„Mam cudowną moc sprowadzania na ludzi nieszczęść. Nie sądziłam, że złorzeczenie komuś, może mieć takie poważne skutki”

kobieta fot. iStock by Getty Images, DragonImages
„W ogóle nie przyszło mi do głowy, iż to właśnie przeze mnie dopadła ją choroba. Dopiero kolejny całkiem podobny incydent zmusił mnie do refleksji. Tym bardziej, że wydarzył się zaledwie kilka dni po tym pierwszym zdarzeniu”.
/ 18.10.2024 08:30
kobieta fot. iStock by Getty Images, DragonImages

Gdy to się wydarzyło po raz pierwszy, uznałam to za zwyczajny zbieg okoliczności. Pamiętam jak dziś. Wdałam się wtedy w kłótnię z koleżanką z pracy i byłam na nią ostro wkurzona. W naszym przedsiębiorstwie co roku rozdawane są kupony, dzięki którym możemy korzystać z rabatów w biurach podróży. Nasza firma współpracuje z paroma takimi agencjami. Wiadomo, że najlepsze opcje wykorzystuje zawsze szef i reszta elity, ale to, co dostajemy my, też jest w porządku.

Co za zołza!

Sposób rozdzielania bonów wakacyjnych jest u nas dosyć uczciwy – każdego roku nagrodzonych zostaje dziesięciu pracowników, a pod uwagę bierze się ich staż oraz osiągnięcia zawodowe. Byłam wręcz przekonana, że teraz ja dostanę najlepszą nagrodę. Nigdy wcześniej nie miałam okazji skorzystać z takiego bonu, poza tym z grupy osób z najdłuższym stażem tylko ja nie byłam wcześniej nagrodzona. W jednej z rozmów z szefową przyznałam też, że w tym roku po raz pierwszy wybieram się na zagraniczne wakacje i taki talon byłby dla mnie świetnym prezentem.

Szkoda, że właśnie wtedy, gdy przydzielali te kupony, ja, leżąc w łóżku, walczyłam z przeziębieniem i wysoką temperaturą. Inaczej na pewno dopilnowałabym tego, co mi się należało, ale przez chorobę całkiem wyleciało mi to z głowy. Jak już doszłam do siebie i wróciłam do pracy, to szefowa mi powiedziała, że talon przeznaczony dla mnie zgarnęła… Kaśka.

– Miałam cię na uwadze, bardzo chciałam zatrzymać go dla ciebie – powiedziała zatroskanym tonem szefowa. Spytałam więc dlaczego oddano bon dziewczynie pracującej tu znacznie krócej niż ja. – Gdy tylko Kasia się odezwała na ten temat, od razu jej przypomniałam, że teraz to ty powinnaś jechać i powiedziałam też, że szykowałaś się do tego wyjazdu. Ale ona upierała się, że rozmawiałyście już na ten temat i że stwierdziłaś, że przekładasz wyjazd na kolejny rok. 

Byłam wściekła. Nie zastanawiałam się długo i od razu pobiegłam do Kaśki.

– A co, nie było cię, więc wzięłam ja – powiedziała, jakby nigdy nic.

– Mógł przecież poczekać na mnie, nie zepsuł by się – miałam ochotę ją udusić.

– Sorki, ale kto pierwszy, ten lepszy – odparła niewzruszona.

Dostała za swoje

Byłam naprawdę zdenerwowana. Podczas rozdawania bony były podpisywane, więc i tak nie miałabym możliwości już go użyć. A na następny musiałam czekać kolejny rok!

– Weź tę wycieczkę i się nią zadław – warknęłam wściekle na Kaśkę. – Oby cię tam dopadło jakieś paskudztwo albo słońce tak poparzyło, że będziesz cała w plamach. Naprawdę ci tego życzę!

Parę tygodni później, gdy Kaśka przechwalała się wszem i wobec swoim wyjazdem do Tunezji, ja robiłam wszystko, żeby to całkiem zignorować. Natomiast na jeden dzień przed tym urlopem ponownie złożyłam jej podobne życzenia, aby dopadło ją tam coś niedobrego.

– Jaka z ciebie zazdrosna jędza! – rzuciła na odchodne, po czym z całej niemal siły trzasnęła drzwiami.

Po dwóch tygodniach od jej powrotu dowiedziałam się, że już pierwszego dnia wyjazdu rozłożyła ją choroba. Wróciła cała blada na twarzy, okropnie zmęczona i mocno szczuplejsza.

– No i masz tu swój powód do zadowolenia – zagaiła. – Ani jednej chwili nie spędziłam na plaży! Wydałam górę szmalu na leki, a cały urlop przeleżałam w łóżku. Zadowolona jesteś, co?

– Ej, to przecież nie jest moja sprawka – niedbale wzruszyłam ramionami. – Mogłaś uważać na to, co jadłaś.

Moje klątwy działały

Przyznaję, że wówczas w ogóle nie przyszło mi do głowy, iż to właśnie przeze mnie dopadła ją choroba. Dopiero kolejny całkiem podobny incydent zmusił mnie do refleksji. Tym bardziej, że wydarzył się zaledwie kilka dni po tym pierwszym zdarzeniu. Planowałyśmy z kumpelą mały wyjazd na działkę, miałyśmy jechać jej autem. Jednak na dwa dni przed wyprawą koleżanka zadzwoniła do mnie i oznajmiła, że zamiast mnie pojedzie z nią jej siostra.

– Nie miałam bladego pojęcia, że ona też planuje przyjazd. Byłoby bardzo niegrzecznie odmówić jej miejsca – wyjaśniała. – Ale przecież moje zaproszenie dla ciebie jest nadal aktualne, tylko że musiałabyś sama dotrzeć na miejsce…

– Ale przecież byłyśmy umówione – oponowałam, zerkając na górę bagaży, które przyszykowałam na tę wycieczkę. Jak niby miałam się z tym wszystkim zabrać do autobusu?!

– Tak, wiem, ale zupełnie nie spodziewałam się, że Monika też będzie chciała jechać – tłumaczyła Iwona.

– Tobie najprościej będzie dostać się autobusem…

Życzyłam im źle

Oschle odparłam, że muszę jeszcze to przemyśleć, ale od razu niemal nasunęła mi się myśl, że przecież jej siostra równie dobrze jak ja mogła pojechać busem! Jest przecież młoda i w bardzo dobrej kondycji, a ja już wcześniej miałam zaplanowaną podróż autem!

Doszłam do wniosku, że mam to gdzieś i nigdzie się nie ruszam – niech sobie same jadą, oby tylko po drodze złapały jakiegoś kapcia, a jak już dojadą to żeby non stop im tam padał deszcz.

Synoptycy przewidywali na ten czas wspaniałą aurę, jednak nastąpiło jakieś gwałtowne jej pogorszenie. W piątkowy wieczór rozszalała się nawet nawałnica, a później przez całe dwie doby non stop padało.

Kiedy Iwona zadzwoniła do mnie w niedzielny wieczór tuż po powrocie powiedziała, że nie dość, że zmokli, to na dodatek w czasie drogi na działkę mieli awarię auta, a dokładniej opony. Dało mi to wiele do myślenia. Przecież dokładnie tego im życzyłam!

Mimo świadomości, że coś jest nie tak, nie udało mi się uniknąć także trzeciego incydentu. Chciałam wybrać się do jakiegoś klubu z moim facetem, bo obchodziliśmy właśnie rocznicę naszej znajomości. On jednak o tym zapomniał. I jakby tego jeszcze było mało, akurat wtedy umówił się z ziomkami, żeby obejrzeć razem mecz. Byłam na niego ostro wkurzona i wykrzyczałam mu, że zrujnował mi cały wieczór. Jemu również życzyłam kiepskiego wieczoru.

Moje życzenie się spełniło

Tuż po dziewiątej zadzwonił do mnie. Opowiedział, że byli w barze i zaczepiło ich tam paru gości. Paweł na całe szczęście wyszedł z tego bez szwanku, ale jego kumpel mocno oberwał w zęby i musieli z nim jechać na SOR…

Spanikowałam, kiedy dotarło do mnie, co się stało. Wychodziło bowiem na to, że moje klątwy faktycznie działają. Co jednak było najgorsze, potrafię je rzucać, ale nie umiem już sprawić, żeby ich działanie się odwróciło. Gdy tylko pod wpływem impulsu pomyślałam, żeby wieczór Pawła z kolegami okazał się totalną klapą, od razu już poczułam wyrzuty sumienia. Niestety, to, co powiedziałam i tak się ziściło.

Ostatnio zdarzył się kolejny incydent z moim udziałem. W naszym bloku mieszka nieprzyjemna kobieta, której nikt nie darzy sympatią. Ta pani ma pieska, który – nie owijając w bawełnę – załatwia swoje potrzeby dosłownie wszędzie, a jego właścicielka wcale tego nie sprząta. Cały chodnik jest więc usłany psimi nieczystościami.

Na dodatek ta kobieta wszędzie szuka dziury w całym. Przeszkadza jej, że sąsiad wraca do domu z popołudniowej zmiany późnym wieczorem i robi przy tym hałas. Albo że na placu zabaw słychać dzieci. A już przeszła samą siebie, kiedy sprzeciwiła się likwidacji małego kawałka trawnika, by stworzyć wygodną dróżkę dla naszego sąsiada na wózku inwalidzkim,

Wszystkich wkurzała

Ostatnio znów zrobiła niezłą awanturę, tym razem mi, za to, że wcześnie rano głośno zamykam drzwi, kiedy wychodzę do pracy. A przecież zaczynam zmianę o szóstej! Wtedy pomyślałam, żeby tak wszystkie kudły jej wypadły…

Zdaję sobie sprawę, że to było bardzo wredne z mojej strony, ale ostro mnie wtedy wkurzyła. I co się okazało po dosłownie kilku dniach? Zaczęła chodzić w chuście na głowie! Pani spod jedynki mówiła coś, że nielubiana sąsiadka zapadła na jakieś łysienie plackowate, czy coś takiego…

Szczerze mówiąc, w tym przypadku nie czułam specjalnie wyrzutów sumienia. Od wtedy miałam już absolutną pewność, że muszę pilnować każdego słowa i myśli. Dopiero zaczął się prawdziwy koszmar. Wcześniej bowiem w ogóle nie zdawałam sobie sprawy, jak często w przeciągu zaledwie jednego dnia zdarza mi się złorzeczyć innym ludziom.

Pewnie nie jestem w tym wcale odosobniona, z tym że takie życzenia innych ludzi nie pociągają za sobą konsekwencji, a ja ściągam na innych pecha. Teraz po prostu trzymam, a przynajmniej bardzo się staram trzymać język za zębami.

Ostatnio jakaś kobieta dosłownie wpychała się przede mnie w kolejce do specjalisty – już chciałam jej coś nagadać, ale się powstrzymałam.

Czasami mam spory problem z opanowaniem emocji i następnie dopadają mnie wyrzuty sumienia. Gdy pomyślę coś negatywnego na temat kogoś, kogo znam, to zazwyczaj się to spełnia. Strach pomyśleć, jaki wpływ mam na ludzi spotkanych przypadkiem.

Milena, 31 lat

Czytaj także:
„Córka traktuje mnie jak zbędny balast, więc odwdzięczałem się tym samym. Żałuję, że nie urodziła się jako chłopiec”
„Na zebraniu szkolnym lustrowałem śliczną wychowawczynię. Gdyby wiedziała, co myślę, pewnie dostałbym naganę”
„Żona przepuszcza kasę na głupoty. Boję się odezwać, więc patrzę na konto, które kurczy się jak wełniany sweterek w praniu”

Redakcja poleca

REKLAMA