„Po śmierci męża zostałam z pasierbicą, która mnie nienawidziła. Nie chce niańczyć cudzego dziecka z muchami w nosie”

matka z córką fot. Getty Images, boonchai wedmakawand
„Wiedziałam, że z czasem nasze napięte relacje wyjdą na powierzchnię. Mimo wspólnego przeżywania żałoby, nasze charaktery były zbyt różne, żeby mogły się nagle zmienić. Każdego dnia musiałyśmy stawić czoła emocjom, które wracały jak bumerang”.
/ 26.10.2024 22:00
matka z córką fot. Getty Images, boonchai wedmakawand

 nie sądziłam, że moje życie tak drastycznie się zmieni, a tym bardziej że osoba, z którą od zawsze żywiłam cichą wrogość, stanie się kimś więcej niż tylko niechcianym towarzyszem. Kasia. I choć nasze drogi się rozeszły wiele lat temu, wszystko zmienił jeden moment – śmierć Pawła, jej ojca, a mojego męża.

Ta tragedia nas zbliżyła

Stałyśmy na cmentarzu, wśród strug deszczu. Mokre, zziębnięte, przytulone do siebie, jakbyśmy były jedną osobą, złączone nie tyle przez wspólne przeżycia, co przez stratę, której żadna z nas nie potrafiła pojąć. Ziemia pod naszymi nogami zmieniała się w błoto, ale żadna z nas się nie ruszyła, nie chciała oderwać się od tej chwili, jakby w tym uścisku było coś więcej niż tylko żal.

– Chodźmy – wyszeptałam, choć sama nie wiedziałam, czy to bardziej prośba czy rozkaz.

Odpowiedziała mi tylko cisza. Kasia w końcu poluzowała uścisk i ruszyła za mną. Bez słowa opuściłyśmy cmentarz, nie patrząc na tonący w kwiatach i błocie grób Pawła, człowieka, który na swój sposób łączył nas ze sobą.

Droga powrotna do domu minęła nam w ciszy. Każda z nas była pogrążona we własnych myślach, trawiona przez poczucie straty. Paweł był jedyną osobą, która trzymała nas w jakimś stopniu razem. Teraz, kiedy go zabrakło, obie musiałyśmy zmierzyć się z tym, co pozostało.

Otworzyłam drzwi do mieszkania, a chłód, który nas powitał, sprawił, że obie automatycznie otuliłyśmy się ramionami, szukając ciepła, które w tym momencie wydawało się nieosiągalne. Kasia, bez słowa, zrzuciła przemoczone ubranie i skierowała się do łazienki, podczas gdy ja, znużona, zaczęłam przygotowywać herbatę. Było coś dziwnie intymnego w tej ciszy – jakbyśmy obie bały się wywołać lawinę słów, która zmiecie nas z powierzchni ziemi.

Przed nami były trudne decyzje

Gdy wróciła, jej twarz była blada, a oczy czerwone od łez. Usiadła naprzeciwko mnie przy kuchennym stole, dłonie trzymała na kolanach, jakby chciała powstrzymać się od płaczu, który wciąż wisiał w powietrzu.

– Co teraz? – zapytała cicho, a jej głos drżał.

Spojrzałam na nią, starając się znaleźć słowa, które mogłyby choć trochę rozjaśnić sytuację, ale wszystkie wydawały się płytkie, niewystarczające.

– Wiesz, twoi dziadkowie chcą, żebyś z nimi zamieszkała – zaczęłam ostrożnie. – Dom... dostaniesz go. Zrzeknę się swojej połowy. Za trzy lata będzie w pełni twój. Będziesz miała gdzie mieszkać, jeśli będziesz chciała być niezależna.

Kasia spojrzała na mnie z szeroko otwartymi oczami, a potem jej twarz stężała.

– I to wszystko, co masz mi do powiedzenia? – wybuchła, jej głos załamał się na ostatnich słowach. Zawsze, gdy była zła, jej głos drżał w ten sposób, jakby próbowała powstrzymać napływający gniew.

Zrozumiałam, że popełniłam błąd. Nie o to jej chodziło, nie chciała teraz rozmawiać o formalnościach, o przyszłości, która wydawała się tak odległa, jakby w ogóle nie istniała. Ona potrzebowała czegoś innego – odpowiedzi, wsparcia, może po prostu ludzkiego ciepła.

– Przepraszam – powiedziałam szybko. – Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Nie wiem, co robić.

Chciała zostać ze mną

Milczała przez chwilę, wpatrując się w parującą herbatę przed sobą, a ja czekałam, nie chcąc niczego wymuszać. Po chwili podniosła na mnie oczy.

Nie pójdę do dziadków – oznajmiła zdecydowanie.

Byłam zaskoczona. Myślałam, że po śmierci Pawła nasze relacje się rozpadną, że ona wróci do rodziny, a my ostatecznie oddalimy się od siebie. Jednak Kasia miała inne plany.

– Chcesz tu zostać? – zapytałam, nie dowierzając.

– Tak – przyznała. Jej głos drżał, ale spojrzenie było twarde. – Nie mam nikogo innego. Tylko ciebie.

Te słowa uderzyły we mnie mocniej, niż się spodziewałam. Nagle cała wrogość, którą żywiłyśmy do siebie przez lata, straciła znaczenie. Była sama. I teraz, kiedy jej ojciec zmarł, ja byłam jedyną osobą, która mogła jej pomóc.

– Jesteś pewna? – zapytałam, choć wiedziałam, że to pytanie było głupie.

Kasia westchnęła ciężko, patrząc na mnie z wyrzutem.

– A ty nie? – jej głos był pełen bólu, ale też nadziei. – Wiem, że byłam okropna, ale... mam tylko ciebie.

Przez chwilę nie mogłam wydusić z siebie słowa. Wstałam, podeszłam do niej i objęłam ją mocno. Nie byłam w stanie patrzeć, jak cierpi.

– Dobrze, damy radę – powiedziałam cicho, głaszcząc ją po plecach. – Jesteśmy w tym razem.

Tego wieczora, w dniu pogrzebu Pawła, zgodziłam się na coś, czego nigdy wcześniej nie przewidziałabym w swoim życiu. Stałam się opiekunką dla Kasi. Ona miała zaledwie szesnaście lat, ja trzydzieści dwa, i choć wciąż mogłam ułożyć sobie życie, podjąć inne decyzje, to teraz czułam, że muszę być tu dla niej.

Życie z Kasią nie było łatwe

Wiedziałam, że z czasem nasze napięte relacje wyjdą na powierzchnię. Mimo wspólnego przeżywania żałoby, nasze charaktery były zbyt różne, żeby mogły się nagle zmienić. Każdego dnia musiałyśmy stawić czoła emocjom, które wracały jak bumerang. Kilka tygodni po pogrzebie postanowiłam porozmawiać z nią o przyszłości. Wiedziałam, że to nie będzie łatwe, ale nie mogłyśmy żyć w przeszłości.

– Musimy coś zmienić – powiedziałam któregoś dnia, kiedy siedziałyśmy przy stole. – Dom... on nie może pozostać taki, jaki jest.

Spojrzała na mnie pytająco, nie rozumiejąc.

– O co ci chodzi?

Wzięłam głęboki oddech, próbując wyrazić to, co od dawna mnie męczyło.

Nie chcę mieszkać w muzeum – powiedziałam powoli. – Wszędzie są rzeczy twojej mamy, pamiątki po tacie. Ja... ja po prostu nie mogę tak żyć. Nie mówię, że musimy wszystko wyrzucić, ale musimy coś zmienić. Pozwolić sobie na oddech.

Zamilkła, a ja widziałam, jak na jej twarzy pojawia się smutek. Wiedziałam, że to był dla niej trudny temat. Wszystko w tym domu przypominało jej o stracie. A jednak czułam, że jeśli tego nie zrobimy, utkniemy w tej żałobie na zawszeTamtej nocy, kiedy próbowałam zasnąć, usłyszałam ciche kroki. Kasia weszła do mojego pokoju i usiadła na skraju łóżka. Spojrzała na mnie z powagą, jakiej nigdy wcześniej u niej nie widziałam.

– Zgadzam się – wyszeptała.

Nie pytałam, dlaczego. Po prostu objęłam ją mocno, wiedząc, że to pierwszy krok do zmiany, której obie potrzebowałyśmy.

To miało być nasze miejsce

Remont domu rozpoczął się kilka tygodni później. Wyniosłyśmy stare meble, spakowałyśmy pamiątki po mamie i tacie do pudeł, które schowałyśmy na strychu. To była trudna decyzja, ale wiedziałyśmy, że jeśli chcemy zacząć od nowa, musimy wprowadzić zmiany. Każdy krok wydawał się bolesny, ale z każdym dniem czułyśmy, że dom staje się bardziej nasz, a mniej przesiąknięty wspomnieniami.

Po zakończeniu remontu nasze relacje zaczęły się zmieniać. Kasia przestała mnie traktować jak intruza. Zaczęłyśmy rozmawiać, dzielić się planami na przyszłość, choć wciąż były to rozmowy pełne ostrożności. Obie nadal nosiłyśmy w sobie ból po stracie, ale teraz miałyśmy siebie, i to było coś.

Jednak mimo tych zmian, ja wciąż czułam, że czegoś mi brakuje. Miałam trzydzieści dwa lata, a moje życie wydawało się utknąć w miejscu. Czy naprawdę zamierzałam poświęcić się dla Kasi? Czy kiedykolwiek będę mogła zacząć myśleć o sobie, o własnych marzeniach? Wszystko zaczęło się zmieniać, kiedy pewnego dnia spotkałam w sklepie Marcina.

Trzymał to w tajemnicy

Dzień jak co dzień. Stałam w kolejce, kiedy przypadkowo wpadłam na mężczyznę w średnim wieku, który właśnie szukał drobnych w portfelu. Przeprosił mnie z uśmiechem, a ja, nie mogąc się powstrzymać, odwzajemniłam uśmiech. Od tamtej chwili nasze spotkania stały się częstsze – zaczęliśmy rozmawiać, a po kilku tygodniach poszliśmy na kawę. Marcin był miłym człowiekiem, pełnym ciepła, a ja zaczęłam myśleć o przyszłości, w której nie będę samotna.

Jednak zanim mogłam zrobić krok naprzód, przyszłość postanowiła przypomnieć o sobie w inny sposób. Pewnego dnia, gdy wróciłam z pracy, zastałam Kasię siedzącą na kanapie. Jej twarz była blada, a dłonie drżały. Usiadłam obok niej, czując, że coś jest nie tak.

– Kasia, co się stało? – zapytałam, niepewna, co usłyszę.

Spojrzała na mnie, a w jej oczach był ból, którego nigdy wcześniej u niej nie widziałam.

– Ojciec... – zaczęła cicho, ledwo słyszalnym szeptem. – Wiesz, że długo kaszlał. Ale on... on wiedział, że umiera. Miał raka.

Poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg.

– Co? – wyszeptałam, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszałam.

– Ojciec miał raka płuc – powiedziała drżącym głosem. – Wiedział o tym od ponad roku. Ale nigdy mi o tym nie powiedział. Nie powiedział nam, bo... chciał nas chronić.

Milczałam, próbując zrozumieć, dlaczego Paweł nic nie powiedział. Dlaczego ukrywał przed nami coś tak ważnego?

– Chciał być silny – kontynuowała Kasia. – Nie chciał, żebyśmy go widziały jako słabego. Nawet wtedy, kiedy kaszlał, udawał, że to nic. A potem... było już za późno.

Przez chwilę nie mogłam wydusić z siebie słowa. Paweł, człowiek, który zawsze był dla nas oparciem, zmarł, ukrywając przed nami swoją chorobę. Nie dał nam szansy, byśmy mogły się pożegnać.

– Przepraszam, że ci tego nie powiedziałam wcześniej – dodała Kasia, a łzy napłynęły jej do oczu.

Objęłam ją, czując, że obie nosimy ten sam ból. Paweł odszedł, zostawiając nas z poczuciem winy, którego nie dało się łatwo wymazać. Ale wiedziałam, że teraz musimy żyć dalej – dla siebie, nie dla niego. Tamtego wieczoru, po raz pierwszy od dłuższego czasu, poczułam, że mimo wszystko mamy szansę na nowy początek, razem.

Beata, 33 lata

Czytaj dalej:
„Mam cudowną moc sprowadzania na ludzi nieszczęść. Nie sądziłam, że złorzeczenie komuś, może mieć takie poważne skutki”
„Jesienią lubiłam biegać po lesie. Mąż nie wiedział, że wracam spocona, także z innego powodu”
„Po rozwodzie przebierałam w facetach. Pojawiali się jak grzyby po deszczu, lecz ja szukałam prawdziwka, nie gniewusa”

Redakcja poleca

REKLAMA