„Po 40 latach małżeństwa mam dość własnego męża. Tylko siedziałby w fotelu, a ja chcę jeszcze pokorzystać z życia!”

kobieta która ma dość męża fot. Adobe Stock, shurkin_son
Jak namówić męża, by wstał z fotela, na którym dzień w dzień przesiaduje, gapiąc się w telewizor. Dać mu dobry przykład!
/ 15.06.2021 08:32
kobieta która ma dość męża fot. Adobe Stock, shurkin_son

Od dawna marzyłam o dniu, w którym oboje będziemy na emeryturze. Jednak gdy ten dzień nastał i gdy nie musiałam już zrywać się rano do pracy, poczułam rozczarowanie.
– Mieliśmy podróżować, chodzić na spacery, robić to wszystko, o czym zawsze marzyliśmy, a na co brakowało nam czasu, gdy pracowaliśmy, a tymczasem nudzimy się jak mopsy – skarżyłam się mężowi.

On jednak moje wszelkie próby namówienia na aktywniejszy tryb życia puszczał mimo uszu. Jego codziennością był telewizor, ewentualnie partyjka szachów z sąsiadem z dołu. Cały dzień potrafił zmitrężyć na nicnierobieniu, kiedy mnie jakby na nowo, dobrze po sześćdziesiątce, aż rwało do życia.
Nie potrafiłam pogodzić się z tym, że najbliższa mi osoba tak tetryczeje.
– Rysiu, już ten nasz fikus beniamin ma więcej energii niż ty! – wykrzyczałam mu któregoś dnia.

On tylko spojrzał na mnie z niedowierzaniem, bo na co dzień jestem spokojną osobą, a przez te wspólne ponad czterdzieści lat zrobiłam awanturę zaledwie kilka razy i to mając poważny powód. A ten, dla którego krzyczałam teraz, był dla mnie najpoważniejszym w naszym dotychczasowym życiu. Teraz, kiedy mamy czas dla siebie, mój mąż zachowuje się jak największy leń.
– Każdego dnia odliczałam, ile mi jeszcze zostało do tej emerytury, a ty jak gdyby nigdy nic siedzisz i wertujesz program telewizyjny. I to ma być to, na co tak czekałam? – pytałam ze łzami w oczach.

A Rysiek na to, że lubi te nasze spokojnie mijające dni. No tym, to nieomal doprowadził mnie do furii. Na szczęście opanowałam się w porę, wypiłam melisę i niby z powodu bólu głowy, poszłam wcześniej do łóżka. Leżąc i patrząc w sufit, wpadłam na podstępny plan. Jeżeli on nie poskutkuje, nie ma przed nami innej drogi, będziemy wspólnie gnuśnieć, ku mojej rozpaczy.

Następnego dnia wstałam w dobrym humorze i po śniadaniu, kiedy Rysiek słuchał, jak każdego dnia, obrad Sejmu, wymknęłam się, po cichutku zamykając za sobą drzwi, i poszłam do naszego domu kultury. Już nieraz widziałam tam plakaty zachęcające emerytów do uczestnictwa w różnych imprezach. Postanowiłam dowiedzieć się czegoś na temat działalności tamtejszego koła emerytów. Okazało się, że raz w tygodniu odbywają się spotkania przy kawie i ciastku, ale to nie wszystko – starsze osoby z naszego miasta spotykają się na wieczorkach tanecznych, razem chodzą do kina i teatru, a nawet wyjeżdżają na wycieczki!
– Teraz w planach jest objazdówka po Chorwacji, cena jest przyzwoita, bo emeryci dostali dofinansowanie – powiedziała mi portierka w domu kultury.

Aż podskoczyłam. Zawsze tak bardzo chciałam zobaczyć Split i Dubrownik, wypić kawę w porcie w Trogirze i popłynąć promem na Istrię. Nigdy jednak nie było na to czasu ani pieniędzy. A to dzieci były za małe, a to potem, kiedy zdały już na studia, potrzebowały gotówki na książki i akademiki. Potrzeby moje i Ryśka zawsze były spychane w bliżej nieokreśloną przyszłość.
– Ryśku! Ryśku! – wołałam podekscytowana już od drzwi – znalazłam świetną wycieczkę do Chorwacji i wyobraź sobie, za całkiem nieduże pieniądze!
Byłam pewna, że mój mąż, co prawda ostatnio niezbyt aktywny, na tę propozycję zareaguje przynajmniej uśmiechem i zacznie wypytywać mnie o szczegóły, tymczasem Rysiek powiedział tylko:
– Halina… na stare lata chce ci się jechać tyle kilometrów?

Oniemiałam. On faktycznie nie ma na nic ochoty!

– A do samej śmierci siedź sobie przed tym telewizorem! Ale nie myśl, że ja będę kisić się tu razem z tobą! – krzyknęłam.
Kilka dni później załatwiłam wszystkie formalności, złożyłam wniosek o paszport i wpłaciłam zaliczkę na wyjazd. Rysiek odprowadził mnie do autokaru, czule wycałował i życzył udanej wycieczki.
Na pewno się cieszysz, że przez ten tydzień nikt ani na chwilę nie oderwie cię od twojego ukochanego telewizora – powiedziałam do siebie pod nosem, widząc, jak wolnym krokiem oddala się uliczką.
Te kilka dni nad morzem sprawiło, że naładowałam akumulatory. Wróciłam do domu wesoła i optymistycznie nastawiona do życia.
– Wreszcie! – powitał mnie zadowolony Rysiek, któremu te parę dni ciszy chyba dały się we znaki.

Kiedy stanęłam na przeciwko niego, popatrzył na mnie, jakby widział mnie pierwszy raz na oczy.
– Jesteś jakaś inna, wypoczęta i chyba zeszczuplałaś. Naprawdę dobrze zrobił ci ten wyjazd! – pochwalił.
– Chciałabym powiedzieć to samo o tobie, Rysiu, ale nie mogę, bo od tego siedzenia i słuchania głupot robisz się tylko coraz bledszy i grubszy – powiedziałam szczerze.
Miałam nadzieję, że moja uszczypliwa uwaga zadziała jak wiadro zimnej wody i w końcu zmobilizuje męża do większek aktywności. Rysiek się nie odezwał ani nie obraził, ale odwrócił na pięcie i usiadł w swoim fotelu.

Jednak już następnego dnia, mój zgnuśniały mąż zaczął wypytywać o to, kto jest w tym kole emerytów.
– I nie sami niedołężni tetrycy? – zapytał jakby z niedowierzaniem.
– Głupol z ciebie, Ryśku! Czy ja wyglądam na zrzędliwą i niedołężną hipochondryczkę? – zapytałam i popatrzyłam na niego znad filiżanki kawy.
– I gdybym tam poszedł na takie spotkanie z tobą… – zaczął.
A ja szybko weszłam mu w słowo:
– To czułbyś, że lat ci ubywa, a nie przybywa. Proszę, rusz się, Rysiu, wreszcie, dobrze ci to tylko zrobi – poprosiłam z uśmiechem.

Ryśka nie trzeba było już dłużej namawiać, bo kiedy obejrzał zdjęcia z mojego wyjazdu, piękne chorwackie krajobrazy, ogniska robione po zmroku, wspólne tańce i grę w brydża, postanowił:
– W następny wtorek idę z tobą!
Przekomarzając się z nim, odpowiedziałam kokieteryjnie:
Cóż, spalisz mi co prawda tam wszystkich adoratorów, ale jakoś to zniosę.
On nie pozostał mi dłużny.
– Poczekaj, jak zaprezentuję się paniom na parkiecie, będziesz zazdrosna o mnie jak za dawnych lat.
Oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Ja – bo doskonale wiedziałam, że z Ryśka to żaden tancerz, a on, bo zobaczył w moich oczach tę iskierkę radości, że wreszcie po tylu staraniach dopięłam swego. Z miłości zmobilizowałam go i wyciągnęłam z tego starego fotela i sprawiłam, że nie utknął w nim na dobre.

Czytaj także:
„Musiałem zatrudnić się poniżej moich kwalifikacji. Żona powiedziała mi, że nie będzie utrzymywać darmozjada”
„Zrezygnowałam ze swoich marzeń, by pomóc spełnić wnukom ich własne. I wiecie co? Nie żałuję”
„Przez 30 lat myślałam, że zostawił mnie, bo wylądowałam na wózku. Wszystko ukartowała moja wyrachowana matka”

Redakcja poleca

REKLAMA