Niektóre rzeczy planuje się skrupulatnie, inne dzieją się całkowicie spontanicznie. Nigdy nie planowałem zdrady. Nie jestem jednym z tych facetów, którzy tylko udają przyzwoitych. Daleko mi do babiarza. Ale gdy poznałem Iwonę, po prostu nie mogłem się jej oprzeć.
Ta kobieta sprawiła, że znów poczułem się jak młodzik, który nic nie musi, za to może wszystko. Przespałem się z nią tuż przed świętami i muszę przyznać, że tych kilka chwil, które spędziłem z tą ponętną kobietą, było najlepszym prezentem gwiazdkowym, jaki kiedykolwiek dostałem.
Tęsknię za starymi czasami
Nie mogę narzekać na swoje życie. Mam swoją małą firemkę i choć muszę się napracować, zarabiam całkiem niezłe pieniądze. W garażu parkuję dwuletni samochód. Może nie limuzynę, ale lubię mojego rodzinnego vana. Mieszkam w ładnym domu, w którym zawsze czeka na mnie kochająca żona. Mamy dwójkę dzieci, które kochamy ponad wszystko. Podsumowując to w kilku słowach: żyje mi się naprawdę dobrze. A jednak od pewnego czasu nie mogę odegnać od siebie wrażenia, że czegoś mi brakuje.
Czasami, gdy wszyscy już śpią, zaczynam wspominać stare czasy. Przypominam sobie, jak to było na studiach, kiedy organizmowi wystarczyło kilka godzin snu, a kilka dych w kieszeni otwierało przed człowiekiem wachlarz możliwości. Kiedy śmiałem się ze zobowiązań. Kiedy poważne życie wydawało się perspektywą tak odległą, że aż nierealną. Gdy w każdą sobotę mogłem być z inną dziewczyną i nie mieć przy tym żadnych, nawet najmniejszych wyrzutów sumienia.
Dobrze wiem, że te czasy już nie wrócą. Zdaję sobie sprawę, że odpowiedzialność jest nieodłączną częścią dorosłości. Ale czasami chciałbym po prostu zaszaleć. Zapomnieć o bożym świecie, choćby na pięć minut. Gdy w końcu nadarzyła się okazja, skorzystałem i nie żałuję.
Od razu wpadła mi w oko
– Zbyszek, dużo masz dziś pracy? – zapytała mnie Iwona w wiadomości SMS.
– Muszę załatwić jeszcze trzech klientów. Chyba nie wrócę przed dwudziestą – odpisałem.
– Obiecałeś, że pojedziesz po choinkę. Przecież wiesz, że sama nie wyrobię się ze wszystkim!
Pretensje, ach te wieczne pretensje. Człowiek stara się i zasuwa jak bury osioł, żeby rodzinie niczego nie zabrakło, a i tak nie dostanie w zamian choćby grama wdzięczności. Nic tylko wieczne narzekanie. „Miałeś zrobić to, miałeś zrobić tamto”. Przecież nie rozdwoję się. Mam odpowiedzialną pracę. Zajmuje się instalacją, serwisowaniem i czyszczeniem gazowych podgrzewaczy wody. W tym fachu pośpiech i brak uwagi może doprowadzić do tragedii. A ja nie chcę mieć nikogo na sumieniu i wyroku w papierach.
– Obiecuję, że się tym zajmę. Jutro wyrobię się wcześniej – uspokoiłem żonę.
Niby przywykłem do jej humorków, ale i tak swoim marudzeniem popsuła mi humor na resztę dnia. Dla klientów musiałem jednak przykleić uśmiech na twarz. Konkurencja w moim fachu jest duża. Jeżeli chcę mieć stałe zlecenia, muszę być nie tylko profesjonalny, ale też uprzejmy.
Było przed dziewiętnastą, gdy udałem się pod przedostatni adres. Na klawiaturze domofonu wstukałem numer mieszkania. Nikt się nie odezwał, ale po chwili usłyszałem brzęczenie elektrozamka. Wszedłem na górę. W drzwiach już czekała na mnie właścicielka mieszkania – na oko 30-letnia blondynka, piękna jak z obrazu i seksowna jak z ekranu. Takich kobiet, jak ona, nie spotyka się na co dzień.
Uwodziła mnie i prawie się jej udało
Miała na sobie jedwabny szlafrok, który odsłaniał jej zgrabne nogi. Musiałem zebrać w sobie wszystkie siły, żeby nie zacząć ślinić się na jej widok.
– Justyna – wyciągnęła do mnie dłoń.
– Zbigniew – przedstawiłem się i jak przystało na dżentelmena, uniosłem jej rękę i złożyłem na niej delikatny pocałunek. Justyna zaczerwieniła się i zachichotała. – Więc gdzie jest pacjent?
– Za mną.
Gdy tylko zdjąłem obudowę, od razu zorientowałem się, że podgrzewacz jest regularnie czyszczony. „Świetnie, zajmie mi to tylko chwilę” – pomyślałem i zabrałem się za robotę. Uwinąłem się w trzydzieści minut.
– Ile się należy? – zapytała Justyna.
– Nie napracowałem się zbytnio. 200 złotych będzie w sam raz – powiedziałem, a ona bez słowa sprzeciwu wyjęła z portfela banknot.
– A może napijesz się ze mną kawy? – zaproponowała. – Mąż wróci z pracy dopiero rano, a ja troszkę się nudzę. Cały tydzień – dodała i zrobiła smutną, a przy tym uroczą minkę.
– Nigdy nie odmawiam kawy, zwłaszcza gdy proponuje mi ją tak urocza kobieta, ale mam jeszcze jednego klienta – powiedziałem przepraszająco.
– Szkoda. Ale pamiętaj, że moja propozycja cały czas jest aktualna.
– Na pewno nie zapomnę.
Gdy leżałem w łóżku i próbowałem zasnąć, plułem sobie w brodę, że nie skorzystałem z okazji. Takim gościom jak ja – zwykłym, całkowicie przeciętnym facetom – nieczęsto trafia się taki fart. Wtedy przypomniałem sobie jej słowa: „Pamiętaj, że moja propozycja cały czas jest aktualna”.
Zastanawiałem się, czy nie napisać do niej i nie umówić się z nią na następny dzień. Spojrzałem na żonę. Była pogrążona w objęciach Morfeusza. „O czym ty myślisz, chłopie? Przecież nie możesz jej tego zrobić” – skarciłem sam siebie i przewróciłem się na drugi bok.
Umówiłem się z nią
Następnego dnia powróciła do mnie myśl o Justynie. Spojrzałem w terminarz, żeby upewnić się, że załatwiłem już wszystkie sprawy. Sięgnąłem po telefon i już miałem do niej zadzwonić, gdy przypomniałem sobie, co obiecałem żonie. Ale przecież choinkom nie wyrosną nogi i nie uciekną ze sklepu. „To tylko zwykła kawa i nic więcej” – tłumaczyłem sobie.
Napisałem do niej SMS-a. „Z podgrzewaczem wszystko w porządku? Nie wymaga dodatkowej regulacji?”. Odpisała mi niemal natychmiast: „Działa idealnie, ale mam problem. Próbuję złapać taksówkę, ale przed świętami trzeba czekać w nieskończoność. Jestem w galerii handlowej w centrum. Może mógłbyś mnie podwieźć?”. Odpisałem, że będę za piętnaście minut.
Zadzwoniłem do żony powiedziałem, że jadę po choinkę. „Od razu kup jakieś bombki i lampki, bo te, które mamy, nie nadają się już do niczego” – poleciła mi. Miałem zamiar spełnić jej prośbę. Jak tylko spotkam się z Justyną. Myślałem, że wejdziemy na kawę i porozmawiamy chwilę, ale nie.
Gdy tylko zobaczyła mój samochód, od razu otworzyła drzwi i zajęła miejsce na fotelu pasażera. „Możemy jechać” – oznajmiła, a ja poczułem się jak dureń. Wyobrażałem sobie Bóg wie co, a ona chciała tylko załatwić sobie darmowy transport. „Cóż, mam za swoje” – pomyślałem.
Daliśmy ponieść się chwili
– Skręć tutaj – poleciła mi.
– Ale przecież do ciebie jedzie się prosto – zauważyłem.
– Tak, ale nie jedziemy do mnie – powiedziała, a ja spojrzałem na nią pytająco. – Dziś mój mąż jest w domu, ale znam zaciszne miejsce w pobliskim lasku, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał – wyjaśniła i położyła mi rękę na udzie, a ja posłusznie spełniłem jej polecenie.
Zaparkowałem samochód na wąskiej ścieżce między drzewami i od razu rzuciliśmy się na siebie. Poszliśmy na całość. Nie myślałem o żonie. Nie rozważałem, czy to, co robię jest w porządku. Po prostu działałem. To było krótkie, za to niezwykle intensywne przeżycie. Słowo daję, nie czułem się tak od wielu lat. Nie miałem żadnych, nawet najmniejszych wyrzutów sumienia. W końcu Iwona nie musiała o niczym wiedzieć.
Odstawiłem Justynę i wróciłem do domu. Żona dopadła mnie już w progu.
– Wiesz co? Miałam cię za odpowiedzialnego faceta, a tu takie rozczarowanie – powiedziała głosem pełnym pretensji, a ja pobladłem.
Zacząłem zastanawiać się, w jaki sposób dowiedziała się o mojej małej przygodzie. Postanowiłem nie przyznawać się do niczego.
– O czym ty mówisz? – udałem zdziwienie.
– Jeszcze się pytasz? O choince! Przecież obiecałeś, że przywieziesz drzewko i ozdoby – powiedziałem, a ja poczułem się, jakby ktoś nagle zdjął mi z barków ogromny ciężar. Faktycznie, na śmierć zapomniałem o tej przeklętej choince.
– Byłem w gospodarstwie leśnym, ale wszystkie już wyprzedali – usprawiedliwiłem się.
– Czasami mam wrażenie, że jesteś nieporadny jak nastolatek. Pod każdym marketem sprzedają żywe drzewka. Nie musisz szukać ich w lesie.
– No tak. Nie pomyślałem o tym.
– Eh, wszystko muszę robić sama – powiedziała i sięgnęła po płaszcz. – Jak się pospieszymy, zdążymy przed zamknięciem.
Ulżyło mi, że nie chodziło o ten mały skok w bok. Ale niby jak miała się o tym dowiedzieć? Iwona nie wie, że zaszalałem z klientką i tak już zostanie. A ja na długo zachowam to wspomnienie w pamięci.
Zbigniew, 43 lata
Czytaj także:
„Raz w życiu chciałam mieć Święta jak z reklamy. Wolę spłacać kredyt, niż tłumaczyć dzieciom, że Mikołaj nas omija”
„Mąż zawsze kupował mi tanie badziewie jako prezenty pod choinkę. Dałam mu nauczkę, a on się wściekł jak nigdy”
„Ojciec jednym słowem zniszczył Wigilię. W tym roku zamiast z ukochanymi, opłatkiem podzielę się z lustrzanym odbiciem”