„Wieczory z mężem są nudne i obowiązkowe jak raporty w pracy. Gnijemy w domu, bo szkoda mu na mnie kasy”

zła kobieta fot. Adobe Stock, Drobot Dean
„Weekendy stały się nużące i do bólu przewidywalne. Oglądamy telewizję, która w kółko nadaje to samo. Ja gotuję obiady, on po nich sprząta. Przed snem obowiązkowe scrollowanie telefonów, szybki buziak, jakby od niechcenia, po czym odwracamy się do siebie plecami i zasypiamy. Zupełnie tak, jakby nasz małżeński staż wynosił co najmniej 20 lat”.
/ 18.09.2024 13:16
zła kobieta fot. Adobe Stock, Drobot Dean

Kocham męża, ale nasze małżeństwo jest nudne niczym flaki z olejem. Nie jesteśmy jeszcze emerytami, ale ja coraz częściej tak właśnie się czuję. Jak tylko z mojej strony pada propozycja wyjścia do kina czy restauracji, Jacek od razu się krzywi. Odpowiada, że lepiej już sobie pizzę do domu zamówić, bo wyjdzie dużo taniej.

Nie mam pojęcia, w którym momencie nasze wspólne życie zaczęło wyglądać tak, jak wygląda. Nie jestem w stanie przypomnieć sobie, kiedy ostatnio byłam z mężem na randce, ale to miało to miejsce chyba tuż po ślubie – czyli 5 lat temu.

Nie jesteśmy niestety milionerami, ale z drugiej strony nie biedujemy. Owszem, niekiedy trzeba nieco zacisnąć pasa, ale dramatu nie ma. Wyjście gdzieś raz na jakiś czas nie byłoby przesadą, ale Jackowi już dawno włączył się tryb oszczędnościowy. Nie jest typem rozliczającym żonę z każdej złotówki, ale rozrywki poza domem uważa za zbędny wydatek i nie ma opcji, żeby go na cokolwiek namówić. Siedzimy więc w czterech katach i gnijemy – nie da się ukryć, że rzutuje to na nasz związek, w negatywnym tych słów znaczeniu.

Przestałam lubić weekendy

O ile kiedyś ze zniecierpliwieniem wyglądałam weekendu, o tyle teraz perspektywa tych wolnych dni wcale mnie raduje. Nie należę do osób, które co tydzień chętnie by imprezowały, ale zdarza się, że odzywa się we mnie chęć spędzenia wieczoru na mieście. Nie musi to być jakiś klub – takie rzeczy nie są dla mnie atrakcyjne. Co innego dobry film obejrzany na dużym ekranie czy wypad do teatru. Jacek protestuje, bo w jego opinii nie stać nas na szastanie pieniędzmi. Z jednej strony ma rację, ale z drugiej przesadza, bo przecież nie chodzi o to, żeby żyć ponad stan.

Weekendy stały się nużące i do bólu przewidywalne. Oglądamy telewizję, która w kółko nadaje to samo. Ja gotuję obiady, on po nich sprząta. Przed snem obowiązkowe scrollowanie telefonów, szybki buziak, jakby od niechcenia, po czym odwracamy się do siebie plecami i zasypiamy. Zupełnie tak, jakby nasz małżeński staż wynosił co najmniej 20 lat.

– Przejdźmy się chociaż na spacer – zaproponowałam w którąś sobotę. – To nic nie kosztuje.

– Niech ci będzie.

Byłam zła

Odniosłam wrażenie, że robi mi wielką łaskę, w związku z czym i spacer wcale mnie nie ucieszył. Non stop wydawało mi się, że Jacek chce to po prostu odhaczyć dla świętego spokoju i jak najszybciej wrócić do domu. Zero romantyzmu. Żadnego przytulania się czy trzymania za ręce. Nie ukrywałam, że zrobiło mi się przykro.

– Miśka, no co ty, przecież wiesz, że cię kocham – to usłyszałam w odpowiedzi.

Nie mam pojęcia, co się z nami dzieje – wyraziłam swoje zaniepokojenie.

– A co się ma niby dziać? – westchnął ciężko. – Przecież wszystko jest w porządku.

Nie wiem, może dla mężczyzn taki stan rzeczy jest normalny. Trudno mi wypowiadać się na ten temat, ponieważ związek z Jackiem jest pierwszym poważnym związkiem w mym życiu – i zakładam, że ostatnim.

Podejrzewałam nawet zdradę

Resztę tego dnia spędziliśmy, gapiąc się w telewizor. Niespecjalnie interesowało mnie, co w nim leci. Siedziałam i przyglądałam się mężowi. W głowie kłębiło się mnóstwo myśli. Wpadłam nawet na pomysł, że on ma kogoś na boku, dlatego tak się zachowuje. Przyglądałam się mu uważnie i zastanawiałam, co mogłabym zrobić, aby to się zmieniło. Nie potrafiłam jednak wydumać niczego sensownego. Dopiero przyjaciółka otworzyła mi oczy.

– Nie sądzę, żeby Jacek cię zdradzał – tak Ewa skwitowała me wywody dotyczące problemów małżeńskich.

– A co, jeśli tak właśnie jest? – nie mogłam nic poradzić na to, że ziarno niepokoju w sercu zostało zasiane.

– To się trochę w szpiega pobaw, ale dyskretnie – przyjaciółka wzruszyła ramionami. – Nie wydaje mi się, aby o to chodziło.

– To o co w takim razie?

– Mam być szczera? – rzuciła wyzywająco Ewa.

– Zawsze jesteś, więc nie krępuj się – odparłam.

– W mojej opinii zaniedbałaś go. Wiesz, jako faceta. Nie twierdzę, że on tu jest bez winy, ale nastawiłaś się jedynie na branie bez dawania czegoś od siebie.

– Jak to? – zdziwiłam się. – Przecież ogarniam chałupę i przy garach stoję.

– Aśka, to nie o to chodzi. Przypomnij sobie, jak on się na początku starał.

– To prawda – przytaknęłam – ale przestał.

– Zastanawiałaś się, dlaczego? – przyjaciółka przeszyła mnie wnikliwym spojrzeniem.

– Nie – przyznałam.

– Jak mężczyzna traktuje cię jak królową, ty traktuj go jak króla – uśmiechnęła się Ewa. – A jak było u ciebie?

Chciałam go rozpalić

W pierwszej chwili zalała mnie fala złości. Na szczęście szybko przeszła. Siedziałam jak zbity pies i nie bardzo miałam pomysł na to, jak zareagować. Kobieta, z którą przyjaźnię się od ponad dekady, zauważyła oczywiście moje zakłopotanie.

– Nie ma co się boczyć, tylko czas najwyższy podnieść temperaturę w związku.

Ewa miała rację. Odpuściłam sobie dbanie o Jacka jako o mężczyznę, a sama oczekiwałam nie wiadomo czego. W sumie gdybym była na jego miejscu, to też przestałabym się starać. Zamiast męczyć go kolejną rozmową, udałam się do sklepu z bielizną i kupiłam seksowny komplecik. Nie czekałam do piątku. Wieczorem, kiedy mąż rozsiadł się na kanapie, postanowiłam sprawić mu niespodziankę. Okazała się strzałem w dziesiątkę – spędziliśmy fantastyczny, pełen miłosnych uniesień wieczór.

Wreszcie coś drgnęło

Upojna noc sprawiła, że Jacek stał się bardziej otwarty na rozmowę o naszym małżeństwie i wysłuchanie tego, co mam do powiedzenia. Wyznał również, że strasznie się stęsknił – jak to określił – za ponętną wersją Aśki, która wbiła się w dres i zapomniała o tym, że jest przede wszystkim kobietą. Temat pieniędzy także został poruszony.

Dowiedziałam się, że od bardzo długiego czasu atmosfera w firmie, w której pracuje Jacek, strasznie się popsuła, co odebrało mu chęć na robienie czegokolwiek ponad to, co konieczne.

– To może czas najwyższy rozejrzeć się za czymś nowym?

– Zastanawiałem się nad własnym biznesem.

Nagle pojawiło się mnóstwo tematów do rozmów. Wzrok męża odzyskał dawny blask, a naszą relację ożywił powiew świeżości. W najbliższą sobotę idziemy natomiast na randkę. Ciekawa jestem, co za niespodziankę Jacek przygotował, ale zapewnił, że będę zadowolona. W końcu ruszymy się z kanapy.

Joanna, 35 lat

Czytaj także: „W wieku 60 lat chciałam znów poczuć motyle w brzuchu. Dzieci przeganiały wszystkich adoratorów, bo jestem za stara”
„Wystarczyła sprzeczka przy sprzedaży auta, by zakończyć wieloletnią znajomość. Przyjaźń nie idzie w parze z interesami”
„Żona zostawiła mnie dla młodszego. Czuję się upokorzony, więc zabiorę jej przy rozwodzie nawet dzieci”

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA