„Chciałem dać synowi firmę, działkę i pieniądze, ale się na mnie wypiął. Strzelił sobie życiowego samobója”

rozczarowany mężczyzna fot. Getty Images, Westend61
„Alina się teraz obraża, bo kto słyszał o takich rzeczach, żeby od razu sugerować rozwód, kiedy przychodzi zaproszenie na wesele. Mało mnie to interesuje, zupełnie, jak mojego syna w ogóle nie obchodzi, co ja czuję i co planuję. Najwyraźniej zdecydował, że ma to totalnie w gdzieś, a ja nie będę tu niczyim sponsorem”.
/ 18.06.2024 19:00
rozczarowany mężczyzna fot. Getty Images, Westend61

Przekroczyłem już pięćdziesiąty rok życia i w pewnym momencie przyszła pora na pewne refleksje. Gdy tak sobie przypomniałem cały mój dotychczasowy żywot, to muszę przyznać, że jestem naprawdę dumny z tego, co udało mi się osiągnąć. Jak pomyślę, od czego zaczynałem, to wręcz nie mogę uwierzyć, jak daleko zaszedłem. To niesamowite uczucie móc spojrzeć za siebie i powiedzieć  człowieku, świetnie ci poszło przez te wszystkie lata!

Byłem dumny z tego, co mam

– Przypomniało mi się, jak zalewałaś się łzami, kiedy dowiedziałaś się o ciąży z Krzyśkiem – zagadnąłem Alinę, która akurat sprzątała talerze ze stołu.

– Proszę, nie wracaj do tego tematu – fuknęła. – Ojciec wymyślił, żebym oddała dzieciaka do domu dziecka, zerwała z tobą i dokończyła edukację.

– Jedyny moment, kiedy nasze rodzice mieli ze sobą po drodze – parsknąłem śmiechem. – Ale daliśmy im popalić!

Nikt z naszej familii wcześniej nie miał tak okazałego domu. Wybudowałem go samodzielnie, od podstaw aż po dach, osiągnąłem to tylko ciężką harówką i zmysłem do biznesu! Ile ja się najeździłem po świecie, zarabiając na handlu... Zarywałem noce w zatłoczonych pociągach, a dnie spędzałem na przeludnionych bazarach, wiecznie zziębnięty i niewypoczęty, by Alina i nasz synek mieli wszystko, co im do szczęścia potrzebne. W późniejszym czasie otworzyłem przedsiębiorstwo budowlane, a obecnie daję zatrudnienie prawie stu osobom!

– Liczę na to, że Krzyś w końcu odzyska rozum – kropla goryczy wdarła się do tego optymistycznego tonu. – Komu to wszystko przekażę?

– Nie zadręczaj się tym, kochanie – małżonka położyła mi przed nosem pudełko z tabletkami. – Nasz syn jest bystry i mądry. Po prostu pragnie samodzielności, tak jak każdy w jego wieku… Poza tym, gdyby okazało się, że Krzysiek ma inne plany, zawsze możemy liczyć na Asię.

Moja córka to bardzo fajna dziewczyna, ale w końcu to tylko kobieta! Nie twierdzę, że jestem jakimś cholernym szowinistą, ale kobieta w przemyśle budowlanym to nieporozumienie. Poza tym już od dawna miałem plan, żeby przekazać biznes właśnie synowi. Wysłałem go do budowlanki, a później na uczelnię, bo bardzo tego pragnął.

Skąd miałem wiedzieć, że po cichu i w tajemnicy przede mną  zmieni kierunek studiów i zamiast papieru inżyniera, przywiezie mi dyplom magistra psychologii? Dałem się zrobić jak ostatni frajer, bo za takie bzdety musiałem wykładać kasę z własnej kieszeni!

Najpierw myślałem, że szlag mnie trafi

Później nie było wyjścia, trzeba było przyznać, że ten mój starszy syn to jednak niezły spryciarz. Nie spodziewałem się, że młody akurat w dniu urodzin, oprócz upominku, rzuci mi, że zaczyna robotę w jakimś domu dla kłopotliwych nastolatków...

– Nie śpisz jeszcze, kochanie? – mruknęła moja małżonka, kiedy byliśmy już w łóżku.

– Gdzie tam, Krzysztof cały czas chodzi mi po głowie. W ostatnim czasie stał się taki skryty.

– A może najzwyczajniej w świecie jest zakochany?

– Alu, ty doszukujesz się wszędzie romansów! – roześmiałem się. – Próbuję ci powiedzieć, że on znowu coś knuje.

– Krzysiek? Daj mu trochę luzu.

No dobra, mam swoje przemyślenia i znam go, w końcu to moje dziecko. Najpierw ta praca z kosmosu, o której nie miał odwagi powiedzieć mi prosto w oczy, tylko musiał to zrobić przy świadkach. A potem upominek. Odkąd pamiętam, kpił sobie ze mnie, że jestem wielbicielem Bonapartego, a tu proszę, nagle książkę o tamtych czasach mi przynosi. Za cwany ze mnie lis, żebym się dał złapać na takie numery.

Przypomina to trochę łamigłówki z czasopism sprzed lat – porównaj ilustracje i wypatrz różniące je detale. Alina również to przeczuwała...
Dwa tygodnie po moich urodzinach, odezwał się Krzyś z propozycją, byśmy poszli razem do restauracji coś przekąsić.

– Pchać się do miasta tylko po to, żeby się najeść? Nie ma mowy! – oburzyłem się. – A może ty byś wpadł do nas? Twoja mama i tak kucharzy lepiej niż te wszystkie wynajęte panie.

– Ale tato... – westchnął syn. – To oficjalna sprawa, chciałbym, żebyście kogoś poznali.

Jakąś brytyjską monarchinię, że nie wypada jej do nas zaprosić? Już otwierałem usta, żeby mu nagadać po swojemu, ale nagle poczułem cios pod żebro. To  była Alina, która nie wiadomo skąd pojawiła się za mną, dźgnęła mnie łokciem.

– Miałam rację, prawda? – odczytałem z ruchów jej ust. Nie miałem innego wyjścia, jak tylko ustalić z tym moim dzieciakiem kolejne spotkanie na najbliższą sobotę.

– Jakieś specjalne wymagania co do ubioru? – ironizowałem. – Może być garnitur albo smoking?

– Tato... – westchnął z irytacją. – Wystarczy, że nie przyjdziesz prosto z placu budowy w roboczym kombinezonie i kaloszach.

Zachowywała się jak królowa

Cholernie korciło mnie, aby wpaść tam przynajmniej w kasku, ale Ala zagroziła, że mnie w takim przypadku udusi. Była bardzo zaaferowana, jaką to dziewczynę Krzysiek sobie znalazł i wprost umierała z niecierpliwości, żeby zobaczyć przyszłą synową na własne oczy.

– Ala, proszę cię, nie przeżywaj – zasugerowałem. – Takich synowych będzie jeszcze kilka co najmniej. Wiesz, jak teraz młodzi potrafią zmieniać partnerów? Jak rękawiczki!

– Mów sobie, mów... – mruknęła tylko pod nosem i poleciała surfować w Internecie, żeby znaleźć jakąś wyjątkową sukienkę na tę okazję.

Denerwowała mnie nieco ta cała sytuacja, bo kto by miał ochotę tłuc się do centrum w taką pogodę... Ale też zżerała mnie ciekawość i trochę brał strach, że może Krzysztof wrodził się we mnie i zdążył już spłodzić dzieciaka. Nawet nie pisnąłem słówka Alinie, zwłaszcza że miała jakieś durne, romantyczne wizje – nie wiem, może marzyły jej się świece, bukiety, a nawet skrzypek przygrywający nieopodal stolika? Zupełnie jakby ktoś zaprosił właśnie ją na randkę i to z zamiarem oświadczyn! Czułem, że oboje jesteśmy wystrojeni, jak przysłowiowy stróż w Boże Ciało.

Jeśli chodzi o mnie, to wolę blondynki, ale przecież to Krzyśkowi musiała się spodobać ta cała Marzenka. I, patrząc na to, jak ją ściskał za rękę pod stolikiem, to chyba faktycznie coś w niej widział. Dziwnie się czułem, patrząc na  mojego syna tak zakochanego. Zastanawiałem się, czy ja też kiedyś w ten sposób patrzyłem na Alinę, zupełnie, jakbym świata poza nią nie widział. Najlepsze jest to, że oni już od trzech lat się spotykają, a mój pierworodny dopiero teraz łaskawie nas o tym poinformował. Jeszcze na ślub chcą zaprosić, tak od niechcenia rzucili.

– A co z zaręczynami? Kiedy będą? – Alinka już nie nadążała za tymi nowinami.

Zrobili to w tajemnicy

Dziewczyna, a raczej już narzeczona mojego syna pomachała nam przed nosem dłonią z pierścionkiem, uśmiechając się przy tym szeroko. Szkoda tylko, że Krzysiek nie raczył wspomnieć wcześniej o swoich planach, bo przecież dorzuciłbym się do prezentu. Ale jak spojrzałem na ten niewielki brylancik, to aż się zastanowiłem, czy aby na pewno to prawdziwy diament, a nie jakaś podróbka.

Wszystko tak znienacka na mnie spadło, że pierwszy zaniemówiłem z wrażenia. Alinka zaczęła wypytywać o przyjęcie weselne, wyrażając swoje niezadowolenie, że podobno będzie takie skromniutkie, ale ja już nie za bardzo przykładałem wagę do tego, co mówią, bo jedno słowo wpadało mi do ucha, a drugie zaraz wypadało. Zresztą i tak uważam, że przeznaczanie mnóstwa pieniędzy na jakieś wystawne imprezy weselne to totalna głupota – po co fundować tym wszystkim ludziom nażarcie się aż do pęknięcia prawie, skoro i tak potem i tak obgadają od góry do dołu.

– Fajnie, że jesteście tacy zadowoleni – w końcu się wtrąciłem. – Obyście tylko pamiętali, że ślub i dzieciaki to nie przelewki, więc trzeba mieć jakiś sensowny i konkretny plan na przyszłość.

Już układałem w głowie, jak tu najlepiej wykorzystać sytuację, że syn się żeni. Koniec z byle jakimi pracami i przepłacaniem za wynajem. Czas wziąć się za dorosłe życie, lada moment pewnie dowiem się, że wnuki są już w drodze.

Kiedy Alina usłyszała moje słowa, ze zdziwienia aż otworzyła buzię. Krzysiek zareagował na wieść skuleniem ramion, a tylko Marzena nie odwróciła ode mnie wzroku. Nie dziwne w sumie, bo widzieliśmy się przecież po raz pierwszy.

– Uzbrojoną działkę pod budowę już dla was mam, a i sensowną robotę załatwiłem – oznajmiłem. – Ja startowałem sam, nikt mi nie pomagał, ale obiecałem sobie kiedyś, że nasze pociechy dostaną od życia lepszy start.

Nie liczyłem na wdzięczność

Jednak w żadnym scenariuszu nie przewidziałem, że Marzenia tylko lekko skinie głową i oświadczy, że niczego im nie potrzeba. Zarówno ona, jak i mój syn świetnie zarabiają, a wciąż będą mieszkać w jej przestronnym, czteropokojowym mieszkanku na rynku, w starej kamienicy. Zerknąłem na Krzysia, który najwyraźniej był zadowolony, że, jego przyszła małżonka poskramia tatę. Oj, nie pójdzie ci to tak gładko, przeszło mi przez głowę, nie po to cię wychowywałem na prawdziwego faceta, żebyś teraz został pantoflarzem.

– Krzysztof, jaka jest twoja opinia na ten temat? - spytałem, specjalnie zwracając się do niego pełnym imieniem bez zdrobnień.

– Uważam, tato – zaczął niepewnie, wyszukując odpowiednie słowa. – Według mnie rozsądniej byłoby spieniężyć działkę, a za uzyskane pieniądze od podstaw wyremontować mieszkanie Marzenki.

– No cóż, jak zaznaczyłeś, to mieszkanie jest Marzeny – stwierdziłem, gdyż chyba jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy. – Wiesz synu, los czasami bywa przewrotny, ale naturalnie życzę wam, abyście po wsze czasy darzyli się tak gorącym uczuciem i byli tak zgodni jak obecnie.

Atmosfera trochę się popsuła, ale wytrwaliśmy do samego końca spotkania. Alina teraz ma do mnie żal, twierdząc, że zachowałem się nieodpowiednio. No bo kto normalny, przy pierwszym spotkaniu z przyszłą synową, otrzymując zaproszenie na ślub, sugeruje rozwód?

Mam to w nosie, podobnie jak mój syn ma gdzieś moje odczucia i zamiary. Najwidoczniej kompletnie się z nimi nie liczy, a ja nie mam zamiaru być wciąż jego sponsorem. Jak będzie potrzebował, żeby mu w czymś pomóc, to niech sam przyjdzie, a nie z tą młodą cwaniarą, która sili się być jego adwokatem. 

Stefan, 52 lata

Czytaj także:
„Brat rzucił żonę dla chciwej kobiety z kalafiorem zamiast mózgu. Wpycha mu łapy do portfela i czeka na drogie prezenty”
„Mój mąż był kościółkowym dewotem i prawił kazania o mojej przyjaciółce. Ale za moimi plecami zaproponował jej romans”
„Mąż i szwagierka mieli ważniejsze sprawy niż opieka nad niedołężną matką. Podmywałam teściową, bo było mi jej żal”

Redakcja poleca

REKLAMA