„Zawsze oczekiwałam od życia czegoś więcej niż mąż z najniższą krajową. Chciałam chociaż raz poczuć trochę luksusu”

rozczarowana kobieta fot. Adobe Stock, Kay Abrahams/peopleimages.com
„– Wszyscy nasi znajomi mają już swoje mieszkania, dobre auta i co roku wyjeżdżają na wakacje. A my co? Gnieździmy się w wynajmowanej kawalerce i ledwo wiążemy koniec z końcem – wylałam wszystkie swoje żale”.
/ 04.11.2024 07:15
rozczarowana kobieta fot. Adobe Stock, Kay Abrahams/peopleimages.com

Kiedy wychodziłam za mąż za Andrzeja, to nawet do głowy mi nie przyszło, że w przyszłości może mi przeszkadzać fakt, że zarabia tak mało. Ale gdy z upływem lat mój mąż wciąż przynosił do domu najniższą krajową i nie robił nic, aby to zmienić, to uświadomiłam sobie, że nie tego oczekiwałam od życia. Dlatego gdy pojawiła się szansa na zaznanie odrobiny luksusu, to nie wahałam się ani chwili.

Miałam klapki na oczach

Kiedy stałam przed ołtarzem i wypowiadałam słowa przysięgi małżeńskiej, to czułam się najszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem. Wtedy nie zastanawiałam się, jak i za co będziemy żyć za kilka lat. W ten letni dzień liczyło się dla mnie tylko to, że stoję obok ukochanego mężczyzny, z którym czeka mnie szczęśliwa przyszłość.

– I przysięgam ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską – recytowałam słowa, które w tamtym momencie były dla mnie bardzo ważne.

Nawet do głowy nie przyszła mi myśl, że za kilka lat staną się one zupełnie bezwartościowe.

Brakowało nam kasy

Początkowe lata były bardzo szczęśliwe. Wynajęliśmy niewielką kawalerkę, w której urządziliśmy swoje przytulne gniazdko. Zupełnie nam nie przeszkadzało, że metraż jest niewielki, a stan i wyposażenie mieszkania pozostawiają wiele do życzenia.

Najważniejsze, że mamy siebie – powtarzał Andrzej, gdy kolejny raz zepsuła nam się lodówka i musieliśmy w końcu pomyśleć o zakupie nowej.

A taki wydatek wcale nie był nam na rękę. Wprawdzie oboje pracowaliśmy, ale nasze zarobki pozwalały jedynie na opłacenie rachunków i skromne życie. Ja pracowałam w przedszkolu jako pomoc, a mój mąż załapał się na stanowisko urzędnicze. Żadne z tych zajęć nie dawało przyzwoitych zarobków.

I to właśnie kwestie finansowe stały się przyczyną naszych pierwszych małżeńskich kryzysów. Kiedy kolejny raz nie było nas stać na wakacje, a na wymianę zepsutej pralki musieliśmy wziąć pożyczkę, to w końcu zauważyłam, że w naszym życiu nie wszystko jest idealne.

Coraz częściej się kłóciliśmy

– A nie myślałeś o zmianie pracy? – zapytałam któregoś wieczoru męża.

Właśnie właściciel mieszkania poinformował nas o podwyżce, a prognozy rachunków za prąd mocno uderzały nas po kieszeni.

– A po co? – zapytał mnie Andrzej, unosząc głowę znad książki. – Sama wiesz, że teraz z pracą bywa różnie. A etat w urzędzie daje pewność zatrudnienia – dodał.

To fakt, urzędnicy mieli zagwarantowane stanowiska pracy. Ale niestety ich zarobki były jedne z najniższych w kraju.

– Chociażby po to, aby więcej zarabiać – powiedziałam ze złością. – Wszyscy nasi znajomi mają już swoje mieszkania, dobre auta i co roku wyjeżdżają na wakacje. A my co? Gnieździmy się w wynajmowanej kawalerce i ledwo wiążemy koniec z końcem – wylałam wszystkie swoje żale.

Już od dawna chciałam z nim o tym porozmawiać, ale do tej pory brakowało mi odwagi.

Andrzej spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

– Ale przecież do tej pory ci to nie przeszkadzało – powiedział zdziwiony.

– Ale teraz mi przeszkadza – powiedziałam ze złością. – Mam dosyć takiego życia – dodałam.

A potem wyszłam z salonu i do końca wieczoru nie odzywałam się do męża. Miałam nadzieję, że w końcu wyciągnie jakieś wnioski i zrobi wszystko, aby nasze życie zmieniło się na lepsze.

Kłamałam przed znajomymi

Przez kilka kolejnych dni byłam obrażona na Andrzeja. A moja złość jeszcze się zwiększyła po spotkaniu z koleżanką ze szkoły.

– Właśnie pakujemy się na wyjazd – poinformowała mnie, gdy zapytałam ją, co u niej słychać. – Mój mąż co roku robi mi taką niespodziankę. I w tym roku padło na Paryż – dodała z uśmiechem.

A ja poczułam, jak ogarnia mnie zazdrość. Nigdy w życiu nie byłam za granicą, a wszystkie zarobione pieniądze przeznaczałam na życie. A i tak nie na wszystko starczało. Na kilka godzin przed spotkaniem z koleżanką dowiedziałam się, że ubezpieczenie mojego samochodu mocno wzrosło.

– Ale super – powiedziałam ze sztucznym z uśmiechem. – My z mężem wybieramy się do Tajlandii – skłamałam.

Nie chciałam przyznać się do tego, że mój mąż zarabia najniższą krajową i nie stać go nawet na zabranie mnie na romantyczną kolację. Było mi wstyd przyznać się do tego, że mam męża nieudacznika.

– To koniecznie wyślij mi zdjęcia – powiedziała koleżanka.

Ochoczo przytaknęłam, ale doskonale wiedziałam, że nigdy tego nie zrobię. Co więcej – nie zamierzałam się z nią więcej spotykać.

Miałam pretensje do męża

Po powrocie do domu spojrzałam w lustro i stwierdziłam, że zmarnowałam sobie życie. Dlatego postanowiłam coś z tym zrobić.

– Musisz zmienić pracę – powiedziałam mężowi, gdy tylko wrócił do domu.

A potem zaczęłam wymieniać wszystkie wydatki, które nas jeszcze czekają. – Twoja pensja na nic nie starcza.

Andrzej spojrzał na mnie i wzruszył ramionami.

– Nie przesadzaj – powiedział. – Wystarczy mniej wydawać – dodał. A potem zapewnił mnie, że nie zamierza zmieniać pracy. Według niego praca w urzędzie była spokojna, stabilna i przede wszystkim pewna. A że mniej płatna niż inne? Dla niego nie stanowiło to problemu.

– Jeżeli tobie nie starcza pieniędzy, to poszukaj jakiegoś dodatkowego zajęcia – powiedział. – Ja uważam, że wcale nie mamy tak źle. A poza tym mamy siebie – dodał z uśmiechem.

A ja poczułam złość. Gadki o posiadaniu siebie były fajne kilka lat temu. A teraz oczekiwałam od życia czegoś więcej niż męża z najniższą krajową, któremu do szczęścia wystarczyła książka i obiad na stole. Miałam tego serdecznie dosyć.

Było mi wstyd

Jeszcze kilkukrotnie próbowałam namówić męża do tego, aby w końcu pomyślał o zmianie miejsca zatrudnienia. Nic z tego. Andrzej cały czas powtarzał, że jemu całkowicie wystarcza to, co ma.  A ja coraz częściej myślałam o tym, aby w końcu coś zmienić w swoim życiu.

Szansa na zmianę pojawiła się całkiem niespodziewanie. Pewnego dnia dostałam wiadomość o organizacji spotkania klasowego. I chociaż początkowo nie zamierzałam na nie iść, to jednak zmieniłam zdanie.

– No chodź – namawiała mnie koleżanka, z którą cały czas utrzymywałam kontakt. – Zobaczysz, będzie fajnie – mówiła.

– No dobrze – zgodziłam się. Jednak przez cały czas czułam, że nie jest to dobry pomysł. Wprawdzie wmawiałam sobie, że nie mam ani czasu ani ochoty na spotkania z dawnymi znajomymi, ale wiedziałam, że powód mojej niechęci jest zupełnie inny. Wstydziłam się. Jak miałam powiedzieć dawnym kolegom i koleżankom, że po tylu latach nie stać mnie nawet na wakacyjny wyjazd? Z tego co zdążyłam się zorientować, to większość z nich miało zdecydowanie więcej niż ja.

A mimo to zdecydowałam się pójść. I już od początku tego żałowałam.

– Jestem informatykiem – powiedział Paweł, który był największym obiektem żartów w całej szkole.

– Mam własną firmę – usłyszałam od Moniki, z której naśmiewałam się przez cztery lata szkoły średniej.

– Ja siedzę na macierzyńskim – poinformowała Paulina, która zawsze marzyła o luksusowym życiu. – Ale na szczęście mam męża, który zapewnia mi wygodne życie – dodała zaraz.

Pojawiła się szansa na lepsze życie

A ja co? Pomimo skończenia 30 lat wciąż nie miałam swojego mieszkania i oszczędności. Miałam za to męża nieudacznika, któremu do szczęścia wystarczała najniższa krajowa. Nic dziwnego, że chciałam stamtąd uciec.

– Wychodzisz już? – usłyszałam męski głos, gdy sięgałam po płaszcz.

Odwróciłam się i spojrzałam na mężczyznę, który kogoś mi przypominał.

– Tak – odpowiedziałam. – Spieszę się.

Nieznajomy spojrzał na mnie z uśmiechem, a potem zaproponował, że mnie odwiezie. I wtedy go poznałam.

– Marek! – wykrzyknęłam zaskoczona. Przed oczami stanął mi nieśmiały chłopak,  który był pośmiewiskiem całej klasy. A teraz proszę – przystojniak jak z żurnala. A to i tak nie było największe zaskoczenie. Okazało się, że mój dawny znajomy jeździ samochodem, na który mnie nigdy nie będzie stać.

Osiągnąłem w życiu sukces – powiedział jak gdyby nigdy nic. Chyba zauważył mój wzrok, w którym na pewno malowała się zazdrość. – A wiesz, co jest w tym wszystkim najlepsze? Że kiedyś się w tobie kochałem. I chyba nigdy nie przestałem – dodał patrząc mi prosto w oczy.

To mnie kusi

Nie wiedziałam co powiedzieć. Przypomniałam sobie, że pod koniec szkoły średniej powiedział mi, że się we mnie zakochał. A ja wtedy go wyśmiałam. Byłam zakochana w Andrzeju i to z nim planowałam swoją przyszłość. Czyżbym popełniła błąd?

– To już chyba przeszłość – powiedziałam cicho.

– Dla mnie nie – usłyszałam.

A potem Marek odpalił auto i odwiózł mnie do domu. Przez całą drogę nie powiedział ani słowa. A ja zastanawiałam się nad tym, że być może przed wieloma laty dokonałam bardzo złego wyboru.

– Spotkamy się jeszcze? – zapytał, gdy sięgnęłam do klamki.

– Nie wiem – odpowiedziałam zgodnie z prawdę. – Odezwę się.

A potem wysiadłam z auta i poszłam do mieszkania, nie oglądając się za siebie. I od tamtej pory zastanawiam się, co mam tak naprawdę zrobić. Dotarło do mnie, że mam realną szansę, aby zmienić swoje życie. Zawsze pragnęłam odrobiny luksusu i teraz w końcu miałam szansę, aby spełnić swoje marzenie. Tylko czy jestem gotowa na zostawienie swojego męża? Wiem, że czeka mnie ciężka decyzja.

Magdalena, 32 lata

Czytaj także: „Romans z jurnym młodzikiem odmłodził mnie jak najlepsze spa. Miałam zero poczucia winy, to była kuracja dla zdrowia”
„Olałem rodzinę i z kochanką zwiałem do wielkiego miasta. O tym, że mam dziecko, przypomniałem sobie w najgorszy sposób”
„Jako wdowa chciałam odbić sobie lata opieki nad mężem, ale szwagierka rzuciła się na mnie z pazurami”


 

Redakcja poleca

REKLAMA