Tego dnia wbiegałam po schodach klatki schodowej jak na skrzydłach. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, aby przekazać mężowi rewelacyjną wiadomość.
– Kochanie – zawołałam już od progu. – Mam świetną wiadomość – dodałam. Kilka godzin wcześniej dowiedziałam się, że wreszcie dostanę wymarzony urlop. A to oznaczało, że razem z Markiem pojedziemy w końcu na wycieczkę do Włoch.
To była najgorsza wiadomość życia
Nikt mi jednak nie odpowiedział. A po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. „Pewnie zapomniał klucza” – pomyślałam i sięgnęłam do klamki, aby wpuścić do mieszkania swojego zapominalskiego męża. Jednak na progu nie stał Marek, ale umundurowany policjant.
– Tak? – zapytałam z niepokojem. Chociaż nie padło jeszcze żadne słowo, to ja poczułem, że po plecach przebiega mi zimny dreszcz. Od razu miałam złe przeczucia.
– Dobry wieczór – usłyszałam grobowy głos, który przekazał mi najgorszą wiadomość jaką w życiu usłyszałam. Mój mąż miał wypadek samochodowy i nie udało się go uratować.
Nie byłam w stanie wypowiedzieć żadnego słowa. Policjant zapytał, czy zadzwonić po karetkę lub po kogoś z rodziny, ale ja tylko pokręciłam głową. Chciałam zostać sama.
– Przykro mi – usłyszałam jeszcze. I chociaż wiem, że to nie była jego wina, to wtedy on był dla mnie kimś, kto złamał mi życie. I to, że było mu przykro, zupełnie nic nie zmieniało.
Musiałam zawiadomić teściową
Nie pamiętam, co robiłam przez kolejne godziny. Jedyne, co sobie przypominam, to rozpaczliwe szlochanie i poczucie ogromnego bólu, który nie chciał odpuścić ani na minutę. „I jak ja będę teraz żyć?” – pytałam sama siebie. Mieliśmy z Markiem mnóstwo planów i marzeń, które już nie miały szans na spełnienie.
Czekał mnie bolesny obowiązek. Musiałam zadzwonić do teściowej i poinformować ją o tragedii. Nie miałam pojęcia, jak to zrobić. Marek był jedynakiem, w dodatku stracił ojca we wczesnym dzieciństwie. Teściowa miała tylko jego, a ja miałam jej powiedzieć, że została zupełnie sama.
Kiedy wybrałam jej numer, uświadomiłam sobie, że nie jestem w stanie tego zrobić. Postanowiłam do niej pojechać i powiedzieć jej to prosto w oczy.
– Cześć kochanie – przywitała mnie z uśmiechem. Zawsze tak się do mnie zwracała. Nie byłam w stanie jej odpowiedzieć. Zalałam się łzami.
– Marta, co się stało? – usłyszałam zaniepokojony głos teściowej. I wtedy jej powiedziałam. Matka Marka opadła na kanapę. A potem usłyszałam przeraźliwy krzyk. Wtedy właśnie zrozumiałam, że świat tej kobiety zupełnie się załamał. Nie potrafiłam jej pocieszyć. Sama potrzebowałam pocieszenia i ogromnej siły, aby móc się podnieść. Niestety, wiedziałam, że to nie będzie takie proste.
Kolejne dni pamiętam jak przez mgłę
Nie mogłam sobie przypomnieć niczego, co wiązało się z pogrzebem i stypą. Pamiętam jedynie rozpacz i strach przed przyszłością. Nie byłam w stanie wrócić do pracy. Na szczęście spotkałam się z ogromnym zrozumieniem i dzięki temu mogłam w spokoju przeżywać swoją żałobę. I to mi pomogło.
Po jakimś czasie zrozumiałam, że życie toczy się dalej, a ja powinnam wziąć się w garść. Wtedy postanowiłam odwiedzić teściową. Było mi głupio, że przez ostatnie tygodnie zupełnie ją zaniedbałam. Wprawdzie matka Marka kilkukrotnie próbowała się ze mną skontaktować, ale ja nie odbierałam telefonów i nie otwierałam drzwi. Po prostu nie miałam siły patrzeć na to, jak ona cierpi. Sama zmagałam się z własnym bólem i patrzenie na jej rozpacz zupełnie by mnie załamało.
Ale nie mogłam wiecznie chować głowy w piasek.
– Przepraszam – wyszeptałam gdy tylko otworzyła drzwi. Teściowa nic nie powiedziała, ale podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. Poczułam, jak bardzo schudła. Po chwili spojrzałam na jej twarz. Zrobiło mi się jeszcze bardziej głupio.
– Nic nie musisz mówić – powiedziała matka Marka, gdy w końcu wypuściła mnie z ramion. – Potrzebowałaś samotności. Byłam jej ogromnie wdzięczna za te słowa.
– Dziękuję – odpowiedziałam i zaczęłam płakać. Teściowa ponownie wzięła mnie w ramiona.
– Spokojnie, kochanie – usłyszałam jej kojący głos. – Wszystko będzie dobrze. A ja we wszystkim ci pomogę.
Dotrzymała słowa
Wtedy myślałam, że mówi tak, by mnie uspokoić i pocieszyć. Ale z czasem przekonałam się, że to wcale nie były słowa rzucone na wiatr. Matka Marka zaczęła odwiedzać mnie prawie codziennie. Gotowała mi obiady, robiła pranie, prasowała i chodziła po zakupy.
– Nie musisz tego robić – tłumaczyłam jej. Za każdym razem gdy wracałam z pracy, miałam wszystko podane jak na tacy.
– Wiem – odpowiadała z uśmiechem. Ale zaraz dodawała, że tego właśnie chce. – Teraz jesteśmy tylko we dwie i musimy dbać o siebie.
Początkowo było mi to bardzo na rękę. Po śmierci Marka nie miałam głowy do tak przyziemnych spraw jak sprzątanie, pranie czy gotowanie. Gdyby nie teściowa, to pewnie chodziłabym w pogniecionych ciuchach i zamawiałabym śmieciowe jedzenie. Jednak z czasem zaczęło mi to coraz bardziej przeszkadzać. Moja teściowa nie tylko niańczyła mnie na każdym kroku, ale zaczęła też wtrącać się w moje prywatne życie.
– Myślę, że mogłabyś pomyśleć nad zmianą pracy – powiedziała mi kiedyś. – Przydałyby ci się większe zarobki.
Nie chciałam być niedelikatna
Problem był tylko jeden – ja bardzo lubiłam swoją pracę i nie zamierzałam z niej odchodzić. Doskonale jednak zdawałam sobie sprawę z tego, że teściowa w ten sposób próbuje pogodzić się ze stratą. Oprócz mnie nie miała już nikogo. Dlatego postanowiłam nie zaczynać tematu.
Z czasem jednak stała się tak namolna, że nie wyobrażałam sobie, abym dalej miała ciągnąć tę szopkę. Zastanawiałam się, jak mam poprosić teściową, aby w końcu dała mi spokój. Za każdym razem, gdy próbowałam rozluźnić nasze relacje, słyszałam, że jesteśmy rodziną i musimy trzymać się razem.
– Marek cię bardzo kochał – powtarzała. – I na pewno by chciał, abym się tobą opiekowała.
Na takie słowa nie miałam argumentów. Jednocześnie wiedziałam, że muszę coś z tym zrobić. Tym bardziej, że w ostatnim czasie moje życie mocno się zmieniło.
Na jednym ze służbowych wyjazdów poznałam Tomka. Okazało się, że kilka tygodni wcześniej znalazł pracę w moim mieście i zamierzał się przeprowadzić. Przegadaliśmy cały wieczór i szybko przekonaliśmy się, że łączy nas niemal wszystko. Oboje lubiliśmy książki, spacery, siatkówkę i góry. A dodatkowo zarówno ja, jak i Tomek, straciliśmy kogoś bardzo bliskiego.
– Mam wrażenie, że znam cię od zawsze – powiedział mi pewnego dnia mój nowy znajomy. Nie musiałam nic odpowiadać. Oboje zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że ja czuję dokładnie to samo.
Z każdym upływającym tygodniem coraz bardziej docierało do mnie, że Tomek jest mężczyzną, z którym mogłabym na nowo ułożyć sobie życie.
Był tylko jeden problem – jak miałam powiedzieć o tym teściowej? Matka Marka wciąż wspominała swojego syna i chyba nie dopuszczała do siebie myśli, że mogłabym związać się z kimś innym. A ja przecież nie mogłam być zbolałą wdową do końca moich dni.
– Musimy porozmawiać – powiedziałam jej, gdy wpadła do mnie z gotowym obiadem.
– Tak? – zapytała i spojrzała na mnie z uśmiechem. Było mi przykro, że muszę zepsuć jej humor.
– Poznałam kogoś – wypaliłam prosto z mostu. Być może nie powinnam mówić tego tak otwarcie. Ale z drugiej strony – na co miałam czekać?
Po minie teściowej zorientowałam się, że ta wiadomość wcale jej się nie spodobała.
– Ale jak to? – zapytała, a na jej twarzy odmalowało się zdziwienie.
– Zwyczajnie – odparłam. – Poznałam mężczyznę, z którym chcę ułożyć sobie życie.
Mama Marka patrzyła na mnie przed dłuższą chwilę, a jej wzrok wyrażał zdumienie, że w ogóle coś takiego przyszło mi do głowy.
– A Marek? – zapytała w końcu.
Musiałam jej to powiedzieć
Nabrałam głęboko tchu i powiedziałam to, co trzeba było powiedzieć dawno temu.
– Marka już nie ma – wyszeptałam. – Ale jestem ja. I mam swoje życie. Czy to źle, że chciałabym być jeszcze szczęśliwa?
Teściowa nawet nie próbowała mnie zrozumieć. Zarzuciła mi, że nigdy nie kochałam Marka i że od razu po jego śmierci znalazłam sobie kogoś innego. A przecież doskonale wiedziała, że to nieprawda. Chciałam jej wszystko wytłumaczyć. Ale ona nie dała mi dość do głosu. Ubrała się i skierowała w stronę drzwi.
– Nigdy ci tego nie wybaczę – powiedziała na odchodne.
Od tamtej pory nie miałam okazji, aby z nią porozmawiać. I chociaż próbowałam kilka razy, to moje próby spełzły na niczym. Wbrew zdaniu teściowej związałam się z Tomkiem i jestem z nim bardzo szczęśliwa. I cały czas mam nadzieję, że mama Marka w końcu zrozumie, że mam prawo do swojego życia. A to wcale nie oznacza, że chciałabym zerwać z nią kontakt.
Marta, 32 lata
Czytaj także:
„Teściowa syna brzydzi się własnych wnuków. Ja robię za pełnoetatową nianię, a ona zbija bąki”
„Życie z teściową odbiera mi resztki godności. Jędza się panoszy, a ja z grymasem na twarzy piorę jej sparciałe gacie”
„Wyjazd na emigrację za kasą nie był wart tego, co przeżyłam. Miłości rodziny nie odkupię na wypłatę w euro”