„Postanowiłam złapać mojego faceta na dziecko. Drań się wywinął, więc próbowałam powtarzać ten plan, aż do skutku”

Kobieta z testem ciążowym fot. iStock by Getty Images, fizkes
„Zaczęło się jeszcze przed jego ślubem. Pomyślałam sobie, że sprawdziłby się w roli taty, a dziecko tylko przyspieszyłoby rozwój naszej relacji. Jedyne, czego nie wzięłam pod uwagę, to fakt, że Sławek mnie tak urządzi. Ale od czego są rozwody?!”
/ 06.10.2024 21:15
Kobieta z testem ciążowym fot. iStock by Getty Images, fizkes

Szybko dotarło do mnie, że bez faceta kobiety są nic niewarte. Tata zostawił mamę, kiedy skończyłam 10 lat. Ona została sama jak palec, pełna goryczy i zwątpienia we własne możliwości, a on odnalazł szczęście u boku uroczej blondyneczki, z którą stworzył nowy związek.

Gdy z nią przebywał, zmieniał się w kogoś zupełnie innego niż w towarzystwie mojej mamy – stawał się delikatny, opiekuńczy, dowcipny i zrelaksowany. Uwielbiałam odwiedzać ich dom. Zazdrościłam ich synom wspaniałej atmosfery i mamy, która nie dąsa się bez powodu, nie robi niepotrzebnych scen i nie chowa się po kątach z płaczem.

Już od najmłodszych lat wiedziałam, że pragnę być dziewczyną, która panuje nad sytuacją, ma wiarę we własne możliwości i tryska poczuciem humoru – taką, której facet nigdy nie zostawi. Faceci jedli mi z ręki, a gdy mi się znudzili, rzucałam ich bez mrugnięcia okiem. Ich błagania nie robiły na mnie żadnego wrażenia. Kiedy oni cierpieli z miłości, ja już flirtowałam z kolejnym. Podobali mi się zasobni mężczyźni, ale nie gardziłam też wrażliwcami bez grosza przy duszy, którzy łaknęli komplementów.

Już jako nastolatka podjęłam pierwszą pracę. Marzyłam o tym, by jak najszybciej uzbierać fundusze na własne mieszkanie i móc opuścić dom, w którym mieszkałam z wiecznie niezadowoloną matką. To właśnie w biurze spotkałam Sławka. Przystojny, dość nieśmiały szatyn z miejsca przykuł moją uwagę. Łączyło nas podobne poczucie humoru i sposób patrzenia na rzeczywistość, ale... obydwoje byliśmy w związkach.

Jeszcze zapukasz do moich drzwi, skarbie

Ja zmagałam się z facetem, który mnie osaczał, kontrolował i dawał się spławić, a Sławek był w relacji z babką, co na wszystko kręciła nosem. Przeprowadził się i zmienił pracę, żeby jej dogodzić, nawet kupił nowe mieszkanie, a ta ciągle była niezadowolona.

Gdy o niej opowiadał, utwierdzałam się w przekonaniu, że zupełnie do niego nie pasowała. Ten ambitny facet marzył o gromadce dzieci i kochającej partnerce. Takiej jak ja. Uwiodłam go bez problemu. Parę wieczorów spędzonych razem w biurze, zaproszenie na wspólną kolację – i nawet nie zauważył, kiedy wylądował ze mną w pościeli.

I jak, było fajnie? – dopytywał, narzucając na siebie ciuchy w tempie ekspresowym.

– Cudownie – wymruczałam z rozmarzeniem.

– Słuchaj, muszę ci coś powiedzieć... Nigdy wcześniej nie zrobiłem Alce czegoś takiego... – zwierzył mi się.

– Daj spokój, Sławek, to nic takiego, po prostu dobrze nam razem i się lubimy – starałam się go uspokoić, choć zabrzmiało to trochę nieszczerze.

Zarzuciłam przynętę i pozostało tylko czekać

Sławek niedługo później ponownie do mnie przyszedł. Moje kojące zapewnienia, że nasze schadzki w żaden sposób nie komplikują jego dotychczasowego życia, skłoniły go tylko do częstszych odwiedzin.

Czas płynął nieubłaganie, a ja wciąż liczyłam na to, że jego królewna w końcu zauważy, iż w jej relacji z ukochanym coś jest nie tak. Niestety, najwyraźniej Sławek okazał się mistrzem w snuciu bajek, bo dziewczyna nic nie wiedziała. On natomiast wprost promieniał. Byłam przekonana, że to moja w tym zasługa, ale pewnego dnia pod koniec lata mój prawie facet pojawił się w robocie… z obrączką na serdecznym palcu. Koleżanki z biura momentalnie go osaczyły.

– Nie chciałem się przechwalać – wyjaśniał z lekkim zażenowaniem. – Posłuchajcie, wraz z Alą zdecydowaliśmy się na kameralny ślub w gronie najbliższych i świadków. Taka właśnie jest moja królewna.

Oniemiałam. „Ożenił się z babką, która rzekomo była dla niego utrapieniem?! Z tą humorzastą księżniczką, z którą podobno już nic go nie wiązało? A ja?!” – korciło mnie, żeby to z siebie wyrzucić, ale tylko przygryzłam wargi. Złożyłam Sławkowi życzenia dopiero, gdy wpadł na mnie w kąciku kawowym w pracy. Odrzekł „dziękuję” i cmoknął mnie w policzek.

To miło, że podeszłaś do tego w taki sposób – powiedział.

– Przecież wspominałam, że nasze schadzki to nic takiego – wymusiłam śmiech. – Zajrzysz do mnie dziś wieczorem?

– Innym razem – wykręcił się.

Wystarczyło jedynie uzbroić się w cierpliwość na parę tygodni, żeby ponownie pojawił się u mnie. Dopiero co powrócił z urlopu we dwójkę.

– Brakowało nawet romantycznej atmosfery – poskarżył się.

Bez chwili zwłoki pociągnęłam go do pokoju. Tamtego wieczoru uprawialiśmy seks parokrotnie, z ogromną pasją. Było wspaniale.

– Spokojnie, zabezpieczam się  – wyszeptałam uwodzicielsko.

To było kłamstwo. Jeszcze przed jego ślubem przestałam brać pigułki. Pomyślałam sobie, że sprawdziłby się w roli taty, a dziecko tylko przyspieszyłoby rozwój naszej relacji. Jedyne, czego nie wzięłam pod uwagę, to fakt, że Sławek mnie tak urządzi. Ale od czego są rozwody?!

– Wpadłam, kotku. Jestem w ciąży – powiedziałam mu po kilku tygodniach.

– Co takiego? – zbaraniał.

No wiesz, mamy problem… Ale damy radę, prawda misiu?

– Jaki problem? My? O co ci chodzi?!

– Rozumiem, sama sobie poradzę – zrobiłam krok w tył, grając urażoną.

Bez obaw, zawsze się zabezpieczam

Sławomir poprosił szefa o skrócenie dnia pracy, a po zmroku zjawił się u mnie z paczką pieniędzy. Kompletnie nie liczyłam na taki rozwój sytuacji.

– Nie pozbędę się tego maleństwa, nie zaryzykuję. Nie jestem taka, jak myślisz, za bardzo kocham tę kruszynkę. Jeśli nie chcesz, nie musisz mnie wspierać, dam sobie radę – odparłam z westchnieniem.

– Nie jestem jakimś łajdakiem! – oburzył się Sławomir. – Będę ci pomagać, jak tylko potrafię, ale nic poza tym zrobić nie mogę.

Kiedy opuścił moje mieszkanie, zdałam sobie sprawę, że ten facet w życiu nie rzuci swojej marudnej kobiety... A ja pragnęłam go coraz mocniej! „Nie pozbędziesz się mnie ot tak” – przeszło mi przez myśl, gdy tworzyłam nowego, anonimowego maila. Stukając w klawiaturę, skomponowałam wiadomość do jego małżonki.

Rozpętała się afera jak nigdy dotąd. Sławek rzucał w moją stronę same obelgi, ale ja się wszystkiego wypierałam. Stwierdziłam, że to znajomi wysłali tego maila, udając zdziwienie ich postępowaniem, bo przecież chciałam dla Sławka samych dobrych rzeczy. Niedługo potem księżniczka pogoniła go z własnego mieszkania. Był załamany i opuszczony przez wszystkich, więc zaoferowałam mu pomoc.

Kontaktowałam się z nim telefonicznie, dopytując o jego samopoczucie i okazując wsparcie. Zasugerowałam nawet, aby wprowadził się do mnie po przyjacielsku. Odrzucił propozycję, twierdząc, że nie byłoby to w porządku w stosunku do mnie i Alicji. Naraz zrobił się taki zasadniczy! Zdecydował się na wynajem kawalerki i pokornie wyczekiwał momentu, gdy małżonka zgodzi się na jego powrót.

Jak na złość, ciągle się schodzili

Myślałam, że parę dni w zupełności wystarczy, żebym zwyciężyła w tym starciu i mogła cieszyć się Sławkiem tylko dla siebie. Przecież byłam taka tolerancyjna, a ta dziewczyna dosłownie dostawała szału. Jednak się pomyliłam.

Ala dała mi drugą szansę! – zdradził mi pewnego razu, nawet nie siląc się na to, by ukryć swój entuzjazm. – Zostaniemy rodzicami! Ale ciebie też nie zostawię samej sobie – dorzucił pospiesznie.

Czułam, że zaraz eksploduję z wrzaskiem i zaleje mnie fala łez, ale opanowałam się i grzecznie skończyłam rozmowę. W głębi duszy wierzyłam, że urodzę mu syna. Gdy na świat przyszła córka, poczułam do niej szczerą niechęć. Próbowałam otaczać ją najlepszą możliwą opieką, ale trudno mi było pokochać tę drobną, brzydką istotkę. Ku mojemu zdziwieniu, dziewczynka rozwijała się znakomicie – była zdrowa i silna, nie przysparzając mi kłopotów. Nie cierpiała na kolki, nie łapała przeziębień, nie marudziła przy posiłkach. Zupełnie jakby chciała mi zrekompensować fakt swojego przyjścia na świat.

Jesteś wspaniałą mamą, świetnie dajesz sobie radę! – Sławek był zachwycony, odwiedzając nas co parę tygodni. – Ale powinnaś mieć drugą połówkę. Nie ma co ukrywać, że jesteś niesamowicie silną i samodzielną kobietą, jednak faceci dosłownie za tobą przepadają.

– Daj spokój! Przyjdzie na to jeszcze czas. Teraz mam moją małą Zuzię – odpowiadałam, przytulając córeczkę. – A co u Ali? Jak sobie radzi? – zagadnęłam, niby mimochodem.

– Bywa lepiej i gorzej. Maluch naprawdę daje jej popalić, bez przerwy jakieś choróbska… – zanim się obejrzał, ponownie zaczął mi się spowiadać z najbardziej osobistych kłopotów w ich relacji.

Tak oto poznałam prawdę – królewna nadal miała za złe Sławusiowi jego niewierność i odmawiała dzielenia z nim łóżka. Jej wymówką był kiepski stan zdrowia po urodzeniu dziecka, ale mój kochany przeczuwał, że powód jest inny. Wytrwale wyczekiwał momentu, aż znów go zaakceptuje, choć w duszy czuł się opuszczony i pogubiony. A ja tylko wypatrywałam okazji.

Gdy po roku ona wciąż zmagała się z własnymi uczuciami, my zdążyliśmy już się do siebie przybliżyć. Podobno dziecko ma moc jednoczenia, a ja pragnęłam, by zjednoczyło nas jeszcze mocniej, więc po raz kolejny wciągnęłam Sławusia do sypialni.

– Spokojnie, mam kogoś, a to tylko taki koleżeński seks – kłamałam jak z nut.

Nie mam pojęcia, dlaczego ten facet dawał wiarę moim słowom. Czyżbym aż tak na niego oddziaływała? Nie zdążył minąć rok, a ja ponownie spodziewałam się dziecka.

Nikt nie będzie o niczym wiedział – zapewniałam go, kiedy ogarnęła go panika.

Tym razem zaklinał mnie, żebym pozbyła się ciąży, a gdy powiedziałam „nie”...

– Dla mnie jesteś najlepszą przyjaciółką – z przekonaniem wyznał.

– W takim razie czemu sądzisz, że lepiej ci będzie z Alą niż ze mną? – postanowiłam wyłożyć kawę na ławę.

– No bo ją po prostu kocham – zdziwiony, przeniósł na mnie wzrok. – Słuchaj, Baśka, czy ty to wszystko z góry ukartowałaś? Nie masz chłopaka, zgadza się? Czyli mała Zuzia też nie jest wynikiem wpadki? – chciał wiedzieć, ale nie odezwałam się słowem.

Głos uwiązł mi w gardle. Nie miałam już siły ani na zaprzeczanie, ani na udawanie zagubionej czy twardej.

To drań, porzucił naszą rodzinę dla innej

„Która normalna baba da sobie z tym radę? Jedno dziecko, może jeszcze. Ale dwójka? Lada moment ta jego księżniczka pogoni go z domu. I wtedy wróci z podkulonym ogonem. Nie ma innego wyjścia” – pocieszałam się, kiedy Sławek wyszedł z domu.

Sytuacja potoczyła się zupełnie inaczej, niż przypuszczałam. Sławek przyznał się do wszystkiego przed żoną i z miłości do niej postanowił rzucić pracę w naszej firmie. Zdecydował się na przeprowadzkę do innego miasta z rodziną i zerwał z nami kontakt. W rozmowie ze mną stwierdził, że mimo miłości do córki, uważa mnie za przebiegłą jędzę, a on sam jest zbyt łatwą ofiarą.

Nie skontaktował się ze mną nawet wtedy, gdy poinformowałam go o narodzinach jego drugiego dziecka. Milczał również, kiedy poskarżyłam mu się, że nasz synek przyszedł na świat z defektami genetycznymi. Po tygodniu zadzwonił jego adwokat, pytając o wysokość alimentów, jakich oczekuję. Tyle wystarczyło. Sławka kompletnie nie obchodziło nawet imię nadane synowi.

„Dasz radę, tak jak do tej pory. Kto wie, może trafi się jakiś frajer, który będzie cię sponsorował” – odpisał w wiadomości, kiedy poskarżyłam mu się na poczucie osamotnienia.

I w ten sposób przegrałam życie na własne życzenie. Zostałam sama, zupełnie jak moja mama. Zuzia ciągle dopytuje o swojego ojca, a ja kompletnie nie mam pojęcia, co jej powiedzieć, więc oszukuję ją, że nas porzucił dla jakiejś innej baby, bo był dupkiem. Tyle jestem w stanie zrobić.

Barbara, 33 lata

Czytaj także:
„Miałam uczyć się na błędach matki, a zaszłam w ciążę po 3 miesiącach związku. Facet mydlił mi oczy, a potem stchórzył”
„Po 20 latach od ślubu mąż pozbył się mnie jak śmiecia i wyrzucił z domu. Nie interesowało go, co się ze mną stanie”
„Żonaty były zaprosił mnie potajemnie do swojego gabinetu. Nie sądziłam, że za 9 miesięcy zbiorę plony tej nocy”

Redakcja poleca

REKLAMA