„Nie mogłam zajść w ciążę z mężem, więc za kochanka wzięłam jego sobowtóra. Ślepo wierzy, że dziecko ma jego oczy”

ojciec z córką fot. Getty Images, EyeWolf
„– Mężczyzna zawsze może. Skoro nie zachodzisz, to sama idź się przebadaj – rzucił mój mąż. Czułam się, jakbym dostała w twarz. Czy nie powinno zależeć nam obojgu?”.
/ 13.06.2024 16:00
ojciec z córką fot. Getty Images, EyeWolf

Poznałam mojego męża jeszcze w technikum. Pochodziliśmy z małej miejscowości i oboje byliśmy ze sporych rodzin. On miał czworo rodzeństwa, a ja troje. Być może dlatego w obojgu nas było przekonanie, że fajnie jest mieć dużą rodzinę. Byliśmy przyzwyczajeni do tego, że w domu kręci się wiele osób, w tym oczywiście małe dzieci.

Bardzo chciałam mieć dziecko

Szybko po ślubie zaczęliśmy myśleć o posiadaniu własnego potomstwa. W sumie już parę miesięcy po zaczęliśmy się starać. Próbowaliśmy podchodzić do tematu na luzie, a przynajmniej tak nam się wydawało. Tyle się mówi o tym, że im większy kładzie się nacisk, tym trudniej zajść. Uważałam więc, że my po prostu żyjemy razem i przy okazji próbujemy. Musiałam jednak pozostawać w błędzie, bo starania były bezowocne.

Mieliśmy po dwadzieścia parę lat. On był dla mnie pierwszym mężczyzną, ja dla niego pierwszą kobietą. Wydawało nam się, że świat może paść u naszych stóp, a my możemy wszystko. Pracowaliśmy, ale też zwiedzaliśmy Polskę i jeździliśmy za granicę. Może brzmi to banalnie, ale dla nas obojga podróże były pasją. Zawsze przywoziliśmy jakieś nietuzinkowe pamiątki, a odkąd mieszkamy razem, nasz dom wygląda przez to bardzo egzotycznie.

No i tak nam płynął czas, aż nagle się okazało, że minęły już trzy lata. Nie wiem, u którego z nas pierwszego pojawiła się refleksja, że chyba jednak coś jest nie tak, bo tyle czasu próbujemy, a nie ma ciąży. Pierwsza rozmowa jakoś tak „przeleciała” bez echa. Po drugiej zaczęłam się już zastanawiać.

– Lenka, czy ty na pewno nie bierzesz już tych piguł?

– No jasne – obruszyłam się. – Po co miałabym kłamać?

– Bo to jakoś tak długo nam nie wychodzi, nie?

Wzruszyłam ramionami.

– Nie wiem, część znajomych też starała się latami.

– Czyli ile?

– Nie wiem, nigdy nie wnikałam w takie intymne szczegóły – Radek pokiwał głową i nic już nie powiedział.

Postanowiłam zrobić badania

Byłam młoda, dalej przed trzydziestką. Co więc nie działało? Oczywiście jak chyba większość kobiet, wzięłam najpierw winę na siebie i postanowiłam, że sprawdzę, co we mnie nie gra. Poszłam do ginekologa i opowiedziałam o naszym problemie. Dostałam skierowanie na badania.

No i tutaj wyniki mnie zaskoczyły. Rezerwa jajnikowa duża, wyniki krwi i wszystkie parametry wskazują, że jajeczkowanie przebiega prawidłowo. USG również nie wykazało żadnych anomalii.

– Przy badaniach związanych niepłodnością partner również powinien iść do lekarza – powiedziała ginekolog na kontroli.

Po powrocie do domu poruszyłam więc ten temat z mężem i powiedziałam mu o wynikach.

– Mężczyzna zawsze może. Skoro nie zachodzisz, to sama idź się przebadaj – rzucił mój mąż.

Czułam się, jakbym dostała w twarz. Czy nie powinno zależeć nam obojgu?

– No przecież byłam…

– To może jeszcze jakichś nie zrobiłaś albo idź drugi raz do innego – rzucił nerwowo i wyszedł z pokoju.

Kiedy zwierzyłam się z tej rozmowy mojej przyjaciółce, powiedziała o czymś, o czym ja nie pomyślałam. Zakładałam, że obojgu nam powinno zależeć tak samo, że staramy się tak samo, ale zapomniałam o czymś tak banalnym jak męska duma. On to zrozumiał jako atak na męskość, sugerowała koleżanka. Wtedy zrozumiałam jego reakcję, choć dalej nie uważałam jej za uzasadnioną.

– Poza tym możesz coś z tym zrobić – powiedziała Anka. Popatrzyłam na nią pytająco.

– Przecież nie ogłuszę męża i nie zaciągnę go do lekarza – powiedziałam.

Anka uśmiechnęła się i pokręciła głową.

– Uznasz mnie za wariatkę, ale możesz zrobić skok w bok i potem udawać, że to jego.

– Zwariowałaś?! – krzyknęłam oburzona.

– Ja tylko mówię… przecież o zdradę cię nie podejrzewa, to nie będzie robił testów na ojcostwo – powiedziała przyjaciółka, unosząc ręce w geście poddania się.

A jednak po wyjściu od niej nie mogłam przestać myśleć o tym rozwiązaniu. Część mnie czuła obrzydzenie do tej propozycji, ale druga część… czuła ekscytację.

Założyłam konto w aplikacji randkowej

Gryzłam się z myślami jeszcze parę miesięcy, aż nadeszły moje trzydzieste urodziny. Nie robiłam żadnego przyjęcia, nie miałam nastroju ani ochoty na imprezy. Brak dziecka i bezowocne starania coraz bardziej psuły atmosferę naszego związku. Kłóciliśmy się już niemal o wszystko.

Zainstalowałam aplikację randkową. Najpierw z ciekawości powtarzając sobie, że zobaczę, czy w ogóle profil, w którym nie będzie widać mojej twarzy, spotka się z zainteresowaniem. No i okazało się, że z nawet całkiem sporym. Wtedy pojawił się kolejny pomysł… a może uda się znaleźć kogoś, kto jest bardzo podobny do mojego męża? Mrzonka?

Okazało się, że nie… Znalazłam takiego mężczyznę i nawet odpisał. Umówiliśmy się na spotkanie, a ja postanowiłam iść na całość. Przecież nie będziemy się teraz umawiać regularnie – nie taki był cel. Oczywiście po wszystkim miałam ogromne wyrzuty sumienia. Skasowałam aplikację i postanowiłam nigdy więcej tego nie robić. Czułam się paskudnie. Zdradziłam… a sama bym przecież nie chciała, by Radek zrobił mi coś takiego.

Zawsze źle znosiłam stres. Miałam objawy grypy. Lekarz przepisał mi antybiotyk, który nie działał, a ja miałam coraz większe wyrzuty sumienia. Pokarało mnie za skok w bok – pomyślałam. I wtedy w mojej głowie pojawiła się myśl… wydawałoby się, że szalona, ale… a może by zrobić test ciążowy?

Ciąża z obcym facetem

Jak pomyślałam, tak zrobiłam. I okazało się, że jestem w ciąży! Ale jak to możliwe?! Po jednym razie?! Czyli jednak wina leżała po stronie Radka! Milion myśli i wątpliwości pojawiło się mojej głowie. Bardzo cieszyłam się, że mimo ostatnich kłótni nie przerwaliśmy pożycia.

Poszłam na wizytę do ginekologa, a ten potwierdził to, co pokazał test. Byłam w ciąży. Byłam niesamowicie szczęśliwa. Wyrzuty sumienia oczywiście pozostały, ale… nieco stłumione przez nowe uczucia. Pojechałam do Anki.

– Zrobiłam, co radziłaś.

Anka popatrzyła na mnie i zamrugała ze zdziwienia.

– No odnośnie kogoś… no wiesz… – mrugnęłam porozumiewawczo.

– Aaaa… Serio? Nie mówiłam tego poważnie, a raczej nie sądziłam, że będziesz miała odwagę to zrobić – powiedziała przyjaciółka. – Jak było?

– Ogólnie? Strasznie, miałam ogromne wyrzuty sumienia i w sumie nadal mam, ale teraz…

– A co, jeśli będzie chciał potem drugie?

O tym nie pomyślałam. Cholera… rzeczywiście…

– Powiem, że ja już więcej nie chcę, że się odwidziała mi liczna rodzina – powiedziałam niepewnie.

– No to popracuj nad tonem głosu – pokiwała głową koleżanka.

Przekazałam mu dobrą nowinę

Trochę bałam się jego reakcji, sama nie wiem czemu. Pewnie co najmniej częściowo dlatego, że wiedziałam, że to nie jego dziecko i że będzie drążył. Nie wiedziałam, czy dam radę wtedy go okłamywać i dalej próbować trzymać fason.

Radek na wieść o tym, że będziemy mieć dziecko, rzucił mi się w ramiona. Od tego momentu wróciła ta cudowna atmosfera, która kiedyś między nami panowała. Jeszcze zanim na świat przyszła Hania, zdążyliśmy pojechać na najpiękniejsze wakacje na Maderę.

Dzisiaj nasza córka ma już 2 latka. Mąż parę razy przebąkiwał coś o drugim dziecku, ale ja przez ten czas oswoiłam się z myślą, że muszę iść w zaparte i mówię, że nie chcę, bo mamy już jedno, a nie podobało mi się, że nie układało nam się i było nerwowo. O dziwo to tłumaczenie zawsze mu wystarcza i nigdy nie pyta o więcej.

Być może to dziwnie zabrzmi, ale myślę, że ten skok w bok uratował nasz związek. Zwykle zdrady psują wszystko, a u nas spowodował, że jesteśmy teraz kochającą się rodzinką.

Lena, 33 lata

Czytaj także:
„Mąż jest bogatym biznesmenem, a ja poluję na promocje w dyskoncie. Choć śpi na kasie, każe mi oddawać resztę z zakupów”
„Wstydzę się mamy, bo na starość grzebie w śmietnikach. Nurkuje w kontenerach, twierdząc, że są tam skarby”
„Mój mąż żyje w ciągłych delegacjach, a mnie jest go żal. Prawie nie zna naszych dzieci i nie pamięta, co to jest dom”

Redakcja poleca

REKLAMA