„Wnuczka podlizuje się, bo liczy na moje mieszkanie w spadku. Nic nie dam tej dwulicowej smarkuli”

zamyślona kobieta fot. Getty Images, Westend61
„– Kupić ci coś specjalnego? Masz jeszcze swoją ulubioną kawę? A może wezwę ten serniczek oblany czekoladą, który tak uwielbiasz? Zjemy sobie wspólnie wieczorem – kusiła. No słowo daję, takiego słodkiego dziecka, co to woli spędzić piątkowy wieczór z babcią, niż wyjść gdzieś z gdzieś ze znajomymi, to ze świecą szukać”.
/ 17.04.2024 20:30
zamyślona kobieta fot. Getty Images, Westend61

Właśnie zrobiłam sobie kawę, rozsiadłam się wygodnie w fotelu i miałam obejrzeć swój ulubiony popołudniowy serial. Zanim jednak zdążyłam przełączyć na odpowiedni kanał, usłyszałam dzwonek telefonu.

Dzwonek – mówię dosłownie. Nie przyjemna melodyjka czy piosenka, ale charakterystyczne „dryń”. Niedawno synowa z wnuczką kupiły mi toporną komórkę z dużymi klawiszami specjalnie dla seniora i ustawiły dzwonek przypominający przeraźliwy hałas budzików z lat osiemdziesiątych. Kto wtedy żył, ten pamięta takie małe metalowe zegarki, których dźwięk umarłego poderwałby z grobu.

Nie wierzyłam w tę troskę

– Halo, babciu? Babciu, słyszysz mnie? – w słuchawce rozbrzmiał głos mojej wnuczki.

– Słyszę, dziecko. Słyszę. Dlaczego miałabym cię nie słyszeć. Uszy jeszcze mam zdrowe – powiedziałam z ironią, której jednak Malwina w ogóle nie wychwyciła.

– Zaraz jadę do marketu i zrobię ci zakupy. Wiesz, świeże pieczywo, jakieś mięso na obiad, owoce, warzywa, coś słodkiego do twojej ulubionej kawy – mówiła przymilnym głosem. – W twoim wieku nie możesz już nosić ciężkich siatek z tych swoich osiedlowych sklepików. Zresztą, tutaj na miejscu mają wszystko, czego potrzebujesz – trajkotała.

– Jeszcze, dzięki Bogu, daję radę z zakupami – próbowałam powiedzieć, ale Malwinka ignorowała moje deklaracje samodzielności.

Kupić ci coś specjalnego? Masz jeszcze swoją ulubioną kawę? A może wezwę ten serniczek oblany czekoladą, który tak uwielbiasz? Zjemy sobie wspólnie wieczorem – kusiła.

No słowo daję, takiego słodkiego dziecka, co to woli spędzić piątkowy wieczór z babcią, niż wyjść gdzieś ze znajomymi, to ze świecą szukać. Czy inne studentki również tak się poświęcają dla swoich babć?

W końcu udało mi się skończyć rozmowę z Malwiną i zasiąść do mojego serialu. Akurat zdążyłam na końcową scenę. Ale co się nie robi dla ukochanej wnusi?

Odmówiłam koleżance

Za chwilę zadzwoniła do mnie Krysia, z pytaniem, czy w niedzielę wybiorę się z nimi na działkę.

– Będzie też Marysia z Wojtkiem i Roman. Wiesz, nasza stara gwardia. Posiedzimy przy karkówce z grilla i domowej naleweczce Romka. Pamiętasz, jak ona obłędnie smakuje?

– Jasne, że pamiętam. Chętnie spotkałabym się z wami nawet na cały dzień, ale synowa z wnuczką zaprosiły mnie na obiad. Ponoć Malwina specjalnie dla mnie ma zrobić jakąś zapiekankę – powiedziałam i wyobraziłam sobie iskierki rozbawienia, które na pewno pojawiły się w oczach mojej koleżanki.

Jeszcze nie skończyły tej szopki? Kiedy masz zamiar je uświadomić?

– Nie wiem, ale nie teraz. Na razie doskonale się bawię, widząc paniczne starania Malwiny, żeby mi się przypodobać. A żebyś ty widziała, jak ona się poświęca dla kochającej babci – roześmiałam się, a Krysia jedynie prychnęła na znak, że zrobię tak, jak uważam za słuszne.

Kocham to mieszkanie

Mieszkam w zabytkowej kamienicy, w której lokale są sporo warte
O co chodzi? Otóż, moja synowa Danusia razem ze swoją córką wymyśliły, że jest mi już bliżej niż dalej, a moje przestronne mieszkanko w kamienicy to łakomy kąsek. Rzeczywiście, budynek znajduje się blisko centrum miasta, ale jednocześnie w zacisznej uliczce. Wszędzie stąd jest blisko, dlatego ceny nieruchomości w tej lokalizacji rosną z roku na rok.

Mam trzy duże pokoje, jasną kuchnię, fajny przedpokój i duży balkon z widokiem na pobliski zielony skwerek z fontanną, zielonymi drzewkami i kilkoma ławeczkami.

Mieszkanie wykupiliśmy wspólnie z mężem od urzędu miasta. Przez lata zdążyłam je pokochać. A gruntowny remont kilka lat temu z odnowieniem elewacji, ociepleniem budynku, zainstalowaniem miejskiego ogrzewania i odmalowaniem klatek sprawił, że moja kamienica stała się naprawdę atrakcyjnym miejscem do zamieszkania.

Ja nigdy nie traktowałam swojego mieszkania w kontekście wartości. Dla mnie to po prostu przytulny dom, z którym wiąże się wiele wspomnień. To tutaj byłam szczęśliwa z moim Witkiem. W tym mieszkaniu spędziliśmy całe dorosłe życie. Wychowaliśmy trójkę dzieci, organizowaliśmy rodzinne imprezy, spędzaliśmy święta, budowaliśmy nasze własne rytuały. Przez lata znałam wszystkich sąsiadów, miałam swoje ulubione koleżanki, z którymi zawsze można było umówić się na kawę. Na pobliskim placu zabaw moje dzieci spędziły bardzo szczęśliwe dzieciństwo.

Sama sobie świetnie radzę

Teraz mam już siedemdziesiąt cztery lata. Witek odszedł trzy lata temu i od tego czasu jestem sama. Na szczęście mam w miarę dobrą emeryturę i oszczędności zgromadzone przez lata. Zdrowie mi jeszcze dopisuje, dlatego dobrze sobie radzę.

Zapisałam się do klubu seniora. Na osiedlu mam też swoją ulubioną bibliotekę, gdzie często organizowane są spotkania autorskie i inne imprezy dla starszych osób. Mam dobry kontakt z przyjaciółkami, dlatego nie narzekam na nudę. Ostatnio nawet planuję zapisać się na uniwersytet trzeciego wieku.

– To naprawdę doskonały pomysł dla osób w naszym wieku. Jeszcze możemy nauczyć się czegoś ciekawego, organizowane są wycieczki, wyjścia do muzeum czy teatru. Naprawdę cieszę się, że córka podpowiedziała mi pomysł z tymi zajęciami – opowiadała Krysia. – Koniecznie musisz do nas dołączyć – przekonywała.

Niedawno na zajęciach z ceramiki w klubie seniora poznałam Olgierda, z którym czasami umawiamy się na kawę, obiad na mieście czy spacer po parku. Nie wiem, co z tego wyjdzie i czy zostaniemy parą. Ale na razie cieszę się tym, co jest.

Dobrze wiem, o co chodzi

Tymczasem moja synowa razem ze swoją córką chcą zrobić ze mnie niedołężną staruszkę. W ostatnim czasie żywo zaczęły interesować się moim zdrowiem, przywozić zakupy, pomagać w większych porządkach, zapraszać na obiady. Myślałam, że to wyraz troski, ale przypadkiem podsłuchałam ich rozmowę, która w sekundzie rozwiała moje wątpliwości.

– Ty wiesz, ile jest warte to mieszkanie babci Heleny? To ponad siedemdziesiąt metrów kwadratowych w świetnej lokalizacji. Nawet, gdyby policzyć koszty gruntownego remontu, ten lokal można sprzedać za dobre kilkaset tysięcy. A może nawet za milion – mówiła moja synowa. – To byłaby twoja lokata na przyszłość. Takie pieniądze na początek pozwolą ci wygodnie żyć.

– Ale mamo, skąd wiesz, że babcia właśnie mi zapisze mieszkanie. Ma przecież jeszcze czworo innych wnucząt u cioci Basi i wujka Marka – zdaje się, że wnuczka trzeźwiej patrzyła na rzeczywistość niż jej matka.

– Tak, ale oni są gdzieś daleko. Jedni za granicą, drudzy niemal na drugim końcu Polski. Mieszkają w Niemczech, są bogaci, na co im nasze pieniądze? – synowa nie dawała za wygraną. – A Karol i Agnieszka nie potrafią rozpychać się w życiu. Zresztą, mają to po ojcu, który również od zawsze był taki trochę ciapa. Oni na pewno nie staną ci na drodze. Musisz jedynie nieco się postarać, podlizać babci, a mieszkanie będzie nasze – Danka zakończyła swój wywód.

Bawi mnie ich pazerność

Od tego czasu Malwina stara się wcielać w życie plan swojej matki. Cały czas dzwoni, pyta, co przywieźć, robi cięższe zakupy. Nawet z własnej woli umyła wszystkie okna w moich trzech pokojach i zawiesiła firanki. A pamiętam, jak wcześniej twierdziła, że te ciężkie firany to głupota, bo teraz wszyscy mają rolety, a nie jakieś kawałki szmatek w oknach.

Malwina robi wszystko, żeby mi się podlizać i zyskać cały spadek
Wnuczka na co dzień studiuje, ale zdaje się, że na uczelni ma już mniej zajęć, bo znajduje dla mnie mnóstwo czasu. Często nawet wpada w weekendy, gdy dawniej w sobotę do południa nikt nie wyrwałby jej z łóżka. No po prostu dziewczyna do rany przyłóż. Stara się, pomaga, spędza czas ze starą babcią. Tylko, że wszystko to robi interesownie. Jest po prostu przekonana, że w zamian zapiszę jej moje mieszkanie.

A tak naprawdę to dwulicowa cwaniara. Dokładnie taka sama jak jej matka, która od zawsze starała się skłócić naszą rodzinę. Bez mrugnięcia okiem wykiwałaby moje pozostałe wnuki i zabrała cały spadek dla siebie.

Mam jeszcze inne wnuki

– Basi w Niemczech rzeczywiście całkiem dobrze się powodzi. Ale Marek żyje skromnie, jego żona choruje i przeszła na rentę. Z jednej pensji ledwie wiążą koniec z końcem i naprawdę nie będą w stanie pomóc dzieciom wystartować w dorosłe życie. Teraz jedno studiuje, drugie jest dopiero w klasie maturalnej. Obydwoje dorabiają w jakichś pizzeriach, żeby odciążyć nieco domowy budżet – opowiadałam Krysi.

Miałabym nie pomyśleć o tych moich wnuczkach tylko, dlatego że mieszkają daleko i zwyczajnie nie mają, jak wpadać do mnie w wolnej chwili? Ale i Karol, i Agnieszka zawsze pamiętają o moich urodzinach, imieninach, Dniu Babci. Już w dzieciństwie dzwonili, żeby podzielić się ze mną opowieściami ze szkoły.

Malwina chce wykiwać kuzynów

Tymczasem Malwina, mieszkająca w tym samym mieście, od zawsze przychodziła do mnie z naburmuszoną miną. Zawsze miała inne zajęcia niż odwiedziny u babci. Pamiętam, że jeszcze w liceum zadeklarowała, że ona ma ciekawsze zajęcia niż na te moje nudne imieniny. Jej słowa naprawdę bardzo mnie zasmuciły i na długo utkwiły w głowie.

A teraz kombinuje, jaj przejąć cały spadek dla siebie. Nie mówiąc już od tym, że ja jeszcze jestem całkiem aktywna, dobrze się czuję i mam plany na przyszłość. Nie wybieram się do grobu, a wnuczka z synową traktują mnie jak niedołężną staruszkę i jedynie wyczekują na moją śmierć. No tak, to wtedy przecież będzie odczytanie testamentu. Ale srogo się zdziwią.

Na razie świetnie się bawię, patrząc jak Malwina porzuca swoje ulubione wyjścia z koleżankami, randki i imprezy, żeby przyjechać pomóc mi w sprzątaniu czy ugotować dwudaniowy obiad. Zobaczę, jak długo tak wytrzyma. Ale myślę, że jej nerwy już powoli się wyczerpują.

Czytaj także: „Życie mojej córeczki zależało od pieniędzy. Chciałam nawet sprzedać mieszkanie, by ją ratować”
„Mąż od lat podejrzewa mnie o romans. Odeszłam, gdy jego zazdrość przekroczyła granice i narobił mi wstydu”
„Gdy ja zarabiałem za granicą kasę na budowę domu, żona zdradziła mnie z sąsiadem. Nie miałem, do czego wracać”

 

Redakcja poleca

REKLAMA