Mateusz pojawił się w moim życiu nieco ponad rok temu. Poznałam go na siłce. Momentalnie przykuł moją uwagę. Wysoki, dobrze zbudowany szatyn po trzydziestce, z delikatnie siwiejącymi włosami przy skroniach. Całkowicie mój typ! Połowa dziewczyn trenujących na tej samej siłowni próbowała do niego zarywać, ale on był odporny. Owszem, uśmiechał się i rozmawiał z nimi, ale zawsze opuszczał klub fitness solo. Bardzo mnie zastanawiało, co jest z nim nie tak, bo wśród tych dziewczyn trafiały się naprawdę gorące laski. Ten gość musiał mieć serce z kamienia…
Wszystkie się za nim oglądały
– Facet po rozwodzie. Mówią, że żonka puściła się z kumplem. Chłopak zbiera się do kupy, nie myśli o miłostkach – powiedziała mi po cichu trenerka kiedy po paru dniach spytałam, co jej o nim wiadomo.
Od razu poczułam, że to pokrewna dusza. Mój długoletni związek też runął przez niewierność i wredną koleżankę. Stwierdziłam, że sporo nas ze sobą łączy.
Wpadliśmy na siebie przypadkiem w niedzielny poranek, kiedy pojawiłam się w klubie o wczesnej porze. Ku mojej radości, zobaczyłam go samego, trenującego bez towarzystwa. Widocznie stałe bywalczynie, które zawsze się wokół niego kręciły, nie zdążyły jeszcze dotrzeć.
Wskoczyłam na sąsiedni pas bieżni i zaczęłam ukradkiem zerkać w jego stronę. Myślałam, że tego nie zauważy, ale nagle odwrócił twarz w moim kierunku i posłał mi uśmiech.
– Co powiesz, żebyśmy po treningu poszli coś zjeść? Strasznie nie lubię jeść sam – rzucił ni stąd, ni zowąd, wstrzymując ruch bieżni.
– Ja też tego nie cierpię… Z wielką przyjemnością – wydusiłam z siebie.
Starałam się nie zepsuć swojego wyglądu podczas ćwiczeń, pilnując, aby włosy i makijaż pozostały w jak najlepszym stanie. Kiedy po treningu opuszczaliśmy klub fitness, widziałam zazdrość w oczach innych dziewczyn oraz podziw na twarzy szefowej klubu.
Zakochałam się
Ten niesamowity facet, o którym marzyły wszystkie, a który wydawał się poza zasięgiem, w końcu dał się zdobyć. I to właśnie ja byłam tą szczęściarą, którą wybrał!
Nasze randkowanie ruszyło pełną parą. Już po kilku spotkaniach wpadłam po uszy. Mateusz jawił mi się jako ideał pod każdym względem. Błyskotliwy, rozsądny, męski. Ale nade wszystko szczery! Nie taił przede mną przeszłości. Kiedy tylko zaiskrzyło między nami, z miejsca wszystko mi wyznał. Żona zdradziła go z Adamem, jego najbliższym kumplem, przeżył to bardzo mocno, dopiero co się rozwiódł i ma dwójkę dzieci.
– Moja historia z Kasią to już przeszłość, skończony etap. I to wyłącznie twoja zasługa! Jesteś dla mnie jak promyk nadziei. Ale musisz wiedzieć, że Janek i Aga zawsze będą dla mnie priorytetem. Oni są całym moim światem i zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby nie odczuli boleśnie skutków rozpadu mojego małżeństwa z ich mamą. Mam nadzieję, że to rozumiesz – mówił z wielkim zaangażowaniem.
Doskonale pojmowałam to, co mówił, a nawet więcej. Jego słowa wprawiły mnie w prawdziwą euforię. Zaimponował mi swoją dojrzałością, odpowiedzialnością i wrażliwością. Przecież inny mężczyzna pewnie toczyłby boje z małżonką, a ze złości nie łożyłby nawet na dzieci. On jednak, mimo przeciwności losu, pragnął być przykładnym tatą! Wtedy zdałam sobie sprawę, że nareszcie trafiłam na faceta, któremu mogę zaufać.
Nasz związek nabierał tempa
Widywaliśmy się co najmniej dwa razy w tygodniu, czasem nawet trzy. Umawialiśmy się na parę godzin po południu. Jedliśmy gdzieś w centrum, a następnie szliśmy do mnie. Pewnego razu zapytałam go wprost, kiedy w końcu pójdziemy do niego.
– W tej chwili to nierealne. Wciąż dzielę dom z moją eks. Znajdujemy się w trakcie podziału wspólnego dobytku. Trwa to, niestety, w nieskończoność. Na całe szczęście, w ogromnym domu praktycznie nie wpadamy na siebie. Ale sama wiesz… Czuję się z tym trochę nieswojo – wyjaśniał.
– To może wprowadzisz się do mnie? Mam w szafie cały wolny regał. Zobaczymy, jak poradzimy sobie z codziennością – rzuciłam półżartem.
– Bardzo chętnie, ale jeszcze nie w tym momencie. Nie jestem w stanie ot tak spakować walizek i zostawić moich dzieci… Chyba mnie rozumiesz? – odpowiedział.
Rozumiałam całą sytuację. Szczerze powiedziawszy, niezbyt paliłam się do konfrontacji z byłą żoną Mateusza. Fakt, byli już po rozwodzie i każde z nich wiodło swoje życie, ale mimo wszystko wciąż był to dom, w którym niegdyś mieszkali razem…
Poza tym za żadne skarby nie chciałam zrazić do siebie jego dzieci. Naturalnie liczyłam na to, że kiedyś mnie z nimi zapozna, ale dałam się przekonać argumentom, że to wciąż za szybko, że rany jeszcze się nie zabliźniły. Po co mają mnie teraz znienawidzić, skoro w przyszłości, gdy już oswoją się z nową rzeczywistością, to kto wie, może nawet mnie polubią?
Nic się nie zmieniało
Czas mijał, a w naszej relacji panował zastój. Wciąż widywaliśmy się sporadycznie, co powoli stawało się dla mnie uciążliwe. Nie wyobrażałam sobie już codzienności bez Mateusza. Pragnęłam spędzać z nim każdą chwilę, troszczyć się o niego, przygotowywać mu posiłki i dbać o jego garderobę. Marzyłam też o tym, by zasypiać i budzić się wtulona w jego objęcia.
Tymczasem mój wybranek nie tylko nie chciał, żebyśmy zamieszkali razem, ale nawet nigdy nie został u mnie na noc. Po naszych zbliżeniach zawsze szybko brał prysznic, ubierał się i wracał do siebie. Przez długi czas znosiłam to z pokorą. W końcu pękłam. Kiedy skończył brać prysznic, popatrzyłam na niego z niemą prośbą w oczach.
– Skarbie, nie musisz się tak spieszyć… Daj sobie jeszcze chwilkę! – zaczęłam nalegać.
– Oj, przestań już narzekać… Dobrze wiesz, że nie dam rady. Muszę jeszcze poczytać dzieciom przed snem. Zawsze to robię. A poza tym Kaśka mówiła, że nie będzie mogła zawieźć ich rano do przedszkola i szkoły – odpowiedział.
– No bez przesady, jedna noc bez czytania bajek na dobranoc to nie jest żadna tragedia. Przeżyją jakoś, uwierz mi! A Kaśka bez problemu ogarnie odwiezienie dzieciaków, może poprosić o pomoc Adama. Poradzi sobie, zobaczysz! – próbowałam go przekonać.
Posłał mi gniewne spojrzenie
– Tego się nie spodziewałem z twojej strony! Przecież mówiłem ci, że Janek i Aga są dla mnie numerem jeden. Byłem pewien, że to rozumiesz. Chyba za dużo sobie wyobrażałem – potrząsnął głową i wyszedł.
Poczułam, jak ogarnia mnie złość. Nie byłam zła na Mateusza, tylko na siebie. Dręczyły mnie wyrzuty sumienia. Miałam do siebie pretensje, że zachowałam się jak skończona egoistka. Obawiałam się, że się obrazi i odejdzie. A ja bym tego nie zniosła. Byłam przekonana, że naprawdę mnie kocha. I że niedługo będziemy razem.
Na szczęście wcale nie poczuł się urażony. Postanowiłam, że już nigdy więcej nie wyprowadzę go z równowagi i że okażę się bardziej wyrozumiała. Jednak po upływie miesiąca moje uczucie po raz kolejny zostało poddane sprawdzianowi. Jak zwykle spotkaliśmy się u mnie w mieszkaniu i jak zwykle po wszystkim Mateusz poszedł pod prysznic, a potem zaczął szykować się do wyjścia. Już prawie przekroczył próg, kiedy nagle stanął jak wryty.
– A, byłbym zapomniał. Nie będziemy mieli okazji spotkać się w ciągu następnych dwóch tygodni – oznajmił.
– Co? A to z jakiego powodu?
Zaskoczył mnie zupełnie
– Razem z Kasią i dziećmi lecimy na urlop do Francji. Chcemy odwiedzić Disneyland.
– Co? O czym ty mówisz? Nic z tego nie rozumiem… – wydukałam zaskoczona.
– Nie wiem, czemu cię to tak dziwi. Dawno temu daliśmy słowo Adze i Jankowi. Uznaliśmy, że bez względu na wszystko, musimy go dotrzymać. Chyba to rozumiesz, nie? – spytał, bacznie mi się przyglądając.
– Jasne, udanej wycieczki! – z trudem wydobyłam z siebie słowa.
Strasznie się rozczarowałam i straciłam nadzieję. Marzyłam, że kiedyś pojedziemy razem do Paryża. Tymczasem okazało się, że on planuje wycieczkę z byłą żoną i swoimi dziećmi. Kiedy wyszedł z domu, nie mogłam powstrzymać łez.
Kilka dni później wyjechali. Byłam pewna, że tęsknota mnie zabije. Niecierpliwie odliczałam godziny do chwili, aż znów go zobaczę. Wyobrażałam sobie nasze czułe powitanie, jego silne ramiona i namiętne pocałunki…
Niestety, moje fantazje pękły niczym bańka mydlana. Tydzień po tym, jak Mateusz wyjechał, wróciłam do domu kompletnie wykończona po pracowitym dniu. Zamierzałam od razu położyć się do łóżka, ale rozległ się dźwięk dzwonka. W drzwiach stał mężczyzna, którego nigdy wcześniej nie widziałam.
Kiedy to usłyszałam, byłam w szoku
– Czy mam przyjemność z Edytą? – odezwał się mężczyzna.
– Słucham, o co chodzi? Przepraszam, ale nie mam pojęcia, z kim rozmawiam – starałam się zaczepić łańcuszek przy drzwiach.
– Niech się pani nie obawia. Nazywam się Adam. Przyjaźnię się z Kasią i Mateuszem – wyjaśnił nieznajomy.
Początkowo nawet nie załapałam, o kogo chodzi. Po chwili do mnie dotarło, że to partner eks mojego faceta. Tylko co on tutaj robi? Czyżby stało się coś strasznego?
– Co z Mateuszem? Uległ jakiemuś wypadkowi? Nic mu nie jest? – rzucałam pytania jedno za drugim.
– Bez nerwów, na razie nic się nie wydarzyło. Ale jak Kasia dowie się o waszym romansie, to będzie niewesoło. Naprawdę nie masz oporów, żeby niszczyć takie udane małżeństwo? Oni przecież mają małe dzieci… Nie przyszło ci do głowy, żeby wziąć pod uwagę ich dobro? – powiedział, przekraczając próg mieszkania.
Zatkało mnie. Gość poderwał laskę swojego przyjaciela, a teraz zwalał całą winę na mnie. I jeszcze miał czelność prawić mi morały.
Cały ten cyrk był powalony
Parsknęłam śmiechem.
– Co ty bredzisz? Mateusz jest już po rozwodzie! I to przez ciebie! – parsknęłam.
– Że co proszę? – oczy miał wielkie jak spodki.
– Nie udawaj niewiniątka! Mateusz wszystko mi powiedział. Wkręciłeś się do łóżka jego żony chyłkiem, jak lis do kurnika. Niezły z ciebie kumpel, nie ma co! – kpiłam.
– Hola, hola, nie spodziewałem się, że Mati aż tak potrafi zmyślać – urwał na moment. – Zrobisz kawę? Chyba musimy sobie parę spraw wytłumaczyć – uzupełnił.
Usłyszane rewelacje niemalże doprowadziły mnie do ataku serca. Okazało się, że Adam ani razu nie dotknął Kaśki i jest wyłącznie ich przyjacielem. Co więcej, mój wybranek wcale nie wziął rozwodu. Ba, nawet o tym nie myśli. Przeciwnie, kiedy żona spytała go wprost, czy ma jakąś kobietę na boku, kategorycznie zaprzeczył. Zaklinał się, że jest jej wierny i jest jedyna w jego sercu.
– Kasia zwróciła się do mnie z prośbą o wsparcie, bo miała wątpliwości co do lojalności Mateusza. Obserwowałem poczynania jej męża i w ten sposób trafiłem na ciebie. Ona nie musi o niczym wiedzieć. Mogę jej powiedzieć, że facet jest lojalny jak pies. Pod jednym warunkiem: że zakończycie tę relację. Po ich powrocie z urlopu zamierzam odbyć rozmowę z Mateuszem. Tobie zaś przekazuję tę wiadomość w tej chwili. Musisz zaakceptować fakt, że już nigdy się nie spotkacie. On nie porzuci Kasi dla ciebie – oświadczył.
Ta opowieść wprawiła mnie w osłupienie
Zaczęłam wrzeszczeć i go obrażać.
– Chyba ci odbiło! Rozwalić ich małżeństwo to jedno, ale naszego związku nie rozwalisz! Nie masz szans! Mateusz jest we mnie zakochany! Nieważne, czy ci się to podoba, czy nie – darłam się na cały głos.
– Może lepiej ochłoń i przemyśl to na spokojnie? Jaki miałbym interes w tym, żeby was skłócić? Przecież gdybym chciał poderwać żonę Mateusza, to bym się cieszył z waszego związku!
Wyrzuciłam go za drzwi. Byłam głucha na wszystko dookoła. W głębi duszy łudziłam się, że to jakaś podła intryga. Że kiedy Mateusz się zjawi, sprawa się rozwiąże.
I faktycznie, wszystko się wyjaśniło. Adam nie mylił się. Mateusza już nigdy więcej nie ujrzałam na oczy. Mój chłopak zamilkł jak grób. Nie skontaktował się ze mną ani po przyjeździe z Francji, ani w późniejszym czasie. Nie odbiera również moich telefonów. A przecież próbuję się do niego dodzwonić wielokrotnie w ciągu dnia…
Kiedy o tym myślę, zaczynam przyznawać rację Adamowi. Zachowałam się jak idiotka. Nabrali mnie jak naiwną smarkulę. Mądra babka ze dwadzieścia razy miałaby przebłyski, że coś jest nie tak. Ale mój alarm najwyraźniej padł…
Paulina, 36 lat
Czytaj także:
„Chciałem dać synowi firmę, działkę i pieniądze, ale się na mnie wypiął. Strzelił sobie życiowego samobója”
„Syn opiekował się mieszkaniem, gdy byliśmy na wczasach. Zrobił takie pobojowisko, że nie poznałam własnych 4 ścian”
„W dniu moich urodzin znalazłem się na dnie. Jeden niespodziewany telefon zmienił wszystko i dodał mi wiatru w żagle”