Doskonale pamiętam dzień, w którym Paweł powiedział, że lecimy do Paryża. „To będzie tan czas” – pomyślałam rozanielona. I już w myślach widziałam, jak pierścionek zaręczynowy ląduję na moim palcu. Czekałam na to dwa długie lata. Jednak gdybym wiedziała, co tak naprawdę szykuje mi mój narzeczony, to nigdy nie zdecydowałabym się na ten wyjazd. Paweł w stolicy Francji zafundował mi największy dramat mojego życia.
W końcu trafiłam na miłość swojego życia
Paweł to nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Poznaliśmy się w pracy i początkowo nie za bardzo przepadaliśmy za sobą.
– Jest zarozumiały i zadufany w sobie – mówiłam koleżance, która pytała mnie, co nie podoba mi się w Pawle. To właśnie przez niego zrezygnowałam z pójścia na imprezę firmową. Zdecydowanie bardziej wolałam spędzić wieczór z książką niż wysłuchiwać przechwałek zakochanego w sobie faceta.
Dopiero po kilku tygodniach okazało się, że nie miałam racji. Paweł okazał się naprawdę fajnym facetem, a jego zachowanie to była tylko poza.
– Chciałam ci podziękować – powiedziałam do niego, jednocześnie wręczając mu butelkę dobrego wina. Kilka dni wcześniej uratował mnie przed szefem, który zarzucał mi, że mój błąd w obliczeniach naraził firmę na spore straty. Paweł wziął to na siebie.
– Nie ma za co – powiedział z uśmiechem. – Koniec końców błąd nie okazał się tak duży. A szef zrozumiał, że nie miał powodów do takich nerwów – dodał. Jednak ja wiedziałam swoje. Paweł był ulubieńcem prezesa i mógł sobie pozwolić na znacznie więcej niż inni pracownicy. A ja na tym skorzystałam.
Moje podziękowania nie skończyły się jedynie na winie. Kilka dni później zaprosiłam Pawła na własnoręcznie zrobioną kolację. A potem wszystko poszło już szybko. Po kilku kolejnych randkach zostaliśmy parą, a ja zrozumiałam, że Paweł jest dla mnie kimś wyjątkowym.
– Zakochałaś się – powiedziała koleżanka. I od razu przypomniała, że jeszcze kilka miesięcy wcześniej uważałam swojego chłopaka za skończonego dupka.
– I to do szaleństwa – przytaknęłam z uśmiechem.
– Niezbadane są wyroki losu – podsumowała filozoficznie. A ja nie mogłam się z nią nie zgodzić. Gdyby wcześniej ktoś mi powiedział, że zwiąże się z Pawłem, to pewnie popukałabym się w czoło. A tymczasem stworzyliśmy związek. I to związek całkiem udany.
Marzyłam o ślubie z Pawłem
Spotykaliśmy się przez kolejne dwa lata. A w końcu zamieszkaliśmy ze sobą.
– To kiedy ślub? – zapytała mnie Anka, uśmiechając się wesoło.
– Nie wiem – powiedziałam cicho. Koleżanka spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
– Co się dzieje? – zapytała. I tak naprawdę, to sama chciałabym to wiedzieć.
Jeszcze kilka miesięcy temu byłam przekonana, że za niedługo Paweł poprosi mnie o rękę i wspólnie zaczniemy planować ten najpiękniejszy dzień w naszym życiu. Jednak nic takiego nie miało miejsca. Mój chłopak nawet nie wspominał o ślubie. A mnie było głupio o to zapytać.
– Może boi się odrzucenia? – zapytała koleżanka. Chyba jednak sama w to nie wierzyła. Anka doskonale znała Pawła i wiedziała, że mój chłopak nie należy do nieśmiałych.
– Nie sądzę – powiedziałam. A potem przyznałam się do tego, że moim ogromnym marzeniem jest ślub z Pawłem. – Nie potrafię wyobrazić sobie życia bez niego – dodałam. Anka pokiwała głową ze zrozumieniem, a potem dodała, że na pewno wszystko się ułoży. W tamtym momencie też w to wierzyłam. Jednak z czasem okazało się, że marzenia to jedno, a rzeczywistość to zupełnie coś innego. I tak naprawdę niewiele trzeba, aby wszystko runęło jak domek z kart.
Oznajmił, że jedziemy do Paryża!
Kilka tygodni po mojej rozmowie z Anką w moim relacjach z Pawłem nastąpił duży przełom. Zaczęłam odnosić wrażenie, że mój chłopak spoważniał, a jego decyzje są coraz bardziej przemyślane.
– Może szykuje się do czegoś ważnego – powiedziała przyjaciółka, której zwierzyłam się ze swoich odczuć. – Bądź gotowa na zmiany w swoim życiu – dodała i mrugnęła do mnie okiem.
– Obyś miała rację – powiedziałam. Bo ja naprawdę chciałam tych zmian. Szkoda tylko, że nie przypuszczałam, iż te zmiany wcale mi się nie spodobają.
Tamten wieczór zapamiętam na długo. Paweł właśnie wrócił z pracy i podszedł do mnie, trzymając w ręce jakąś kartkę.
– Co powiesz na wyjazd? – zapytał z uśmiechem. Spojrzałam na to co znajdowało się w jego dłoni. Zobaczyłam wieżę Eiffla.
– Paryż? – zapytałam szeptem. Jeszcze nie chciałam uwierzyć w to, co właśnie zrozumiałam. Mój chłopak zamierzał zabrać mnie do miasta miłości.
– Tak – powiedział, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
Nie pamiętam dokładnie, co się potem działo. Na pewno zaczęłam skakać i krzyczeć z radości, a potem zarzuciłam Pawłowi ręce na szyję i zaczęłam go całować.
– Jedziemy do Paryża! – wykrzykiwałam raz po raz. Już sobie wyobrażałam, jak spacerujemy po romantycznych uliczkach stolicy Francji. A wszystko to w świetle księżyca i przy szumie Sekwany.
Ale to nie wszystko. Byłam przekonana, że Paweł nie wybrał tego miasta przypadkowo.
– Na pewno mi się tam oświadczy – powiedziałam Ance. Nie wyobrażałam sobie innego scenariusza niż ten, w którym pod wieżą Eiffla mój narzeczony zakłada mi pierścionek zaręczynowy.
– Hurra – wykrzyknęła koleżanka. I wyraźnie dawała mi odczuć, że cieszy się razem ze mną. W tamtym momencie żadnej z nas nie przyszło do głowy, że ta wycieczka będzie początkiem końca mojego związku.
Nie mogłam się już doczekać
Pierwsze dni naszego pobytu w Paryżu nie wskazywały na to, że rozegra się tu mój prywatny dramat. Każdego dnia spacerowaliśmy po romantycznych uliczkach i tajemniczych zaułkach, a wieczory spędzaliśmy w uroczych knajpkach.
– Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie – mówiłam Pawłowi, który pytał mnie, jak się bawię.
Sama nie wiem, kiedy wszystko się zmieniło. Pewnego wieczoru zauważyłam, że Paweł jest skryty i milczący.
– Nic takiego – odpowiedział, gdy próbowałam dowiedzieć się, co sprawiło, że nagle stracił humor.
Nie drążyłam tematu, ale nie mogłam nie zauważyć, że postawa mojego chłopaka uległa całkowitej zmianie. Nagle przestał zapraszać mnie na spacery i kolacje, a wieczory spędzał w samotności poza hotelem.
– Muszę przemyśleć pewne sprawy – tłumaczył za każdym razem, gdy pytałam go, gdzie znika na tyle godzin.
Chociaż nic miałam powodów do nadmiernego optymizmu, to wciąż byłam przekonana, że zachowanie Pawła to swego rodzaju zasłona dymna. „Pewnie opracowuje plan, jak mi się oświadczyć” – przekonywałam samą siebie. Ale czy tak się zachowuje ktoś, kto za kilka godzin lub dni planuje zrobić coś takiego? Musiałam przyznać, że nie.
A mimo to nie potrafiłam porozmawiać z Pawłem. Wolałam tkwić w niepewności i w przekonaniu, że wszystko się jakoś ułoży. Na moje nieszczęście mój narzeczony postanowił z tym skończyć.
– Chciałbym cię zaprosić na spacer – powiedział któregoś wieczoru.
Wcześniej nie było go kilka godzin, a ja nie miałam pojęcia, gdzie się podziewał. „Nareszcie” – pomyślałam. Byłam przekonana, że Paweł skończył przygotowania do oświadczyn i właśnie nastąpił dzień, w którym spełni się moje największe marzenie.
– Oczywiście – powiedziałam z uśmiechem. Ale gdy spojrzałam na Pawła, to nie ujrzałam entuzjazmu. Co więcej – w jego oczach krył się smutek.
A mimo to nie dopuszczałam do siebie myśli, że coś może pójść nie tak. W myślach już widziałam klękającego przede mną Pawła, który z miłością w oczach wsuwa mi na palec pierścionek z diamentem. O mały włos już wtedy nie powiedziałam „tak”.
Poszliśmy pod wieżę Eiffla, która prezentowała się pięknie i majestatycznie. „To najlepsze miejsce na to wydarzenie” – pomyślałam. I spojrzałam na Pawła z niemym oczekiwaniem. Niestety nie doczekałam się.
Miasto miłości zostało miastem dramatu
– Nie mogę – usłyszałam głos Pawła. I wtedy zrozumiałam, że tego wieczoru nic nie pójdzie po mojej myśli.
– Nie rozumiem – powiedziałam. Paweł patrzył na mnie, ale nic nie mówił.
– Po prostu nie mogę – powtórzył. A potem zaczął wyrzucać z siebie słowa z szybkością karabinu maszynowego. W ciągu kilku chwil dowiedziałam się, że mój narzeczony nigdy mnie nie kochał, a związek ze mną był dla niego jedynie przygodą.
– Próbowałem cię pokochać – wydusił z siebie. A potem spuścił głowę i wpatrywał się w paryski chodnik. – Ale ta wycieczka ostatecznie uświadomiła mi, że to nigdy nie nastąpi. Nie jestem w stanie obdarzyć cię takim uczuciem, na jakie zasługujesz.
Byłam w szoku. Przez dwa ostatnie lata byłam przekonana, że Paweł kocha mnie tak samo mocno jak ja jego. A tymczasem okazało się, że jego uczucie było kłamstwem.
– To po co mnie tu zabrałeś? – zapytałam ze łzami w oczach.
– Żeby umilić ci rozstanie – usłyszałam.
To było ponad moje siły. Właśnie dowiedziałam się, że facet, którego kochałam najbardziej na świecie, zabrał mnie do miasta miłości, aby poinformować mnie, że nigdy mnie nie kochał.
– Naprawdę? – zapytałam ironicznie. Ale w głębi duszy wszystko we mnie krzyczało. – To niestety nie udało ci się to – powiedziałam.
A potem zostawiłam go pod wieżą Eiffla i ruszyłam w stronę hotelu. Jeszcze tego samego dnia się spakowałam i ruszyłam na lotnisko. Wprawdzie na samolot musiałam czekać kilkanaście godzin, ale nie wyobrażałam sobie, żebym miała spędzić z tym oszustem choćby minutę dłużej
Po powrocie do Polski spakowałam rzeczy Pawła, a jego walizki wystawiłam za drzwi. I od tamtej pory nie miałam z nim kontaktu. Nie chciałam go znać. I chociaż wiem, że trochę to potrwa, to w końcu uporam się ze złamanym sercem. Jednak nigdy nie wrócę już do Paryża. To miasto już zawsze będzie kojarzyło mi się nie z miłością, ale z uczuciowym dramatem.
Katarzyna, 27 lat
Czytaj także:
„Nie wiem, kto jest ojcem mojego dziecka. Mam nadzieję, że mąż nie zobaczy w nim rysów twarzy kelnera znad morza”
„Moje żądanie alimentów od byłego faceta było dla niego dużą niespodzianką. Tak samo jak to, że w ogóle ma dziecko”
„Wakacyjny romans zaprowadził mnie prosto do sądu. Nabrałam się na lazurowe oczy i straciłam oszczędności”