„Po rozwodzie teść chciał mnie przeprosić za syna. Nadrabiał za niego najpierw w restauracji hotelowej, a potem w łóżku”

Kobieta w restauracji fot. iStock by Getty Images, PixelsEffect
„Mąż podpisał papiery, spakował swoje rzeczy i się wyprowadził. A mnie zrobiło się trochę przykro, że tak szybko i bezproblemowo zakończył kilka lat naszego małżeństwa. «Widocznie wcale tak bardzo mnie nie kochał» – pomyślałam z rozżaleniem”.
/ 25.09.2024 20:30
Kobieta w restauracji fot. iStock by Getty Images, PixelsEffect

Kiedy przysięgałam Bartkowi miłość i wierność do końca swoich dni, byłam przekonana, że tak właśnie będzie. Nie wzięłam jednak pod uwagę tego, że mój mąż zupełnie inaczej będzie rozumiał te dwa słowa.

Już kilka lat po ślubie zaczął mnie zdradzać, a po kilku kolejnych doszłam do wniosku, że kontynuowanie tego małżeństwa nie ma sensu. A kiedy nasz rozwód stał się faktem, to nagle pojawił się mój były teść i postanowił przeprosić za swojego synalka. Nawet nie przypuszczałam, że te przeprosiny mogą być tak przyjemne. 

To małżeństwo było jedną wielką pomyłką

Kiedy poznałam swojego przyszłego męża, od razu wiedziałam, że to jest mężczyzna, z którym chciałabym spędzić resztę swojego życia. Bartek był nie tylko przystojny i męski, ale także zabawny, zaradny i niezwykle sympatyczny. Miał tylko jedną wadę – nie mógł przejść obojętnie obok żadnej ładnej dziewczyny. I chociaż od początku zdawałam sobie z tego sprawę, to starałam się to ignorować.

Wybrał mnie. A to oznacza, że mnie kocha – tłumaczyłam przyjaciółce, która nie była przekonana co do uczciwości mojego chłopaka. I stanowczo odradzała mi małżeństwo z nim. Ale gdy jeszcze kilkukrotnie próbowała mnie ostrzec, to zagroziłam jej, że zerwę z nią kontakt.

– Zrobisz, jak zechcesz – powiedziała w końcu. – I pamiętaj, że ja życzę ci jak najlepiej – dodała.

A ja wierzyłam w to, że wszystko się jakoś ułoży. Mieliśmy piękny ślub i kilka pierwszych lat nie wskazywało na to, że za niedługo wszystkie się rozsypie jak domek z kart.

– Nie musisz być o mnie zazdrosna. Nigdy cię nie zdradzę – zapewniał mnie Bartek, gdy z niepokojem w głosie wypytywałam go, gdzie spędził ostatnią noc. A zdarzało się to coraz częściej.

– To gdzie byłeś? – nie dawałam za wygraną.

I za każdym razem słyszałam zapewnienia męża, że był w pracy lub u kolegi. A ja przyjmowałam te wyjaśnienia za pewnik i chowałam swoje podejrzenia głęboko w kieszeń. A kilka tygodni później przekonałam się, że moje podejrzenia były jak najbardziej słuszne.

Mój mąż zdradzał mnie przez wiele lat

O romansie męża dowiedziałam się przez zupełny przypadek. Któregoś wieczoru zostawił telefon na stoliku i poszedł do łazienki wziąć prysznic. I akurat zdarzyło się tak, że jego kochanka postanowiła się odezwać do niego właśnie w tej chwili. „Byłeś cudowny tego wieczoru. Kiedy to powtórzymy?” – brzmiała wiadomość, która przyszła na telefon Bartka. A ponieważ mój mąż w swojej pewności siebie nie zainstalował nawet blokady, to udało mi się przeczytać ją w całości.

Aż się wzdrygnęłam ze złości. I od razu pojawiło się pytanie, od kiedy mój mąż zabawia się na boku, a mi wmawia, że nie mam żadnych powodów do niepokojów.

– Co to ma znaczyć? – zapytałam męża, który akurat wyszedł z łazienki. W dłoni trzymałam jego telefon, więc nie mogło być żadnych wątpliwości, o co mi chodzi.

Bartek patrzył na mnie w milczeniu i wyglądał tak, jakby zastanawiał się, co ma mi powiedzieć.

To tylko przelotny romans, który nic nie znaczy – powiedział w końcu. Chyba zdał sobie sprawę, że w tej sytuacji zaprzeczanie nie ma sensu. – Przecież wiesz, że kocham tylko ciebie – szybko mnie zapewnił. I zrobił to na tyle przekonująco, że mu uwierzyłam i dałam sobie wmówić, że skok w bok mojego męża nigdy więcej się nie powtórzy.

I to był mój największy błąd. W ciągu kilku kolejnych lat Bartek zdradził mnie jeszcze kilkukrotnie. I chociaż na samym początku bardzo się z tym ukrywał, to z czasem przestało mu już na tym zależeć. Miałam wrażenie, że jest mu wszystko jedno, czy wiem o jego zdradach. A ja po kilku latach upokorzeń doszłam do wniosku, że nadszedł czas zmian.

Postanowiłam rozstać się z niewiernym mężem

Przez kilka lat ciągłych zdrad mojego męża przymykałam na nie oko. I sama przed sobą tłumaczyłam, że go kocham i wiele jestem w stanie mu wybaczyć. Ale w głębi duszy wiedziałam, że powód jest zupełnie inny.

– Myślę, że ty po prostu nie chcesz przyznać się do tego, że zwyczajnie popełniłaś błąd, wychodząc za niego – powiedziała mi przyjaciółka, gdy któregoś popołudnia spotkałyśmy się na kawie. Ona pierwsza zorientowała się, co się dzieje w moim małżeństwie i szybko wyciągnęła odpowiednie wnioski.

– Masz rację – musiałam się zgodzić z ponurą miną.

I chociaż nie było to łatwe, to przecież nie mogłam oszukiwać się w nieskończoność. A uświadomienie sobie tej oczywistej prawdy poniosło za sobą określone konsekwencje. Doszłam do wniosku, że nie ma sensu kontynuować tego nieudanego małżeństwa i w końcu czas najwyższy je zakończyć.

– Podjęłaś jedyną słuszną decyzję – powiedziała mi Kaśka, którą jako pierwszą poinformowałam o tym, że wniosłam pozew o rozwód.

– Wiem o tym – powiedziałam z przekonaniem. I tylko zastanawiałam się, jak mam poinformować o tym swojego niewiernego męża.

Bartek przyjął to całkiem nieźle. 

– Przepraszam – powiedział nawet.

A potem podpisał papiery, spakował swoje rzeczy i się wyprowadził. A mnie zrobiło się trochę przykro, że tak szybko i bezproblemowo zakończył kilka lat naszego małżeństwa. „Widocznie wcale tak bardzo mnie nie kochał” – pomyślałam z rozżaleniem. Ale jednocześnie postanowiłam nie wracać do przeszłości i rozpocząć całkowicie nowy rozdział swojego życia.

Teść postanowił przeprosić za wyczyny syna

Sprawa rozwodowa poszła szybko i sprawnie. Nie mieliśmy dzieci, a majątkiem podzieliliśmy się po równo, więc sędzina nie miała żadnych powodów, aby przedłużać to w nieskończoność.

Życzę ci powodzenia – powiedział mój były mąż, kiedy wyszliśmy z sali rozpraw.

A kiedy opuszczałam budynek sądu, to zauważyłam, że czekała już na niego jakaś kobieta. I nawet nie zrobiło mi się przykro.

Od razu po rozwodzie rzuciłam się w wir pracy, aby jakoś zapomnieć o swoim nieudanym małżeństwie. I tak naprawdę byłam przekonana, że już nigdy więcej nie będę miała nic do czynienia ani z Bartkiem, ani z jego rodziną. Nawet nie przypuszczałam, jak bardzo się myliłam.

Kilka tygodni później zadzwonił mój telefon, a na wyświetlaczu pojawił się nieznany numer.

– Słucham? – zapytałam, przekonana, że dzwoni do mnie jakiś namolny telemarketer.

– Ania? – usłyszałam w słuchawce męski głos. A gdy potwierdziłam, to głos przedstawił się jako Krzysztof. – Jestem ojcem Bartka – dodał po chwili.

Jak przez mgłę przypomniałam sobie szpakowatego mężczyznę, który pojawił się na chwilę na naszym ślubie i potem od razu zniknął.

– Po co pan do mnie dzwoni? – zapytałam niezbyt uprzejmie.

– Chciałbym cię przeprosić za mojego syna – usłyszałam. A gdy powiedziałam, że nie ma takiej potrzeby, to mój były teść zaczął nalegać na spotkanie.

– Dobrze – zgodziłam się, chociaż od początku uważałam, że to zły pomysł. Tak naprawdę nie chciałam mieć nic wspólnego z rodziną mężczyzny, który tak bardzo mnie skrzywdził.

Umówiłam się z Krzysztofem z hotelowej restauracji. I wbrew wszystkiemu bawiłam się naprawdę dobrze. Ojciec Bartka okazał się bardzo uprzejmym, szarmanckim, miłym i zabawnym mężczyzną. I podobnie jak syn wiedział, jak zawrócić kobiecie w głowie. A że do tego był bardzo przystojny i męski, to tak naprawdę miał ułatwione zadanie.

– Może przeniesiemy się na górę? – zapytał kilka godzin później. Po wypiciu kilku kieliszków wina czułam w głowie przyjemny szum i byłam przekonana, że świat stoi przede mną otworem.

– Czemu nie – uśmiechnęłam się uwodzicielsko. A kiedy chwilę później wylądowaliśmy w hotelowym łóżku to musiałam przyznać, że Bartek odziedziczył swoje umiejętności po ojcu. 

– Co to miało znaczyć? – zapytałam Krzysztofa kilka godzin później, kiedy oboje leżeliśmy wyczerpani i próbowaliśmy złapać oddech.

Potraktuj to jako przeprosiny za mojego syna – usłyszałam. A ja tylko się uśmiechnęłam. „Takie przepraszanie to ja lubię” – pomyślałam jeszcze. A potem od razu poprosiłam o więcej.

Przeprosiny ojca za syna trwały do białego rana. A ja po wszystkim musiałam przyznać, że były one bardzo przyjemne.

– Zobaczymy się jeszcze? – zapytał mnie Krzysztof na pożegnanie. 

– Nie wiem – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. A potem ubrałam się i zostawiłam swojego kochanka w niepewności.

Teraz sama nie wiem, co mam zrobić. Z jednej strony raz się żyje, a ja nie mam nic do stracenia. Ale czy romans z ojcem mojego byłego męża to dobre rozwiązanie? W końcu będę musiała odpowiedzieć sobie na to pytanie. 

Anna, 35 lat

Czytaj także:
„Mój mąż stracił pracę i pogrążał się w spirali długów. Odcięłam się od niego, bo nie zamierzam żyć w biedzie”
„Czekałam na księcia z bajki i znalazłam go razem ze zgubionym telefonem. Ale on chciał skraść nie tylko moje serce”
„Moja kuzynka miała wielkie serce dla wszystkich. We dnie pocieszała mnie, a nocami gorąco wspierała mojego męża”

Redakcja poleca

REKLAMA