To miał być romans roku, a skończyło się na łzach i powrocie do domu. A wszystko przez to, że nie umiem jeździć na nartach. Nigdy nie lubiłam wyjeżdżać w góry. Zwłaszcza wysokie. Kiedy więc moja najlepsza przyjaciółka ze studiów, Malwina, zaproponowała wypad w Tatry, od razu zaprotestowałam.
– O nie, kochana, to nie dla mnie. Na nartach jeździć nie umiem, wspinać się nie lubię, a od góralskiej muzyki uszy mi więdną i głowa pęka. Poszukaj sobie kogoś innego do towarzystwa – skrzywiłam się.
– A kto tu mówi o szusowaniu czy wycieczkach na szczyty? Jeszcze mi życie miłe – wzruszyła ramionami.
– No to po co mamy tam jechać? – byłam zdziwiona.
– Jak to po co? Na polowanie! Wszyscy godni uwagi faceci siedzą teraz w górach. Połazimy wieczorami po modnych knajpkach i klubach w Zakopanem i na pewno coś tam ustrzelimy. Zapomniałam już o tym padalcu Maćku i jestem gotowa na nową miłość. A ty?
– Ja? Ja chyba też… – przyznałam.
Podobnie jak moja przyjaciółka jakiś czas temu rozstałam się z chłopakiem i samotność coraz bardziej mi doskwierała.
– No to załatwione. Po zimowej sesji pakujemy najlepsze ciuchy i w drogę! – uśmiechnęła się.
– No dobra, ale jak mi się nie będzie podobało albo zacznę się nudzić, wracam do domu – uprzedziłam.
– A dlaczego ma ci się nie podobać? Zobaczysz, będzie ekstra – zapewniła.
Nie marnowałyśmy czasu
Prawie cały dzień spędziłyśmy w podróży do Zakopanego, więc zamierzałam od razu położyć się spać, ale Malwina nie chciała o tym słyszeć.
– Zwariowałaś? Rób się na bóstwo i wychodzimy na miasto. Myślisz, że tylko my dwie przyjechałyśmy polować? Dzień zwłoki i najlepsze egzemplarze odejdą w siną dal w ramionach naszych konkurentek. Chcesz przegrać już na starcie? – patrzyła na mnie z politowaniem.
Zebrałam się więc w sobie, wyszykowałam i dwie godzinki później weszłyśmy do najmodniejszego nocnego klubu na Podhalu. Przyjaciółka miała rację. Konkurencja faktycznie była olbrzymia. Gdy się rozejrzałam po sali, miałam wrażenie, że przyszła tu połowa samotnych dziewczyn z całej Polski.
Poznałyśmy fajnych facetów
Mimo to dość szybko udało nam się wyłowić z tłumu dwóch bardzo interesujących facetów. Miałyśmy szczęście! Obaj panowie prezentowali się wspaniale i, co najważniejsze, wyraźnie byli nami zainteresowani.
Blondyn non stop zerkał na Malwinę, brunet na mnie. Byłyśmy zachwycone, bo taki podział nam też bardzo odpowiadał. Rzuciłyśmy więc w ich stronę zachęcające spojrzenia i już po chwili siedzieli przy naszym stoliku. Okazało się, że to studenci ostatniego roku prawa z Krakowa. Mój miał na imię Sebastian, Malwiny – Rafał.
Bawiliśmy się we czwórkę w najlepsze. Tańczyliśmy, piliśmy drinki, rozmawialiśmy. Im lepiej poznawałam Sebastiana, tym bardziej byłam nim oczarowana. Wydawał się taki mądry, poukładany.
– Dzięki, kochana, że namówiłaś mnie na ten wyjazd. Seba jest cudowny… Mam nadzieję, że nasza znajomość nie skończy się na tym jednym wieczorze – szepnęłam do Malwiny, gdy panowie poszli po kolejne drinki.
– A dlaczego miałaby się skończyć? Przecież on oczu nie może od ciebie oderwać – odparła.
– Ty też podobasz się Rafałowi – dodałam szybko.
– No… A nie mówiłam, że będzie ekstra? – uśmiechnęła się.
Zabawa zbliżała się do końca
Didżej zapowiedział, że zagra trzy ostatnie kawałki, a potem zamykają lokal. Zaczęliśmy buczeć i protestować, ale był nieubłagany.
– Kochani, niedługo świt. Musicie nabrać sił przed szaleństwami na stoku! – ryknął w mikrofon.
– Też mi argument! Przecież nie wszyscy, do cholery, przyjechali tu na narty!– odkrzyknęłam zdenerwowana.
To, co się potem stało, kompletnie mnie zaskoczyło. Przy naszym stoliku zapanowała nagle kompletna cisza. Sekundę wcześniej nasi panowie śmiali się do rozpuku, a teraz patrzyli na mnie zdziwieni.
– Chcesz powiedzieć, że nie jeździsz na nartach? – zapytał wreszcie Sebastian.
– Nie… Nie lubię, nie umiem i nigdy nie chciałam się nauczyć. A co?
– Nic… Myślałem, że po południu wybierzemy się na jakąś trudniejszą górkę, poszalejemy. Ale skoro to nie twoja bajka, to trudno… – zamilkł.
– Zawsze możemy pozjeżdżać na sankach. Z tego co pamiętam, to też fajna zabawa! – odparłam niepewnie.
– Chyba żartujesz! Na sankach? Co ty, małe dziecko jesteś? Nie kompromituj się – prychnął.
– To był tylko żart – próbowałam jeszcze ratować sytuację, ale Sebastian odwrócił się już do Malwiny.
– A ty? Też nie lubisz nart? – zapytał.
Koleżanka kłamała
Spodziewałam się, że w ramach babskiej solidarności przytaknie. Tymczasem ona popatrzyła na niego zdziwiona.
– Skąd ci to przyszło do głowy? Uwielbiam narty! I bardzo chętnie z wami pojeżdżę! Tylko powiedzcie, gdzie i o której – wypaliła.
– Ale jak to? Przecież nie masz nawet odpowiedniego stroju, no i sprzętu – wykrztusiłam.
– Kurtkę i spodnie akurat przypadkowo wzięłam. Czapka i rękawiczki też się znajdą. A resztę można wypożyczyć, prawda? – uśmiechnęła się do chłopaków.
– Jasne, znamy świetną wypożyczalnię. Ceny są wysokie, ale sprzęt najnowszy, niezniszczony. Zobaczysz, będziesz zadowolona – powiedział Rafał.
Do końca imprezy nie ruszyli się już od stolika, bo byli zajęci ustalaniem szczegółów popołudniowego wypadu na narty. Czułam się jak piąte koło u wozu. Po powrocie do pensjonatu zrobiłam oczywiście Malwinie wielką awanturę.
Była zła na nią i na siebie
– Jak mogłaś? Obiecałaś, że przez cały nasz pobyt nie przypniesz nart nawet na sekundę, bo boisz się o życie i zdrowie. A teraz wystawiasz mnie do wiatru! Tak się nie robi! Myślałam, że wszędzie będziemy chodzić razem – napadłam na nią.
– Wybacz, kochana, ale sytuacja się zmieniła. Nie będę rezygnować ze znajomości z Rafałem tylko dlatego, że nie umiesz jeździć na nartach. Dla niego jestem gotowa zaryzykować zjazd z samego szczytu Nosala – odparła.
– A co ja mam, do cholery, teraz ze sobą zrobić? Nie przyjechałam tu po to, by siedzieć sama w pensjonacie! – zdenerwowałam się.
– Ja wiem… Skoro nie chcesz zjeżdżać, to może pójdziesz na stok i pokibicujesz nam na dole? Sebastian na pewno to doceni…
– Tak myślisz? Mam wrażenie, że odkąd usłyszał, że nie lubię nart, stracił zainteresowanie. I w ogóle uważa mnie za idiotkę – jęknęłam.
– E tam, przesadzasz… Na pewno nie jest aż tak źle. Żaden myślący facet nie zrezygnuje z takiej laski jak ty. I to z tak błahego powodu – próbowała mnie pocieszyć.
Z jej miny wynikało jednak, że wcale nie jest przekonana, że rzeczywiście tak jest. Na polanie pod stokiem nie było źle. Było tragicznie! Mijały mnie dziesiątki ludzi i wszyscy mieli na nogach narty lub stali na desce.
Czułam się jak odmieniec
Na dodatek Sebastian w ogóle nie zwracał na mnie uwagi. Na przywitanie rzucił zdawkowe: cześć, przypiął narty, odepchnął się kijkami i tyle go widziałam. Miałam jeszcze cichą nadzieję, że jak już będzie miał dość szusowania, to do mnie podjedzie i pójdziemy gdzieś razem na kolację.
Nic z tego. Po dwóch godzinach zauważyłam, że szaleje na stoku z jakąś piękną brunetką. Dziewczyna była świetna, więc wpatrywał się w nią jak urzeczony. Myślałam, że mi serce pęknie. Nie zastanawiając się długo, odwróciłam się na pięcie i wróciłam do pensjonatu. Z żalu aż się popłakałam.
Wyjechałam następnego dnia, pierwszym pociągiem. Malwina próbowała mnie zatrzymać, ale tym razem nie zamierzałam jej słuchać.
– Po co mam zostawać? Żeby patrzeć, jak Sebastian świetnie bawi się z brunetką, a ty z Rafałkiem? Wybacz kochana, ale chyba sobie oszczędzę tych widoków – powiedziałam na pożegnanie.
Od mojego powrotu minął tydzień. Malwina ciągle jest w górach i z tego, co mi przekazuje, miło spędza czas z Rafałem. Kto wie, może zrodzi się z tego prawdziwe, trwałe uczucie? Życzę jej tego, bo chłopak jest w porządku.
A ja? No cóż… Staram się zapomnieć o Sebastianie i z niecierpliwością odliczam dni do lata. W wakacje wszyscy godni uwagi faceci przenoszą się na wybrzeże. Kocham morze, pływam świetnie, więc moje szanse są zdecydowanie większe…
Agata, 22 lata
Czytaj także: „Latami opiekowałam się schorowaną ciotką. Skneruska w podziękowaniu nie zostawiła mi w spadku ani grosza”
„Zawsze oczekiwałam od życia czegoś więcej niż mąż z najniższą krajową. Chciałam chociaż raz poczuć trochę luksusu”
„Syn rzucił medycynę, bo posłuchał dziewczyny. Nie mogę uwierzyć, że jest takim głupcem i marnuje swoją przyszłość”