To było coś… dziwacznego i trochę makabrycznego. Ojciec był przecież okazem zdrowia. Nigdy nie czułam z nim jakiejś bardzo osobistej więzi – zawsze skrywał uczucia, a poza tym miałam wrażenie, że zawsze po cichu marzył o synu. Ja, jako jego jedyne dziecko, wszystko w tym temacie psułam. Mimo to, mieliśmy dobre relacje i gdy już wyprowadziłam się z domu rodziców, a potem zamieszkałam ze swoim narzeczonym, Natanem, nadal utrzymywaliśmy kontakt.
Śmierć przyszła nagle
Zawał zaskoczył nas wszystkich. Jednego dnia umawiałam się z ojcem na wyjście do elektromarketu, gdzie mieliśmy razem poszukać fajnego prezentu dla mamy, kolejnego natomiast odebrałam telefon od roztrzęsionej mamy, że ojciec nie żyje. Podobno to była chwila. Serce się zatrzymało i mimo podjętej reanimacji, nic już nie dało się zrobić.
Najpierw byłam mocno oszołomiona. Pamiętam, że Natan coś do mnie mówił, a ja w ogóle nie kontaktowałam. Analizowałam wszystkie ostatnie chwile spędzone z ojcem i zastanawiałam się, czemu było ich tak mało. Przecież był dobrym człowiekiem, kochającym, interesującym się mną, mamą, mającym całkiem niezły kontakt także z moim narzeczonym.
Najgorzej zniosła to mama. Całymi dniami przesiadywałam u niej, starając się ją jakoś pocieszać, ale, jak łatwo się domyślić, nic nie pomagało. Nie mogła jeść, nie mogła spać i wciąż powracała do niego myślami. Miałam tylko nadzieję, że gdy najgorszy czas przeminie, jakoś uda się ją pozbierać do kupy i naprowadzić na nowe życie.
Przez pierwsze dwa tygodnie na telefon ojca wciąż wydzwaniały dwa numery. Z początku nie odbierałam – zwyczajnie nie czułam się na siłach informować innych ludzi, że mój ojciec nie żyje (skoro kontakty nie były zapisane, podejrzewałam, że to nikt znajomy ani ważny). Kiedy jednak zebrałam się w sobie, okazało się, że to pomyłka albo głupi żart. Pod pierwszym numerem odzywał się jakiś nastolatek, który podobno szukał swojego taty, pod drugim natomiast nikt się nie odzywał – słyszałam tylko czyjś oddech.
– Proszę przestać tu wydzwaniać! – nie wytrzymałam za którymś razem. – To nie jest zabawne.
Po tym incydencie telefony przestały się powtarzać, a ja, wraz z upływem czasu, kompletnie wyrzuciłam je z pamięci.
Powoli wszystko wracało do normy
Minęły dwa miesiące, nim wszystko mniej więcej się ustabilizowało. To nie było nasze wcześniejsze życie, a jednak powrócił do niego pewien spokój. Mama… mama też już mniej zadręczała się przeszłością. A przynajmniej nie robiła tego przy nas. Oczywiście cały czas starałam się mieć na nią oko, ale musiała przecież dostać choć odrobinę prywatności.
Przyznam, że sama znalazłam własny sposób na radzenie sobie ze stratą. Skupiłam się prawie całkowicie na nadchodzącym ślubie, który wspólnie z Natanem zaplanowaliśmy już jakiś czas temu. Przygotowania odciążały, zajmowały myśli, nie pozwalały pogrążać się we wspomnieniach i związaną z nimi rozpaczą. Wciąż nie było łatwo, ale życie robiło się jakby normalniejsze. Odrobinę znośniejsze.
No i miałam Natana, który też robił wszystko, by odwrócić moją uwagę od mniej przyjemnych wydarzeń z przeszłości. Starałam się też żyć przyszłością – tym, że niedługo się pobierzemy i być może zdecydujemy się na powiększenie rodziny. Mimo to regularnie zaglądałam na cmentarz. Odwiedzałam grób ojca, by pomyśleć, znaleźć siłę, a także na dłuższą chwilę przypomnieć sobie, że odszedł. Że choć nie ma go już wśród nas, to przecież na pewno nad nami czuwa, a jego ziemskie życie w żadnym wypadku nie poszło na marne.
Przy grobie był ktoś jeszcze
Któregoś razu przy grobie ojca zastałam kobietę. Widziałam ją po raz pierwszy w życiu – tego byłam pewna. Kim mogła być? Jakąś dalszą znajomą? Bardzo odległą krewną, której z jakichś powodów nie kojarzyłam? A może po prostu kiedyś razem pracowali i zwykła ludzka przyzwoitość popchnęła ją do tego, by odwiedzić dawnego współpracownika.
Nie chciałam być wścibska, ale w końcu odwiedzała mojego ojca, więc… uznałam, że tym razem zrobię wyjątek.
– Znała go pani? – spytałam, może trochę niedelikatnie.
Wzdrygnęła się i obejrzała przez ramię, dopiero wtedy mnie dostrzegając. Jej oczy zrobiły się jakby większe.
– Ty pewnie jesteś Dagmara? – mruknęła.
Skinęłam wolno głową, ale zaraz dodałam:
– Nie odpowiedziała pani na pytanie.
– Tak – westchnęła. – Znałam twojego ojca. Bardzo dobrze go znałam.
Przyglądałam jej się przez chwilę, próbując połączyć tę zatroskaną twarz z jakąkolwiek znaną mi osobą. Niestety, obecnie też bez powodzenia.
– Przyjaźniliście się? – rzuciłam.
Kobieta jakoś dziwnie się zmieszała. Zerkała na mnie co i rusz spod ronda szerokiego kapelusza, a jej policzki robiły się na przemian to różowe, to znów kredowobiałe.
– Byłam… znajomą twojego ojca – wykrztusiła w końcu. Spuściła wzrok i dodała: – A właściwie to… on był ojcem moich dzieci. I naszym jedynym wsparciem.
Nie wierzyłam w całą tę historię
W pierwszej chwili myślałam, że się przesłyszałam. Kiedy przeanalizowałam w głowie słowa nieznajomej, wykrztusiłam:
– Co? O czym pani w ogóle mówi?
Westchnęła z rezygnacją.
– Poznaliśmy się kiedyś, gdy on był w delegacji – stwierdziła. – To… potoczyło się bardzo szybko. On… rozumiał mnie jak nikt inny. Spotkaliśmy się potem jeszcze parę razy, a ja zaszłam w ciążę. Wiedziałam… wiedziałam, że ma żonę i córkę, więc nie chciałam się narzucać, ale on powiedział mi, że się nami zaopiekuje.
Patrzyłam na nią w coraz większym szoku, nie potrafiąc wydusić z siebie ani słowa.
– Urodziłam bliźniaki – ciągnęła. – Kamila i Artura. To Kamil wydzwaniał do ciebie ostatnio i… chciał rozmawiać z tatą.
– A ty – zaczęłam, jakby odpowiednie kawałki układanki wskoczyły na swoje miejsce – dzwoniłaś, ale nie potrafiłaś się odezwać.
Skinęła głową.
– Jeśli chciałabyś porozmawiać…
– Nie – potrząsnęłam głową. – Na pewno nie. – Ruszyłam niemal biegiem przez cmentarz. – Proszę mnie zostawić!
Choć to, co usłyszałam od tej kobiety, brzmiało wiarygodnie, jakoś nie chciało mi się w to wierzyć. Przecież nie mogła mówić prawdy! Znałam swojego ojca. To nie był typ macho. Nie mogłam sobie wyobrazić, żeby kiedykolwiek zdołał zdradzić mamę. Przecież najpierw by się z nią rozstał, powiedział o wszystkim, no… zrobił cokolwiek!
A przecież ta kobieta istniała. Ona i jej dzieci. Ktoś wydzwaniał na numer ojca – ktoś, kto szukał własnego taty. I znał numer mojego.
Niebawem poznam swoich braci
Wróciłam do domu, do Natana i opowiedziałam mu o wszystkim. Dużo płakałam, chyba też krzyczałam. Narzeczony starał się mnie uspokoić, ale bez większego powodzenia.
– Myślisz, że to prawda? – spytałam go w końcu łamiącym się głosem, gdy trochę się uspokoiłam.
Natan milczał przez chwilę.
– To… niewykluczone – przyznał. – Nie byłaś z ojcem aż tak blisko. A on zawsze wydawał się trochę tajemniczy, więc… kto wie.
Łzy same pociekły mi po policzkach.
– Nic nie powiedział – wymamrotałam. – Oszukał nas.
Natan objął mnie ramieniem.
– Nie chciał, żebyście cierpiały – stwierdził. – Teraz… teraz to już nie ma znaczenia. Nie myśl o nim źle. To nie pomoże. Pamiętaj o dobrych chwilach.
Od spotkania na cmentarzu minęło pół roku. Jesteśmy już z Natanem po ślubie i mamy się nieźle. Mamie nie powiedziałam o swoim odkryciu. Uznałam, że tak będzie lepiej, a ona zapamięta ojca w tej lepszej wersji. W tej, w której i ja chciałam go pamiętać.
Nawiązałam jednak kontakt z Martą, tą jego tajemniczą kochanką. Obie uznałyśmy, że dobrze by było, gdybym poznała swoich przyrodnich braci. Z początku trochę się wahałam, ale Natan poparł ten pomysł. I prawdopodobnie jeszcze w tym tygodniu zobaczę ich po raz pierwszy. Trochę się denerwuję – nie jestem pewna, czy mnie polubią, czy w ogóle utrzymamy tę znajomość. Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie spróbowała. W końcu tym dzieciakom, poza matką, pozostały tylko wspomnienia ojca, który rzadko z nimi bywał.
Dagmara, 31 lat
Czytaj także:
„Mój facet uznał, że jestem niedoskonała i chciał mnie ulepszyć. Karmienie zieleniną to nic przy tym, co teraz wymyślił”
„Zakochałam się w facecie z brytyjskiej elity. Gdy poznałam jego rodzinę, moje uczucia błyskawicznie się ulotniły”
„Gdy usłyszałam o rozwodzie kuzynki, poszłam ją pocieszać. Nie sądziłam, że wyrzucenie męża z domu tak odmienia kobietę”