„Pomogłam bezdomnemu, który grzebał w naszym śmietniku. Okazało się, że miał powód, by przychodzić pod nasz dom”

zszokowana kobieta fot. Adobe Stock, Daniel
„Początkowo myślałam, że się przesłyszałam, ale mina mężczyzny mówiła wszystko. I wtedy zrozumiałam. Ten człowiek miał dokładnie taki sam uśmiech jak mój syn. A gdy przyjrzałam mu się bliżej, to zauważyłam, że ma niebieskie oczy, które tak bardzo przypominają moje”.
/ 13.07.2024 07:15
zszokowana kobieta fot. Adobe Stock, Daniel

Wychowywałam się w domu dziecka. Moi rodzice nie byli w stanie sprostać dorosłemu życiu i zamiast rodziny i dziecka wybrali alkohol oraz wieczną zabawę. A ja musiałam bardzo szybko dorosnąć.

W wieku osiemnastu lat opuściłam państwową placówkę wychowawczą, znalazłam pracę i rozpoczęłam dorosłe życie. I wbrew wszystkiemu wszystko mi się poukładało. Poznałam Darka i razem stworzyliśmy szczęśliwą i spokojną rodzinę. I kiedy już myślałam, że przeszłość zostawiłam za sobą, to ona dała o sobie znać. Okazało się, że czasami trudno uwolnić się od rodziny – nawet tej najgorszej.

Chciałam zapomnieć o dzieciństwie

Kiedy wylądowałam w domu dziecka, to byłam najszczęśliwszą dziewczynką na świecie. W końcu miałam nadzieję, że zjem normalny posiłek, spokojnie prześpię całą noc i nie dostanę lania za to, że wylewam alkohol do zlewu. A właśnie tak wyglądało moje dotychczasowe życie.

Moi rodzice byli alkoholikami, dla których butelka wódki była ważniejsza niż jedyna córka, która całymi dniami chodziła głodna i unikała razów wymierzanych zupełnie bez powodu. Gdyby nie dobre serce sąsiadki, to pewnie nic bym nie jadła i nie miałabym się gdzie schować przed gniewem pijanych rodziców. To ona przygarniała mnie pod własny dach i to ona zadzwoniła na policję z informacją, co się dzieje u nas w domu. A potem wszystko już poszło bardzo szybko.

– W końcu będziesz miała spokojne życie – powiedziała dyrektorka domu dziecka, gdy przekraczałam próg swojego nowego miejsca zamieszkania.

I miała sporo racji. Wprawdzie taka placówka nie była najlepszym miejsce dla życia, ale dla mnie była spełnieniem moich marzeń. W końcu mogłam normalnie jeść, spać i chodzić do szkoły. I jednocześnie miałam szansę za zostawienie swojego dawnego życia i zapomnienie o tym, co było w nim złe. Miałam szansę na rozpoczęcie wszystkiego od nowa.

Wyszłam na ludzi

I w pełni tą szansę wykorzystałam. W domu dziecka nie tylko skończyłam szkołę, ale także uzyskałam zawód, który umożliwił mi rozpoczęcie samodzielnego życia. A dodatkowo poznałam chłopaka, który podobnie jak ja nie miał najłatwiejszego dzieciństwa. Darek także wywodził się z patologicznej rodziny i także nie miał łatwego startu. Pewnie dlatego tak dobrze się rozumieliśmy i wiedzieliśmy, na czym najbardziej nam zależy. Pomimo młodego wieku postanowiliśmy iść razem przez życie.

Kilka lat po opuszczeniu domu dziecka otworzyłam swój zakład fryzjerski. Początkowo nie było łatwo, ale z czasem wszystko się poukładało, a zakład zaczął przynosić zyski. W tym samym czasie Darek otworzył firmę budowlaną i szybko zyskiwał nowe zlecenia. Dzięki temu udało nam się wybudować niewielki dom, który był spełnieniem naszych marzeń.

– W końcu mamy swój kąt na ziemi – powiedział mój mąż, gdy skończyliśmy wszystkie prace. Ktoś by powiedział, że to tylko cztery ściany, ale dla nas miały one ogromne znaczenie. Oboje pochodziliśmy z dysfunkcjonalnych rodzin, więc własny dom był dowodem na to, że nawet z takich sytuacji można wyjść na prostą.

– Będziemy tu szczęśliwi – wyszeptałam szczęśliwa patrząc w czarne oczy Darka.

I tak dokładnie było. W ciągu kilku lat urodziłam dwójkę dzieci, rozwinęłam firmę i wiodłam szczęśliwe życie żony i matki. I nic nie wskazywało na to, żeby miałoby się to zmienić.

Ktoś grzebał w naszym śmietniku

Jednak los bywa przewrotny, a przeszłości często nie da się zostawić za sobą. Któregoś dnia wracałam do domu późnym wieczorem i przed naszym śmietnikiem zobaczyłam brudnego i obdartego mężczyznę. Początkowo się przestraszyłam i byłam bliska zadzwonienia po policję. W ostatniej chwili się powstrzymałam.

– Co pan tu robi? – zapytałam podchodząc bliżej.

Mężczyzna spojrzał na mnie skruszony i objął się ramionami w geście bezradności.

– Szukam jedzenia – powiedział cicho. – Nie jadłem od kilku dni. A przy takich domach jak ten czasami można znaleźć całkiem niezłe łupy –dodał.

A potem usłyszałam, że ludzie nie szanują jedzenia i na potęgę je wyrzucają.

– U nas nic pan nie znajdzie – powiedziałam z pewnością w głosie. I wiedziałam co mówię. Ja nigdy nie wyrzucałam jedzenia. Nauczona doświadczeniami z dzieciństwa szanowałam każdy kawałek chleba i chyba szybciej odpadła by mi ręka, niż bym wyrzuciła cokolwiek co można zjeść lub przerobić.

–To szkoda –odparł mężczyzna i ruszył w swoją stronę.

Dałam mu coś do jedzenia

A we mnie coś drgnęło. Zrozumiałam, że nie mogę go tak zostawić.

– Niech pan poczeka – krzyknęłam.

A potem wyniosłam mu całą reklamówkę jedzenia i wręczyłam trochę gotówki. Mężczyzna podziękował i ruszył w swoją stronę.

Przez kilka kolejnych dni nie pojawiał się w naszej okolicy. Ale po kilku tygodniach znowu go spotkałam. I znowu wręczyłam mu jedzenie i gotówkę. I chociaż mój mąż przekonywał mnie, że nie powinnam tego robić, to ja nie mogłam się powstrzymać. Uważałam, że każdy człowiek zasługuje na pomoc. A ja miałam możliwości, aby mu takiej pomocy udzielić.

W ciągu kilku kolejnych miesięcy bezdomny kilkukrotnie pojawiał się pod naszym domem. Za każdym razem stał przy śmietniku i cierpliwie czekał aż wyniosę mu jedzenie i pieniądze. Nigdy nie prosił o więcej i za każdym razem dziękował. Ale gdy proponowałam mu pomoc w znalezieniu miejsca w noclegowni, to odmawiał.

Dla mnie jest już późno – mówił. I chociaż próbowałam go przekonać, że nigdy nie jest za późno, to nie chciał mnie słuchać.

Nie słuchałam męża

Musiało minąć trochę czasu, zanim dowiedziałam się, jaki jest prawdziwy powód jego postępowania. Chociaż trudno w to uwierzyć, to w pewnym sensie zaprzyjaźniłam się z bezdomnym mężczyzną, który regularnie pojawiał się pod naszym domem. I co więcej – za każdym razem niecierpliwie oczekiwałam jego wizyty.

– Nie możesz tak angażować się w tę znajomość – przestrzegał mnie mąż. – Nie znasz tego człowieka i nie wiesz, co tak naprawdę się w nim kryje – mówił.

Ale ja nie chciałam go słuchać. Byłam przekonana, że mój nowy znajomy jest dobrym człowiekiem i tylko nieszczęśliwy zbieg okoliczności sprawił, że znalazł się na dnie.

– Ale ja chcę mu pomóc – mówiłam. A Darek tylko bezradnie kiwał głową.

Pomogłam bezdomnemu

Wymyśliłam pewien plan. I kiedy mężczyzna ponownie pojawił się pod naszym śmietnikiem, to mu go przedstawiłam.

Pomogę panu wyjść z bezdomności – powiedziałam.

A potem zaproponowałam mu pracę u swojego znajomego, który miał firmę sprzedającą okna. Miałby być tam stróżem. A dodatkowo mógł zamieszkać w malutkim pokoiku na tyłach budynku.

– Nie wiem, jak mam pani dziękować – usłyszałam.

A potem w oczach bezdomnego zobaczyłam łzy.

– Największym podziękowaniem będzie dla mnie to, gdy wyjdzie pan na prostą – powiedziałam.

I wtedy zobaczyłam na twarzy mężczyzny uśmiech, który wydał mi się bardzo znajomy.

– Dziękuję córeczko – wyszeptał mężczyzna. Początkowo myślałam, że się przesłyszałam, ale mina mężczyzny mówiła wszystko.

Byłam w szoku

I wtedy zrozumiałam. Ten człowiek miał dokładnie taki sam uśmiech jak mój syn. A gdy przyjrzałam mu się bliżej, to zauważyłam, że ma niebieskie oczy, które tak bardzo przypominają moje.

– Tata? – wyszeptałam.

A potem odwróciłam się na pięcie i uciekłam do domu.

Przez kilka dni próbowałam dojść do siebie. Przez wiele lat usilnie starałam się zapomnieć o nieszczęśliwym dzieciństwie i rodzicach, którzy wszystkiego mnie pozbawili. Ale po tylu latach przeszłość do mnie wróciła.

– Jeżeli chcesz, to wyprowadzimy się stąd – przekonywał mnie mąż.

On doskonale wiedział, jak bardzo próbowałam zapomnieć o swojej przeszłości. I jak bardzo nie chciałam wracać do tego co było.

– Nie – wyszeptałam.

Nie chciałam uciekać. Bo tak naprawdę to nic by nie zmieniło.

– To co zamierzasz zrobić? – zapytał mnie.

Mimo wszystko to nadal mój ojciec

Sama nie wiedziałam. Od kilku dni widziałam, że mój ojciec pojawia się pod naszym śmietnikiem. Ale ani razu nie zdecydował się  zadzwonić do drzwi.

W końcu podjęłam decyzję. Kiedy zobaczyłam, że bezdomny oddala się do naszego domu, to wybiegłam za nim.

– Poczekaj! – krzyknęłam.

Ojciec podszedł do mnie i wpatrywał się we mnie nie mówić ani słowa.

– Nic nie zmieni tego, że jesteśmy rodziną – powiedziałam w końcu.

A potem zaprosiłam go do domu.

Ojciec rozpoczął pracę u znajomego i zamieszkał w  firmowym składziku. Po kilku tygodniach dowiedziałam się, że mama zmarła na marskość wątroby, a on postanowił zmienić swoje życie. Ale wtedy okazało się, że jest już za późno. Stracił mieszkanie i stał się bezdomny. I kiedy myślał, że jego życie już się skończyło, to przez zupełny przypadek spotkał mnie.

Od razu mnie rozpoznał. I wtedy pojawiła się w nim nadzieja. Nadzieja na to, że jeszcze wszystko można naprawić. Czy to się uda? Nie wiem. Na ten moment próbujemy na nowo odbudować swoje relacje i rozpocząć nowe życie. Ojciec bardzo mnie skrzywdził i nie wiem, czy kiedykolwiek to zapomnę. Ale postanowiłam dać mu szansę. W końcu każdy na nią zasługuje.

Magdalena, 28 lat

Czytaj także: „Związałam się ze swoim wykładowcą. Mój eks wywęszył, że to biznes życia i złożył mi propozycję nie do odrzucenia”
„Moje siostry miały forsy jak lodu, ale przychodziły do nas na darmową wyżerkę. Zamiast schabowego podam im paragon”
„Mijało 5 lat od ślubu syna, a wnuków ciągle nie widać. Byłam pewna, że to wina mojej synowej, perfidnej karierowiczki”

 

Redakcja poleca

REKLAMA