„Żonaty były zaprosił mnie potajemnie do swojego gabinetu. Nie sądziłam, że za 9 miesięcy zbiorę plony tej nocy”

kobieta w ciąży w pracy fot. Adobe Stock, VadimGuzhva
„Na nasze spotkanie wybrałam mały, zaciszny park w centrum miasta. Było to miejsce, które kiedyś odwiedzaliśmy często. Gdy zobaczyłam go idącego w moją stronę, serce zabiło mi mocniej. Starałam się nie myśleć o jego żonie, ale to było trudne”.
/ 03.10.2024 16:00
kobieta w ciąży w pracy fot. Adobe Stock, VadimGuzhva

Mieszkam samotnie w małym mieszkaniu, prowadząc stabilne życie zawodowe, lecz wciąż nie potrafię zapomnieć o Robercie. Nasz związek skończył się lata temu, ale jego cień ciągle wisi nad moim sercem.

Pracuję jako grafik komputerowy, a moją codzienność wypełniają projekty, terminy i przelotne spotkania z przyjaciółmi. Mimo to, każdej nocy, gdy gaszę światło i kładę się spać, wspomnienia o Robercie wracają jak natrętne duchy. Były momenty, kiedy myślałam, że udało mi się zapomnieć, ale wystarczyła jedna piosenka w radiu, jedno spojrzenie na stare zdjęcie, by wszystko wróciło z nową mocą.

Miał ten sam urokliwy uśmiech

Ostatnio wpadłam na niego przypadkiem w kawiarni niedaleko mojej pracy. Byłam tam z koleżanką, kiedy zobaczyłam go siedzącego przy stoliku z laptopem. Wyglądał tak samo, jak go zapamiętałam – może trochę starszy, ale wciąż ten sam urokliwy uśmiech i niebieskie oczy, które kiedyś sprawiały, że moje serce biło szybciej.

– Ewelina? – jego głos wyrwał mnie z zamyślenia. Podniosłam wzrok i zobaczyłam go stojącego przede mną.

– Robert... – wyszeptałam, czując, jak moja twarz zalewa fala gorąca. – Co tutaj robisz?

– Pracuję w okolicy. Myślałem, że się wyprowadziłaś – odpowiedział, siadając obok mnie.

Rozmawialiśmy przez chwilę, wspominając stare czasy i wymieniając się nowinkami z życia. Wiedziałam, że ma teraz rodzinę – żonę i dwójkę dzieci. Ale mimo to, coś w jego spojrzeniu mówiło mi, że to spotkanie nie jest przypadkowe.

Spotkanie z Robertem po latach było zupełnym zaskoczeniem. Wciąż jestem poruszona, czuję, jakby wszystkie dawne emocje powróciły z podwójną siłą. W jego oczach widziałam to samo zdziwienie i sentyment, które czułam w sobie.

Po naszej krótkiej rozmowie w kawiarni, wymieniliśmy numery telefonów i umówiliśmy się na kolejne spotkanie, tym razem w spokojniejszym miejscu, gdzie mogliśmy porozmawiać bez pośpiechu.

Rozmowa płynęła swobodnie

Na nasze spotkanie wybrałam mały, zaciszny park w centrum miasta. Było to miejsce, które kiedyś odwiedzaliśmy często. Gdy zobaczyłam go idącego w moją stronę, serce zabiło mi mocniej. Robert wyglądał na trochę zdenerwowanego, ale uśmiech na jego twarzy rozwiał moje obawy.

– Cieszę się, że przyszłaś – powiedział, siadając obok mnie na ławce.

– Ja też – odpowiedziałam, próbując ukryć drżenie w głosie.

Rozmowa płynęła swobodnie, jakbyśmy nigdy nie byli rozdzieleni. Wspominaliśmy stare czasy, śmialiśmy się z naszych dawnych głupot i porażek. Robert opowiadał mi o swojej pracy, o tym, jak zmieniło się jego życie po ślubie. Starałam się nie myśleć o jego żonie, ale to było trudne. Wiedziałam, że nasza rozmowa ma pewne granice, których nie powinniśmy przekraczać.

– Pamiętasz, jak spędzaliśmy tu całe popołudnia? – zapytałam, wskazując na staw, nad którym często siadaliśmy.

– Pamiętam. To były piękne chwile – odpowiedział z lekkim uśmiechem. – Czasem myślę, że wtedy byliśmy najszczęśliwsi.

Te słowa dotknęły mnie głęboko. Zrozumiałam, że Robert również pamięta te chwile z takim samym sentymentem jak ja. Czułam, że coś między nami wciąż jest, że dawne uczucia nie zniknęły zupełnie.

Nie mogłam zaprzeczyć temu, co czułam

Zaczęłam zastanawiać się, co by było, gdybyśmy spróbowali jeszcze raz.

– Ewelina, muszę być szczery – zaczął Robert, patrząc mi prosto w oczy. – Myślałem o tobie często przez te lata. Czasem zastanawiałem się, co by było, gdybyśmy wtedy podjęli inne decyzje.

Moje serce biło jak szalone. Czułam, że zbliżamy się do granicy, którą trudno będzie potem cofnąć.

– Robert, ja też o tobie myślałam – przyznałam cicho. – Czasem zastanawiam się, czy to, co mieliśmy, nie było naszym największym błędem. Ale też naszym największym szczęściem.

Spojrzał na mnie z mieszanką smutku i nadziei. Wiedziałam, że oboje stajemy przed trudnym wyborem. Chciałam być z nim, ale czy to było możliwe?

– Może powinniśmy dać sobie jeszcze jedną szansę – zaproponował nieśmiało, a ja poczułam, jak moja dusza zaczyna się rozjaśniać.

Wiedziałam, że ta decyzja nie będzie łatwa, że wiąże się z wieloma komplikacjami. Ale nie mogłam zaprzeczyć temu, co czułam. 

Romans między nami rozkwitał na nowo. Każde spotkanie było pełne namiętności i tęsknoty. Spędzaliśmy coraz więcej czasu razem, ukrywając się przed światem i przed własnymi wyrzutami sumienia. Każdy ukradkowy pocałunek, każde ukradzione spojrzenie, sprawiały, że czułam się jakbym znów miała dwadzieścia lat.

Zaprosił mnie do swojego biura

Robert był równie zafascynowany jak ja – jego dotyk, jego słowa, wszystko wracało z podwójną intensywnością. Jednego wieczoru zaprosił mnie do swojego biura, które było puste po godzinach.

Wchodząc do środka, czułam się jak w innym świecie – miejscu, gdzie nie ma miejsca na obowiązki, na codzienne troski, na granice, które nas dzielą. Robert zamknął drzwi za nami i podszedł do mnie z uśmiechem, który zawsze sprawiał, że topniałam.

Jesteś taka piękna – powiedział cicho, przyciągając mnie do siebie.

Nie odpowiedziałam słowami, ale pocałunkiem, który mówił więcej niż tysiąc słów. Nasze ciała przywarły do siebie, a ja czułam, jak świat wokół nas znika. Spędziliśmy tam całą noc, zanurzeni w sobie nawzajem, jakbyśmy chcieli nadrobić wszystkie stracone lata.

Kiedy rano obudziłam się w jego ramionach, czułam mieszankę szczęścia i niepokoju. Wiedziałam, że to, co robimy, jest niebezpieczne, że może zniszczyć życie wielu osób. Ale nie mogłam powstrzymać tych uczuć.

Robert delikatnie przesuwał palcami po moich włosach, a ja zamknęłam oczy, chcąc zatrzymać ten moment na zawsze.

– Ewelina, co teraz? – zapytał cicho, jakby bał się odpowiedzi.

– Nie wiem, Robert – odpowiedziałam, starając się ukryć drżenie w głosie. – Ale wiem jedno – chcę być z tobą. Chociaż przez chwilę.

Stawał się coraz bardziej rozdarty

Nasze spotkania stawały się coraz bardziej intensywne, a emocje coraz silniejsze. Wspólne wieczory, wyjazdy za miasto, spacery po parku – wszystko to przypominało mi, jak bardzo go kiedyś kochałam.

Ale równocześnie, z każdym dniem, czułam, że nasze szczęście jest kruche, że może się rozpaść w każdej chwili, a Robert stawał się coraz bardziej rozdarty.

Wiedziałam, że w domu czeka na niego żona, że ma obowiązki wobec niej i dzieci. Ale każda chwila, którą spędzaliśmy razem, utwierdzała mnie w przekonaniu, że to nasze uczucia są prawdziwe. Wiedziałam, że prędzej czy później musimy stawić czoła rzeczywistości, ale nie chciałam myśleć o tym teraz.

– Robert, co zrobimy, kiedy twoja żona się dowie? – zapytałam pewnego wieczoru, kiedy siedzieliśmy na mojej kanapie, owinięci w koc.

– Nie wiem, Ewelina... To wszystko jest tak skomplikowane – odpowiedział, przytulając mnie mocniej. – Ale wiem jedno. Nie chcę cię stracić.

Te słowa dawały mi nadzieję, ale równocześnie sprawiały, że czułam się zagubiona. Wiedziałam, że nie możemy żyć w iluzji wiecznie. Ale na razie, pozwalałam sobie na tę chwilę szczęścia, na ten kruchy moment, który mógł zniknąć w każdej chwili.

Dowiedziałam się, że jestem w ciąży

Pewnego dnia dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Najpierw byłam zszokowana, potem przeszłam przez mieszankę emocji – od radości po strach. To był typowy poniedziałkowy poranek, kiedy zaczęłam odczuwać mdłości i zmęczenie, które wydawały się nie mieć końca.

Z początku myślałam, że to stres lub przepracowanie, ale pewnego dnia, stojąc przed lustrem w łazience, nagle przyszło mi do głowy: a może to ciąża? Kupiłam test ciążowy w aptece na rogu.

Drżały mi ręce, gdy trzymałam go w dłoniach, patrząc na dwie kreski pojawiające się na nim. To był moment, w którym całe moje życie zmieniło się na zawsze. Stałam w łazience, nie wiedząc, czy płakać ze szczęścia, czy z przerażenia.

Przez kilka dni próbowałam zrozumieć swoje uczucia. Z jednej strony, czułam radość, że noszę w sobie nowe życie – dziecko, które może stać się symbolem mojej miłości do Roberta. Z drugiej strony, czułam strach przed przyszłością, przed tym, co ta ciąża oznacza dla nas wszystkich. Wiedziałam, że muszę powiedzieć Robertowi, ale bałam się jego reakcji.

Pewnego wieczoru, kiedy spotkaliśmy się w moim mieszkaniu, postanowiłam, że nie mogę dłużej zwlekać. Robert wydawał się być w dobrym nastroju, opowiadając mi o swoim dniu w pracy. Ale ja byłam zbyt zamyślona, by skupić się na jego słowach. W końcu zebrałam się na odwagę.

Muszę ci coś powiedzieć – zaczęłam, czując, jak serce bije mi mocniej. – Jestem w ciąży.

Cisza, która zapadła, była niemal namacalna. Robert patrzył na mnie, jakby nie mógł zrozumieć, co właśnie usłyszał. W jego oczach widziałam mieszankę szoku i niedowierzania.

Walczył z wewnętrznym konfliktem

– Co? – zapytał w końcu, jakby potrzebował potwierdzenia.

– Jestem w ciąży – powtórzyłam, próbując zachować spokój. – To twoje dziecko.

Usiadł ciężko na kanapie, chowając twarz w dłoniach. Wiedziałam, że to dla niego ogromny cios, że ta wiadomość wywraca do góry nogami całe jego życie. Przez kilka minut siedzieliśmy w milczeniu, każdy pogrążony w swoich myślach.

– Nie wiem, co powiedzieć – zaczął w końcu, podnosząc wzrok. – To zmienia wszystko.

– Wiem. Ale musimy to jakoś przejść razem. Musimy znaleźć rozwiązanie – odpowiedziałam, czując, że łzy napływają mi do oczu.

Przez kolejne dni Robert stawał się coraz bardziej zdystansowany. Jego telefony były coraz rzadsze, a nasze spotkania coraz krótsze. Wiedziałam, że walczy z wewnętrznym konfliktem, że stara się pogodzić uczucia do mnie z obowiązkami wobec swojej rodziny. Czułam się coraz bardziej samotna, a jednocześnie odpowiedzialna za nowe życie, które rosło w moim wnętrzu.

Próbowałam sobie wyobrazić, jak będzie wyglądało moje życie jako samotna matka. Wiedziałam, że czekają mnie trudne chwile, że muszę znaleźć w sobie siłę, by przetrwać. Ale równocześnie, czułam nadzieję – nadzieję, że to dziecko przyniesie mi nowy cel, że da mi siłę, której teraz tak bardzo potrzebuję.

W jego oczach widziałam ból

Umówiliśmy się w tej samej kawiarni, w której nasze drogi ponownie się przecięły. Siedziałam przy stoliku i bawiłam się filiżanką kawy, czekając na Roberta. W końcu wszedł, a jego twarz zdradzała zmęczenie i wewnętrzny konflikt. Uśmiechnął się do mnie smutno i usiadł naprzeciwko.

Przez chwilę oboje milczeliśmy, patrząc na siebie. W jego oczach widziałam ból i niezdecydowanie. Zdawałam sobie sprawę, że to, co zaraz powiem, może zaważyć na naszym przyszłym życiu.

– Robert, kocham cię. I wiem, że ty też mnie kochasz. Ale wiem też, że masz rodzinę – mówię, starając się, aby moje słowa były jasne. – Nie chcę cię zmuszać do żadnych decyzji, ale musisz wiedzieć, że ja nie mogę tego dziecka wychowywać sama. Potrzebuję twojego wsparcia.

– Ewelina, ja też cię kocham – odpowiada, a w jego głosie słyszę łamiące się emocje. – Ale mam też obowiązki wobec żony i dzieci. Nie wiem, jak to pogodzić.

– To dziecko jest częścią ciebie, Robert. Nie możemy udawać, że to się nie dzieje – mówię, a moje słowa sprawiają, że w jego oczach pojawiają się łzy.

– Wiem – odpowiada cicho, a jego ręka sięga po moją. – Ale co powiem żonie? Jak to wytłumaczyć dzieciom? Boję się, że ich zranię.

– Nie mam odpowiedzi na te pytania – przyznaję. – Ale wiem jedno – musimy działać razem. Musimy znaleźć sposób, by zminimalizować ten chaos. Dla dobra tego dziecka.

Nasze rozmowy stały się coraz trudniejsze. Każde spotkanie to była walka między miłością a odpowiedzialnością, między marzeniami a rzeczywistością. 

Wiedziałam, że nie zostawi mnie samej

Pewnego dnia, kiedy spotykaliśmy się w parku, Robert powiedział mi, że rozmawiał z żoną

– Ona wie – zaczyna, a ja wstrzymałam oddech. – Jest zdruzgotana. Ale jest też bardzo silna. Powiedziała, że musimy to wszystko przejść razem, że nie możemy tego dziecka zostawić bez wsparcia.

– Co to znaczy? – dopytywałam, próbując zrozumieć, co to oznacza dla nas.

– To znaczy, że muszę być z rodziną – mówił Robert drżącym głosem. – Ale obiecałem żonie, że będę cię wspierał. Że będziemy wspólnie dbać o to dziecko.

Czułam mieszankę ulgi i bólu. Wiedziałam, że Robert nie zostawi mnie samej, ale jednocześnie zdawałam sobie sprawę, że nasze marzenia o wspólnym życiu muszą zostać odłożone na bok.

– Dziękuję – powiedziałam, starając się powstrzymać łzy. – Wiem, że to trudne. Ale cieszę się, że będziesz częścią życia naszego dziecka.

– Przepraszam – wyznał cicho, a jego oczy były pełne smutku. – Przepraszam, że to wszystko jest takie skomplikowane.

Przytuliliśmy się, a ja czułam, że nasze serca biją w jednym rytmie, nawet jeśli nasze drogi muszą się rozdzielić. Wiedziałam, że czeka nas trudna przyszłość, ale przynajmniej nie byłam w niej sama.

Robert postanowił zostać z rodziną, a ja byłam zdruzgotana. Zaczęłam jednak myśleć o przyszłości mojego dziecka. Przez kolejne dni i tygodnie starałam się przyzwyczaić do nowej rzeczywistości. Często siedziałam w pokoju dziecięcym, który zaczęłam przygotowywać, patrząc na puste ściany i próbując wyobrażać sobie, jak będzie wyglądać nasze życie.

Starał się dotrzymać obietnicy

Robert starał się dotrzymać obietnicy. Czasami dzwonił, pytał o moje samopoczucie, chciał wiedzieć, czy czegoś potrzebuję. Ale to już nie było to samo. Jego głos w słuchawce był zdystansowany, pełen ukrytego bólu i wyrzutów sumienia. Wiedziałam, że ta decyzja była trudna, ale to nie znaczyło, że czułam się mniej zraniona.

Pewnego wieczoru, kiedy siedziałam samotnie w kuchni zadzwonił telefon. To był Robert. Gdy tylko usłyszałam jego głos, poczułam, jak łzy napływają mi do oczu.

– Słuchaj, Ewelina, moja żona chce, żebym przestał się z tobą kontaktować – powiedział cicho. – To dla niej zbyt trudne. Dla dzieci również.

– A ty? Czego ty chcesz? – zapytałam, próbując zrozumieć jego uczucia.

Chcę być z tobą – odpowiedział, a jego słowa przebiły moje serce jak nóż. – Ale muszę myśleć o rodzinie. Muszę być odpowiedzialny.

Zacisnęłam pięści, próbując powstrzymać łzy. Wiedziałam, że to była trudna sytuacja dla wszystkich, ale czułam się zdradzona. Miałam nadzieję, że Robert znajdzie sposób, aby być częścią życia naszego dziecka, a jednocześnie nie zniszczyć swojej rodziny. Ale może to było zbyt wiele, by oczekiwać.

– Rozumiem – powiedziałam cicho. – Robert, ja... chciałabym, żebyś był częścią życia naszego dziecka. Ale jeśli to niemożliwe, muszę to zaakceptować. Muszę być silna dla niego... lub niej.

Poczułam, jak świat się wali

– Zawsze będę cię kochać – odpowiedział, a jego głos drżał. – Ale teraz muszę zrobić to, co jest słuszne dla mojej rodziny. Przepraszam.

Zakończyliśmy rozmowę, a ja poczułam, jak świat się wali. Czułam się opuszczona. Ale wiedziałam, że muszę być teraz wsparciem i opoką dla naszego dziecka.

Przez kolejne dni skupiłam się na przygotowaniach do narodzin dziecka. Chodziłam na badania, kupowałam rzeczy potrzebne dla niemowlaka, czytałam książki o macierzyństwie.

Starałam się nie myśleć o Robercie, o naszej skomplikowanej relacji, o bólu, który czułam. Musiałam znaleźć wewnętrzną siłę, by przetrwać ten trudny okres.

Zaczęłam również szukać pomocy wśród przyjaciół i rodziny. Moja przyjaciółka Kasia była dla mnie ogromnym wsparciem. Spędzała ze mną wiele czasu, pomagając mi z przygotowaniami i wspierając mnie emocjonalnie.

– Ewelina, jesteś silniejsza, niż myślisz – powiedziała pewnego dnia, gdy siedziałyśmy w pokoju dziecięcym, układając ubranka dla niemowlaka. – Przetrwasz to, a dziecko będzie miało wspaniałą matkę.

Jej słowa dawały mi nadzieję i motywację. Wiedziałam, że czeka mnie trudna droga. Z każdym dniem, z każdym krokiem, który stawiałam, czułam, że staję się coraz mocniejsza. Wiedziałam, że to nie będzie łatwe, ale byłam gotowa podjąć to wyzwanie. Dla mojego dziecka i dla nas.

Ewelina, 35 lat

Czytaj także:
„Trzy razy się żeniłem i trzy razy rozwodziłem. Tylko miłość do córki nie pozwoliła mi stoczyć się na dno”
„Na weselu córki najadłam się pysznych potraw i wstydu. Weselnicy na pewno nie zapomną tego, co zrobił mój mąż”
„Jestem facetem do wynajęcia i się tego nie wstydzę. Chętnie pomagam kobietom, które nie mogą liczyć na mężów”

Redakcja poleca

REKLAMA