakiś przejściowy dołek?

– Ja bym to sprawdził – kumpel machnął ręką. – Są ludzie, co się tym zajmują, tacy detektywi…

– Daj spokój. Mam jeszcze wydawać pieniądze na jakiegoś detektywa. Zapomnij! – uciszyłem go.

– Ja bym tak zrobił. Wiedziałbyś, o co chodzi.

Zbagatelizowałem jego uwagę, ale mimo to przyjaciel zasiał we mnie ziarenko niepewności…

– Gdybyś nie był takim zrzędą, może bym się nie dała skusić – stwierdzasz.

– Ciągle miałeś do mnie pretensje, że nie spełniam twoich oczekiwań. W pewnym momencie po prostu nie wytrzymałam i…

Przerywam ci parsknięciem

Przez moment faktycznie trochę mnie rozbawiłaś. Jest poziom bezczelności, który budzi tylko śmiech. Wdałaś się w romans, bo marudziłem w domu?

– Przestań – odzywam się. – Nie bądźmy dziecinni, to nie podwórko. I przypomnę ci, że to ty chciałaś, żebyśmy się dzisiaj spotkali. Masz mi coś istotnego do powiedzenia czy szukasz jedynie rozgrzeszenia?

Milczysz jak zaklęta. Udajesz urażoną, ale niezbyt ci to wychodzi. Zupełnie jak w dniu, gdy cię nakryłem. Ujrzawszy mnie, zastygłaś w bezruchu. Tamten gość przeszedł jeszcze parę kroków, nim poczuł, że twoja ręka wymknęła się spod jego ramienia. Wtedy zerknął na mnie ze zdziwieniem. Byliśmy dla siebie kompletnie obcy. Dopiero po kilku sekundach w jego głowie zaczęło coś świtać.

Stojąc pod budynkiem hotelowym, o którym wspominał prywatny detektyw, jak również jadąc tam, byłem pewien, że typ dostanie ode mnie w gębę. Jednak widząc jego zdumienie, poczułem jak cała złość ze mnie uleciała. Gniew gdzieś wyparował.

– Nie masz ochoty nas sobie przedstawić? – zapytałem. – Zakładam, że to właśnie z tym gościem spędzasz te wszystkie kursy, zgadza się? Cała przyjemność po mojej stronie.

Stałaś w milczeniu, zaskoczona, a gość był tak zmieszany, że bezwiednie zrobił kilka kroków w moją stronę i wyciągnął ku mnie dłoń. Może ten głupek ciągle się łudził, że nie jestem twoim małżonkiem, a jedynie zwykłym kolegą?

– Spadówa! – wycedziłem.

Odskoczył do tyłu o jakieś trzy metry. Ty natomiast, jak zawsze, zaczęłaś przejmować inicjatywę.

– Szpiegowałeś mnie?! – zapytałaś z pretensją w głosie. – Jak śmiałeś? Co za bezczelność!

Stanąłem jak wryty, kompletnie zaskoczony.

Trzeba zamknąć za sobą te drzwi

Nie spodziewałem się, że przyłapana na gorącym uczynku, zaczniesz się tak wściekać. Ale po chwili dotarło do mnie, że to tylko desperacka próba przejęcia kontroli nad sytuacją, by jakoś z tego wybrnąć. Brakowało ci jednak pewności siebie, a w twoim głosie zamiast złości wyczuwałem lęk.

Twój kochanek najwyraźniej miał wielką chęć dać nogę, ale chyba stwierdził, że niezbyt ładnie byłoby zostawić cię samą na pastwę rozwścieczonego męża.

– Daj spokój – rzucam, chcąc uciąć tę farsę. Zawróciłem się na pięcie, wsiadłem do samochodu i odjechałem. Nawet nie spojrzałem w lusterko.

– Zmykaj stąd – mówię ci w tym momencie. – Twoje przeprosiny mnie tylko bardziej drażnią, zamiast cokolwiek naprawiać.

Zaciskasz wargi, jakbyś chciała mi odpysknąć, ale zamiast tego po prostu ryczysz jak bóbr.

– Nie miałam zamiaru cię skrzywdzić – dochodzi do mnie twój głos przez łzy. – Wybacz, serio nie sądziłam, że tak to się potoczy… Po prostu się zakochałam, rozumiesz? A Zbyszek to świetny gość. Nie miej do niego pretensji…

Wyłączam się z tej rozmowy. Szczerze powiedziawszy, gdzieś w głębi duszy liczyłem na to, że zmienisz zdanie i spróbujesz naprawić to, co między nami się zepsuło. Ale gdzie tam. Teraz mi opowiadasz o Zbyszku…

– Po prostu sobie idź – mówię raz jeszcze, odwracając głowę w drugą stronę. – Nie mam ochoty na ciebie patrzeć.

W końcu zdajesz sobie sprawę, że na wybaczenie i słowa zrozumienia nie ma co liczyć. Ostatecznie uświadamiasz sobie, iż rozstanie w przyjaźni nie wchodzi w grę. Towarzyszę ci do przedpokoju, obserwując, jak wychodzisz. Oto definitywny kres… Kres naszego dwudziestoletniego związku małżeńskiego. Odczuwam jednocześnie rozpacz i ulgę.

Czytaj także:
„Bratowa uznała, że bez drogiego prezentu mam się nie pokazywać na komunii chrześniaka. Przez nią zostanę bez grosza”
„Przyjaciółka porzuciła męża dla bogatego kochanka. Myślała, że wyciśnie z obu trochę grosza, ale srogo się przeliczyła”
„Nie chciałem dać żonie satysfakcji, gdy odeszła do kochanka. Dziś jeżdżę Mercedesem, a ona płacze w maluchu”

Redakcja poleca

REKLAMA