To się stało dwa tygodnie temu. Poprzedniego wieczoru wróciliśmy z tygodnia miodowego w Egipcie. Rano Maciek (ciągle nie umiem się przyzwyczaić, żeby myśleć o nim jako o mężu) poszedł do pracy, a ja się zabrałam za rozpakowywanie bagaży. Wyrzuciłam całą torbę brudnych ciuchów na podłogę w łazience.
Wzięłam do ręki koszulkę Maćka. Poczułam zapach jego potu, ostry, nieprzyjemny.
I nagle zrozumiałam, że go nie kocham
Zapakowałam do końca pralkę i wróciłam do kuchni. Zaparzyłam kawę i powiedziałam sobie: „Baśka, coś ci się pokręciło. Skup się”. Zaczęłam sobie przypominać sytuacje, które kiedyś sprawiały, że czułam się szczęśliwa: nasz pierwszy pocałunek, pierwsza noc, oświadczyny, ślub, nurkowanie w Egipcie… I? Nic. Pustka. Zero emocji.
Maćka znam od dwóch lat. Byłam pewna, że to miłość na całe życie. A teraz nie umiałam sobie odpowiedzieć na pytanie, czy kiedykolwiek naprawdę go kochałam. Może po prostu schlebiało mi, że się mną zainteresował? Maciek jest przystojny, inteligentny, wysportowany. I jest lekarzem.
No, marzenie każdej matki o mężu dla córki. Do tego okazał się świetnym kochankiem. A ja najwyraźniej pomyliłam satysfakcję seksualną z miłością. A potem dostałam piękny pierścionek i już trochę nie było odwrotu. Ale naprawdę, aż do tamtego momentu w łazience wierzyłam, że kocham Maćka. A teraz siedziałam i zastanawiałam się, co powinnam zrobić.
Udawać? Powiedzieć Maćkowi prawdę? Uciec?
Żadne rozwiązanie nie wydawało mi się dobre. Nikt mnie nie rozumie, nawet najlepsza przyjaciółka… Poszłam na uczelnię. Po południu wyciągnęłam Kaśkę na kawę.
– Jak było? Opowiadaj! – szczebiotała przyjaciółka.
Zamilkła, gdy zobaczyła, że po policzkach spływają mi łzy.
– Co on ci zrobił? Uderzył cię?
Kręciłam głową, ale nic nie mogłam powiedzieć. W końcu wykrztusiłam:
– Ja go nie kocham. Nie wiem, co teraz robić.
Kaśka osłupiała.
– Jak możesz go nie kochać? Doktor Maciej, mister doskonały? Wszystkie laski się w nim kochają, a ty – jego żona – nie? Masz doła, przejdzie ci.
Nie pomogła. Nie zwierzałam się już nikomu więcej, bo wiedziałam, że reakcje będą podobne. Marudzę. Sama nie wiem, czego chcę. Po prostu panikuję, zaraz mi przejdzie. Wróciłam do domu i czekałam. W końcu usłyszałam zgrzyt klucza w zamku i mój mąż wbiegł radośnie do salonu. Z bukietem kwiatów.
– Kochanie, dziś mija dziesięć dni od naszego ślubu! Ubieraj się, porywam cię na kolację! – zawołał i zaczął mnie całować po szyi.
Ze wszystkich sił próbowałam się przekonać, że mi się to podoba, że serce skacze mi z radości, że coś czuję…. Ale nic. Pustka. Tak jakby te karesy nie dotyczyły mnie. Tego wieczoru nie powiedziałam Maćkowi prawdy. Wykpiłam się bólem głowy i zmęczeniem po podróży.
W nocy starałam się leżeć jak najdalej od niego. Nagle nie mogłam znieść dotyku jego skóry. Następnego ranka wypiliśmy razem kawę, Maciek pocałował mnie i poszedł do pracy. A ja zachowałam się jak tchórz. Jak dzieciak. Ale wiedziałam, że inaczej nie dam rady.
Nie będę umiała powiedzieć Maćkowi prawdy prosto w oczy. Nie mam odwagi.
Spakowałam więc swoje rzeczy
Nie było ich dużo, większość miałam ciągle w mojej kawalerce. Pierścionek i obrączkę położyłam na stole. Obok listu.
„Maćku. Nie potrafię ci tego wytłumaczyć. To nie jest tak, że cię okłamywałam. Że udawałam, byle tylko zostać twoją żoną. Ja naprawdę byłam pewna, że kocham cię do szaleństwa. Że jesteś tym jedynym. Nie wiem, co się stało. Nie umiem tego wytłumaczyć. Ale wczoraj rano zrozumiałam, że cię nie kocham. Nie mogę z tobą zostać, bo to byłoby życie w kłamstwie. I w końcu by nas zniszczyło. Muszę to przerwać teraz. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz. Nie chciałam cię zranić. Przepraszam”.
Pojechałam do swojego mieszkanka
Do torby wrzuciłam trochę czystych ciuchów i parę książek. Na dworcu wsiadłam w pierwszy pociąg, który przyjechał. Jelenia Góra. Musiałam po prostu uciec jak najdalej. Napisałam SMS-y do mamy, siostry i paru przyjaciółek: „Odeszłam od Maćka. Zrozumiałam, że go nie kocham. Wyjeżdżam na trochę. Odezwę się” – i wyłączyłam komórkę.
Nagle poczułam spokój.
„Wszystko się jakoś ułoży” – pomyślałam.
Od dwóch tygodni mieszkam w małym pensjonacie w górach. Czytam, spaceruję. Jeszcze nie odważyłam się zadzwonić do Maćka. Ale wkrótce będę musiała to zrobić, bo wiele się zmieniło, odkąd napisałam tamten list. Zrobiłam test. Jestem w ciąży.
Barbara, lat 25
Czytaj także:
„Mój narzeczony poszedł w tango z koleżanką kuzynki. Wytańczył sobie z nią dziecko na miesiąc przed naszym ślubem”
„Mąż traktował mnie jak nudną kucharę. Myślałam, że już mu się opatrzyłam, ale to, co wyznał, całkiem mnie zszokowało”
„Letnia przygoda w Paryżu zmieniła się w totalny dramat. Miały być zaręczyny, a wyszło rozstanie z widokiem na wieżę Eiffla”