Przez wiele lat swojego zawodowego życia wychodziłam z założenia, że imprezy i szkolenia firmowe nie są dla mnie. Ale pewnego razu wszystko się zmieniło, a ja postanowiłam skorzystać ze szkolenia, które nasza firma oferowała swoim pracownikom. I wpisując swoje nazwisko na listę uczestników nawet nie przypuszczałam, że ta decyzja zmieni całe moje życie.
Postanowiłam wziąć udział w szkoleniu
Praca w firmie transportowej była od zawsze moim marzeniem. I kiedy w końcu po długich poszukiwaniach trafiłam do dużej firmy zajmującej się transportem i spedycją, to nie posiadałam się z radości. Zaczynałam od stanowiska pomocy biurowej, ale z każdym kolejnym rokiem awansowałam i dostawałam coraz to bardziej ambitne i wymagające zadania. Aż któregoś razu zaproponowano mi pracę na stanowisku spedytora.
– Na pewno pani sobie poradzi – zachęcał mnie szef, któremu przyznałam się, że nie do końca czuję się na siłach, aby prowadzić własną flotę aut. – Tym bardziej, że w najbliższych miesiącach planujemy zorganizować szkolenie firmowe – dodał.
Od razu zapaliła mi się czerwona lampka. Tak szczerze powiedziawszy nie przepadałam za tego typu imprezami i do tej pory nigdy nie brałam w nich udziału. Po prostu zbyt dobrze znałam plotki na temat tego, co tam się działo. A ja kilka miesięcy wcześniej wyszłam za mąż i nie w głowie mi były tego typu imprezy.
– A to szkolenie jest obowiązkowe? – zapytałam. Szef spojrzał na mnie z dziwnym wyrazem twarzy i zapewnił, że decyzja zawsze należy do pracowników.
– Ale warto korzystać z takich szkoleń – powiedział.
Stwierdziłam, że w sumie ma on rację. Przecież dzięki temu miałam szansę na zdobycie nowej wiedzy i nowych umiejętności. A to wszystko przybliżało mnie do osiągnięcia celu, jakim było zostanie specjalistą w zakresie transportu i spedycji. Dlatego też zgodziłam się wziąć udział w szkoleniu. Jednak gdy zapisywałam się na listę uczestników, to nawet do głowy mi nie przyszło, że ta decyzja zmieni wszystko. Gdybym wtedy przypuszczała co się stanie, to bez wahania odmówiłabym tego wyjazdu.
Mąż nie chciał, żebym jechała
Przez kolejne tygodnie długo zastanawiałam się, czy moja decyzja o wzięciu udziału w szkoleniu firmowym jest na pewno słuszna. Miałam mnóstwo wątpliwości, z którymi podzieliłam się ze swoją przyjaciółką.
– Daj spokój – usłyszałam od niej. – Przecież to do ciebie należy decyzja, co wyniesiesz z tego wyjazdu. A sama mówisz, że pod względem merytorycznym szkolenie zapowiada się naprawdę fajnie – argumentowała.
A ja musiałam przyznać jej rację. Jednak do swojej decyzji musiałam przekonać męża, który nie był zbytnio zadowolony z mojego uczestnictwa w tym szkoleniu.
– Już ja wiem, co się dzieje na takich szkoleniach – powiedział, gdy poinformowałam go o swojej decyzji. – Naprawdę musisz tam jechać? – zapytał.
– Nie muszę, ale chcę – odpowiedziałam. I od razu zapewniłam go, że nie ma się czego obawiać. – Ja zamierzam się tam szkolić. I nie interesuje mnie, co będą robić inni – zapewniłam go.
I chyba to go przekonało. Bo chociaż nie pochwalał mojej decyzji o wyjeździe, to przynajmniej nie próbował mnie już namówić do rezygnacji ze szkolenia. A ja odetchnęłam z ulgą. Teraz myślę, że jednak powinnam posłuchać męża i zrezygnować. Wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej.
Poznałam przystojnego spedytora
Jeszcze przed wyjazdem dowiedziałam się, że na szkoleniu będą też ludzie z innych firm i z innych miast.
– To świetna okazja do poznania innych specjalistów i wymienienia się z nimi swoimi doświadczeniami – argumentował swoją decyzję szef.
Trudno było się z tym nie zgodzić. Ja bardzo liczyłam na zdobycie nowej wiedzy, a spotkanie z ludźmi bardziej doświadczonymi ode mnie przybliżało mnie do tego celu. I dlatego wyruszałam na to szkolenie pełna zapału i nadziei, że wrócę z niego bogatsza o nowe doświadczenia.
Już pierwszego dnia szkolenia poznałam Marka. Mój nowy znajomy pochodził z miasta oddalonego od mojego o ponad sto kilometrów i od wielu lat pracował w branży transportowej.
– Na temat tej pracy wiem chyba wszystko – powiedział mi przy porannej kawy. I co ciekawe – to wcale nie brzmiało jak przechwałka. Marek po prostu stwierdzał fakt, czym bardzo mi zaimponował. I właśnie tym tłumaczyłam sobie, że starałam się być blisko niego. A że dodatkowo był przystojny i bardzo męski? To był tylko dodatek.
Resztę dnia spędziliśmy razem. Na szkoleniu siedzieliśmy obok siebie, podczas posiłków wybieraliśmy te same stoliki, a w czasie przerw zaszywaliśmy się w kącie sali i dyskutowaliśmy na przeróżne tematy. Niemal od razu poczułam się tak, jakbym znała go od zawsze. I miałam wrażenie, że Marek poczuł dokładnie to samo. Ciągle szukał mojego wzroku, a gdy tylko patrzyliśmy sobie w oczy, to uśmiechał się od ucha do ucha. I to właśnie wtedy na jego policzkach pojawiały się urocze dołeczki, które sprawiały, że po plecach przechodziły mi dreszcze. Tak, podobał mi się. Ale to nie znaczy, że miałam zamiar kontynuować tę znajomość w sypialni. Szkoda tylko, że moje ciało zadecydowało za mnie.
Wylądowaliśmy w pokoju hotelowym
Ostatnim akordem szkolenia była impreza pożegnalna, na której mieliśmy się nieco rozerwać. Początkowo nie miałam zamiaru na nią iść.
– To nie moja bajka – mówiłam koleżance, która próbowała mnie na nią namówić.
– To chodź chociaż na chwilę – nie dawała za wygraną. – Przynajmniej pożegnasz się z nowymi znajomymi – powiedziała i mrugnęła okiem. A ja od razu poczułam, że się czerwienię. Nawet nie przypuszczałam, że moja bliska znajomość z Markiem zostanie zauważona.
– Ok – powiedziałam szybko. I razem z nią udałam się na dół.
Niemal w tej samej chwili obok mnie pojawił się Marek. W rozpiętej koszuli i w luźnych spodniach prezentował się bardzo seksownie. A ponieważ był już po kilku drinkach, to rozplątał mu się język.
– Wyglądasz przepięknie – wymruczał mi do ucha.
I chociaż początkowo poczułam się nieswojo, to z czasem zaczęło mi się to podobać. A kilka drinków później sama zaczęłam prawić mu komplementy.
Sama nie wiem, kiedy nasza znajomość przeszła na coś więcej. Po kilku godzinach imprezy Marek coraz częściej mnie obejmował, a jego ręce przez cały czas były przyklejone do mojego ciała. A w końcu stało się to, co musiało się stać.
– U ciebie czy u mnie? – usłyszałam szept Marka. I nawet nie zdążyłam nic powiedzieć, gdy wylądowaliśmy w jego pokoju hotelowym. A potem to wszystko potoczyło się według utartego schematu. Nie mogłam oprzeć się Markowi, który okazał się świetnym kochankiem. A poczucie wstydu przyszło dopiero nad ranem. Wtedy wymknęłam się z jego pokoju i postanowiłam o wszystkim zapomnieć. Jednak okazało się to niemożliwe.
Szkolenie okazało się brzemienne w skutki
Po powrocie do domu czułam się okropnie. Kiedy patrzyłam na męża, to przypominałam sobie swoją zdradę. Jednak nie zamierzałam przyznać się do niej. Sama przed sobą tłumaczyłam, że takie wyznanie tylko niepotrzebnie złamałoby mu serce. W pracy wszystko układało się świetnie. Dostałam awans na spedytora i rzuciłam się w wir pracy. I pewnie po kilku tygodniach zapomniałabym o tym nieszczęsnym szkoleniu, gdyby nie pewna niespodzianka.
– Jest pani w ciąży – usłyszałam od lekarki. Po kilku dniach złego samopoczucia, wymiotów i mdłości postanowiłam w końcu zasięgnąć porady lekarskiej. I nawet w najgorszych snach nie przypuszczałam, że usłyszę coś takiego.
– Jest pani pewna? – zapytałam z przerażeniem. Lekarka tylko się uśmiechnęła i powiedziała, że nie ma żadnych wątpliwości.
– Gratuluję – dodała jeszcze. A ja nie byłam w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa.
Szybkie obliczenia wskazywały, że to niedawne szkolenie okazało się tak owocne. „I co ja teraz zrobię?” – pomyślałam spanikowana. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że jeżeli przyznam się mężowi do zdrady, to będzie to koniec mojego małżeństwa. A ja nie byłam na to gotowa.
Na szczęście miałam wyjście awaryjne. Po powrocie do domu powiedziałam mężowi, że zostanie tatą, a on oszalał ze szczęścia. I chociaż zdawałam sobie sprawę z tego, że zachowuje się podle, to doszłam do wniosku, że nie mam innego wyjścia. Powiedziałam sobie, że ojcem jest ten, kto wychowuje dziecko. I tylko mam nadzieję, że mój mąż nigdy nie dowie się prawdy.
Karolina, 33 lata
Czytaj także:
„Kiedy przyjaciółka zaszła w ciążę, skakałam z radości. Entuzjazm opadł, gdy usłyszałam, kto jest ojcem tego dziecka”
„Rodzeństwo nie kiwnęło palcem przy rodzicami. Hieny przemówiły ludzkim językiem, dopiero na ostatnim pożegnaniu”
„Dzieci miały dość opieki nad staruszką i wysłały mnie do domu seniora. Tutaj nawet ściany wyglądają jak wnętrze trumny”