„Po imprezie obudziłem się obok panny, której imię było dla mnie zagadką. Nie sądziłem, że ta noc połączy nas na zawsze”

facet fot. iStock by Getty Images, PeopleImages
„Monika skończyła studia prawnicze i była zatrudniona w paru organizacjach. Zrobiła na mnie wrażenie. Wstyd mi było wspominać o mojej robocie. Całe dnie spędzałem przykuty do biurka, wyliczając profity międzynarodowej korporacji”.
/ 09.07.2024 21:15
facet fot. iStock by Getty Images, PeopleImages

Po przebudzeniu następnego dnia po imprezie u kumpla miałem pustkę w głowie. Zero wspomnień, jak tu trafiłem. I kto jest tą dziewczyną śpiącą obok… Pomyślałem, że odświeżenie się trochę mi pomoże, więc poczłapałem pod prysznic i odkręciłem kurek z zimną wodą. Stopniowo zaczęły mi świtać jakieś przebłyski z minionej nocy. Coraz więcej procentów, tańce i jazda taksówką.

Nieźle dałem czadu…

Kiedy ona nadal smacznie spała, ruszyłem do kuchni, aby zaparzyć sobie kawę. Na lodówce zauważyłem przyczepioną kartkę z napisem: „Dla cioci Zosi”. Pomyślałem sobie: „Ale mam szczęście! Przynajmniej nie zbłaźnię się do końca”. Rozejrzałem się i wypatrzyłem czajnik oraz słoik z kawą. Po około piętnastu minutach w kuchni pojawiła się właścicielka mieszkania. Nie wyglądała najlepiej, ale dało się zauważyć, że jest naprawdę piękna.

– Cześć. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że wziąłem sobie kawę. Zosiu, ta noc była naprawdę cudowna – pomyślałem, że zagram dżentelmena.

– Słucham? – odparła zachrypniętym głosem. – To do mnie było?

Przytaknąłem ruchem głowy.

– Super, ale przykro mi, że nawet nie znasz mojego imienia – na jej twarzy pojawił się lekko skrzywiony uśmieszek. Skinąłem głową w kierunku lodówki. – Tamto? To prezent od syna współlokatorki mojej siostry, Einsteinie. Idę spać.

Sięgnęła po mineralną z kuchennego blatu i zniknęła za drzwiami sypialni. Pozbierałem swoje rzeczy i zmyłem się z mieszkania.

Byłem pewien, że już jej nie zobaczę

„Siema. Z tej strony ta druga, nie Zosia, z melanżu u Tomka. Masz ochotę się ze mną zobaczyć?" – taka wiadomość przyszła do mnie po dwóch tygodniach. Doszedłem do wniosku, że jedynym źródłem, z którego mogła zdobyć mój numer, był Tomek, więc zadzwoniłem do niego, żeby dowiedzieć się czegoś więcej na jej temat.

– Ty kretynie, to moja siostra – oznajmił mi kumpel. – Gdybyśmy żyli parę stuleci temu, musiałbym wyzwać cię na ubitą ziemię za to, coś odwalił. Ale mamy nowe tysiąclecie, po prostu dałem jej namiary na ciebie.

Wiedziałem, że Tomek ma siostrę. Studiowała jednak w Paryżu, dlatego nigdy wcześniej nie dane mi było jej poznać. W tym momencie czułem się naprawdę jak skończony kretyn.

– No i jak? Założę się, że zdążyła ci już opowiedzieć o moim porannym występie u niej w chacie?

Tomek ledwo był w stanie opanować chichot.

– Jasne. Wiesz, jaką ksywkę ci nadała? Sherlock. Obawiam się, że tak już będziesz się nazywał do końca życia. Ale chyba tej nocy zrobiłeś wrażenie, skoro ma ochotę się z tobą zobaczyć jeszcze raz. A, i jeszcze jedno, bo widzę, że sam nie zapytasz. Moja siostra nazywa się Monika.

Wykręciłem jej numer. Postanowiliśmy spotkać się w barze. Mężnie wytrzymałem wszelkie docinki i uszczypliwe uwagi.

– Powiedziałaś już wszystko? Bo jeśli nie masz nic przeciwko, to chcę cię teraz pocałować – wtrąciłem w pewnym momencie. Nie czekając na jej sprzeciw, przygarnąłem ją bliżej siebie.

Kolejny wieczór dobiegł końca w mieszkaniu Moniki. Jednak następnego poranka doskonale pamiętałem każdy detal minionej nocy. Zaczęliśmy widywać się często. I poznawać nawzajem.

Zrobiła na mnie wrażenie

Okazało się, że Monika wcale nie jest imprezowiczką. Skończyła studia prawnicze na paryskiej Sorbonie i była zatrudniona w paru organizacjach. Zrobiła na mnie wrażenie. Z takim wykształceniem mogłaby zarabiać krocie w jakiejś wielkiej firmie. Wstyd mi było wspominać o mojej robocie. Całe dnie spędzałem przykuty do biurka, wyliczając profity międzynarodowej korporacji.

– To naprawdę do bani. Ale przynajmniej kasa się zgadza – powiedziałem, chcąc zakończyć temat. Nie miałem ochoty odgrywać świętoszka i gadać o tym, że lwią część pensji daję matce, która jest na chorobowym i zajmuje się moim młodszym bratem. Okazało się jednak, że Tomek już zrobił mi reklamę.

– Daj spokój z tą skromnością, słyszałem, że pomagasz rodzinie. Wiem też o twoich wieczornych aktywnościach. To kiedy w końcu zabierzesz mnie na jeden z twoich koncertów?

Kiedyś grywałem na gitarze basowej w rockowej kapeli, którą założyliśmy podczas studiów. Wierzyliśmy wtedy, że uda nam się zrobić wielką karierę. Moi kumple byli zdecydowani zrezygnować z innych zajęć i postawić wszystko na muzykę, ale ja ich przed tym powstrzymałem. Wiedzieli, że muszę zarabiać na życie i nie naciskali za bardzo.

Mówiłem im, żeby poszukali kogoś innego na moje miejsce, ale kategorycznie odmówili. Grywaliśmy w niewielkich klubach, a latem czasami na lokalnych festiwalach. Marzyliśmy o tym, że pewnego dnia weźmiemy dłuższe wolne i nagramy własną płytę.

Brat nie był przekonany

Monika stała się naszą największą fanką. Pojawiała się na każdym występie, a potem cierpliwie czekała, aż spakujemy instrumenty. Później szliśmy albo do niej, albo do mnie. Po około sześciu miesiącach zdałem sobie sprawę, że jestem w niej naprawdę zakochany.

– Słuchaj, Monika, wpadłem na pomysł. Co powiesz na wizytę u mojej matki na obiad? Najwyższa pora na wasze spotkanie – zasugerowałem.

– Wow, wreszcie! Już myślałam, że do tego nie dojdzie. Sądziłam, że się mną nie chcesz chwalić czy coś w tym stylu! – wykrzyknęła uradowana.

Mama przygotowała rosół i placki. Zjedliśmy, pogawędziliśmy i pogłupialiśmy się. Po godzinie dotarło do mnie, że mój brat się nie odzywa. Skończył drugie danie, przeprosił i nie czekając na deser, udał się do swojego pokoju. Antek miał szesnaście lat i był moim bratem przyrodnim. Był bardzo inteligentny, ale miał problemy z utrzymywaniem kontaktów z rówieśnikami. Ruszyłem jego śladem.

– Ziomek, o co chodzi? Monika ci nie przypasowała?

Antek nigdy nie potrafił ściemniać.

– Spoko dziewczyna, tylko że przez nią cię stracę. Weźmiesz ślub, pojawią się dzieci i nie znajdziesz już dla mnie chwili – rzucił prosto z mostu.

Tata odszedł od mamy, gdy okazało się, że Antoś jest inny niż reszta dzieciaków. Dla niego pełniłem rolę nie tylko brata, ale również ojca i kumpla. Weekendy zazwyczaj spędzał u mnie w mieszkaniu. „Wypuszczenie mamy na wolność” – tak to określaliśmy.

– Ej, co ty opowiadasz, dla mnie zawsze będziesz ukochanym bratem. Poza tym z Moniką znam się od niedawna. O małżeństwie i potomstwie nie ma na razie mowy. Nie zaprzątaj sobie tym głowy.

Poczułem, że Antek ma lepszy nastrój

– Masz ochotę na placek z jabłkami? – rzucił pytanie.

Pokiwałem twierdząco. Antek zjadł parę porcji. W przeciwieństwie do tego, co było wcześniej, teraz gadał jak najęty. Z domu mamy pojechaliśmy do mieszkania Moniki. Tej nocy wyznałem jej miłość, czego nigdy przedtem nie robiłem.

– Mam nadzieję, że już się domyśliłeś, że również cię kocham – oznajmiła.

Przez następny rok widywaliśmy się niemal każdego dnia. W końcu Monika napomknęła, że może powinniśmy rozważyć wspólne mieszkanie. Wspomniałem jej o niepokojach, jakie miał Antek.

– Dajmy sobie jeszcze trochę czasu. On w końcu osiągnie pełnoletność, wyjedzie na studia, a wtedy będzie nam prościej – zaapelowałem.

Ale wkrótce i sytuacja zrobiła się bardziej zagmatwana.

– Słuchaj, nie mam pojęcia jak to ująć. Spodziewam się dziecka – Monika pojawiła się w kuchni, trzymając test ciążowy.

Oblałem się kawą.

– O kurde – tyle tylko byłem w stanie z siebie wykrztusić.

Usiadła po drugiej stronie stołu.

– Zdaję sobie sprawę, że pora nie jest najlepsza. No i nigdy wcześniej nie poruszaliśmy tematu posiadania potomstwa czy założenia rodziny. Ale to już się dzieje. I nie mamy na to wpływu. Pogadajmy o tym przy kolacji, a tymczasem leć się przebierać, bo zaraz masz być w pracy.

Nagle musiałem dorosnąć

Przez cały dzień nie potrafiłem zebrać myśli i skoncentrować się na swoich obowiązkach zawodowych. Analizowałem w głowie przeróżne możliwości rozwoju sytuacji, ale w żadnej z nich nie brałem pod uwagę porzucenia Moniki i naszego nienarodzonego maleństwa.

Zarówno ja, jak i Antek wychowywaliśmy się bez ojców. Nie dopuszczę, by moje dziecko doświadczyło tego samego losu. Tymi słowami rozpocząłem naszą wieczorną rozmowę. Zależało mi na tym, by uspokoić Monikę, gdyż najprawdopodobniej przez cały dzień się zadręczała.

– Daj mi jeszcze trochę czasu. Potrzebuję chwili, by w pełni cieszyć się myślą o naszym dziecku. Muszę też odpowiednio porozmawiać z Antkiem i wszystko mu delikatnie wytłumaczyć. Małymi krokami. Obiecuję, że zawsze będę przy tobie, ale póki co mieszkajmy osobno, dobrze? Nie chcę go okłamywać.

Zadeklarowałem Monice, że rozpocznę poszukiwania większego lokum. Takiego, gdzie spokojnie zmieści się maluch, a i dla Antka znajdzie się kącik.

– Dobrze, że sprytna matka natura hojnie obdarzyła nas czasem. Mamy całe dziewięć miesięcy na ogarnięcie tematu – rzuciłem z przekąsem.

Kiedy zakomunikowałem Antkowi nowinę o mającym się urodzić dziecku, zareagował całkiem nieźle. Poinformowałem go, że zostanie wujkiem, co wiąże się z dużą odpowiedzialnością i jest krokiem w stronę dorosłości. Gdy dodatkowo dałem mu gwarancję, że na ten moment nie planuję wprowadzać się do nikogo, wpadł w euforię. Natomiast rozmowa z matką przebiegła znacznie mniej pomyślnie.

Mama miała wątpliwości

– Jasiek, wiesz dobrze, że nie dasz sobie z tym rady. Ojcostwo to ciężki kawałek chleba – stwierdziła. – Jak wy się z tym wszystkim uporacie?

– A czy tobie umknęło, że wypełniam rolę taty dla Antka? Myślę, że nieźle mi idzie. Będzie dobrze. A zwłaszcza, jeśli zgodzisz się nas wspierać.

– No pewnie, to się rozumie samo przez się. Na jakieś dalekie wyprawy może mnie nie stać, ale zaopiekować się wnuczkiem jeszcze potrafię.

Towarzyszyłem Monice przy każdej wizycie u lekarza. Przeglądałem ogłoszenia o wynajmie mieszkań. Dyskutowałem z Antosiem o nadchodzących zmianach po narodzinach maleństwa. Miałem poczucie, że nad wszystkim panuję. Nagle, pod koniec siódmego miesiąca, zadzwoniła do mnie przerażona Monika.

– Zaczęła się akcja porodowa. O Boże, przecież to o wiele za wcześnie. Strasznie się denerwuję…

Tego dnia odwiedzał mnie Antoni. Niestety, zabrakło czasu, żeby podrzucić go do domu, a w tej sytuacji wolałem, żeby nie został sam. Złapaliśmy taksówkę i po trzydziestu minutach dotarliśmy do szpitala. Bartuś przyszedł na świat godzinę po naszym przyjeździe. Był taki drobniutki. Otrzymał szóstkę w skali Apgar i od razu został umieszczony w inkubatorze.

– Ten mały to prawdziwy twardziel, na pewno sobie poradzi – pocieszali nas medycy.

Mój mały synek przyszedł na świat, a ja kompletnie zapomniałem o bracie! Tak bardzo martwiłem się o Monikę, że dopiero kiedy zasnęła, pomyślałem o nim.

Czekał grzecznie w poczekalni

– Mamy to już za sobą. Właśnie zostałeś wujkiem – oznajmiłem mu.

– Bardziej pasuje określenie stryjek – sprostował mnie brat. No tak, faktycznie miał rację.

– To co, masz ochotę rzucić okiem na maluszka? – spytałem go z uśmiechem.

Poszliśmy zobaczyć noworodka. Przez szybę wskazałem Antkowi naszego nowego członka rodziny – Bartka.

– W tej chwili to taki maluszek. Muszę mu poświęcić trochę uwagi, aby w przyszłości stał się wartościowym człowiekiem. Rozumiesz, co to dla ciebie znaczy? Od teraz twoim zadaniem będzie zadbać o mamę. Dasz radę, prawda?

Antek popatrzył na mnie z powagą i przybił żółwika. Nabrałem pewności, że damy sobie radę.
Bartek opuścił mury szpitala po dwóch miesiącach. Wyglądał jak typowy bobas – pucułowaty i rumiany. Monika przeniosła się z maleństwem do domu swoich rodziców. Ja z kolei zajmowałem się przygotowywaniem naszego lokum.

Antek wydoroślał

Okazało się, że bez potrzeby traktowaliśmy go wciąż jak małego brzdąca. Przekazałem mu dane do logowania na konto mamy w banku – ona nie radziła sobie najlepiej z nowoczesnymi technologiami. Gdy po raz pierwszy uiścił opłaty za czynsz i energię elektryczną, rozpierała go duma. Od tamtej chwili powierzałem mu coraz więcej zadań, a on wywiązywał się z nich bez zarzutu.

Gdy już wykończyłem nowe mieszkanie, zaprosiłem go na oględziny. Na początek pojechałem po Monikę i naszego malucha. Nasz synek otrzymał tego dnia tak dużo podarunków, że Tomasz musiał przewieźć ich część własnym samochodem. Chociaż moja partnerka zatwierdzała wszystkie moje postanowienia, to jednak dopiero teraz miała okazję zobaczyć efekt.

– Wygląda cudownie. Jestem przekonana, że czeka nas tu wspaniałe i radosne życie – stwierdziła z przekonaniem.

Późnym wieczorem zjawili się u nas w mieszkaniu mama i Antek.

– A da się ją rozłożyć? – mój brat zaczął dokładnie przyglądać się kanapie w pokoju dziennym. – Bo jak nie, to może być mi trochę ciasno i niewygodnie.

– Owszem, da się, ale nie będziesz miał okazji tego przetestować – powiedziałem. Chwyciłem brata za nadgarstek i poprowadziłem na sam koniec przedpokoju. – Niespodzianka! – wykrzyknąłem, otwierając drzwi na oścież.

Antoś był totalnie zaskoczony, gdy dowiedział się, że w naszym świeżo umeblowanym lokum dostanie odrębną przestrzeń tylko dla siebie. Pozawieszałem na ścianach plakaty z wizerunkami jego ulubionych zawodników z ligi NBA. Na blacie biurka stał sporej wielkości monitor, przygotowany do podpięcia do stacji dysków.

Czeka nas piękna przyszłość

– Materac da się rozłożyć, jakbyś w przyszłości chciał kiedyś przenocować u siebie kumpla. Masz ochotę go dzisiaj przetestować?

Antek zerknął na mamę z niemym pytaniem w oczach. Potwierdziła skinieniem głowy. Następnie zwrócił się do Moniki:

– Serio mogę? Nie narobię kłopotu?

– Pewnie, że nie. Przecież to twoja przestrzeń i twoje lokum – odparła z uśmiechem.

– A to jest twój pęczek kluczy – podsumowałem sprawę.

Spędziliśmy tę pierwszą noc w naszym mieszkaniu na długich pogawędkach, więc nie udało nam się za wiele pospać.

– Jak myślisz, czy kiedy siedziałem w twojej kuchni i usiłowałem odtworzyć w pamięci, co mnie tam sprowadziło, przyszłoby ci do głowy, że za dwa lata stworzymy rodzinę? – spytałem, wtulając nos we włosy Moniki.

– Oczywiście. Już wtedy stwierdziłam, że jesteś świetnym materiałem na męża. Taki solidny, dojrzały facet…

– Chwila moment. Czy ja dobrze usłyszałem? Mam rozumieć, że zostanę twoim mężem? Czy ty właśnie mi się oświadczyłaś?

– Słuchaj, to przecież normalna kolej rzeczy. Ludzie zakochują się w sobie, sypiają ze sobą, wprowadzają się do siebie, pobierają się i płodzą potomstwo. U nas było to wszystko trochę pomieszane, ale został nam już tylko ślub. To jak?

Dotarło do mnie, że Monika już wszystko sobie obmyśliła. Moje zdanie nie było jej wcale potrzebne do szczęścia!

Janek, 28 lat

Czytaj także:
„Moja żona, zamiast miłości, czuła tylko pieniądz. Krok po kroku niszczyła mi życie, przekupiła nawet naszą córkę”
„Koleżanka swatała mnie z przystojnym dżentelmenem. Wyszedł z niego cham i prostak, ale na szczęście go przejrzałam”
„Ja szykowałam suknię ślubną, a on tylko dobrze się bawił. Mój chłopak okazał się żonatym kłamcą i zimnym uwodzicielem”

Redakcja poleca

REKLAMA