„Mój narzeczony poszedł w tango z koleżanką kuzynki. Wytańczył sobie z nią dziecko na miesiąc przed naszym ślubem”

kobieta fot. iStock by Getty Images, fizkes
„Cały weekend spędziłam we łzach i w którymś momencie przestałam ogarniać, co właściwie opłakuję. Stracony ślub? Czy może raczej użalam się nad sobą, bo o mały włos nie wyszłam za faceta, który jest kompletnie bez kręgosłupa moralnego?”.
/ 19.08.2024 11:15
kobieta fot. iStock by Getty Images, fizkes

Gdy tylko pojawiłam się w pracy tamtego poranka, pierwsze co zrobiłam, to zasiadłam przed monitorem, by wystukać wiadomość. Układałam ją sobie w myślach przez dwa dni wolnego. Zależało mi na tym, by brzmiała informacyjnie, ale żeby jednocześnie mówiła o tym, co czuję – że źle mi z tym wszystkim, choć dam radę przetrwać te emocje.

Oczekiwał dziecka

„Przykro mi, ale moje wesele, które planowaliśmy za cztery tygodnie, nie dojdzie do skutku. Była to trudna decyzja, ale myślę, że zrobiłam dobrze…” – zaczęłam wpisywać tekst na klawiaturze, lecz napływające do moich oczu łzy sprawiły, że obraz na monitorze stał się całkiem niewyraźny.

Jego kochanka spodziewała się dziecka. Ta wiadomość spadła jak piorun z nieba. Mój ukochany trzy dni temu poinformował mnie, że pewna kobieta spodziewa się jego dziecka.

– Wiesz, na ślubie kuzynki, na który nie chciałaś iść, pojawiła się Mariola, jej kumpela od serca – zaczął opowiadać. – Była sama, więc pomyślałem, że będę jej opiekunem tego wieczoru. Jakoś samo tak wyszło. Trochę się napiłem, miałem do ciebie żal

– Chcesz powiedzieć, że to przeze mnie?! – wrzasnęłam. – Rzuciła się na ciebie, bo cię olałam i potrzebowałeś ramienia do wypłakania?

– Chwila, moment… – próbował się tłumaczyć. – Skarbie, wybacz mi. To totalny absurd! Ale ona obstaje przy tym, żeby urodzić to dziecko, więc będę zmuszony łożyć na jego utrzymanie. Mimo to…

– No to weź z nią ślub! – weszłam mu w słowo.

Całkiem oniemiał

– Słucham? – Paweł sprawiał wrażenie kompletnie zdezorientowanego moimi słowami.

– Nasz termin się zwolnił. Wystarczy, że przygotujesz nowe zaproszenia: „Mariola i Paweł wraz z rodzicami…”.

– Ale… Ona mi jest niepotrzebna! – wydarł się tonem zranionego malucha. – Zależy mi na tobie, rozumiesz?

– Tyle tylko, że mi już na tobie nie zależy – odpowiedziałam mu oschle.

– Żałuję, że ci o tym wspomniałem – burknął z furią. – Mogłem zataić, że spodziewamy się dziecka. Dowiedziałabyś się po weselu albo wcale.

– Wiesz, co to rozwód? – wysyczałam przez łzy i wypchnęłam go za próg mieszkania.

Cały weekend spędziłam we łzach i w którymś momencie przestałam ogarniać, co właściwie opłakuję. Stracony ślub? Czy może raczej użalam się nad sobą, bo o mały włos nie wyszłam za faceta, który – jak wyszło na jaw – jest kompletnie bez kręgosłupa moralnego i zachowuje się jak smarkacz?

Rodzice stali za mną murem i mnie wspierali. Moja mama nawet zaoferowała, że przyjedzie do mnie, ale ja stwierdziłam, że wolę pobyć sama.

– Mamo, od poniedziałku zacznę dzwonić do gości, że ślubu nie będzie, ale teraz chciałabym trochę odpocząć. Dzięki wielkie za to, że jesteście przy mnie. To, że mnie wspieracie znaczy dla mnie więcej niż tysiąc słów – powiedziałam wzdychając, a potem się rozłączyłam i po wielu godzinach płaczu w końcu zasnęłam, kompletnie wykończona.

Musiałam się z tym zmierzyć

Z nadejściem poniedziałku, który pojawił się szybciej niż przypuszczałam, nie miałam wyjścia i musiałam zmierzyć się z kłopotem. Osoby z młodszego pokolenia, które zaprosiłam na wesele, chciałam poinformować o jego odwołaniu drogą mailową, natomiast do starszych członków rodziny planowałam wysłać zwięzłe wiadomości listami poleconymi.

Pech chciał, że mój prywatny komputer oddałam do naprawy zaledwie kilka dni temu, dlatego byłam zmuszona skorzystać ze sprzętu służbowego. Otarłszy łzy z policzków, dokończyłam pisanie wiadomości, przeczytałam ją dwukrotnie, by upewnić się, że brzmi wiarygodnie, a następnie nacisnęłam przycisk „wyślij”.

Gdy tylko skończyłam pisać, uświadomiłam sobie, że zapomniałam wstawić adresy e-mail bliskich w polu „do”. Mimo to wiadomość nie wróciła do mnie z informacją o błędzie, co oznaczało, że musiała dotrzeć do jakiegoś odbiorcy! Pytanie tylko – do kogo? Zaniepokojona, przejrzałam folder „wysłane”. Kliknęłam na ostatni e-mail i aż krzyknęłam. Moja przesiąknięta goryczą wiadomość powędrowała do gościa z serwisu

Ale wstyd!

W zeszłym tygodniu wymieniałam z nim mnóstwo e-maili, bo byłam zła, że tyle czasu zajmuje mu naprawa. Wymyślał przeróżne wymówki. Zaoferował mi nawet pożyczenie innego komputera na czas naprawy, ale się nie zgodziłam. Zależało mi na odzyskaniu mojego sprzętu – ze śliczną naklejką przyklejoną na obudowie, którą zaprojektował dla mnie jeszcze Paweł. Widniały na niej dwa połączone ze sobą serduszka, a w nich nasze imiona.

„Ale obciach! Muszę szybko wybrać numer i wytłumaczyć nieporozumienie” – przeleciało mi przez głowę, gdy nagle usłyszałam dźwięk telefonu.

– Dzień dobry, z tej strony serwis komputerowy. Chciałem się upewnić, że problemy, o których pani pisała, nie dotyczą pozostawionego u nas sprzętu?

– Naprawdę, zabawne – zirytowałam się. – Oczywiście ta wiadomość nie miała do pana trafić. Wysłałam ją omyłkowo.

– Bardzo przepraszam, nie miałem zamiaru pani obrazić. Niefortunny dowcip – zaczął się usprawiedliwiać.

– Nic się nie stało. Po prostu proszę o usunięcie maila i puszczenie całej sprawy w niepamięć.

Dołożyłam wszelkich starań, by mój ton wypowiedzi był opanowany i konkretny.

– Dobrze. Mam jednak dla pani dobrą nowinę – pan Jacek przeszedł do kolejnej kwestii. – Udało mi się zdobyć brakujący element i jeszcze dzisiaj naprawię urządzenie. Po obiedzie będzie gotowe do odbioru.

– Jeszcze dziś? – mój głos zawisł w powietrzu, gdy rozważałam czy może odpuścić sobie wysyłkę wiadomości o moim ślubie ze służbowego maila, bo po pierwsze, to prywatna sprawa, a po drugie – co, jeśli znów coś pokręcę?!

Okazał się szalenie miły

Programista chyba źle zinterpretował moje niezdecydowanie, bo powiedział:

– Gdyby nie miała pani dziś możliwości po niego przyjechać, to może ja bym go dostarczył? Tak się składa, że mieszkam blisko.

– Serio? – uradowałam się.

Serwis komputerowy, w którym naprawiałam sprzęt, został mi zarekomendowany jako niezwykle rzetelny, ale niestety znajdował się w zupełnie innej części miasta. Dlatego z wielkim entuzjazmem przystałam na sugestię specjalisty.

O dziewiętnastej pan Jacek zapukał do drzwi mojego mieszkania. Ledwo powstrzymując płacz, wpuściłam go do środka. Facet od naprawy laptopów przekroczył próg mojego domu, w jednej dłoni ściskając mój komputer, a w drugiej trzymając jakieś tajemnicze zawiniątko.

Zerknęłam na niego zdziwiona, gdy z błyskiem w oku oznajmił:

– Najlepsze na złamane serduszko są ptysie. Przeszedłem to na własnej skórze i mówię z doświadczenia.

Ciężko to przeżył

Popatrzyłam na niego podejrzliwie. Czy on sobie kpi?! Ale okazało się, że to szczera prawda. On też musiał odwołać ceremonię ślubną. Jaki był tego powód? Jego narzeczona znalazła sobie nowego faceta. Znacznie zamożniejszego od Jacka. Był właścicielem knajpy, w której organizowali salę na przyjęcie weselne…

– A ja, naiwny, cieszyłem się, że takie na nim zrobiła wrażenie, że dostaliśmy niezłą zniżkę – snuł opowieść z wyraźnym żalem. – Po dwóch miesiącach było już pozamiatane. Jedyne, co z tego miałem, to oddaną w pełnej kwocie zaliczkę…

Doskonale wiedziałam, co czuje! Gadka z kolesiem od komputerów poprawiła mi nastrój. Tamtego dnia obudziłam się z dołem i płaczem, a poszłam spać z uśmiechem na twarzy. Może nie do końca wesołym, ale autentycznym i dającym wiarę w lepsze jutro.

Z Jackiem od razu złapaliśmy wspólny język. Na początku nasze pogaduchy były dla nas nawzajem jak wylewanie żali – jedno drugiemu dodawało otuchy. A teraz, po roku spotkań, szykujemy się do ślubu. Na bank się odbędzie.

Kinga, 26 lat

Czytaj także:
„Marzyłam o pensjonacie w górach. Wieszczyli, że stracę majątek, a ja zarobiłam i wymieniłam męża”
„Ojciec zawsze wydawał mi się rozlazły jak stary sweter. Nie miałem pojęcia, że skrywa w sobie duszę ognistego amanta”
„Marzyłam o weselu jak z bajki na rajskiej wyspie. Skończyliśmy na plaży w Mielnie przy sztormowym Bałtyku”

Redakcja poleca

REKLAMA