Zawsze wierzyłam w wartości wyniesione w domu. Miłość, rodzina, więzy krwi były dla mnie najważniejsze. Nie rozumiałam, jak ludziom tak łatwo mogą przychodzić zdrady, kłamstwa, podwójne życie, które niekiedy przecież prowadzili latami. Moi rodzice stanowili dla mnie zresztą niedościgniony wzór. Zawsze serdeczni wobec siebie, spokojni, nawet się nie kłócili. Byli parą jak z jakiejś romantycznej powieści i marzyłam, żeby i mnie udało się zawrzeć z kimś taki związek.
Rodzice byli zgodnym małżeństwem
Kiedy poznałam Piotrka, z początku nie wierzyłam, że mogę to osiągnąć. Właściwie najpierw traktowałam go raczej jak dobrego kolegę – głębsze uczucie przyszło dopiero później. Choć ostatecznie zdecydowaliśmy się na ślub, nieustannie łapałam się na tym, że porównuję nas do rodziców. I mimo że między nami nie działo się najgorzej, byłam przekonana, że do tak pięknej relacji, jaką wypracowali moja mama z tatą, sporo nam jeszcze brakuje. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że któreś z rodziców mogłoby coś ukrywać. Niestety, czas miał to zweryfikować.
Prawdziwa katastrofa zaczęła się, gdy mama nagle zachorowała. Właściwie to zdiagnozowano u niej nowotwór – niestety zbyt późno. Po dwóch miesiącach walki musieliśmy ją pożegnać. Dla mnie to był koniec świata. Ledwie widziałam cokolwiek przez łzy, gdy dwa dni po jej śmierci siedzieliśmy z Piotrkiem w salonie, a on próbował mnie nakłonić, bym cokolwiek zjadła.
– To straszne – wykrztusiłam, po raz kolejny odsuwając się od talerza, który przede mną postawił. – Mamy już nie ma. Naprawdę jej nie ma!
– Teraz już nie cierpi – usiłował mnie przekonywać mąż.
Potrząsnęłam głową.
– Jak ja sobie poradzę, Piotrek? – załkałam. Nagle wzdrygnęłam się i spojrzałam na niego z przerażeniem. – I co zrobi tata? Jak będzie bez niej dalej żyć?
Martwiłam się o ojca
Tamtego dnia dałam się przekonać, że ojcu na pewno będzie trudno, ale przy takich sytuacjach potrzeba czasu. Piotrek przekonywał mnie, że kiedyś nauczy się żyć bez niej, że znowu odnajdzie jakąkolwiek radość w codzienności. W trakcie pogrzebu wydawał mi się jakiś dziwnie nieobecny. Kiedy ludzie zadawali mu pytania, odpowiadał z roztargnieniem, a gdy sama zapytałam go o samopoczucie, przekonywał, że wszystko jest w porządku.
Mimo to wyglądał jakby zatrzymał się w miejscu i nie mógł ruszyć dalej. Współczułam mu z całego serca i przez kolejne dwa tygodnie nieustannie o nim myślałam. Mąż uparł się, żebym nie wydzwaniała do taty, dała mu pobyć samemu, jeśli tego potrzebował. Nie podobało mi się jednak to jego wycofanie. Sam też w ogóle się ze mną nie kontaktował i to mnie mocno martwiło. W końcu, wbrew podszeptom rozsądku, ale zgodnie z tym, co podpowiadało serce, zdecydowałam się go odwiedzić. Nie uprzedzałam go – uznałam, że tak będzie lepiej. Że niczego dzięki temu nie ukryje.
Kiedy szłam w stronę bloku rodziców, biłam się z myślami. Ciągle wydawało mi się, że popełniam błąd, że nie pozwalam tacie pobyć samemu, że nie daję mu się zmierzyć z problemami tak, jak chciał. Z drugiej strony w moim sercu rósł niepokój, którego źródła nie potrafiłam za nic zlokalizować. Mimo to, do właściwej klatki weszłam bardzo zdenerwowana. Zdałam sobie sprawę, że dłonie mi drżą, a nogi się plączą, choć kiedy wychodziłam z domu, byłam pełna energii i determinacji. Nagle wszystko jakby przestało się układać.
Dobrze, że miałam swoje klucze – mogłam wejść do mieszkania praktycznie niezauważona. Spodziewałam się zastać tatę w sypialni, leżącego i wpatrującego się bez refleksji w sufit albo siedzącego przed telewizorem w salonie i obserwującego bezmyślnie zmieniające się obrazy. Tymczasem wyszedł do mnie do przedpokoju, ubrany nie tylko schludnie, ale i niemal odświętnie. Nie wyglądał też na szczególnie przybitego czy chociażby zmęczonego.
Nie tego się spodziewałam
W dodatku w mieszkaniu unosił się przyjemny zapach duszonych warzyw.
– Kto przyszedł, Stasiu? – rozległo się z kuchni.
– Moja córka, Natalka – odpowiedział ku mojemu zdumieniu. Niewiele myśląc, ruszyłam przez przedpokój i wpadłam do kuchni. Tam, przy garnkach, uwijała się jakaś obca kobieta – mniej więcej w wieku mamy, może trochę młodsza.
– Natalko, zaczekaj, proszę – ojciec złapał mnie za ramię. – Nie nerwowo, proszę cię.
Wytrzeszczyłam na niego oczy.
– Kto to? – rzuciłam, nawet nie kryjąc wrogości. Ta wypacykowana paniusia krzątała się po kuchni moich rodziców. Mojej mamy!
Ojciec uśmiechnął się radośnie, w ogóle nieskruszony.
– To Oliwia – przedstawił ją beztrosko. – Spotykamy się. Miałem wam powiedzieć.
– No – burknęłam. – Ciekawe kiedy.
– W najbliższych dniach – sprostował od razu.
– Akurat – zmrużyłam oczy. – Ukrywałeś to. I dalej chciałeś ukrywać, przyznaj się!
Ojciec już otwierał usta, by wciskać mi kolejne kłamstwa, ale ubiegła go ona.
– Miło cię poznać, Natalio – stwierdziła, jakby ktokolwiek ją o cokolwiek pytał. Jakbym w ogóle chciała z nią rozmawiać. Co sobie właściwie wyobrażała? – I zapewniam, że nikt niczego nie chciał przed tobą ukrywać.
– Jasne – obrzuciłam ojca wściekłym spojrzeniem. – Ledwie mamę pochowaliśmy, a ty już… czekaj! Od kiedy się znacie?
– A co to za pytania? – obruszył się teraz on. – Natalia, przesadzasz. Proszę cię, żebyś się uspokoiła.
– Nie mam pięciu lat i nie będziesz mnie uspokajać! – prawie krzyknęłam. – Ale widzę, że nic tu po mnie. Ty już sobie życie świetnie ułożyłeś!
Piotrek w ogóle mnie nie rozumiał
Do domu wróciłam roztrzęsiona i rozgoryczona. W pierwszej chwili Piotrek nie potrafił nawet wyciągnąć ze mnie, o co chodzi. W końcu jednak opowiedziałam mu o tym, co zobaczyłam w domu rodziców.
– Pomyśl o mojej mamie – zakończyłam, pociągając nosem. – Co ona by pomyślała? Jak musiałaby się czuć, wiedząc, że ot tak, wyrzucił spędzone z nią lata do kosza?
Piotrek milczał przez chwilę. Nie podobało mi się jednak jego spojrzenie – jakby obawiał się powiedzieć to, co naprawdę myśli.
– Wiesz – zaczął ostrożnie. – Z jednej strony, to chyba dobrze, że twój tata tak szybko się pozbierał.
– Słucham? – nie wierzyłam, że naprawdę to powiedział. – Ty chyba żartujesz! Piotrek, on się pocieszył jakąś pindą! Ja nawet tej kobiety nie znam, rozumiesz?
Uśmiechnął się lekko.
– Natka, ty nie musisz znać wszystkich znajomych swojego taty.
– Wszystkich nie – zgodziłam się. – Ale takich bab, co to się wtryniają w nasze życie, powinnam być świadoma.
Przez chwilę zapanowała między nami cisza. Piotrek chyba się zastanawiał, jak z tego wybrnąć i co zrobić, by mnie choć trochę udobruchać, ja natomiast zaczęłam analizować ostatnie półrocze. To, jak ojciec rzadko bywał w domu, ciągle zostawał w pracy po godzinach i wiecznie gdzieś się śpieszył.
– Oni się musieli spotykać już wcześniej – wypaliłam. – Ta paniusia uwiodła go, jak mama jeszcze żyła!
Piotrek westchnął ciężko.
– To tylko twoje przypuszczenia – stwierdził. – Nie masz żadnych dowodów na to, że twój tata robił coś za plecami twojej mamy.
– Ale je zdobędę – oświadczyłam z mocą. – Prędzej czy później udowodnię wam wszystkim, że ojciec to okropny kłamca!
Dojdę do prawdy
Minęły dwa miesiące, od kiedy odkryłam obrzydliwy związek mojego ojca. Wciąż odkopuję nowe fakty na jego temat z ostatnich miesięcy i choć jeszcze nie znalazłam żadnego potwierdzenia, że ta cała Oliwia była jego kochanką przed śmiercią mamy, czuję, że jestem na dobrej drodze, by doprowadzić sprawę do końca.
Ojciec już kilkakrotnie zapraszał mnie do siebie, ale kategorycznie odmawiałam. Mało tego – zapowiedziałam, że nie pojawię się u niego, dopóki nie zmądrzeje i nie pozbędzie się tej okropnej baby.
Piotrek czasem coś tam przebąkuje, że powinnam ją poznać, pogodzić się z nowym stanem rzeczy. Oczywiście, w tej kwestii nie zamierzam go słuchać. Ojciec zniszczył całe moje wyobrażenie o sile naszej rodziny i nie spocznę, dopóki na jaw nie wyjdą wszystkie jego brudne zagrania.
Natalia, 35 lat
Czytaj także:
„Na grobie ojca poznałam jego kochankę. Tatuś miał drugą rodzinę, ale zapomniał się nią pochwalić mamie”
„Szkolenie firmowe było bardzo owocne. Z delegacji wróciłam z nową wiedzą i z dwiema kreskami na teście ciążowym”
„Dostałam spadek po nieznanym wuju ze wsi. Dzięki niemu nabawiłam się długów, problemów i siwych włosów”