„Mój chłopak rozliczał mnie nawet za wypitą wodę. Gdy zrobił w restauracji awanturę o 5 zł, czara goryczy się przelała”

zdradzona kobieta fot. iStock, stefanamer
„Nie chcąc burzyć romantycznego nastroju naszego wspólnego weekendu, płaciłam za drobne zakupy i jedzenie w barach. W sumie zebrała się z tego spora suma, ale nie narzekałam”.
/ 18.09.2024 14:20
zdradzona kobieta fot. iStock, stefanamer

Tamta randka była naszą pierwszą, dlatego tak bardzo zapadła mi w pamięć. Patryk zaprosił mnie na obiad do restauracji. Mieliśmy wcześniej iść do kina, ale stwierdził, że szkoda czasu i najlepiej, jak pójdziemy w tygodniu. Konkretnie we wtorek. Zgodziłam się, bo przecież w kinie nie porozmawiamy, a naprawdę chciałam go bliżej poznać.

Restauracja wyglądała bardziej na jadłodajnię niż porządny lokal i była strasznie zatłoczona. Wyszliśmy więc na patio, gdzie stały wolne stoliki – zwykłe plastikowe, nawet bez jakichkolwiek obrusów. Zamówiłam kurczaka z frytkami, bo tylko ta pozycja z całego menu wydała mi się zjadliwa.

Na deser musiałam zadowolić się kawą, choć miałam wielką ochotę na ciasto, które jedli goście przy sąsiednim stoliku. Patryk jednak oświadczył, że już się najadł i nic więcej nie przełknie.

Trochę się zdziwiłam, zważywszy na to, że porcje były niewielkie i nawet ja czułam lekki niedosyt, a przecież byłam kobietą. No ale trochę głupio mi było tak się objadać w pojedynkę, więc zrezygnowałam. W końcu to pierwsza randka...

Kiedy skończyliśmy, kelnerka przyniosła rachunek. Patryk przerwał opowiadanie o swojej pasji, wspinaczce skałkowej, i wziął wydruk do ręki. Zaczął go uważnie studiować. Chwilę to trwało.

– Może mi pani wyjaśnić, co to jest? – spytał, wskazując którąś z pozycji. – Woda u was jest płatna?

– Owszem. Tak jak widać w karcie, proszę pana – odparła kelnerka.

– Ale ja nie prosiłem o wodę z karty.

Przyglądałam się tej scenie zdziwiona.

Czułam się coraz bardziej niezręcznie

– Innej nie mamy, przykro mi – kelnerka wzruszyła ramionami.

– Ale dlaczego każecie sobie za wodę płacić? Może mi pani wyjaśnić? – ciągnął.

– To nie moja decyzja – broniła się dziewczyna. – Ja tu tylko pracuję.

Patryk wypytał jeszcze o cytrynę, która widocznie też była wyszczególniona w menu. Po tej żenującej dyskusji zapłacił wreszcie rachunek i wyszliśmy. Zauważyłam, że nie zostawił napiwku.

– No wiesz – tłumaczył mi z zapałem, kiedy pokonaliśmy już spory dystans od restauracji – nie chodzi o pieniądze, tylko o zasady. Woda powinna być za darmo. Jak można tak z człowieka zdzierać?!

Może niezbyt dużo chodziłam po restauracjach, ale pamiętam, że dotąd w każdej za wodę płaciłam, i nie widziałam w tym nic nadzwyczajnego. W sumie wieczór nie był szczególnie udany. Patryk odprowadził mnie potem do domu i umówiliśmy się do kina. Cieszyłam się na to spotkanie i szybko zapomniałam o niezręcznej sytuacji w knajpce. Facet naprawdę mi się podobał. Był przystojny, inteligentny, dobrze ubrany.

Umówiliśmy się, jak wspomniałam, na wtorek. Gdy przyszłam, Patryk czekał już na mnie z biletami. Film był świetny i naprawdę dobrze się bawiłam. Jednak potem przy kasach zauważyłam napis głoszący, że we wtorki bilety są za pół ceny. Trochę mnie to zastanowiło... Czy to przypadek, że Patryk chciał iść do kina akurat dzisiaj?

Potem wstąpiliśmy na kebab, bo był najbliżej. Czułam się w obowiązku zapłacić za nas oboje, w końcu Patryk postawił mi kino. Zgodził się bez oporów.

– I co o tym wszystkim myślisz? – spytałam moją przyjaciółkę, kiedy spotkałyśmy się następnego dnia na plotach.

– Myślę, że powinnaś wiać, dziewczyno – oznajmiła Kaśka. – I to szybko.

– Ale może to nawet dobrze, że jest taki oszczędny... – zaczęłam.

– Nie oszczędny, tylko skąpy – przerwała mi Kaśka. – Mój ojciec jest skąpy, potrafię rozpoznać takiego typa na odległość. Nie chcesz chyba przez całe życie być rugana na zakupach, bo wzięłaś z półki serek za 2,50 zł, a mogłaś wziąć za 2,30? Moja matka to przeszła. Każda jej pensja szła na bieżące wydatki, a ojca na bliżej nieokreślone oszczędności i jego potrzeby. Wyobrażasz sobie, że pożyczał mamie pieniądze na życie?

– A on z nich nie korzystał? – spytałam.

– Korzystał. Mama opłacała rachunki, robiła zakupy, dbała o dzieci. Czasem jej brakowało. Słyszała wtedy od ojca, że jest niegospodarna, niezaradna, że do niczego nie dojdzie. I pożyczał jej pieniądze, które musiała oddawać z następnej pensji.

– Ja nic bym Patrykowi nie musiała oddawać! – prychnęłam buntowniczo.

– Tak? Dziewczyno, ledwo go poznałaś i już go usprawiedliwiasz! – zawołała Kaśka. – Tak to się właśnie zaczyna!

– Chyba trochę przesadzasz. Czy ty nie jesteś przypadkiem zazdrosna? – spytałam, dobrze wiedząc, że Patryk podobał się Kaśce, ale to ze mną się umówił.

Moje pytanie jednak rozzłościło ją i od słowa do słowa – pokłóciłyśmy się.

Wyglądało na to, że mu na mnie zależy

Przez kilka następnych tygodni moja znajomość z Patrykiem rozwijała się w najlepsze. Mój chłopak nadal zwracał baczną uwagę na ceny. Często zamiast restauracji proponował, żebyśmy zrobili kolację w domu; na oglądanie filmów w kinie uparcie wybierał wtorki. Tłumaczyłam sobie wtedy, że to nic złego, kiedy mężczyzna nie jest rozrzutny. Wręcz przeciwnie – dobrze rokuje na przyszłość.

Kwiecień był tego roku bardzo ciepły, postanowiliśmy więc pojechać na weekend w góry. Umówiliśmy się, że płacimy za noclegi po połowie, każde za siebie. Przecież nie byliśmy małżeństwem; i ja, i on mieliśmy swoje pieniądze, więc takie rozwiązanie wydawało się sprawiedliwie.

W Karpaczu mieliśmy zarezerwowane pokoje. Kto chciał, mógł wykupić też posiłki, lecz Patryk zdecydował, że jedzenie będziemy organizować sobie sami. Od razu po przyjeździe poszliśmy więc na bazar. Przy pierwszym stoisku wybraliśmy parę produktów, ale zrezygnowaliśmy z pomidorów, masła i mleka.

– Co to za ceny! – narzekał Patryk. – Wydaje im się, że jak mieszkają w miejscowości wypoczynkowej, to już mogą z ludzi zdzierać! Myślą tylko, jak by tu dorwać turystę i go oskubać...

Przy kolejnym straganie temperatura naszej rozmowy spowodowana „wysokimi cenami’ zaczęła wzrastać. Postanowiłam temu zaradzić i sama zrobiłam zakupy. Wykłócanie się ze sprzedawcami i tak nic nie dawało, a ceny nie były złe.

Nie chcąc burzyć romantycznego nastroju naszego wspólnego weekendu, płaciłam za drobne zakupy i jedzenie w barach. W sumie zebrała się z tego spora suma, ale nie narzekałam. Dopiero przy wyjeździe, kiedy trzeba było uregulować należność za noclegi, Patryk poprosił mnie o pożyczkę. Ktoś miał mu przelać pieniądze na konto, lecz tego nie zrobił.

– Będę miał pieniądze w poniedziałek, wszystko ci oddam – obiecał. – Stawiam ci cały ten wyjazd. W końcu ty robiłaś zakupy. Tak mi głupio, że muszę pożyczać...

Na szczęście pieniędzy na moim koncie wystarczyło i mogliśmy wyjechać. Po trzech dniach dostałam pieniądze, ale tylko za jego noclegi. Kiedy go spytałam, dlaczego nie całość, zdziwił się.

No jak to? Przecież tak się umawialiśmy!

To była kropla, która przelała czarę goryczy. Rozstałam się z Patrykiem i przeprosiłam przyjaciółkę. Kaśka z zapałem przekonywała mnie, że dobrze zrobiłam. Ten związek trwał krótko, więc smutek po rozstaniu szybko mi minął. Wiele miesięcy później, na spotkaniu towarzyskim w restauracji usłyszałam, jak jakiś mężczyzna przy stoliku obok głośno krytykuje kobiety, które żyją z pieniędzy swoich mężów.

– Te leniwe baby siedzą bezczynnie w domu, że niby dziecko urodziły, święte krowy! Nic im się robić nie chce i tylko czekają na pieniądze, na które facet musi ciężko pracować! – mówił.

To był Patryk. Obok niego siedziała drobna wystraszona blondynka i próbowała się uśmiechać. Może jego żona? Ze zgrozą pomyślałam, że to mogłam być ja… Teraz już wiem, że jak facet za długo studiuje rachunek – jest to znak ostrzegawczy. Uwaga, skąpiec!

Dominika, 30 lat

Czytaj także:
„Wieczory z mężem są nudne i obowiązkowe jak raporty w pracy. Gnijemy w domu, bo szkoda mu na mnie kasy”
„Dwa razy pomogłam kumpeli znaleźć pracę. Gdy podsłuchałam, co opowiada szefowi na mój temat, nie mogłam w to uwierzyć”
„Straciłam głowę dla ucznia, choć wzbraniałam się przed zakazaną miłością. Gdy wzięliśmy ślub, rodzice się mnie wyrzekli”

Redakcja poleca

REKLAMA