Zawsze uważałam się za osobę opanowaną, rozsądną i racjonalną, która najpierw myśli, a dopiero potem robi. Jednak kiedy na mojej drodze stanął przystojny nauczyciel matematyki mojej córki, to zupełnie straciłam głowę. I być może udałoby mi się zapomnieć o tym skoku w bok, gdyby nie to, że konsekwencje tamtej nocy będę ponosić do końca życia.
Przez całe małżeństwo byłam wierną żoną
Zanim wyszłam za mąż za Adama, to wszystko sobie dokładnie przemyślałam. I chociaż z mojej strony to nie była jakaś wielka miłość, to wiedziałam, że podejmuję słuszną decyzję.
– Z Adamem będę szczęśliwa – mówiłam przyjaciółce, która pytała mnie, czy na pewno przemyślałam ten ślub. I mówiąc te słowa byłam pewna, że tak właśnie będzie. Mój przyszły mąż był zaradnym, pracowitym i bardzo miłym facetem. A do tego kochał mnie do szaleństwa. Lepiej nie mogłam trafić.
– Obyś się nie myliła – wzdychała Marta. A mimo to bardzo mi kibicowała i była moją druhną na naszym weselu.
A ja rozpoczęłam swoje całkiem udane życie przy boku Adama. Tak jak się spodziewałam, mój mąż robił wszystko, aby nasze małżeństwo było szczęśliwe. I nie tylko zapewniał mnie każdego dnia o swojej miłości, ale także starał się, aby niczego mi nie brakowało. Adam był inżynierem i zarabiał całkiem nieźle. A ja dzięki temu mogłam prowadzić całkiem wygodne życie i nie musiałam martwić się o przyszłość.
– Jesteś szczęśliwa? – zapytała mnie przyjaciółka kilka miesięcy po ślubie. A ja odpowiedziałam, że tak. – Na pewno? – dopytywała. Sama nie wiem, ale być może wyczytała coś z mojej twarzy.
A ja naprawdę byłam szczęśliwa. Tak uważałam. Jedyne, czego brakowało mi w moim małżeństwie, to odrobina ognia i namiętności. Adam nie był szczególnie wyrafinowanym kochankiem i wszystkie nasze miłosne igraszki traktował jak zadanie do wykonania. Wielokrotnie próbowałam namówić go na eksperymenty i nowości, ale on za każdym razem odmawiał.
– Przecież jest dobrze – tłumaczył.
A ja z czasem przyzwyczaiłam się do tego naszego nieco nudnego życia erotycznego. Jednocześnie nigdy nie przyszło mi do głowy, aby zdradzić Adama. Po pierwsze kochałam go i za nic na świecie nie chciałam zranić. Z drugiej strony doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że moja ewentualna zdrada byłaby końcem naszego małżeństwa. A ja nie chciałam doprowadzić do tego, aby stracić swoje udane i wygodne życie. Dlatego z czasem pogodziłam się z tym, że moje małżeństwo nigdy nie będzie źródłem wielkich wybuchów namiętności i niezapomnianych łóżkowych wrażeń. „Trzeba mieć priorytety” – tłumaczyłam sobie. I tej myśli trzymałam się przez wiele lat naszego związku.
Przyjście na świat córki zmieniło moje priorytety
Z każdym kolejnym rokiem naszego małżeństwa nasze życie erotyczne robiło się coraz bardziej nudne. Tak naprawdę to ja musiałam namawiać Adama na igraszki, a gdy już do nich doszło, to zazwyczaj wiało schematycznością i nudą. A ja coraz bardziej tęskniłam za odrobiną szaleństwa. I kto wie, jakby się to skończyło, gdyby nie jedna mała istotka, która całkowicie zmieniła moje podejście do życia.
Kilka lat po naszym ślubie na świat przyszła Julka. To właśnie córka zmieniła moje priorytety i sprawiła, że przestałam mieć kosmate myśli. To ona skupiła całą moją uwagę. I to dzięki niej nie popełniłam jakiegoś głupstwa.
– Nawet nie wiesz, ile ci zawdzięczam, kwiatuszku – mówiłam do córeczki, która spokojnie spała w swoim wózku. A ona czasem słodko się do mnie uśmiechała i delikatnie chwytała moje palce.
Z jednej strony opieka nad córką całkowicie mnie pochłonęła. Przez kilka kolejnych lat przestałam myśleć o swoim nudnym życiu erotycznym i o sposobach jego ewentualnej naprawy. Z drugiej strony byłam zbyt zmęczona, aby w nocy myśleć o czymkolwiek innym niż sen. Córka była dzieckiem wymagającym uwagi, a położenie jej spać, choćby na kilkadziesiąt minut, graniczyło niemal z cudem. Dlatego nietrudno zgadnąć, że po kilku godzinach noszenia jej na rękach nie miałam już ani siły ani ochoty na jakiekolwiek miłosne igraszki. A mojemu mężowi najwidoczniej to odpowiadało. I pewnie nawet nie przypuszczał, że jego wiecznie zmęczona żona ulegnie namiętności i przeżyje gorącą noc. Niestety nie z nim.
Wpadł mi w oko przystojny nauczyciel
Kiedy Julka poszła do szkoły, zgłosiłam się na ochotnika do trójki klasowej. Tak naprawdę nie miałam zbyt wielkiego wyboru, bo jako jedna z niewielu matek pracowałam na pół etatu i miałam zdecydowanie więcej wolnego czasu. Ale tak naprawdę to bardzo się ucieszyłam. Znowu mogłam się na coś przydać i udowodnić swoją wartość.
Wkręciłam się w to zajęcie. I przez zupełny przypadek odkryłam, że organizowanie przedstawień, pikników i wycieczek szkolnych naprawdę mi się podoba. A w dodatku miałam do tego spory talent.
– Świetnie pani sobie poradziła – pochwalił mnie jeden z nauczycieli, który brał udział w szkolnym przedstawieniu wystawianym z okazji Dnia Matki.
– Dziękuję bardzo – powiedziałam. I od razu poczułam, że się czerwienię. Nauczyciel był bardzo przystojny i patrzył na mnie z wyraźnym zainteresowaniem. A ja nie mogłam sobie przypomnieć, skąd go znam.
– To nauczyciel matematyki – podpowiedziała mi matka koleżanki mojej córki. – Przystojniak z niego, no nie? – zapytała i porozumiewawczo mrugnęła okiem. A ja od razu się speszyłam. Bo tak naprawdę byłam tego samego zdania.
Przez kilka kolejnych miesięcy kilkukrotnie spotkałam przystojnego nauczyciela. Starałam się jednak o nim nie myśleć. Tym bardziej, że przede mną była organizacja zielonej szkoły, która wymagała wiele pracy i zaangażowania.
– Zgłaszam się na ochotnika jako opiekun na zielonej szkole – usłyszałam obok siebie męski głos. Właśnie wywieszałam na korytarzu kartkę z planem wyjazdu. Szybko się odwróciłam i spojrzałam prosto w oczy przystojnego matematyka. – Pani też tam będzie? – zapytał jeszcze.
Siknęłam głową na znak potwierdzenia i od razu odwróciłam wzrok. Właśnie sobie wyobraziłam, że nasze usta spotykają się w namiętnym pocałunku. „Uspokój się” – szybko zganiłam się w duchu. A potem przeprosiłam i powiedziałam, że muszę już iść
– To do zobaczenia na zielonej szkole – usłyszałam jeszcze za sobą głos przystojniaka. Nie odwróciłam się, ale na moich ustach pojawił się uśmiech. A moje rozmarzenie zauważył nawet mąż.
– Jesteś dzisiaj jakaś dziwna – powiedział, gdy podczas przygotowywania kolacji nuciłam pod nosem. Zaprzeczyłam. Ale w głębi duszy wiedziałam, że to nauczyciel matematyki wywołał u mnie taki stan ducha.
Jedna noc na zielonej szkole zmieniła wszystko
Kiedy pakowałam się na wyjazd na zieloną szkołę, to nawet nie przypuszczałam, że zmieni on wszystko w moim życiu.
– Jak wrócisz, to musimy porozmawiać – powiedział Adam żegnając się ze mną.
Doskonale wiedziałam, o czym chciał tak bardzo rozmawiać. Mój mąż pragnął drugiego dziecka, o czym już kilkukrotnie wspominał. Jednak ja miałam wątpliwości. Nie byłam do końca pewna, czy po raz drugi chcę zostać matką.
– Dobrze – powiedziałam jednak. Wiedziałam, że Adam nie odpuści i że wcześniej czy później będę musiała zmierzyć się z tym tematem. Ale na razie nie chciałam o tym myśleć.
Zielona szkoła od początku była bardzo udana. Od samego rana dzieciaki świetnie się bawiły.
– To twoja zasługa – usłyszałam. Obok mnie stał nauczyciel matematyki. I chociaż nie przypominałam sobie, abyśmy przeszli na „ty”, to nie skomentowałam tego.
– Dzięki – powiedziałam tylko. A potem dałam się zaprosić na wieczorne śpiewy przy ognisku.
Gdy po wszystkim uprzątałam ostatnie rzeczy zostawione przez uczniów, wyczułam, że ktoś staje obok mnie.
– Może wieczorne winko w moim namiocie? – zapytał matematyk. Spojrzałam w jego oczy i się zgodziłam.
Z picia wina nic nie wyszło. Ledwo co zasunęliśmy za sobą klapy namiotu, od razu rzuciliśmy się na siebie. W tamtej chwili całkowicie straciłam panowanie nad sobą. Liczyło się tylko to, że chciałam w końcu poczuć coś, czego przez tyle lat nie miałam w małżeństwie. A przystojny matematyk sprawdził się doskonale. Przez kilka kolejnych godzin czułam, co to znaczy prawdziwa namiętność. I przez cały ten czas nawet przez chwilę nie pomyślałam o Adamie.
Następnego dnia unikałam swojego nocnego kochanka. A gdy w końcu natknęliśmy się na siebie, zapewniłam go, że to jednorazowy wyskok.
– Musimy o tym zapomnieć – zakomunikowałam mu. A on od razu się zgodził. Dopiero wtedy zobaczyłam, że nosi obrączkę.
Przez kilka kolejnych dni próbowałam zapomnieć o pamiętnej nocy. Ale kilka tygodni później okazało się, że nie będzie to takie proste. Kiedy dolegliwości żołądkowe zmusiły mnie do pójścia do lekarza, to okazało się, że namiętna noc będzie miała swoje konsekwencje.
– Jest pani w ciąży – usłyszałam od lekarza. I nie było wątpliwości, kto jest ojcem.
Jeszcze nie powiedziałam mężowi o tym, co się stało. Ale doskonale wiem, że mnie to nie minie. Adam szybko zorientuje się, że to nie on jest ojcem. Nie wiem, jak zareaguje. Ale obawiam się, że to będzie koniec mojego małżeństwa.
Zofia, 38 lat
Czytaj także:
„Mój mąż był zbyt skapciały, by myśleć o figlach. A we mnie drzemało tyle energii, że musiałam dać jej ujście”
„Pojechałam jako opiekunka na szkolną wycieczkę syna. Dwa tygodnie troskliwie zajmowałam się przystojnym trenerem”
„Zakochałam się w księdzu i całkiem straciłam głowę. Ślepo wierzyłam, że on rzuci dla mnie sutannę i Boga”