Mój maż, Olaf, był najlepszym, co mogło mi się trafić w życiu. Z jednej strony, doskonale sprawdzał się jako przyjaciel, któremu mogłam powierzyć wszelkie sekrety, z drugiej natomiast okazał się świetnym partnerem w łóżku. Przyjaciółki mi go zazdrościły, i wcale im się nie dziwiłam – nie znałam w końcu przystojniejszego faceta. Jedynym mankamentem życia po ślubie było to, że oboje musieliśmy zamieszkać w domu jego rodziców.
Mieszkanie z teściami było koszmarem
Ja nie miałam swojego mieszkania, Olaf też, a nie posiadaliśmy dostatecznej zdolności kredytowej, by coś kupić. Chcąc nie chcąc, musieliśmy więc skorzystać z pomocy teściów, jako że moi rodzice nie żyli. To nie tak, żebym nie lubiła rodziców Olafa. Jego mama była przemiłą osobą – zawsze pomocna, zdecydowana rozwiązać każdy problem, tylko… wszędzie wtykała nos.
Z kolei teść, miałam wrażenie, że trochę się krępował moją obecnością, bo wiecznie uciekał wzrokiem w bok, gdy tylko na niego spojrzałam. Było to o tyle kłopotliwe, że razem z Olafem mogliśmy zwyczajnie zapomnieć o prywatności.
Od kiedy teściowa niemal nakryła nas w łóżku, strasznie się pilnowaliśmy i woleliśmy raczej zrezygnować z wieczornych igraszek, niż narazić się na komentarze z jej strony lub spłoszone spojrzenia posyłane przez teścia. Odkąd tylko z nimi zamieszkaliśmy, nie miałam praktycznie w ogóle swobody. Żadnego porządnego sam na sam z moim mężczyzną.
– Olaf, czy oni kiedyś w ogóle gdzieś wyjeżdżają? – spytałam go kiedyś po tym, gdy teściowa jak gdyby nigdy nic wparowała nam do sypialni, żeby zapytać mnie, w której sukience wygląda lepiej.
– Rzadko – przyznał mój mąż. – Wiem, że masz tego dość, ale… starają się.
Pokiwałam głową.
– Ja wszystko rozumiem – mruknęłam. – Tylko… ile to można znosić? Ten brak prywatności i w ogóle…
– To tylko przejściowe – zapewniał mnie żarliwie. – Jak tylko się uda, znajdziemy coś dla siebie i się wyprowadzimy. Obiecuję, Pati.
Nie do końca w to wierzyłam, ale co mogłam zrobić? Pozostawało mi leżeć i wpatrywać się w sufit, marząc o jego czułych pocałunkach, silnych ramionach i chwilach tylko we dwoje. Pragnęłam trochę zaszaleć, ale wiedziałam, że to raczej niemożliwe, więc w ogóle nie poruszałam tego tematu. Zresztą, co takiego by zrobił? I tak teściowie byli przemili, że zaproponowali nam wsparcie i dach nad głową – jak mogłabym narzekać z tak błahego powodu?
Święta zapowiadały się cudownie
Niespodziewanie, na miesiąc przed drugimi z kolei świętami Bożego Narodzenia, które mieliśmy spędzić z rodzicami Olafa, okazało się, że teściowie planują wyjazd do rodziny.
– A, wiecie, zadzwoniła do mnie ciotka Hanka – relacjonowała zaaferowana teściowa. – Pamiętasz ją, Olafku? No tak, pewnie nie, bo taki malutki byłeś, jak nas odwiedzała… No i widzicie, źle się poczuła, nie wiadomo, czy to nie jej ostatnie święta. Zaprosiła nas, a ja nie miałam serca odmówić.
– Nas? – powtórzył nieco zagubiony Olaf. – Mamo, przecież Patrycja nawet nie…
– Oj, mnie i tatę – przerwała mu natychmiast z pobłażliwym uśmiechem. – Przecież was do ciotki nie będziemy ciągać.
– Czyli zostajemy na święta… sami? – nie dowierzałam.
Teść skinął niemrawo głową.
– Jak wam przykro, to mogę to jeszcze odwołać… – zaczęła teściowa.
– Nie, nie – przerwał jej natychmiast Olaf. – Jedźcie, odpocznijcie sobie. My sobie świetnie z Patrycją poradzimy!
Wciąż jeszcze nie wierzyłam we własne szczęście. Zostawaliśmy sami, zupełnie sami! I to na trzy dni! Pełne trzy dni! Teściowie mieli wyjechać w południe w Wigilię i wrócić dzień po świętach. No, po prostu nie mogłam sobie wyobrazić lepszego Bożego Narodzenia!
Odpowiednio się przygotowałam
Uznałam, że wykorzystam ten czas i zamiast wymyślnej wieczerzy wigilijnej, przygotuję raczej jakąś pociągającą, romantyczną niespodziankę, której Olaf długo nie zapomni. Właśnie dlatego zdecydowałam się na szybki posiłek, który miał wyłącznie zaspokoić głód, a zarazem być wstępem do czegoś znacznie ważniejszego.
Wcześniej jednak poszłam na zakupy. Zależało mi na tym, by sięgnąć po coś fikuśnego. Coś, co rozpali zmysły Olafa do czerwoności. Długo szukałam, aż wreszcie znalazłam idealny strój na tę okazję. Aż przebierałam nogami na myśl o tym, jak zareaguje mój mąż, który przecież przez ostatnie miesiące w ogóle nie mógł znaleźć się ze mną bliżej ani przez chwilę. Sama nie mogłam się doczekać tej chwili, gdy mnie zobaczy.
W Wigilię, kiedy tylko pożegnaliśmy rodziców Olafa, wybierających się na pociąg, poleciałam do kuchni, by jak najprędzej przygotować jedzenie. Mąż nie protestował, gdy oznajmiłam, że nie zrobię tradycyjnej wieczerzy.
– Daj spokój – mruknął. – Po co miałabyś się męczyć dla dwóch osób?
Kiedy zjedliśmy, wstałam od stołu z tajemniczym uśmiechem.
– Wiesz, że mam dla ciebie wyjątkowy prezent? – spytałam, trzepocząc rzęsami.
– Wyjątkowy? – odwzajemnił uśmiech, wyraźnie zaciekawiony. – A jaki konkretnie?
Przygryzłam wargę.
– Zobaczysz – rzuciłam. – Pokażesz mi zaraz, jak się za mną stęskniłeś.
– Bardzo – wymruczał, od razu wczuwając się w zmysłowy nastrój. – To się pośpiesz, bo nie wiem, ile jeszcze wytrzymam.
Niespodzianka nie tylko dla Olafa
Podekscytowana, natychmiast pobiegłam na górę, by wyciągnąć przygotowany wcześniej strój – półprzezroczystą, czerwoną halkę. Była zwiewna, kusząca i zdecydowanie więcej odsłaniała niż zasłaniała. Przyjrzałam się w sobie w lustrze, poprawiłam nieco rozczochrane włosy i dla lepszego efektu pociągnęłam jeszcze usta szminką.
– Jest świetnie – powiedziałam do odbicia. – Nareszcie!
Pełna najlepszych chęci i rozpierana długo skrywaną radością, zbiegłam na dół. Wydawało mi się, że jestem tak lekka, że jeszcze chwila, a wzniosę się w powietrze.
– No to odbierz swój prezent, Mikołaju! – zawołałam, stając w drzwiach salonu.
Ku mojemu zdumieniu, oprócz męża, w pokoju byli też jego rodzice. Teściowa rozdziawiła usta, a teść z wrażenia upuścił trzymaną w rękach torbę. No tak, niezłe mieli widoki – ja w cieniutkiej, prześwitującej halce, i w dodatku bez majtek!
Popatrzyłam w oszołomieniu na Olafa. W zasadzie nie wiedziałam, dlaczego to od niego oczekuję pomocy.
– Patrycja… Patrycja szukała właśnie ubrań – palnął.
Teść odchrząknął, a ja zobaczyłam, jak oblewa się krwistoczerwonym rumieńcem.
– Tak – wymamrotałam, wbijając wzrok w podłogę i obciągając halkę jak najniżej się dało. – Właśnie… bo właśnie się myłam i…
–… i nie zabrała ubrań ze sobą – dokończył mój mąż.
Wyleczyłam się z romantyzmu na zawsze
Teściowa się uśmiechnęła, choć miałam wrażenie, że jest w tym wyjątkowo coś wymuszonego.
– No, chyba całkiem specjalnie ich nie zabrała – rzuciła z przekąsem, a ja myślałam, że zapadnę się pod ziemię.
– Co właściwie tu robicie? – wykrztusiłam z siebie w końcu. – Mieliście jechać do ciotki…
– Podobno pociąg wypadł, wyobrażasz sobie? – rzucił Olaf, posyłając mi porozumiewawcze spojrzenie i starając się jakoś zasłonić mnie własnym ciałem. – A to był jedyny na tej trasie, więc rodzice zostają z nami.
Te święta to był totalny niewypał. Teść unikał mnie jeszcze bardziej niż zwykle, czasem tylko rzucając ukradkowe spojrzenia gdzieś w okolice moich bioder (mogłabym przysiąc, że przez ułamek sekundy przyglądał się moim pośladkom!), a teściowa wciąż pozwalała sobie na niewybredne komentarze. Kiedy po raz kolejny usłyszałam, że może oni nam przeszkadzają, wyszłam z domu i wróciłam dopiero wieczorem.
Chyba nigdy nie czułam się tak głupio. Jestem przekonana, że romantyzmu wystarczy mi na bardzo, bardzo długo. Liczę też, że Olaf dotrzyma obietnicy i zacznie kombinować, co zrobić, by wreszcie się stąd wyrwać. Nie wiem, jak długo jeszcze zniosę tę atmosferę, która ostatnio zrobiła się jeszcze dziwniejsza. Oby mąż raczył się pośpieszyć z tymi swoimi planami.
Patrycja, 31 lat
Czytaj także:
„Miał być ślub i wnuki, a jest wstyd i zgrzytanie zębów. Mój syn to przykład idealnie zmarnowanego życia”
„Żona myślała, że jadę po choinkę na święta i wybieram ozdoby. A ja pociłem się w lesie z całkiem innego powodu”
„Po tym, co wymyśliła moja żona, czuje do niej niechęć i odrazę. Nie wiem, jak kiedykolwiek mogłem kochać tę kobietę”