„Po śmierci żony rozglądałem się za kandydatką na matkę i kochankę. Ale miłości już nie ma, liczą się tylko pieniądze”

Ojciec z synem fot. iStock by Getty Images, middelveld
„Syn ciągle powtarzał: >>Moje, dla mnie, nie dam<<. Wstydziłem się chodzić z nim na plac zabaw. Wyrywał innym maluchom zabawki z rąk, krzyczał, pluł i uciekał. Posłałem go do żłobka, ale wytrzymał tam zaledwie dwa dni. Strasznie się awanturował”.
/ 16.06.2024 19:00
Ojciec z synem fot. iStock by Getty Images, middelveld

Łzy napływały do oczu, gdy wrzeszczał wniebogłosy... Mamo, mamusiu! Żadna osoba nie potrafiła go uciszyć. Skończył ledwie dwa lata i nie pojmował, czemu matka nie wraca? Przecież opuściła dom na moment. Tradycyjnie pomachał jej rączką, gdy wchodziła do auta. Nie chciał odejść sprzed bramki... Noc już zapadła, kiedy siłą zaciągnęli go do środka.

Nie rozumiał, dlaczego ludzie płaczą

Byłem wtedy daleko od niego, przemierzając Europę za kółkiem tira. Zanim kumpel mnie podrzucił do domu, upłynęło sporo czasu; sam nie dałbym rady prowadzić... Na fragmencie drogi, gdzie moja żona wjeżdżała z podporządkowanej, wciąż dało się dostrzec ślady po gwałtownym hamowaniu. Czemu nie dostrzegła zbliżającej się ciężarówki? Aura była sprzyjająca, przemierzała tę trasę niezliczoną ilość razy, mogłaby ją pokonać z zamkniętymi oczami! Podczas ostatniego pożegnania ksiądz rzekł: „Najwyraźniej taki był zamysł losu”. Niewiele brakowało, a bym mu przywalił!

Mam czterdzieści dwa lata, późno stanąłem na ślubnym kobiercu. Nie paliłem się do tego, by od razu zostać tatą. Moja ukochana za to ciągle nawijała o tym, że bez dzieciaków związek jest niekompletny i marzy o tym, by jak najprędzej spełnić się w roli mamy. Bardzo ją kochałem. Dla mnie ta miłość byłaby wystarczająca, ale ona jakby czuła, że czas ją goni i wciąż wierciła mi dziurę w brzuchu.

– Trudno przewidzieć przyszłość – mówiła w kółko. – Jeśli któremuś z nas miałoby się coś stać, to mając potomka, ten drugi nie czułby się opuszczony. Cząstka nas dalej by trwała…

Gdy spodziewała się dziecka, jej uroda rozkwitła, zupełnie jakby jakaś wewnętrzna poświata ją rozjaśniła.

To będzie syn – przepowiadała moja mama. – Gdy nosi się chłopca, to się ładnieje. Córeczka za to zabiera mamie urodę.

Gdy zobaczyłem naszego malucha, od razu wiedziałem, że jest wykapaną kopią swojej mamy. Chociaż jego skóra była jeszcze cała pomarszczona i różowa niczym malutki homar, to już można było dostrzec te same urocze cechy – kształtny nosek, piękne łuki brwiowe i pucołowatą twarzyczkę. Miałem przeczucie, że odziedziczy po niej także siwe jak popiół oczy. I faktycznie, nie myliłem się. Z każdym mijającym dniem, gdy Janek rośnie, coraz mocniej widzę w nim odbicie mojej żony.

Po pogrzebie wszyscy próbowali mnie swatać

Mówili mi: „Stary, w pojedynkę to ty sobie nie poradzisz. Kobieta to co innego, ale facet, który ma na głowie dziecko i do tego jest ciągle w rozjazdach? Musisz sobie jakąś babkę znaleźć i zacząć od zera, inaczej padniesz”. Uświadomiłem sobie, że mają rację, kiedy ujrzałem na własne oczy, jak obie babcie traktują mojego małego. Dosłownie szarpały się o to, która z nich będzie go tulić, obsypywały go nadmierną czułością, w ogóle nie dawały mu szansy, żeby zrobił cokolwiek sam. Nad maluchem trzęsły się tak, jakby lada moment miało spaść na niego jakieś nieszczęście i koniecznie należało go chronić przed złowrogimi błyskawicami.

Przy małym chłopcu toczyły ze sobą namiętne spory. Nigdy się jakoś specjalnie nie lubiły, a teraz w końcu mogły sobie pozwolić na wylanie z siebie całej tej antypatii, która w nich kipiała. Obie zostały wdowami, więc wolnego czasu miały od groma. Każda z nich była też święcie przekonana o swojej nieomylności i wyższości nad tą drugą. Dla mnie, dorosłego faceta, przebywanie w ich towarzystwie to była istna mordęga, nerwy miałem napięte jak postronki. A co dopiero takie dziecko, które nie ogarniało jeszcze, czemu nagle zamiast kochającej i łagodnej mamusi, są przy nim te dwie wariatki!

Przyznaję, że sam nie jestem tu całkiem bez winy. Zdarzało mi się zmykać z domu i robić dodatkowe kursy, byle tylko nie oglądać tego wszystkiego i nie wpadać w dołek. W międzyczasie młody dawał się we znaki jak nigdy dotąd! Pewnego razu wybraliśmy się razem na szczepienie. Odstawił tam taki cyrk, że pani doktor wysłała nas do psychologa, bo miała przeczucie, że Janek może cierpieć na nerwicę.

Wówczas oprzytomniałem…

Zrezygnowałem z posady, mimo że sprawiała mi przyjemność oraz zapewniała niezłe wynagrodzenie. Zdobyłem kwalifikacje i znalazłem zatrudnienie jako wykładowca w szkole nauki jazdy. W każdej chwili miałem możliwość podjechania do mieszkania i zorientowania się w sytuacji. Postawiłem sprawę jasno: z Jankiem musi przebywać albo jedna babcia, albo druga.

Kolejnym etapem było zamieszczenie ogłoszenia w internecie: „Poszukuję inteligentnej i cierpliwej pani do opieki nad synem. Możliwa propozycja ślubu”. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że otrzymam tak liczne zgłoszenia! Chętne panie wysyłały swoje fotografie, część z nich pozowała niemal nago i w nienaturalnych pozycjach. Takie maile od razu lądowały w koszu...

Niektóre kandydatki sprawiały wrażenie zbyt niedojrzałych i niedoświadczonych, podczas gdy inne z kolei zdawały się być w podeszłym wieku. W ich przypadku obawiałem się braku energii oraz wytrwałości. Kolejna grupa kobiet posiadała własne dzieci, co w moim odczuciu nie stanowiło problemu. Wręcz przeciwnie. Byłem zdania, iż dla Janka korzystniej będzie dorastać w towarzystwie rówieśników, gdyż wychowywany przez babcie zaczynał przejawiać cechy egocentryka.

Kiedy zabierałem go na plac zabaw, słyszałem jedynie: „To moje, ja to chcę, nie dam”. Czułem się zażenowany jego zachowaniem – wyrywał zabawki innym maluchom, krzyczał, uciekał i pluł. Żadne dziecko nie miało ochoty się z nim bawić. Postanowiłem posłać go do żłobka, ale wytrzymał zaledwie dwa dni. Histeryzował tak mocno, że nie miałem serca zmuszać go do chodzenia tam na siłę. Dzisiaj tego żałuję – powinienem był przetrzymać ten trudny okres.

Mój synek ukończył właśnie trzeci rok życia. Wyrósł na bystrego, postawnego i ładnego chłopca pełnego wigoru. Uwielbiał towarzystwo młodych pań, ale pragnął ich wyłącznej atencji. Być może gdyby opiekunka z przedszkola poświęcała mu całą swoją uwagę, wszystko byłoby w porządku. Niestety musiała zajmować się również innymi maluchami, co doprowadzało mojego synka do szewskiej pasji. Z tego powodu postanowiłem umówić się na spotkania z potencjalnymi kandydatkami na nową mamusię dla Janka. Aż ciarki przechodzą mi po plecach na wspomnienie niektórych z nich.

Czułem się tak, jakbym zdradzał swoją żonę

Mieszkam w naprawdę fajnym domu, który otacza piękny ogród. Kiedy tylko jakaś babka stawiała u mnie swoją stopę po raz pierwszy, to od razu wykrzykiwała z zachwytem:

– Ale super! O takim gniazdku to ja mogę tylko pomarzyć!

Gdy wchodziły do środka, nawet jeśli nie padło ani jedno słowo, to po ich zachowaniu można było łatwo wyciągnąć wnioski, co sobie myślą. Wpadłem na pomysł, żeby zrobić im taki mały, dyskretny sprawdzian. Jeżeli po przybyciu najpierw szwendały się po całym domu, zaglądając do każdego pomieszczenia, a dopiero na samym końcu pytały: „No a gdzie jest ten maluch?”, to od razu wiedziałem, że nie ma sensu brać ich pod uwagę.

Także dziewczyny z przesadnie długimi tipsami, mocno umalowane, wystrojone, z ułożonymi fryzurami i skropione perfumami… Zastanawiałem się, jak zareagowałyby, gdyby mały Janek ubrudził ich koszulkę czekoladową plamą czy rozlanym sokiem owocowym.

Nie owijałem w bawełnę. Mówiłem wprost, że moje intencje były inne. Panie reagowały rozmaicie. Część namawiała mnie do ponownego przemyślenia sprawy, a inne zgadzały się z moim zdaniem. Znalazła się nawet osoba, która zażądała ode mnie zwrotu kosztów podróży! Największym zaskoczeniem okazała się ta pani, która zaczęła zdejmować z siebie ubrania, sugerując, abyśmy najpierw sprawdzili, czy będziemy do siebie pasować w sypialni...

Pewnego dnia zawitała do mnie kobieta ze swoim synem. Ku mojemu zaskoczeniu, Janek nie próbował odbierać mu zabawek, być może z racji tego, że chłopiec był od niego starszy i miał więcej siły. Kiedy odwiedzili mnie po raz kolejny, owa pani wysunęła propozycję noclegu u mnie. Czułem się tak, jakbym zdradzał swoją żonę – ten stosunek był zupełnie pozbawiony uczuć...

Sam opiekuję się moim dzieckiem...

Gotowała obiad. Kazała mi iść do sklepu po jakieś produkty. Przy kasie stała gigantyczna kolejka. Dotarłem z powrotem, a danie już było na stole. Nie zaczekała na mnie. Jej syn pożerał deser. Naprawdę wszystko wcinał! Mój Janek siedział ponuro nad wystygniętą zupą i gmerał łyżką w tłustej warstwie na powierzchni gęstego krupniku, którego obaj nie znosimy!

Ma to skończyć! – zarządziła kobieta z surowym wyrazem twarzy. – Nie wstanie od stołu, dopóki nie zje!

No to mnie poniosło! Ale myślę, że mimo wszystko wykazałem się kulturą, bo zamówiłem taksówkę i zapłaciłem za przejazd. Szkoda tylko, że Janek po raz kolejny był świadkiem kłótni. Teraz to ja sprawuję opiekę nad dzieciakiem. Babcie przychodzą na zmianę, każda na pięć godzin w ciągu dnia. A ja po pracy robię pranie, sprzątam i gotuję. Janusz śpi w naszym łóżku, tam, gdzie kiedyś leżała moja żona. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest właściwe, ale obaj czujemy się lepiej, gdy wiemy, że ten drugi jest obok.

Gdybym teraz zamieszczał ogłoszenie, brzmiałoby ono mniej więcej tak: „Poszukuję partnerki, która potrafiłaby być kochającą żoną oraz troskliwą mamą. Powinna mieć złote serce i uwielbiać dzieci. Nie będzie łatwo, bo zarówno ja, jak i mój syn dostaliśmy od życia nieźle w kość. Mimo to nadal mamy w sobie ogromne pokłady miłości, którymi pragniemy obdarzyć bliską osobę”.

Mariusz, 44 lata

Czytaj także:
„Nie mogłam zajść w ciążę z mężem, więc za kochanka wzięłam jego sobowtóra. Ślepo wierzy, że dziecko ma jego oczy”
„Córka zadaje się z facetem, który nie ma nawet matury. Jak tak dalej pójdzie, z tym obszarpańcem skończy pod mostem”
„Moja żona, zamiast miłości, czuła tylko pieniądz. Krok po kroku niszczyła mi życie, przekupiła nawet naszą córkę”

Redakcja poleca

REKLAMA