Chore stawy i zmęczenie dokuczały mi przez całe życie zawodowe. Gdy dostałem emeryturę, która pozwoliła mi na ekskluzywny wyjazd do prywatnego sanatorium, postanowiłem zacząć żyć na nowo. Nie sądziłem, że spotkam naciągaczkę...
Zmarnowałem młodość w kopalni
Byłem mizernym, niskim młodzieńcem. Nie ganiałem ani za piłką, ani za spódniczkami: ze względu na brak zdolności fizycznych zamierzałem skończyć Akademię Sztuk Pięknych. Pomysł ten szybko wybił mi z głowy mój ojciec.
– Synu. Je żeś, jaki je żeś, ale ni zarŏz Rzym zbudowano. Przeca wisz, że od dziada pradziada robimy na naszyj ziymia. Na swoj – ojciec mówił z czułością w głosie, ale wiedziałem, że nie powinienem się mu sprzeciwiać. Wystarczy, że sięgnie po szklankę...
– A to przeszkadza w byciu malarzem? – starałem się unikać znienawidzonej gwary.
– Z tego niy wyżywisz familije.
Jakiej rodziny? Skończyłem ledwo liceum. Gdybym dorastał w dzisiejszych czasach, mógłbym powiedzieć, że szukałem siebie. Nie widziało mi się zresztą życie w ciasnym familoku z piątką dzieci na utrzymaniu. Byłem wolnym ptakiem, trochę za wrażliwym na ten świat.
– Ale tato. Ja się nie nadaję...
– Wszystkiego cię nauczymy.
Tym sposobem po latach harówy, której ze zmęczenia nawet nie pamiętam, stałem się sztygarem. Umożliwiły mi to między innymi studia elektrotechniczne, na które wysłał mnie ojciec. Próbowałem od tego uciekać, jeździłem do pięknego Krakowa, poznawałem oczytanych ludzi. Wyzbyłem się całkowicie nawyku godania, wypierając się śląskich korzeni.
Niestety. Nie znalazłem żony, bo praca dawała mi w kość tak bardzo, że z życia pamiętam tylko wolne dni. Wszystko inne zlewało się w całość. I tak, po dekadach lojalnej i ciężkiej pracy, dostałem pierwszą emeryturę: 9000 zł. Czy było warto? Spełniłem ambicję ojca, ale zostałem całkiem sam. Jedynie rodzeństwo wraz z dziećmi upominało się o pieniądze.
Cała rodzina mnie wykorzystywała
Za każdym razem, gdy tuż po Barbórce na moje konto wpływała dodatkowa wypłata, zbierały się wokół mnie sępy.
– Nikola musi iść do dentysty – paplała jedna z sióstr. Cholera, mówi o swojej własnej wnuczce. Wstydu nie ma?
– Zęby ważna rzecz – skwitowałem.
– No weź, Kaziu. Potrzebuję paru stów.
„Niech chociaż te dzieciaki nie skończą jak ja” – myślałem. Może znajdą cel w życiu, zrobią coś pożytecznego... Nic dziwnego, że ojciec skazał mnie na harówę ponad siły. Moje mięśnie rozwijały się bardzo słabo, a stawy były zbyt wiotkie, ale oprócz niego byłem jedynym mężczyzną w rodzinie. Miałem dbać o swoje siostry.
– Jadę do Hiszpanii. Całe życie marzyłam o Barcelonie – chwaliła mi się druga.
– Doskonale. Cieszę się twoim szczęściem. Choć Barcelona to raczej Katalonia.
Słuchając siebie, zorientowałem się, że brzmię, jak stary pryk. Zazdrosny, ironiczny, a jednak: sięgający po portfel.
– No, ale nie chcę tam biedować. Chcę na stare lata trochę pozwiedzać, posmakować, kupić ładną szmatkę...
Niech tylko dadzą mi spokój. Wyciągałem kolejne banknoty.
W wieku 65 lat uwierzyłem w siebie
Dzień dziecka, trwający do dziś dla moich sióstr po sześćdziesiątce, skończył się jednak wraz z rozpoczęciem zapalenia stawów. Ryczałem z bólu, nie ruszałem się z domu i żarłem tabletki. Nie ucieszyła mnie nawet pierwsza emerytura. Czy właśnie tak miał wyglądać upragniony odpoczynek? Zdecydowałem, że pierwszy raz w życiu postawię na siebie.
Dość funduszu zdrowia, dość biedowania i szukania promocji: nie zamierzałem czekać aż moje oszczędności przeniewierzą spadkobiercy. Wypłaciłem pokaźną sumę i ruszyłem na podbój gabinetu fizjoterapeuty.
– Cieszę się, że trafia do mnie coraz więcej seniorów – zaczął młody mięśniak.
„Seniorów”. No cóż: tak szybko przeminęło moje życie...
– Wie pan, ciężko osiągnąć sprawność w masówce. Pięć minut, recepta i gotowe. Coś tam pomasują, ulżą w bólu, zalecą jogging. I tyle.
– No, to prawda. Ja chcę być zdrowy i sprawny. Pierwszy raz w życiu – zwierzyłem się facetowi.
– Z takimi wiotkimi stawami potrzebna panu masa mięśniowa. Trzeba odciążyć to, co niedomaga.
„Ja cały niedomagam. Do rzeczy.”
– Jestem gotowy na wszystko. Może boleć.
Po kilku miesiącach intensywnych ćwiczeń wyrobiłem sobie formę. Przestałem wyglądać, jak pokraka. Kupiłem kilka porządnych koszul, dobre buty i skórzaną walizkę. Skusiłem się nawet na farbowanie włosów. Rodzeństwo nie mogło nadziwić się mojej metamorfozie, ale mam wrażenie, że siostry zdziwił bardziej brak dostępu do bankomatu.
– Nie, nie daję żadnej kasy – rzuciłem przez telefon. – Teraz to ja jadę na wakację!
Spakowałem się do eleganckiej walizy i ruszyłem do prywatnego sanatorium w górskim ośrodku. Czas na relaks... i odnalezienie miłości, na którą nigdy nie miałem siły i czasu. Jeden zabieg dziennie i picie obrzydliwej wody leczniczej? Nie ma mowy: zarezerwowałem wyjazd full wypas.
Moja emerytura zrobiła furorę
Już pierwszego dnia zorganizowano dla nas wieczorek taneczny z muzyką na żywo i drogim bufetem. Nie przeliczyłem się również w kwestii pań: były promienne, zadbane i elegancko ubrane. Liczyłem, że na tego typu wyjazd przyjadą tylko stabilne finansowo kobiety.
– Co robisz na co dzień, Kaziu? – spytała Barbara, jedna z nich.
Spojrzałem na nią. Krępa, ale proporcjonalna, ubrana w ciemnozielony komplet, patrząca na mnie świecącymi oczami. Była w moim typie.
– Nic nie robię! Czy nie na tym polega emerytura?
Grupka pań towarzyszących Barbarze zaśmiała się nerwowo. Cholera, nie zrobiłem chyba dobrego wrażenia. Co z tego, że leniuchuję, skoro po tylu latach harówy nie mam nawet zainteresowań? Myślałem, że przyciągnę panie ot tak, ale nie wziąłem pod uwagi tego, że panie zdolne wykupić taki wyjazd mają swoje wymagania intelektualne.
– Ja lubię pisać wiersze i chodzić do teatru – zagaiła Basia, wyrywając mnie z transu. – Lubisz teatr, Kaziu?
Już chciałem wymienić znane mi sztuki, ale onieśmieliłem się. Kiedy kolejna z kobiet wspomniała o wycieczkach górskich, już miałem pochwalić się formą, ale zbyt długo dobierałem słowa. Gdzie podziała się pewność siebie, którą dopiero wypracowałem? Byłem na siebie wściekły.
Wtedy zobaczyłem ją: szczupłą brunetkę z krągłym biustem i rzędem śnieżnobiałych zębów. Zwróciła moją uwagę już na parkingu, ale byłem przekonany, że jest zwykłym gościem hotelowym – w żadnym razie nie wyglądała na emerytkę.
– Przepraszam za spóźnienie. Widzę, że poznawanie się idzie całkiem dobrze? – mówiąc to, zaczęła podawać każdemu dłoń. – Ela.
Jeśli jeszcze chwilę temu uznawałem się za półgłówka, dopiero ta kobieta naprawdę odebrała mi język w gębie. Przez resztę spotkania nie wydusiłem z siebie ani słowa. Dopiero, gdy po kieliszeczku pochwaliliśmy się wysokością emerytur, oczy Eli zwróciły się w moją stronę. Zapomniałem zupełnie o Basi, która pomimo mojej wpadki, cały czas zagajała rozmowę i uśmiechała się do mnie.
Szukała sponsorów
Kolejnego dnia nie mogłem odpędzić się od kobiet. Spokój znalazłem jedynie w fińskiej saunie, atrakcji wliczonej w koszty pobytu.
– Stroszysz piórka do Elżbiety? – spytał jeden z kuracjuszy.
– Podoba mi się. Jest taka energiczna i kobieca.
– I sztuczna.
Oburzyłem się. Nikt nie będzie obrażał mojej wybranki! Kiedy poprzedniego wieczoru wyznałem, jakie świadczenia dostaję co miesiąc, moja pewność siebie wróciła, zrobiłem się rozmowny i widocznie zainteresowałem swoimi historiami przedstawicielki płci pięknej. Wystarczyła odrobina wiary w siebie.
– Jest naturalna.
– Ślepy jesteś, chłopie.
Spędziłem następny tydzień w towarzystwie pięknej Eli. Rozmawialiśmy o młodości, podróżach i sztuce. Zabierałem ją na wystawne kolacje do hotelowej restauracji, gdzie zostawiłem krocie. Uznałem, że jeśli nie teraz, to nigdy. Zaproponowałem jej związek.
– Mam swoje wymagania – zaśmiała się.
– Jakież to, ukochana? Kwiaty będą czekać na ciebie codziennie.
– To ja chcę być kwiatem. Zostawiam grube tysiące w klinikach medycyny estetycznej, Kaziu. Życie kobiety nie jest proste – spojrzała na mnie wymownie. – Moje pięć tysięcy nie wystarczy, no i mam na utrzymaniu też rasowe pieski.
Nagle czar prysł. Po krótkim wywiadzie wśród kuracjuszy dowiedziałem się, że Elżbieta zostawiła męża ze względów finansowych i teraz szuka kolejnego jelenia.
– Basiu – zagaiłem do kobiety poznanej pierwszego dnia. Była dla mnie miła nawet wtedy, gdy nie potrafiłem wydusić słowa. – Pogadamy o teatrze?
– Chętnie, ale teraz idę na randkę z Tadkiem. Może wieczorem się do nas dosiądziesz?
Cholera, facet z sauny! Straciłem czas na kobietę, która nie była tego warta, zepsułem sobie wyjazd i totalnie się wygłupiłem. Uznałem jednak, że nikt nigdy więcej nie wyroluje mnie na pieniądze. Do francuskiej knajpy w sercu gór mogę chodzić sobie sam!
Kazimierz, 65 lat
Czytaj także:
„Na imprezie poznałam faceta z moich marzeń. Nie wiedziałam, że przyjaciółka też wiąże z nim całkiem poważne plany”
„Teściowa udawała chorą i samotną, żeby nami manipulować. Twierdziła, że umrze, jeśli nie doczeka się wnuka”
„Planowałem oświadczyć się dziewczynie, a ona poleciała na mojego brata. Już moja w tym głowa, by oboje pożałowali”